Menu

Gościmy

Odwiedza nas 196  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

Herod zajechał do starego zamku, położonego na wzgórku, i stąd przysłuchiwał się nauce Jana, siedząc na stopniach tarasu przed zamkiem; żona jego, otoczona swym orszakiem i strażą, spoczywała na wezgłowiach pod namiotem. Jan tymczasem nauczał głośno lud, aby w serca ich nie wstępowała złość z powodu nieprawego małżeństwa Heroda; niech szanują go jako króla, nie naśladując go jednak. Cieszyło to i gniewało zarazem Heroda. Potęga, z jaką przemawia Jan, jest nieopisana. Głos jego donośnym jest jak grzmot, a przecież brzmi mile i zrozumiale. Zdaje się, jak gdyby chciał na ostatek wszystko, co możliwe, uczynić. Powiedział już nawet swoim uczniom, że czas jego zbliża się ku końcowi, że jednak nie powinni go opuszczać, lecz odwiedzać w więzieniu, gdy zostanie pojmany. Trzy dni już z rzędu nie jadł nic i nie pił, tylko nauczał o Jezusie i wykazywał Herodowi jego wiarołomstwo małżeńskie. Nie pomagały prośby uczniów, aby wstrzymał naukę i pokrzepił się; pełen natchnienia, nie znał miary w gorliwości.

 

Nadzwyczaj piękny widok roztacza się z wyżyny, na której Jan naucza. Hen w dali widać wstęgę Jordanu, bliżej zaś okoliczne miasta, rozsiane wśród pól i sadów. Musiała stać niegdyś na tych polach wielka budowla, gdyż jeszcze teraz widać gdzieniegdzie grube, porosłe murawą łuki kamienne, podobne do mostów. Do zamku, w którym mieszka Herod, przybudowanych jest kilka nowych wież i w tych znajdują, się jego pokoje.

 

Okolica ta bogata jest w źródła; basen kąpielowy znajduje się w doskonałym stanie. Zbudowany jest sztucznie, a zasila go woda, płynąca przez sklepiony kanał ze źródła, znajdującego się na pagórku, na którym Jan naucza. Owalną chrzcielnicę otaczają trzy zieleniejące się piękne tarasy, przecięte pięciu przejściami. Jest ona mniejsza, lecz piękniejsza niż Betsda pod Jerozolimą, gdyż tę ostatnią zanieczyszcza trzcina lub liście, spadające z nadbrzeżnych drzew. Chrzcielnica leży za pagórkiem, a za nią o sto pięćdziesiąt kroków obszerny staw, pełen ryb. Ryby te zbierały się zawsze gromadnie ku tej stronie, gdzie Jan nauczał, jak gdyby chciały także słuchać jego nauki. Na stawie są małe czółna, wydrążone kłody, najwyżej na dwie osoby, z siedzeniem w środku, przeznaczone do rybołówstwa. Jan je bardzo mało i skromnie, a nawet, gdy je wspólnie z uczniami, zadowala się czym bądź. Modli się często w nocy na osobności, spoglądając długo w niebo.

 

Jan wiedział, że zbliża się jego niewola, dlatego też mówił z takim natchnieniem, żegnając się zarazem ze wszystkimi. Potężniej niż zwykle głosił przyjście Zbawiciela, mówiąc: „Przybędzie teraz Jezus, ja zaś muszę ustąpić, do Niego więc zwróćcie się. Jednak i Jezus wkrótce odjętym wam będzie. Jesteście narodem twardym, nieużytym. Przypomnijcie sobie, jak przybyłem najpierw przygotować drogę Panu, jak budowałem mosty i ścieżki, usuwałem kamienie, porządkowałem chrzcielnice, sprowadzałem wodę. Ciężka to była praca wobec twardej ziemi, twardych skał i sękatego drzewa. Potem miałem do czynienia z narodem, równie zatwardziałym, grubiańskim, nieużytym. Ci jednak, których nawróciłem, niech idą teraz do Pana, do ulubionego Syna Ojca; których On przyjmie, będą przyjęci, których odrzuci, będą odrzuceni. Przyjdzie Pan i będzie nauczał i dokonywał dzieła, które ja przygotowałem." Wielokrotnie wyrzucał Jan Herodowi wobec ludu jego wiarołomstwo względem pierwszej żony, a Herod, który zresztą poważał go i lękał się, płonął w sercu gniewem przeciw niemu; nie dawał jednak tego poznać po sobie.

 

Nauka skończyła się i tłumy rozeszły się na wszystkie strony. Odeszli także przybysze z Arabii, a z nimi Aretas, teść Heroda; Herod nie widział go wcale. Żona Heroda odjechała już wpierw, a teraz oddalił się i Herod, ukrywając swą złość i żegnając się przyjaźnie z Janem.

 

Jan rozesłał jeszcze wielu uczniów z poselstwami w różne strony, innych rozpuścił, a sam udał się do namiotu, aby skupić ducha na modlitwie. Zmierzch zapadł. Uczniowie oddalili się już, wtem otoczyło namiot około dwudziestu żołnierzy. Rozstawili straże ze wszystkich stron, a następnie weszli do namiotu. Jan oznajmił natychmiast, że spokojnie pójdzie za nimi, gdyż wie, że czas jego nadszedł i że musi ustąpić miejsca Jezusowi; nie potrzebują go wiązać, gdyż dobrowolnie pójdzie, niech tylko prowadzą go spokojnie, aby uniknąć zaburzeń. Zabrawszy go więc, odeszli z nim szybkim krokiem. Jan miał na sobie tylko skórę surową i laskę w ręce. Gdy go uprowadzano, zbliżyło się kilku uczniów, a Jan spojrzeniem pożegnał ich, prosząc, by go odwiedzili w więzieniu. Wkrótce po uprowadzeniu zeszli się inni uczniowie i tłum ludzi. Okrzyk się rozległ: „Uprowadzono nam Jana!" Wkoło słychać było jęki i łkania żałosne. Chciano iść za nimi, lecz nie znano drogi; żołnierze bowiem zeszli wkrótce ze zwykłej drogi i jakimiś wertepami udali się z Janem ku południowi. Uwięzienie Jana było powodem wielkiego zamieszania, żalu i narzekania. Uczniowie rozproszyli się na wszystkie strony, podobnie jak później przy pojmaniu Jezusa, i roznieśli tę smutną wieść po całym kraju.