Gościmy

Odwiedza nas 184  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Widziałam też ogród, zewsząd gęstym cierniskiem otoczony, także liczne brzydkie zwierzęta, które do ogrodu wejść chciały, lecz nie mogły. Widziałam wieżę i mnóstwo żołnierzy na nią szturm przypuszczających, lecz zawsze odpadających.


Tak widziałam liczne obrazy, mające związek z Maryją, a widziałam je połączone przejściami i mostami, oznaczającymi zwycięstwo nad wszelkimi trudnościami, przeszkodami i napaściami, i widziałam te obrazy w niebieskiej Jerozolimie po drugiej, wewnętrznej stronie się kończące. Lecz ta kula, zniknęła w górze, lub raczej, gdy te obrazy widziałam, i to wewnątrz kuli, już jej więcej nie było.


Teraz Anioł wyjął coś z Arki Przymierza, nie otwierając drzwiczek. Była to tajemnica Arki Przymierza, sakrament wcielenia, niepokalanego poczęcia, szczyt błogosławieństwa Abrahama. Widziałam tę tajemnicę w postaci lśniącego ciała. Anioł błogosławił czy też namaścił czubkami wielkiego i wskazującego palca czoło Joachima, potem owo ciało lśniące wsunął pod rozpiętą szatę Joachima, gdzie w niego, nie umiem powiedzieć, w jaki sposób wstąpiło. Także podał mu coś do picia w błyszczącym kubku, który uchwycił od dołu dwoma palcami. Kubek był kształtu kielicha, użytego przy wieczerzy Pańskiej, lecz bez podstawy, a Joachim musiał go zatrzymać i do domu zabrać.


Słyszałam, że anioł przykazał Joachimowi zachowanie tajemnicy i potem poznałam przyczynę, dla której Zachariasz, ojciec Św. Jana Chrzciciela, zaniemówił, odebrawszy błogosławieństwo i obietnicę płodności Elżbiety z tajemnicy Arki Przymierza. Dopiero później kapłani brak tajemnicy Arki Przymierza spostrzegli. Wtedy dopiero popadli w chaos i stali się zupełnymi Faryzeuszami. Anioł, wyprowadziwszy potem Joachima znowu z miejsca najświętszego, zniknął. Zaś Joachim leżał na ziemi jakby zdrętwiały.


Widziałam, że kapłani wszedłszy do miejsca świętego, Joachima ze czcią największą wyprowadzili i posadzili na krzesło na stopniach stojące, na jakim zwykle tylko kapłani siadali. Wyglądało ono prawie tak, jak to, na którym Magdalena często w swej okazałości siadywała. Umyli mu twarz, trzymali mu coś pod nosem lub też do picia mu podawali, słowem, postępowali z nim jakby z człowiekiem, który omdlał. Zaś Joachim wskutek tego, co otrzymał od Anioła, zupełnie stał się lśniącym, jakby odmłodniałym i kwitnącym. Potem zaprowadzili kapłani Joachima do drzwi ganka podziemnego, prowadzącego pod świątynią i pod bramą złotą. Była to osobna droga, na którą wśród pewnych okoliczności prowadzono osoby celem oczyszczenia, pojednania i rozgrzeszenia. Kapłani opuścili przy drzwiach Joachima, który sam jeden postępował naprzód z początku wąskim, później rozszerzającym się gankiem, który nieznacznie na dół prowadził. Stały w nim kręcone kolumny jakby drzewa i winne macice, a złote i zielone ozdoby ścian lśniły czerwonawym światłem, wpadającym z góry. Joachim przeszedł już trzecią część drogi, gdy Anna na pewnym miejscu, gdzie pośrodku ganka przed złotą bramą stała kolumna, jakby drzewo palmowe ze zwieszającymi się liśćmi i owocami, przyszła mu naprzeciw. Anna, która razem ze służebnicą przyniosła w koszykach gołąbki na ofiary, powiadomiła kapłana o tym; kapłan poprowadził ją jak jej Anioł powiedział wejściem, po drugiej stronie, drogą podziemną. Także kilka niewiast, pomiędzy nimi prorokini Hanna, tam razem z kapłanem jej towarzyszyło.