Gościmy

Odwiedza nas 241  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

Joachim i Anna udali się potem z Maryją do wyżej położonego mieszkania kapłanów. I tutaj dziecina, posłuszna boskiemu natchnieniu, szybko schody przebiegła. Dwaj kapłani, mieszkający w tym domu, mile ich powitali. Obaj byli obecni przy egzaminowaniu Maryi w Nazarecie. Zawołali jedną z niewiast służących przy Świątyni, w podeszłym wieku wdowę, która miała mieć dozór nad dziecięciem. Mieszkała ona w pobliżu Świątyni razem z innymi niewiastami, trudniącymi się rozmaitymi kobiecymi robotami i wychowaniem dziewczynek. Ich mieszkanie było nieco więcej oddalone od Świątyni, aniżeli bezpośrednio doń przybudowane pomieszczenia modlitewne dla dziewic, poświęconych służbie przy Świątyni, z których, nie widzianym przez nikogo, do Przybytku świętego patrzeć było można. Wdowa była zupełnie w szatę owinięta, tak że tylko mało co jej twarzy widzieć było można. Kapłani i rodzice przedstawili jej Maryję jako przyszłą wychowanicę. Była ona poważna i zawsze miła, zaś dzieweczka pokorna i pełna szacunku. Wdowa poszła razem z nimi do gospody, gdzie otrzymała pakę z wyprawą dziecięcią.


Dzień następny zszedł na przygotowaniach do ofiary Joachima i do przyjęcia Maryi do Świątyni.


Joachim przybył już wcześnie rano z bydłem ofiarnym do Świątyni, przed którą kapłani je przejrzeli, a nieprzyjęte, jako nieodpowiednie, odesłali natychmiast z powrotem na targowisko. Widziałam, jak przed zabiciem bydlęcia, musiał Joachim położyć rękę na jego głowę, a także odbierać krew i pojedyncze części. Były tam rozmaite kolumny, stoły i naczynia, gdzie wszystko krajano, dzielono i porządkowano. Szumowiny krwi usuwano; tłuszcz, mlecz i wątrobę odłączano. Wszystko też solono. Wnętrzności jagniąt czyszczono, czymś napełniano i znowu w jagnię kładziono, tak że wyglądało jak całe. Nogi zwierząt były wszystkie na krzyż związane. Niejedną część mięsa zanoszono dziewicom na inne podwórze, które z tym coś czynić musiały, może aby przyprawiać dla siebie lub dla kapłanów. Wszystko to działo się w wielkim porządku. Kapłani i lewici wychodzili i przychodzili zawsze parami, a pomimo licznej i uciążliwej pracy szło wszystko jak po sznurku. Przygotowane ofiary pozostały wszystkie aż do dnia następnego.


Odbywała się w gospodzie uroczystość i uczta. Było może ze stu ludzi razem z dziećmi, pomiędzy nimi 24 dzieweczek rozmaitego wieku. Pomiędzy innymi widziałam Serafinę, po śmierci Jezusa przezwaną Weroniką, już dość dużą; mogła mieć 10 do 12 lat. Przysposabiały wieńce i girlandy dla Maryi i jej towarzyszek, także siedem świec przystroiły. Te świece były jakby świeczniki kształtu berła; bez postumentu, a u góry palił się płomień. Podczas uroczystości kilku kapłanów i lewitów do gospody wchodziło i z niej znowu wychodziło. Także w uczcie udział brali. Gdy się zdumiewali wielkością ofiary Joachima, tenże, pamiętając o wyrządzonej mu przy Świątyni zniewadze, powiedział im, że ponieważ ofiara nie została przyjęta i pamiętając o wielkim miłosierdziu Boga, który błaganie jego wysłuchał, teraz według sił swoich chce być wdzięcznym. Widziałam dziecię Maryję z innymi dziewczynkami koło domu się przechadzającą.

 

Nasz Ojciec niebieski powierzył każdemu z nas określone talenty, które mamy pomnażać w Jego służbie. Nie wszyscy otrzymujemy takie same dary, lecz Pan oczekuje od nas dobrego wykorzystania tego, co otrzymaliśmy. Istnieje tyle sposobów czynienia dobra: dzielenie się z innymi Dobrą Nowiną, aby i oni mogli doświadczyć miłości i miłosierdzia Pana Boga; służba ubogim i zapomnianym w naszym otoczeniu; pocieszanie osamotnionych; wykorzystywanie każdej okazji ku temu, by stawać się dłońmi  i stopami Pana Jezusa.