Menu

Gościmy

Odwiedza nas 253  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

Jezus i uczniowie rozeszli się po całym mieście Adama. Jezus trzymał się bardziej środka miasta, uczniowie zaś rozeszli się po dzielnicach dalej położonych, nie omijając i mieszkań pogan. Chodząc prawie od domu do domu, wzywali przygotowanych już do tego ludzi, aby w następnym dniu stawili się do przyjęcia chrztu i wysłuchania nauki, którą Jezus miał mieć pojutrze z drugiej strony jeziora na zieleniejącym oparkanionym placu pod Seleucyą. Z zaproszeniem łączyli krótką naukę. Trwało to aż do zmierzchu, po czym wyszli uczniowie z miasta na zachodni brzeg jeziora i tu wsiedli na łodzie rybaków, łowiących przy blasku pochodni ryby w szerszej części jeziora, poniżej ujścia Jordanu. Zwabione blaskiem pochodni, zbierały się ryby gromadnie wkoło łodzi, a rybacy chwytali je na wędki i ościenie.

 

9 

 

Uczniowie pomagali rybakom łowić, a zarazem nauczali ich. Radzili im także, aby złowione ryby zanieśli na ową łączkę pod Seleucją, gdzie miał Jezus nauczać, a tam sprzedadzą je z dobrym zyskiem. Miejsce dopiero wspomniane, był to rodzaj zwierzyńca, otoczonego wałem i parkanem, gdzie chowano dzikie zwierzęta żywcem schwytane. Trzymano je w dołach umyślnie w tym celu wykopanych. Plac ten należał do miasta Adma, a oddalony był o półtorej godziny drogi od Seleucji.

 

Rano przybył Jezus do uczniów i z nimi razem powrócił do miasta boczną drogą, przy której stało wiele domostw. W domach tych czynili uczniowie to samo, co wczoraj w mieście. Przybywszy do miasta, udał się Jezus z uczniami do domu naczelnika, gdzie oczekiwał ich już posiłek. Posiłek ten składał się z małych chlebów, połączonych po dwa, i rybek ułożonych główkami do góry w wielkiej czaszy, zrobionej w kształcie łódki, błyszczącej jak pstre, różnobarwne szkło. Każdemu z uczniów nałożył Jezus na placek całą taką rybkę. Wkoło w stole wyżłobione były zagłębienia w kształcie talerzy, w które nakładano potrawy.


Po tej uczcie miał Jezus w przysionku, otwartym do podwórza, naukę do naczelnika i jego domowników, którzy mieli przyjąć chrzest, a potem udał się na plac nauki przed miastem, gdzie już oczekiwały na Niego tłumy ludzi; tu przygotowywał do chrztu. Ludzie przychodzili i odchodzili na przemian gromadami, stąd udawali się do synagogi i modlili się, posypując na znak pokuty głowy popiołem; potem szli do ogrodu kąpielowego obok „miejsca łaski" i tu parami, tylko zasłonami oddzieleni, oczyszczali się w dole kąpielowym.


Gdy ostatni słuchacze opuścili już plac nauki, udał się Jezus z uczniami również do ogrodu kąpielowego. Do stawu, przy którym miano chrzcić, dopływała woda z jednej odnogi Jordanu. I tu był basen, otoczony tak szerokim rowem, że mogło się w nim dwóch ludzi wyminąć. Do rowu tego prowadziło z basenu pięć zamykanych spustów, a obok nich były przejścia, którymi dochodziło się do środka. W środku basenu stał pal, który za pomocą ramienia, sięgającego aż do brzegu, zamykał lub otwierał basen.


Ten zbiornik wody o pięciu spustach nie był miejscem do chrztu umyślnie urządzonym. Tej formy zbiorniki były częste w Palestynie, a może ma to związek z pięciu dopływami stawu Betesda, albo ze studnią Jana na pustyni, ze studnią chrztu Jezusa, może też ma przypominać pięć Najświętszych Ran, lub wreszcie inną jaką religijną tajemnicę.

 


 

 

 

 

 

 

 

Jezus miał tu znowu naukę przygotowawczą przed chrztem. Przystępujący do chrztu zdejmowali długie płaszcze, w które byli odziani, a pozostawali tylko w małych płaszczykach okrywających pierś i z przepaską na biodrach; tak ubrani stawali w rowie, otaczającym cysternę, a napełnionym wodą sprowadzoną przez spusty. Chrzczący i rodzice chrzestni stali na przejściach. Chrzczący nabierał wody czerparkiem i polewał trzykroć głowę chrzczonego, wzywając Imienia Jehowy i Jego wysłannika. Czterech uczniów chrzciło równocześnie, a dwóch wkładało ręce. Czynność ta trwała wraz z przygotowaniami aż do wieczora. Mnóstwo ludzi cisnęło się do chrztu, lecz wielu z nich odprawiono z niczym, lub chwilowo tylko odraczano chrzest.

 

Z brzaskiem dnia przeprawili się uczniowie na drugi brzeg jeziora na ów plac zielony pod Seleucją, na którym miała być nauka. Jezioro, mające kształt skrzypiec, zwężało się właśnie niedaleko miasta Adma, tak że z jednego brzegu na drugi było zaledwie kwadrans drogi. Miasto Seleucja, średniej wielkości, było twierdzą, obwarowaną podwójnym murem i wałem, ciągnącym się między obu murami. Niedostępne było szczególnie od strony północnej, a zamieszkiwali je przeważnie pogańscy żołnierze. Kobiety mieszkały w długich domach, stojących w oddzielnej części miasta, a każda miała osobne mieszkanie. Nieliczni Żydzi, mieszkający tu, żyli w upośledzeniu w nędznych komórkach, w murze wykutych; trzymano ich do spełniania najcięższych robót, przy kopaniu rowów lub osuszaniu bagien.

 

Synagogi tu nie widziałam, ale za to była wielka okrągła świątynia, stojąca na kolumnach, ozdobionych wielkimi posągami. W najgrubszej kolumnie, stojącej w środku, wykute były schody, prowadzące do świątyni. Pod świątynią były obszerne podziemia, w których stały urny z popiołami zmarłych. W pobliżu było osobne czarne miejsce, gdzie palono trupy. W samej świątyni stały postacie wężów z twarzami ludzkimi, posągi ludzkie o psich głowach, a jeden z tych posągów z księżycem i rybą.


Ziemia wkoło była mało urodzajna, za to ludzie odznaczali się wielką pracowitością. Przeważnie kwitł przemysł wyrobów wojskowych. Wyrabiano powrozy i uprząż na konie; byli tu także liczni płatnerze.


Przybywszy do Seleucji, chodzili uczniowie po mieście, zapraszając ludzi na naukę i mającą się potem odbyć ucztę. Równocześnie czynił Jezus to samo w Adma, odwiedzając domy pogan. Potem udali się uczniowie na ów plac czyli zwierzyniec, pokryty piękną murawą, kwiatami i krzewami; tu przygotowali ucztę z pomocą rybaków, którzy przynieśli tu na sprzedaż ryby i przechowali je w cysternie. Miejsce stołów zastępowały szerokie na dwie stopy belki, wydobyte z jeziora. Ryby pieczono na ogniskach, znajdujących się poza ogrodem. Musiały tu często odbywać się uczty, gdyż w piwnicach przechowywano wiele płyt kamiennych, utworzonych zapewne przez przyrodę, a służących do roznoszenia potraw. Dania stanowiły placki, ryby, jarzyny, a także owoce.


Już wszystko było gotowe i zebrało się koło stu pogan, gdy Jezus, przeprawiwszy się przez jezioro, tu przybył. Wraz z Nim przybył naczelnik miasta, około dwunastu Żydów i kilku pogan z Adma. Naczelnik i Żydzi mieli także udział w przygotowaniu uczty, a teraz usługiwali z uczniami przy stole. Jezus, stojąc na pagórku, uczył o tym, że człowiek składa się z duszy i z ciała i że dla duszy zarówno jak dla ciała potrzebny jest pokarm. Następnie dodał, że teraz mają do wyboru, albo słuchać Jego nauki, albo zasiąść do uczty; powiedział zaś tak, chcąc ich wypróbować. Rzeczywiście z początku kilku tylko, a potem coraz więcej zasiadało zaraz do uczty, tak że mniej więcej trzecia część słuchała nauki. Jezus nauczał o powołaniu pogan i opowiadał o Trzech Królach, co po części było im już znane.


Po skończeniu nauki i uczty poszedł Jezus wieczorem z uczniami i Żydami do Seleucji, położonej o półtorej godziny drogi dalej ku południowi, w pewnej odległości od jeziora. Przed miastem przyjęli Go najznakomitsi mieszkańcy miasta. Ludzie byli tu już z powrotem. Dla pokrzepienia podano Mu, jak również i towarzyszącym Mu uczniom i Żydom, przekąskę i napój, po czym wprowadzono ich do miasta. Na placu, opodal bramy, stały pogańskie niewiasty, zebrane tu w celu zobaczenia Go. Jezus przywitał je i miał do niech naukę. Niewiasty tutejsze ubierają się tak, jak Żydówki, tylko że nie zasłaniają tak starannie twarzy. Są one, jak w ogóle mieszkańcy tych okolic, miernego wzrostu, lecz silne i krępe.


Następnie udał się Jezus do obszernej gospody, gdzie przygotowano na Jego cześć ucztę. W ogóle w tej okolicy wyprawiano często uczty. Jezus, uczniowie i Żydzi jedli przy osobnym stole. Początkowo nie chcieli Żydzi nic jeść. Widząc to Jezus, rzekł, że to co do ust wchodzi, nie zanieczyszcza człowieka, a jeśli nie będą z Nim spożywać, to znaczyć będzie, że nie przyjmują Jego nauki. Podczas uczty nauczał Jezus niezmordowanie.


Poganie mieli wyższe stoły, niż Żydzi, a prócz tego małe stoliki; przy stole siedzieli na poduszkach ze skrzyżowanymi nogami, podobnie jak to czynią mieszkańcy kraju Trzech Królów. Jako potrawy podawano ryby, jarzyny, miód, owoce i mięso przypiekane.

 


 

 

 

 

 

 


Nauka Jezusa wzruszyła ich bardzo; toteż, gdy o zmierzchu stąd odchodził, zasmucili się wielce i prosili Go gorąco, aby dłużej pozostał. Jezus jednakże nie został, lecz zostawił im Andrzeja i Natanaela. Poganie byli nowych zdarzeń bardzo ciekawi.

 

Mieszkania kobiet oparte były tylną ścianą o mur forteczny, lub wał, przodem zaś zwrócone były ku szerokiej ulicy. Niektóre z tych domów były bardzo piękne, a gdzieniegdzie oddzielone od siebie ogrodami i podwórzami. Tu zajmowały się niewiasty gospodarstwem i prały bieliznę. Jezus rozmawiał jeszcze z nimi przed odejściem, kazawszy im poprzednio zgromadzić się w pewnym miejscu.

 

Nauczał tu także Jezus o chrzcie, jako o obmyciu się z nieprawości. Gdy nalegano na Niego, aby dłużej pozostał, odrzekł, że nie są jeszcze przysposobieni do przyjęcia wszystkiego, co mówi.


Z Seleucji powrócił Jezus znowu do Adma. Tu obchodzili nowoochrzceni święto dziękczynne w synagodze. Stojąc na samym przodzie, śpiewali oni psalmy dziękczynne, a Jezus nauczał. Po powrocie Andrzeja i Natanaela z Seleucji ochrzczono jeszcze wielu innych. Nawrócony Żyd jest we wszystkim usłużnym posłańcem, z wielką pokorą usługuje wszystkim i pomaga.


W Adma była wielka liczba chorych i ci nie mogli przybyć na naukę Jezusa i do chrztu; toteż Jezus udał się sam do ich mieszkań w towarzystwie Saturnina i drugiego ucznia, swego krewnego. Inni zaś uczniowie udali się do miast Azor, Kades, Berota i Tysbe, położonych na północ od Adma, w odległości dwóch do trzech godzin drogi. Celem tej podróży było zaproszenie mieszkańców tych miast na naukę, którą miał mieć Jezus na górze, położonej na drodze między Kades i Berotą. Góra ta, łagodnie wznosząca się, porosła bujną zielenią. Na szczycie, w miejscu otoczonym dokoła wałem, znajdowała się stara katedra nauczycielska. Przybywszy do owych miast, udali się częściowo do naczelników owych miejscowości i prosili ich, aby wezwali lud na naukę, którą ma mieć prorok z Galilei na górze w dzień po szabacie, częściowo zaś chodzili sami po domach i zapraszali ludzi.

 

Tymczasem obchodził Jezus w Adma znakomitych i ubogich Żydów i pogan, i leczył chromych, ślepych, cierpiących na wodną puchlinę i krwotoki. Szczególnie uwagę moją zwróciło dziesięciu opętanych mężczyzn i kobiet, samych Żydów. Między poganami nie widziałam nigdy tylu opętanych. Byli między nimi i znakomitsi, i tych trzymano w zakratowanych izbach lub zamkniętych podwórzach. Gdy Jezus zbliżał się do takich domów, krzyczeli opętani straszliwie i szaleli; ale gdy stanął we własnej osobie przed nimi, milkli natychmiast, spoglądając tylko na Niego z drżeniem i osłupieniem. Przez samo swoje wejrzenie wyganiał Jezus z nich szatana. Widać było, jak wychodził z nich szatan w postaci pary, następnie przybierał straszną postać ludzkiego cienia i uciekał; widzowie dziwili się i przerażali tym. Oswobodzeni tak od szatana, bledli i padali bezprzytomni na ziemię. Wtedy Jezus brał ich za rękę i przemawiając do nich, rozkazywał im wstać. Na te słowa budzili się oni jakby ze snu jakiego, i jako całkiem inni ludzie padali przed Nim z podzięką na kolana. Jezus zaś dawał im stosowne upomnienia i wskazywał błędy, z których mieli się poprawić.


Powróciwszy do Adma, udali się uczniowie wraz z Jezusem na ucztę do domu naczelnika. Będąc w owych miastach, nakupili ryb i chleba i kazali dostawić je na górę, gdzie miał Jezus nauczać, aby mieć czym pożywić słuchaczów. Jezus otrzymywał często podarki od niektórych ludzi i z niektórych miejscowości. Między darami były nieraz złote laseczki, podobne do roślinek. Podarunki te obracał Jezus właśnie na to, aby posilać swoich słuchaczów. Od uczty w Seleucji do tego czasu Jezus jeszcze nic nie jadł.


W szabat nauczał w synagodze miejskiej. Jak przeważnie wszędzie, tak i w Adma była partia przeciwna Jezusowi i ta wysłała dwóch faryzeuszów na miejsce, gdzie Jan nauczał, aby się wywiedzieli, co on naucza o Jezusie. Posłali również do Betabary i Kafarnaum, donosząc przeciwnikom Jezusa, że Tenże obecnie u nich przebywa, chrzci i przybiera sobie uczniów. Po powrocie wysłańców, oczerniali Jezusa i wiele wygadywali przeciw Niemu; za małą jednak była ich partia, aby mogli coś zdziałać.


Raz zapytali Jezusa zwierzchnicy z Adma, co też on myśli o Esseńczykach? Uczynili to, kusząc Go, bo chcieli wyśledzić pewną wspólność zapatrywań i przekonań między Nim a Esseńczykami, a wiedzieli, że Jakub Młodszy, krewny i uczeń Jezusa, jest także Esseńczykiem. Zarzucali więc Esseńczykom różne winy, szczególnie odosobnianie się i bezżenność. Jezus odpowiedział im na to ogólnikowo: „Ludziom tym nie można nic zarzucić. Jeśli mają do tego powołanie, pochwala im się to; każdy jednak jest do czego innego powołany, i tak np. gdyby kaleka chciał iść prosto, nie uda mu się to i nawet mu to nie przystoi.”  Na to zrobiono Mu zarzut, że skutkiem bezżeństwa mało jest rodzin między Esseńczykami, lecz Jezus odparł ten zarzut, wyliczając wiele rodzin esseńskich i jak wiele między nimi jest udanych dzieci. Zresztą — dodał — rozróżnić trzeba między dobrym a złym stanem małżeńskim. W ogóle ani nie brał Jezus Esseńczyków w obronę, ani nie zarzucał im nic, tak że nawet nie zrozumiano Jego zdania. Przez pytania te zamierzali oni do tego, że Jezus miał krewnych między Esseńczykami i obcował z nimi.


Nie wolno nam zagłuszać ani lekceważyć słowa Bożego. Pan Jezus przyszedł, aby wezwać nas do głębszej relacji ze sobą, a to wiąże się z wezwaniem do przemiany serca.