Na tej górze widziałam ich co miesiąc zgromadzających się z Melchizedechem, który im wielki, czworoboczny chleb przynosił, może 3 stopy kwadratowe długi, dosyć gruby i na wiele mniejszych części podzielony. Chleb był brunatny, w popiele upieczony. Widziałam Melchizedecha jak sam do nich przychodził; czasem widziałam go ten chleb bez trudności dźwigającego, zdawało mi się, jakoby ten chleb unosił się w ręku, czasem znowu, gdy się do nich zbliżał, ów chleb leżał mu ciężko na karku. Sądzę, że to było dlatego, że, zbliżając się do nich, miał im się wydawać jako człowiek. Okazywali mu wielki szacunek i na twarz przed nim upadali. Nauczył ich też hodowania wina na górze Tabor, a na wielu miejscach rozsypywali rozmaite nasiona roślin, które od niego otrzymali, a które jeszcze dzisiaj tam dziko rosną. Widziałam ich codziennie jedną część owego chleba odcinających szpadlem brunatnym, którym pracowali. Żywili się też ptakami, które licznie do nich przylatywały. Obchodzili święta i znali się na gwiazdach, święcili ósmy dzień, składając ofiary i modląc się, a także niektóre dni zmiany roku. Widziałam ich też, w owym dotąd jeszcze bardzo bezdrożnym kraju kilka dróg torujących do miejscowości, w których fundamenty założyli, studnie wykopali i rośliny zasadzili, tak że późniejsi przybysze, idąc tymi drogami, sami przy owych studniach i urodzajnych, wygodnych miejscach się osiedlali. Widziałam ich wśród zajęć otoczonych gromadami złych duchów, mogli je widzieć, widziałam też, jak je modlitwą i słowem na miejsca bagniste i spustoszałe wyganiali, jak te duchy pierzchały i jak mężczyźni spokojnie dalej pracując, uprzątali i porządek zaprowadzali.
Do Kanaan, Meggido i Naim, drogi zbudowali, stając się również przyczyną, że w tych miejscach największa liczba proroków się urodziła. Założyli fundamenty miast Abelmehola i Dotaim i wybudowali owe piękne łazienki w Betulii. Melchizedech chodził jako obcy i samotny w kraju, i nie wiedziano, gdzie przebywał. Byli to starzy wprawdzie, lecz jeszcze bardzo żwawi ludzie. Nad późniejszym Morzem Martwym i w Judei były już miasta, także niektóre w górnej części kraju, w środkowej zaś żadnych jeszcze miast nie było. Owi ludzie sami sobie groby kopali i się w nie kładli. Ten przy Hebron, tamten przy górze Tabor, ów znowu w jaskiniach niedaleko od Safet. W istocie byli tym dla Abrahama, czym Św. Jan Chrzciciel dla Jezusa. Przygotowywali i czyścili ziemię i drogi, siali dobre ziemiopłody i dobyli wody dla patriarchy ludu Bożego; zaś Św. Jan przygotowywał serca do pokuty i do odrodzenia się w Jezusie Chrystusie. Czynili dla Izraelitów to, co Św. Jan czynił dla Kościoła. Także na innych miejscach widziałam pojedynczych takich ludzi, których Melchizedech tam osadził.