Menu

Gościmy

Odwiedza nas 182  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

Widziałam potem Jana, jak przechodził przez Jordan chrzcić chorych. Miał na sobie tylko chustę i płaszcz, przewieszony na ramionach. Przez jedno ramię miał przewieszony miech skórzany z wodą do chrztu, przez drugie czarę do polewania. Wielką liczbę chorych przyniesiono już to na noszach, już to w pewnego rodzaju taczkach na brzeg Jordanu, naprzeciw miejsca, gdzie Jan chrzcił. Ponieważ nie można było przewieźć ich na drugą stronę, proszono Jana, aby udał się do nich. Jan przybył z kilku uczniami. Za pomocą łopaty, którą zawsze miał przy sobie, wykopał równy, gładki dół, oddzielony groblą od Jordanu. Przez kanał opatrzony zasuwą, napuścił wody do dołu i wlał doń wodę, którą przyniósł ze sobą. Wtedy, po stosownej nauce, chrzcił chorych w ten sposób, że sadowił ich na kraju dołu i z czary lał na nich wodę. Ochrzciwszy chorych, przeprawił się znowu na wschodnią stronę Jordanu do Ainon.


Tu przystąpił do niego anioł i rzekł mu, że ma udać się na drugą stronę Jordanu w okolice Jerycha, gdyż zbliża się Ten, Który ma przyjść, a którego przyjście Jan ma głosić.


Skutkiem tego polecenia zwinął Jan wraz z uczniami namioty w Ainon i wyruszył z nimi we wskazanym kierunku. Przez kilka godzin szli wschodnią stroną Jordanu w dół, potem przeprawili się na zachodni brzeg Jordanu i znowu szli przez jakiś czas w górę rzeki. Doszli wreszcie do miejsca, gdzie znajdowały się baseny kąpielowe, wewnątrz obmurowane, połączone z Jordanem kanałem, który można było zamykać, lub otwierać. Wysp na Jordanie tutaj nie było.


To drugie miejsce chrztu leżało na zachodniej stronie Jordanu między Jerychem a Bethaglą. Naprzeciw, na wschodnim brzegu Jordanu, leżało miasto Bethabara. Do Jeruzalem jest stąd około pięć mil. Prostą drogą idzie się tam przez Betanię, pustynię i koło jakiejś gospody, która stoi opodal drogi. Okolica między Jerychem a Betfaglą jest bardzo piękna. Woda w Jordanie jest jasna, przejrzysta, a miejscami wydaje nawet przyjemny zapach, gdyż nad brzegami rośnie wiele kwitnących krzewów, z których kwiaty opadają w wodę. Miejscami woda jest tak płytka, że widać doskonale dno. W wielu miejscach widziałam otwory, wykute w nadbrzeżnych skałach podwodnych. Z przyjemnością przebywam duchem w tym błogosławionym kraju, lecz nigdy nie wiem, jaka jest pora roku. Gdy u nas jest zima, tam zieleni się już wszystko, gdy znowu u nas lato, tam nadchodzi już czas drugiego żniwa. Jest jednak i tam pora roku, w której są ciągłe deszcze, a mgła unosi się w powietrzu po całych dniach.


Wokół Jana jest mniej więcej sto osób, między tymi uczniowie i wielu pogan. Wszyscy pracują nad urządzeniem miejsca do chrztu i chaty. Przenoszą resztę sprzętów z Ainon i wszystko porządkują. Z okolicy przyniesiono wielu chorych na łożach.


W tym miejscu przedzielił niegdyś Eliasz płaszczem wody Jordanu i przeszedł z Elizeuszem suchą nogą, a ten ostatni uczynił to samo, idąc z powrotem i tu spoczywał. Tędy również przechodzili niegdyś Izraelici.

 

Po śmierci Mojżesza wodzem Izraelitów został Jozue. Z pomocą Pana Boga poprowadził on lud do upragnionej Ziemi Obiecanej. Po cudownym przejściu suchą nogą przez rzekę Jordan koczowniczy lud izraelski wszedł do żyznej krainy Kanaanu, by się w niej osiedlić. Pierwszym miastem, które napotkał na swej drodze, była twierdza Jerycho. Orszak składał się z wojowników oraz kapłanów niosących w milczeniu Arkę Przymierza.

 

3

 

Z Jerozolimy wysłano znowu od przełożonych świątyni do Jana Faryzeuszów i Saduceuszów. Jan wiedział przez anioła o ich przybyciu. Przybywszy nad Jordan, wysłali do niego gońca z poleceniem stawienia się przed nimi. Jan nie robił sobie nic z tego; nauczał i chrzcił dalej, a przez gońca kazał im powiedzieć, że jeśli chcą z nim mówić, to mogą przyjść do niego. Zawstydzeni tedy wysłańcy przyszli rzeczywiście do niego, lecz on, znowu nie zważając na nich, nauczał i chrzcił, i dopiero, gdy wysłuchali jego nauki, kazał ich zaprowadzić do namiotu, urządzonego przez uczniów.

 


 

 

 

 

 

 

Potem w towarzystwie uczniów i pospólstwa udał się do nich; wysłańcy zapytywali go kilkakrotnie, czy on jest tym, lub owym, lecz Jan odpowiadał przecząco. Zapytali go także, kto jest Ten, o którym opowiadają wszędzie. Od dawna mówią proroctwa, że ma przyjść Mesjasz, aż oto teraz słychać między ludem pogłoski, że już przyszedł. Jan odrzekł im na to: „Powstał wśród was mąż, którego wy nie poznajecie. Nie widziałem Go nigdy, lecz zanim przyszedłem na świat, już otrzymałem rozkaz przygotować Mu drogę i ochrzcić Go. Przyjdźcie o oznaczonym czasie, a ujrzycie Go przy chrzcie.” Wyrzucał im również Jan surowo, że nie przyszli tu ochrzcić się, lecz tylko na podsłuchy. Wysłańcy odrzekli mu, że teraz już wiedzą, kim on jest, że chrzci bez upoważnienia, że jest obłudnikiem i tylko z obłudy ubiera się tak dziwacznie. Po czym odeszli.


Po ich odejściu przybyli znowu posłowie „Rady Jerozolimskiej,” w liczbie około dwudziestu. Byli oni wybrani z różnych stanów, między nimi i kapłani w czapkach, szerokich pasach, z taśmami zwieszającymi się z ramion, opatrzonymi futrzanym zakończeniem. W imieniu „Rady” żądali od niego stanowczo, aby stawił się tamże i wykazał prawdziwość swego posłannictwa, gdyż właśnie przez nieposłuszeństwo dla „Rady” okazuje, że nie jest powołanym do nauczania. Na to odrzekł Jan, że mają czekać, aż przyjdzie do niego Ten, który go posłał. Tu wskazał dobitnie na Jezusa jako Mesjasza, opowiadając Jego narodzenie w Betlejem, wychowanie w Nazarecie, ucieczkę do Egiptu itp. Zaręczał jednak, że nigdy nie widział Jezusa. Wysłańcy zarzucali mu, że jest w porozumieniu z Jezusem, i że wysyła do Niego posłów. Przyznał im Jan, że posyła często do Jezusa, lecz posłowie ci są niewidzialni, a tacy jak oni, niegodni są zobaczyć ich. Wysłańcy, widząc, że nic nie wskórają, odeszli pełni niechęci.


Ze wszystkich stron schodzą się do Jana gromady pogan i Żydów. Nawet Herod przysyła często ludzi, aby przysłuchali się nauce Jana i opowiedzieli mu ją.


Miejsce chrztu wygląda teraz o wiele piękniej. Z pomocą uczniów wystawił Jan wielki namiot, w którym pokrzepiają się chorzy lub zmęczeni, i gdzie odbywa się nauczanie. Często słychać śpiewy. Raz słyszałam, jak śpiewali psalm o przejściu Izraelitów przez Morze czerwone.


Z czasem wytworzyło się tu jakby małe miasto, tyle jest chat i namiotów. Niektóre z nich kryte są skórami, inne sitowiem. Przypływ obcych jest bardzo wielki, nawet z najdalszych okolic, gdzie mieszkają trzej królowie. Przybysze ci mają ze sobą mnóstwo wielbłądów, osłów i koni. W podróży do Egiptu zatrzymują się tu koło Jana, słuchają jego nauki i przyjmują chrzest.


Stąd ciągną gromadnie do Betlejem. Niedaleko groty, w której narodził się Jezus, w okolicy, gdzie jest pole pasterzy, znajduje się studnia Abrahama. Abraham mieszkał z Sarą w tej okolicy. Raz, będąc słabym, zapragnął gwałtownie napić się wody z tej studni, lecz gdy mu ją przyniesiono, przezwyciężył się i z miłości ku Bogu odmówił sobie napoju; w nagrodę za ten czyn wyzdrowiał natychmiast. Czerpanie wody jest z powodu głębokości tej studni wielce uciążliwe. Tuż obok stoi wielkie drzewo, a w pobliżu znajduje się grota z grobowcem Marahy, mamki Abrahama, która towarzyszyła mu wszędzie aż do tego miejsca, gdzie ją w podeszłym wieku śmierć zaskoczyła. Jest to miejsce pielgrzymki pobożnych Żydów, podobnie jak góra Karmel i Horeb. Tu modlili się także trzej królowie.


Oprócz późniejszych uczniów Jezusa widziałam bardzo mało Galilejczyków przy Janie. Przybywało tu więcej pogan jako też ludu z okolicy Hebron i dlatego to Jezus w podróży swej przez Galileję lud tamtejszy tak usilnie upominał, aby się udali do Jana i przyjęli chrzest.

 

Tak wielu dzisiaj wie o Panu Jezusie, zna prawdy wiary, ale nie doświadcza Jego miłości ani mocy. Potrzeba im nie nauczycieli, lecz świadków, którzy zechcą pokazać, że życie zgodne z Bożym planem jest życiem udanym. Czasami wystarczy świadectwo życia, kiedy indziej potrzebne jest także słowo. Nie wolno nam ukrywać wiary pod korcem. Co powiemy na Sądzie Ostatecznym, gdy okaże się, że wielu z naszego otoczenia nie odkryło mocy wiary tylko dlatego, że z obawy przed śmiesznością czy odrzuceniem zamknęliśmy usta?