Menu

Gościmy

Odwiedza nas 160  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

Chociaż Adma wydawało się bardzo blisko, musiał Jezus z uczniami jednakże iść kilka godzin w górę rzeki, aby dostać się do miejsca przeprawy; doszedłszy przeprawili się bez przewoźnika na tratwie, zbudowanej z belek, która tu umyślnie w tym celu była dla podróżnych. Około południa doszli do miasta Adma, otoczonego ze wszech stron wodą. Jezioro Merom leżało od strony wschodniej; z innych zaś stron otaczała miasto woda, łącząca się z jeziorem koło ogrodu kąpielowego, przez którą wiodło pięć mostów. Strome brzegi jeziora nisko położonego zarosłe były gęstą trzciną i krzewami; woda była mętna aż mniej więcej do połowy jeziora, w którym to miejscu przepływał przez nie Jordan. Nad jeziorem gnieździło się wiele drapieżnych zwierząt.

 

Gdy Jezus zbliżał się z uczniami do ogrodu kąpielowego, położonego przed miastem, wyszedł naprzeciw Niego orszak dostojników miejscowych, którzy tu czekali na Niego, i ci zaprowadzili Go do zamku naczelnika miasta, położonego na rozległym, równym placu; przed zamkiem było podwórze, (obszerny przedsionek), a z boku i z tyłu liczne dobudowania. Dziedziniec był wyłożony różnobarwnymi, błyszczącymi płytami. Tu umyto Jezusowi i uczniom nogi, wyczyszczono i ułożono ich płaszcze. Podano także obfitą przekąskę, złożoną z owoców i jarzyn. Ludzie w Adma mieli zwyczaj prowadzić wszystkich obcych, przybywających do miasta, na ten zamek, wypytywać ich, a tych, którzy przypadli im do gustu, ugaszczać hojnie, będąc tego zdania, że gościnność ta wynagrodzi im się kiedyś. Tych, którzy im się nie podobali, zamykali nawet czasem do więzienia. Adma wraz z dwudziestu mniej więcej okolicznymi włościami należało do krainy, będącej pod władzą Heroda. Mieszczanie tutejsi byli samarytańskimi Żydami, a skutkiem oddzielenia się od Żydów przyjęli jeszcze wiele innych dziwacznych zwyczajów. Bałwochwalstwu jednak nie hołdowali, a nawet poganie, mieszkający tu, skrycie tylko czcili swych bożków.

 

Ci sami mężowie, którzy powitali Jezusa przed miastem, zaprowadzili Go teraz do wysokiej na trzy piętra synagogi, gdzie zgromadziła się wielka liczba Żydów, a także i kobiety, stojące osobno w tyle. Proszono najpierw wśród śpiewów i modłów Boga o dobre zrozumienie ku Jego czci tego wszystkiego, co Jezus będzie mówił. Potem rozpoczął Jezus naukę. Mówił o obietnicach, dawanych po kolei przodkom, i o spełnieniu się ich. Mówiąc o łasce, tłumaczył, że ta nigdy nie ginie, lecz jeżeli ten, któremu ona skutkiem zasług przodków przede wszystkim się należała, nie zasługuje na jej przyjęcie, udziela ją Bóg temu, który co, do zasług najbliższym jest i najodpowiedniejszym do otrzymania takowej. Mówił im dalej, że przodkowie ich w tym mieście wyświadczyli raz także pzysługę przez to, że przyjęli u siebie wypędzonych cudzoziemców. Działo się to tak dawno, że prawie nikt o tym nie wie, a przecież obecnie na nich spada nagroda za to.

 

Jezus zamieszkał z uczniami w wielkiej gospodzie, położonej obok tej bramy, przez którą weszli do miasta.

 

Przed miastem w pobliżu ogrodu kąpielowego, jednak bardziej ku południowi, było miejsce nauczania. W środku wznosił się pagórek, pokryty zieloną murawą, a na nim pięknie rzeźbione kamienne siedzenie. Wkoło zaś stały w pięciu rzędach drzewa, których cień chronił słuchaczów od upału słonecznego. Miłe to miejsce nosiło nazwę: „miejsce łaski", gdyż jak mówili ludzie, spłynęła stąd raz na nich wielka łaska. Było i drugie miejsce do nauczania w północnej części miasta, lecz o tym chodziły wieści między ludem, że przez nie spadła raz na miasto wielka klęska.

 

Uczniowie obchodzili pojedyncze domy w dzielnicach miasta, zapraszając mieszkańców na wielką naukę, jaką miał wypowiedzieć Jezus na miejscu łaski. W poprzedni wieczór urządzono ucztę w otwartym przysionku mieszkania naczelnika miasta, do której, jak sądzę, także Jezus z uczniami po części się przyczynił. Przy pięciu stołach zgromadziło się z miasta około pięćdziesięciu biesiadników. Jezus jadł wspólnie z najznakomitszymi z nich, a uczniowie siedzieli, rozdzieleni między biesiadników przy innych stołach. Na stołach ustawione były drzewka w wazonach. Podczas uczty nauczał Jezus, lub obchodząc stoły, rozmawiał z biesiadnikami. Po uczcie po wzajemnych podziękowaniach, gdy odniesiono resztki potraw, a tylko drzewka pozostały na stołach, zebrali się biesiadnicy w półkole koło Jezusa. Jezus dał im krótką naukę, a potem zaprosił ich na jutro na wielką naukę, którą miał wygłosić na „miejscu łaski.”

 


 

 

 

 

 

 

 

Na drugi dzień około godziny dziewiątej rano udał się Jezus z uczniami na miejsce nauczania. Przechodząc po drodze obok zamku naczelnika miasta, spotkał tegoż, jak właśnie we wspaniałym odzieniu, z licznym orszakiem sług również tam się wybierał. Jezus rozkazał mu jednak zaniechać tego i podobnie jak inni udać się na słuchanie nauki w długim płaszczu i sukni pokutniczej. Na miejscu zgromadziło się już w cieniu drzew przeszło stu najgodniejszych mężów, a w tyle za nimi nawet kilka kobiet. Mężczyźni mieli na sobie płaszcze z farbowanej wełny i wielkie szkaplerze, których część tylna była jednolita, przednia, piersiowa rozcięta, a obie złączone były na barkach wąskimi rzemieniami. Były one barwy czarnej, a na nich wypisane siedem grzechów głównych różnobarwnymi literaami. Niewiasty miały głowy zasłonięte. Gdy Jezus szedł ku krzesłu nauczycielskiemu, oddawali Mu wszyscy pokłon, pełen szacunku. Naczelnik i znakomitsi mieszkańcy, zajęli miejsca tuż koło Jezusa. Uczniowie znowu poza obrębem słuchaczy Jezusa zbierali również ludzi koło siebie (między nimi i niewiasty) i nauczali. Przed nauką wzniósł Jezus oczy ku niebu i modlił się głośno do Ojca, od którego wszystko pochodzi, aby nauka ta pozyskała Mu szczere, skruszone serca; ludziom rozkazał powtarzać za Sobą słowa modlitwy, co też oni uczynili. Nauka trwała bez przerwy od godziny dziewiątej rano, do czwartej po południu. Raz tylko była krótka pauza, podczas której podano Mu kubek wina na orzeźwienie i lekki posiłek. Słuchacze zmieniali się wciąż, to odchodzili, to przychodzili, stosownie do tego, jak który miał zatrudnienia w mieście. Jezus mówił o pokucie i o chrzcie, przedstawiając go, w ogóle wszędzie w tych stronach, jako duchowe oczyszczenie i obmycie. Kobiet nie chrzczono wcale przed Zielonymi Świętami; tylko między dziećmi chrzczono także dziewczynki od pięciu do ośmiu lat, lecz z dorosłych żadnej. Nie wiem z jakiej przyczyny. Uczył także Jezus o Mojżeszu, o rozbiciu tablic z przykazaniami, o złotym cielcu, o grzmotach i błyskawicach na górze Synaj.

 

5

 

6

 

8

 

Gdy Jezus skończył Swa naukę i już wielu ludzi, między nimi także naczelnik, odeszło do miasta, wystąpił śmiało przed Jezusa, siedzącego na krześle, jakiś stary, wysoki, z długa brodą, uczony Żyd i rzekł: „Teraz i ja chcę z Tobą pomówić. W nauce swej podałeś tylko dwadziescia trzy prawdy, a tymczasem jest ich dwadziescia cztery.” Tu wyliczył po kolei wszystkie prawdy i zaczął dyskutować z Jezusem. Jezus zaś odrzekł mu: „Znosiłem tu twoją obecność tylko dlatego, że chcę cię nawrócić, gdyż inaczej wypędziłbym cię stąd wobec wszystkich, dlatego, bo nie prosiłem cię, abyś tu przyszedł. Mówisz, że jest dwadzieścia cztery prawdy i że ja uczyłem tylko o dwudziestu trzech, lecz mówiąc tak, dodajesz niepotrzebnie trzy, gdyż jest ich tylko dwadziescia i o tylu tylko uczyłem.” I teraz wyliczył mu Jezus owe dwadziescia prawd według liter hebrajskiego alfabetu, według którego i on liczył, a potem nauczał o grzechu i karze na tych, którzy stroją prawdę w niepotrzebne dodatki. Jednak ów stary Żyd nie chciał w żaden sposób uznać swego błędu, a byli między obecnymi tacy, którzy przytakiwali mu i ze złośliwą radością słuchali słów jego. Jezus jednak rzekł mu: „Posiadasz piękny ogród; przynieś mi więc z niego najzdrowsze i najpiękniejsze owoce, a one zgniją natychmiast na znak, że nie masz słuszności. Masz proste, zdrowe ciało, a jeśli nie masz słuszności, zgarbacieje ono, abyś wiedział, że rzeczy najszlachetniejsze niszczeją i brzydną, jeśli się prawdę zmienia przez niepotrzebne dodatki. Jeśli ty znowu potrafisz uczynić choć jeden znak, to przyznam, że masz słuszność co do twoich dwudziestu czterech prawd.”

 

Na te słowa pospieszył ów Żyd ze swymi pomocnikami do swego w pobliżu położonego ogrodu. Miał w nim wszystko, co tylko było rzadkim i kosztownym w owocach, korzeniach i kwiatach; w klatkach trzymał dla swej rozrywki rozmaite osobliwe zwierzęta i ptaki, w środku zaś stał basen z wodą, a w niej dziwne jakieś ryby. Szybko zebrał z pomocą przyjaciół kilka koszyków najszlachetniejszych owoców, złocistych jabłek i dojrzałych już mimo wczesnej pory winogron, mniejsze zaś owoce włożył w szlifowaną szklaną czaszę, wyglądającą tak, jak gdyby była zrobiona z plecionych różnobarwnych szklanych nitek. Prócz tego wziął także ze sobą klatki z rozmaitymi ptakami i osobliwymi zwierzętami wielkości zająca i małego kota.

 

Jezus nauczał tymczasem o zatwardziałości i o zniszczeniu, jakie sprawia w duszach ludzkich wszelkie zmienianie i przekręcanie prawdy.

 


 

 

 

 

 

 

 

Przyniósł więc ów żyd w koszach i klatkach wszystkie te osobliwości i ustawił około siedzenia Jezusa, a całe zgromadzenie przypatrywało się temu z podziwem. Gdy jednak uporczywie i z dumą obstawał przy poprzednim swoim twierdzeniu, spełniły się słowa Jezusa na wszystkim, co przyniósł. Najpierw zaczęły owoce pękać od wewnątrz, jakieś obrzydliwe robaki i owady zaczęły się z nich ze wszystkich stron wydobywać i pożarły je tak, że np. z jednego jabłka pozostał tylko kawałek łupinki, kołyszący się na głowie jednego robaka. Przyniesione zaś zwierzątka upadły na ziemię i wydały z siebie ropę; z tej wylęgły się robaki, które zaczęły pełzać po zwierzątkach i obgryzać je, tak że były podobne do padliny, ogołoconej ze skóry. Wszystko to było tak wstrętne, że zgromadzeni, którzy początkowo ciekawie cisnęli się bliżej, zaczęli teraz z krzykiem i strachem uciekać, tym bardziej, że Żyd ów również pobladł i pożółkł na twarzy, a ciało jego jak gdyby postrzałem rażone przekrzywiło się na jeden bok.

 

Na widok tego cudu rozległ się między tłumem niezmierny krzyk i hałas, a ukarany w ten sposób Żyd, jęcząc wyznał swój błąd i prosił Jezusa o zmiłowanie. Powstał taki rozruch, że musiano zawezwać naczelnika, który już powrócił do miasta, aby przywrócił spokój. Żyd wyznał publicznie, że niesłusznie postąpił i że poczynił niepotrzebne dodatki do prawdy.

 

Jezus widząc gorącą pokutę tego człowieka i słysząc, jak błagał obecnych, by wstawili się za nim i prosili o uzdrowienie go, pobłogosławił jego samego i przyniesione przez niego przedmioty. Wszystko wróciło natychmiast do dawnego stanu; owoce i zwierzęta przybrały pierwotną postać a sam Żyd, odzyskawszy również zdrowie, ze łzami wdzięczności rzucił się do nóg Jezusowi.

 

Od tego czasu poprawił się człowiek ten tak dalece, że stał się najgorliwszym stronnikiem Jezusa i wielu innych jeszcze nawrócił. Za pokutę rozdzielił wielką część swych pięknych plonów ogrodowych między ubogich. Cud ten ogromne uczynił wrażenie na wszystkich słuchaczach, którzy w celu posilenia się odchodzili i znów przychodzili. Cud taki potrzebny był tutaj, gdyż ludzie ci, chociaż nieraz przekonani byli o swoich biedach, trzymali się ich uparcie, jak to zwykle bywa u ludzi mieszanego pochodzenia; a właśnie oni pochodzili od Samarytan, połączonych mieszanymi małżeństwami z poganami, a następnie wypędzonych z Samarii. Dziś np. nie pościli na pamiątkę zburzenia Świątyni Jerozolimskiej, lecz na pamiątkę wypędzenia z Samarii. Uznawali wprawdzie swój błąd i ubolewali nad nim, a jednak w nim trwali i nie chcieli się go wyrzec.

 

Jezusa przyjęto tutaj dlatego tak uprzejmie, gdyż według dawnego jakiegoś objawienia, które jeszcze od pogan przeszło do nich, spełniło się obecnie wiele znaków, które miały im zapowiadać otrzymanie jakiejś szczególnej łaski od Boga. Objawienie to miał dać Bóg na tym właśnie miejscu, które się teraz nazywa miejscem łaski. Przypominam sobie tylko tyle, że raz poganie owi modlili się w jakiejś potrzebie na tym miejscu z wyciągniętymi w górę rękoma i otrzymali obietnicę, że gdy nowe źródła spłyną do jeziora, jak również do studni kąpielowej i gdy miasto zabuduje się tak, że dosięgnie z tej strony aż do studni, wtenczas otrzymają tę łaskę. A właśnie teraz spełniły się prawie do joty wszystkie te znaki. Pięć nowych wód spływało do jeziora, lub w pobliżu niego do Jordanu; spełnił się, też znak co do bocznej odnogi Jordanu, a do studni, położonej przy miejscu łaski, dopływała teraz świeża dobra woda.

 

Tu będzie Jezus chrzcił i wszystkie owe proroctwa, dotyczące wody, odnoszą się prawdopodobnie do miejsca chrztu. Tu była przedtem także zła woda. W tę stronę głównie rozszerzyło się miasto. Strona północna miasta, nisko położona, pełna jest zawsze uciążliwej mgły z otaczających ją bagien; mieszkał tu przeważnie motłoch pogański w nędznych chatkach. Za to w stronie południowo-wschodniej było mnóstwo nowych domów, ogrodów i plantacji, ciągnących się aż do miejsca łaski. Miejsce to położone było w dole, a otoczone wkoło równiną. Skutkiem częściowej zmiany koryta rzeki i przez powstanie nowej góry, zwróciła się jedna odnoga Jordanu ku zachodowi aż do tego ogrodu, tu koryto łączyło się z małą rzeczką i wraz z nią wracało do wspólnego łożyska, opłynąwszy dosyć sporą przestrzeń. A właśnie to było jednym z owych znaków, że woda Jordanu ma tędy płynąć.

 

W środku synagogi stoi wspaniała szafa na przechowywanie pism zakonnych. Na drugi dzień nauczał tu Jezus znowu, a na naukę przybyło wielu Żydów boso, według przepisu; nie wolno im było również dziś myć się i dlatego już wczoraj po nauce umyli się i wykąpali. Na sobie mieli dziś oprócz tego ubioru, co wczoraj, jeszcze długi czarny płaszcz z kapuzą, z jednego boku rozcięty i związany taśmami. Na prawej ręce mieli dwa proste czarne manipuły, na lewej jeden, a z tylu płaszcza ogon. Modlili się bardzo gorąco i śpiewali, a potem powkładali na się worki ze zrobionym umyślnie otworem na głowę i tak poubierani pokładli się twarzą do ziemi w krużgankach synagogi. To samo czyniły niewiasty po domach.

 

Już wczoraj pogaszono wszystkie ognie; wieczorem dopiero widziałam Jezusa przy uczcie w gospodzie. Jadł sam z uczniami przy nie nakrytym stole; inni jedli w przysionku w dziedzińcu. Z domu naczelnika miasta, przyniesiono zimne potrawy. Prócz tego stały na stole czarki z popiołem. Ludzie zmieniali się wciąż przy stole, przychodziło także wielu chromych i kalek, a Jezus nauczał podczas uczty. Stary, wczoraj nawrócony Żyd dał mnóstwo najpiękniejszych owoców na rzecz ubogich.

 

Na drugi dzień, to jest w szabat, nauczał Jezus znowu w synagodze. Po nauce wyruszył w kierunku północnym od miasta, w góry, w towarzystwie uczniów i około dziesięciu Żydów. Było tu bardzo pusto i dziko. Koło jakiegoś domu spoczęli nieco w cieniu drzew i posilili się potrawami i napojem, jakie im z owego domu wyniesiono.

 

Tu dawał Jezus swym towarzyszom rozmaite przepisy zachowania się na przyszłość, oznajmiając im zarazem, że wkrótce stąd odejdzie i że raz tylko jeszcze zawita w te strony. Między innymi upominał ich, aby przy modlitwie zachowywali się poważniej, a nie czynili tyle niepotrzebnych ruchów, w czym rzeczywiście przesadzali; przede wszystkim zaś, aby nie chowali w sercu swym surowości przeciw grzesznikom i poganom, lecz by i względem nich okazywali miłosierdzie. Na poparcie swych słów opowiedział im przypowieść o niesprawiedliwym włodarzu i tłumaczył im znaczenie przypowieści jakoby zagadkę. Dziwnym im się to wydawało, a Jezus objaśniał im, dlaczego czynność włodarza zasłużyła na pochwałę. Ze słów Jezusa wydawało mi się, jakoby przez niesprawiedliwego włodarza rozumiał synagogę, przez innych zaś dłużników sekty żydowskie i pogan. Synagoga powinna była zmniejszyć dług sektom i poganom, mając w swej ręce władzę i łaski, tj. posiadając nie zasłużenie i niesłusznie wielkie bogactwa, aby potem, jeśli zostanie odepchnięta, mogła się oprzeć na wstawiennictwie łagodnie traktowanych dłużników.

 

Każdy z nas w ciągu swego życia rani innych i jest przez nich raniony. Wszyscy musimy stawiać czoło zgorszeniom i pokusom. Jednak chrześcijanin, którego wiara ożywiana jest przez Pana Ducha Świętego, otrzymuje moc do przebaczenia i darowania wszystkich zranień i grzechów. Być może nie dokona się to natychmiast, pamietajmy jednak, że mamy do czynienia z Panem Bogiem, który porusza góry! Jeśli chcemy kochać i być kochani w tym życiu, musimy być gotowi przebaczać naszym winowajcom. W końcu Pan Bóg dał wszystkim mieszkańcom świata przykazanie kochania ciebie! Praktykowanie naszej wiary obejmuje przebaczanie innym, a staje się to możliwe, gdy pokładamy ufność w mocy Pana Boga, a nie naszej własnej.