Gościmy

Odwiedza nas 126  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

Widziałam orszak z Maryją zbliżający się od strony północnej ku Jerozolimie, przed pierwszymi ogrodami i pałacami miasta zwracający się na wschód i idący przez dolinę Jozafata. Zostawiwszy po lewej stronie drogę do Betanii, weszli do miasta Bramą Owczą, prowadzącą na targowisko. Była tutaj sadzawka, w której myto owce. Stąd wiodła ich droga na prawo pomiędzy murami do innej części miasta, a gdy doszli długą doliną ku stronie zachodniej, w okolicę rynku, na którym ryby sprzedawano, wybiegli im naprzeciw z domu, do którego Zachariasz, zawsze wstępował ilekroć sprawował urząd kapłański w Świątyni, mężczyźni, niewiasty i dzieci z wieńcami, by ich uroczyście przyjąć i towarzyszyć do domu, do którego mieli jeszcze kwadrans drogi. Zachariasz teraz nie był obecny, natomiast pewien bardzo sędziwy mąż, zdaje mi się brat ojca Zachariasza oraz krewni z okolicy Hebronu i Betlejem wraz z dziećmi. Tutaj, w domu, odbyła się prawdziwa uroczystość. Dziecina Maryja miała na sobie drogi świąteczny strój z niebieskim płaszczykiem.


Zachariasz przyszedł tutaj po nią, by ją zaprowadzić do gospody, którą dla niej wynajął na czas uroczystości. Cztery takie gospody stały przy północnowschodnim brzegu góry. Ta, którą wynajął Zachariasz, była bardzo wielka. Cztery przedsionki otaczały wielkie podwórze, w którym wzdłuż ścian były miejsca do spania i długie niskie stoły. Także obszerna sala i piec kuchenny były dla niej urządzone. Po dwóch stronach gospody mieszkali słudzy Świątyni, którzy się bydlętami ofiarnymi zajmowali, a podwórze, gdzie umieszczono trzodę ofiarną Joachima, leżało zupełnie blisko.


Była to prawdziwa procesja, gdyż Zachariasz ów orszak do gospody prowadził. Postępował on z Joachimem i Anną na przedzie, potem szła Maryja, otoczona czterema dziewczynkami w bieli; reszta dzieci i krewni tworzyli koniec orszaku. Przechodzili oni koło pałacu Heroda i rzymskiego prokuratora, zostawiając zamek Antonia poza sobą, a wreszcie weszli wzdłuż wysokiego muru, piętnaście stopni w górę. Maryja weszła bez pomocy. Chciano ją prowadzić, lecz nie zezwoliła na to, tak że wszyscy zdumiewali się nad nią. Po wstąpieniu do domu uroczystościowego umyto im nogi. Potem zaprowadzono ich do wielkiej sali, pośrodku której u sufitu, nad wielką ze spiżu miednicą wisiała lampa. Tu umyli twarz i ręce.