Jest jeszcze na naszej ziemi bardzo wielu ludzi, którzy są głodni, którzy nie mogą we właściwy sposób korzystać z Twego świata, którzy nawet nie widzą możliwości, by własną pracą zarobić na chleb. Spraw, byśmy byli gotowi podzielić się z nimi i pozwól ich również włączyć w prośbę:
CHLEBA NASZEGO POWSZEDNIEGO
DAJ NAM DZISIAJ.
Pan Bóg rozumie nasze doczesne potrzeby. Sam nas stworzył w taki sposób, by się odzywały. I odzywają się. Problem w tym, że czasem odzywają się za bardzo.
Ta czwarta gwiazda Boża świeci we wszystkich ziemskich zmartwieniach.
Jest to jedyna prośba ze wszystkich siedmiu, która błaga o ziemskie dobro i zajmuje dopiero czwarte miejsce. To znaczy: najpierw musimy trzy razy pomodlić się o dobra niebieskie, zanim poprosimy o rzeczy ziemskie. To, że ta prośba nie jest ani na początku, ani na końcu, oznacza, że myśl o chlebie powszednim nie powinna być naszą pierwszą i ostatnią myślą, ale powinna być otoczona i niesiona przez walkę o rzeczy niebieskie. Jeżeli o to chodzi? Sprawdźmy się już dziś i spójrzmy na całe swoje życie! Co to jest więc, do czego dążymy ze wszystkimi swoimi westchnieniami i błaganiami? Czy nie są to rzeczy ulotne, często całkiem próżne, a czy pamiętamy o dobrach wiecznych, trwałych, czy dla siebie, czy dla innych?
Z pewnością nie należy lekceważyć ziemskiego dobra, ponieważ wszyscy go potrzebujemy, ale po prostu nie należy go przeceniać; nie należy zapominać, że bogaci mają swoje zmartwienia tak samo jak biedni, tylko że są innego rodzaju. Szkoda naszych czasów, że tysiące ludzi pozwala, aby ich serca stały się gorzkie, narzekały i były niezadowolone. To niezadowolenie nie bierze się z braku, ale z pragnienia! Gdyby wszyscy nie rzucali pożądliwych spojrzeń na sąsiadów, cała kwestia społeczna nigdy nie stałaby się tak ciężka. Po prostu chcesz się bawić, ale nie pracować! A jednak jest powiedziane: „Daj nam dzisiaj chleba powszedniego”.
Pamiętajmy też, że nie prosimy o chleb dla siebie, ale „dla nas”, czyli jednocześnie dla innych! Tak jak chleb dostajemy od innych, tak i inni powinni go dostać od nas. To jest święty porządek Pana Boga na świecie. Prośba powinna rozgrzać i zmiękczyć nasze serce i otworzyć rękę, ponieważ nie pomaga, jeśli nie litujemy się nad biednymi, którzy nie mają chleba powszedniego, ale jesteśmy zbyt wygodni lub zbyt skąpi, aby pomoc nadeszła z naszej strony, żeby ich potrzeby były spełnione. Każdego dnia powinniśmy sobie przypominać słowo naszego Zbawiciela: „To, co uczyniłeś jednemu z moich najmniejszych braci, uczyniłeś to mnie”.
Ale czym chleb dla śmiertelnego ciała, to sprawiedliwość i przebaczenie naszej winy dla nieśmiertelnej duszy, która żyje nie chlebem, ale słowem Bożym. Dlatego obok prośby o chleb, który pochodzi z ziemi, pojawia się także prośba o niebieski chleb przebaczenia, w której ręka naszej wiary wyciąga się na rękę łaski Bożej.
O wielkości i dobroci Pana Boga mówi Psalm 145,15 „Oczy wszystkich oczekują Ciebie, Ty zaś dajesz im pokarm we właściwym czasie”.
Czasami zapominamy, że Pan Bóg ma kontrolę. Nasze pożywienie, bogactwo, pocieszenie są dostarczane przez Niego. Nie jesteśmy samozwańczymi mężczyznami i kobietami. Wszystko, czym jesteśmy, zawdzięczamy Panu Bogu.
W czasach, gdy nie jesteśmy pewni przyszłości, możemy nie mieć woli lub nadziei, że zobaczymy coś więcej. Tęsknimy za dobrymi wiadomościami, nawet jeśli pogłoski o wojnie są opowiadane codziennie. Ponieważ cel naszego istnienia zależy od dnia dzisiejszego, musimy uznać, że istnieje droga zbawienia, na której możemy polegać i na którą możemy mieć nadzieję. W tym ciemnym świecie możemy mieć nadzieję na przyszłość, ufając Panu Bogu i polegając na Nim. Dlatego musimy zbliżyć się do niego błagając.
Cesarz Teodozjusz i pustelnik.
W pobliżu Konstantynopola mieszkał pustelnik, wiodący jak najświątobliwsze życie i nie troszczący się o wszystko, co miało związek z ciałem, a licząc zawsze na Opatrzność Boską. Słowa Panem nostrum quotidianum były całą jego nadzieją i nie zawiodły go nigdy.
Cesarz Teodozjusz, usłyszawszy o nim, zapragną go zobaczyć. Pewnego dnia, ubrany skromnie, wybrał się w góry i przybywszy do chatki pustelnika, rozmawiał z nim długo. Będąc zgłodniały, zapytał pustelnika, czy nie może mu dać co zjeść.
- Owszem! – odparł pustelnik. – Mam kawałek chleba i dzban pełen wody. Zresztą nic innego nie posiadam. Teodozjusz z apetytem zjadł kawał chleba i zapytał pustelnika, czy zadowolony jest ze swego życia.
- Jestem tak szczęśliwy, że nie zamieniłbym się z cesarzem. Nie mam nic; niczego nie pragnę; nikt mnie nie niepokoi; a jeśli mi czego zabraknie, to błagam Opatrzność o pomoc i ta nigdy mnie nie zawodzi.
- Czy znasz mnie?
- Nie, Panie.
- Jestem cesarzem. Przyszedłem do ciebie, ażeby zbudować się i kilka chwil z tobą pomówić. Dlaczegóż nie wolno podzielić mi twego szczęścia, spędzić resztę życia z tobą w tej samotni, daleko od trosk doczesnych i jak ty, żywić się kawałkiem suchego chleba! Tu godnie przygotowałbym się do śmierci, gdy Bóg mię do siebie powoła.
Cesarz powrócił do Konstantynopola i od tej pory zawsze zazdrościł szczęścia tym, którzy nic nie posiadają, niczego nie pragną i całą ufność pokładają w Bogu.