„Gaude mater Polonia” (Raduj się, matko Polsko) to nie tylko słowa pieśni ale też papieskie wezwanie z pierwszej pielgrzymki apostolskiej Jana Pawła II do naszej Ojczyzny (2-10 czerwca 1979 r.).
Jakże tych odwiedzin Polska wówczas potrzebowała! Komuniści obawiali się, że Papież przebudzi ludzkie sumienia, ożywi serce narodu. I tak też się stało. Rok 1979 to szczególna data w historii nie tylko polskich, ale i europejskich dziejów. „Proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością” - apelował wówczas w Krakowie.
Ojciec Święty rozpoczął swoją pielgrzymkę od niezwykłego gestu. W milczeniu i na klęczkach złożył pocałunek na ojczystej ziemi, tak jakby całował ręce matki – bowiem Ojczyzna jest naszą ziemską matką. Było to najwymowniejsze i najkrótsze kazanie patriotyczne Jana Pawła II.
Homilia Jana Pawła II na Mszy kanonizacyjnej bł. królowej Jadwigi
„Gaude, mater Polonia! Powtarzam dziś to wezwanie do radości, które przez wieki śpiewali Polacy na wspomnienie św. Stanisława. Powtarzam je, ponieważ miejsce i okoliczność w szczególny sposób do tego usposabiają. Mamy bowiem znów powrócić na Wawel, do królewskiej katedry, i stanąć tam przy relikwiach królowej, pani wawelskiej. Oto nadszedł wielki dzień jej kanonizacji. A zatem,
Laude frequenta vigili.
Długo czekałaś, Jadwigo, na ten uroczysty dzień. Prawie 600 lat minęło od twej śmierci w młodym wieku. Umiłowana przez naród cały, ty, która stoisz u początku czasów jagiellońskich, założycielko dynastii, fundatorko Uniwersytetu Jagiellońskiego w prastarym Krakowie, długo czekałaś na dzień twojej kanonizacji - ten dzień, w którym Kościół ogłosi uroczyście, że jesteś świętą patronką Polski w jej dziedzicznym wymiarze - Polski za twoją sprawą zjednoczonej z Litwą i Rusią: Rzeczpospolitej trzech narodów. Dziś nadszedł ten dzień. Wielu ludzi pragnęło dożyć tej chwili i wielu jej nie doczekało. Mijały lata i stulecia, i wydawało się, że twoja kanonizacja jest już wręcz niemożliwa. Niech ten dzień będzie dniem radości nie tylko dla nas, współcześnie żyjących, ale także dla nich wszystkich - tych, którzy na ziemi go nie doczekali. Niech będzie wielkim dniem świętych obcowania. Gaude, mater Polonia!”.
Medal z 1978 Roku Jan Paweł II 16.10.1978 - Gaude Mater Polonia.
Awers: Popiersie Papież z Wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, Sygnatura St.Sikora
Rewers” Fragment Różańca z Krzyżem, Napis Gaude Mater Polonia.
Średnica 69 mm.
Waga 151,5 g.
Inny medal z I pielgrzymki Jana Pawła II do Polski i taj jak pisałem wcześniej hasłem przewodnim były słowa: Gaude Mater Polonia – Raduj się, Matko Polsko.
Pielgrzymki Jana Pawła II były charakterystycznym elementem Jego pontyfikatu. Sczególnie dla nas - Polaków - ważne były Jego wizyty w Ojczyźnie. Każda z nich niosła nie tylko wiele emocji i wzruszeń, ale też zmieniała Polskę na lepsze.
Podczas mszy świętej na Placu Zwycięstwa w Warszawie padły jakże doniosłe słowa: „Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”. Wypowiadając je Papież przeciwstawił się ówczesnemu systemowi, dając Polakom siłę do walki o demokrację.
Wizyta Jana Pawła II w Polsce, w czerwcu 1979 roku, stanowiła fundament wszystkich późniejszych przemian ustrojowych, które miały miejsce w latach osiemdziesiątych XX wieku. Przyczyniła się do powstania ruchu „Solidarność”, odzyskania wolności i niepodległości przez Polskę oraz kraje całego bloku sowieckiego.
Awers medalu przedstawia Jana Pawła II na tle symbolicznego ołtarza na Placu Zwycięstwa w Warszawie.
Rewers ukazuje herb papieski Jana Pawła II, daty ramowe 1920-2005 oraz napisy w otoku „Karol Wojtyła” i „Jan Paweł II”.
Tam na błoniu błyszczy kwiecie
Tekst tej piosenki napisał w 1830 roku poeta i tłumacz Franciszek Kowalski, uczestnik powstania listopadowego. Znana była pod tytułem „Ułan na wedecie” lub „Ułan i dziewczyna”, a zaczynała się w oryginale słowami: „Tam na błoni błyszczy kwiecie”. Śpiewano ją do dwóch melodii. Pierwsza z nich była prawdopodobnie melodią ludową, zaś autorem drugiej, która zyskała sobie większą popularność i jest śpiewana do dziś, był Wenzel Robert hrabia Gallenberg.
Chorał
Kiedy w marcu 1846 roku upadło powstanie krakowskie zakończone niesławną „rabacją galicyjską” – krwawą rzezią polskiej szlachty i spaleniem 500 dworów – mieszkający w Zboiskach pod Lwowem młody kompozytor Józef Nikorowicz napisał melodię-modlitwę, którą nazwał Chorałem. W tym samym miesiącu odwiedził Nikorowicza lwowski poeta Kornel Ujejski. Po wysłuchaniu melodii Chorału, jeszcze tego samego dnia, napisał do niej słowa.
Początek wiersza „Z dymem pożarów….” Uznano potem za tytuł tej pieśni,
Towarzyszyła ona Polakom także podczas I wojny światowej. W czerwcu 1919 roku 17-letni wówczas Jan Kiepura, będą żołnierzem Pułku Strzelców Bytomskich, tuż przed wybuchem I powstania śląskiego pisał w liście do rodziców: „Czasem pod wieczór, gdy wszystko jest cicho, jak zaśpiewamy <Z dymem pożarów>, to duszę rozpiera potęga tego uczucia, które powstaje pod wpływem melodii tej pieśni”.
Gdy naród do boju
Pieśń ta powstała około 1848 roku. Jej autorem jest Gustaw Ehrenberg, syn cara Aleksandra I, poeta, polski patriota i spiskowiec, zesłany na Sybir.
Tekstem pieśni był napisany 10 lat wcześniej wiersz Ehrenberga „Szlachta” w roku 1831, w który poeta ocenił postawy magnatów w okresie powstania listopadowego. Wiersz ten opublikowano w 1848 roku. W tym samym roku nieco zmieniony tekst połączono z melodią zaczerpniętą z opery Mozarta „Don Giovanni” i tak powstała pieśń zaczęła krążyć w drukach ulotnych jako „Marsz z roku 1831”.
Nieco później tytułem tej pieśni stały się jej pierwsze słowa: Gdy naród do boju…”. Była ona znana chłopom polskim i robotnikom, a po odzyskaniu niepodległości stała się jedną z najpopularniejszych pieśni polskich rewolucjonistów. W niektórych śpiewnikach używano też tytułu zaczerpniętego ze słów refrenu: „O, cześć wam, panowie…”.
Jak to na wojence ładnie
W czasie powstania styczniowego pieśń ta była śpiewana przez żołnierzy generała Langiewicza. Napisał ją poeta, dramaturg, kompozytor i koncertujący w całe Europie Władysław hrabia Tarnowski, który używał też pseudonimu: Ernest Buława. Wśród wielu napisanych przez niego pieśni ta stała się najpopularniejsza i pozostała do dziś w narodowej pamięci. Początkowo nosiła tytuł „Pieśń żołnierza” lub tez określano ją pierwszymi słowami tekstu z jej wersji pierwotnej: „A kto chce rozkoszy użyć”. Natomiast do dziś znany początek „Jak to na wojence ładnie” pochodzi z późniejszych wariantów tej pieśni i jednocześnie jest jej tytułem.
Śmiało podnieśmy sztandar nasz w górę
Pieśń ta powstała około 1880 roku w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Tekst napisał więziony tam, a później zesłany na Sybir Wacław Święcicki, zaś melodię, opartą na „Marszu Żuawów’ z 1863 roku, opracował inny więzień – Józef Pławiński. Ta inspirowana „Warszawianką” Kurpińskiego pieśń zyskała popularność podczas rewolucji 1905 roku (stąd też niektórzy tytułują ją: „Warszawianka 1905 roku”), a także później, podczas demonstracji robotniczych. Przetłumaczono ją na kilkanaście języków, towarzyszyła ruchom rewolucyjnym w wielu krajach Europy. Używany często skrótowy tytuł „Warszawianka” (bez dodania: 1905) myli tę pieśń z prawdziwą „Warszawianką”, stworzoną w okresie powstania listopadowego przez wybitnego kompozytora polskiego i dyrektora Opery Warszawskiej Karola Kurpińskiego.
Czerwony sztandar
W dziesiątą rocznicę Komuny Paryskiej – w 1881 roku – lwowski poeta Bolesław Czerwieński napisał tekst pieśni, która stała się potem nieoficjalnym hymnem polskiego proletariatu. Zarówno tekst, jak i melodia „Czerwonego sztandaru” oparte są na francuskiej pieśni komunardów „Le drapeau rogue”. Czerwieński napisał nową, polską wersję tej pieśni w duchu „Ody do młodości” Mickiewicza, zaś adaptacji melodii do polskiego tekstu dokonał Jan Kozakiewicz.
O mój rozmarynie
„O mój rozmarynie” to jedna z najpopularniejszych polskich pieśni wojskowych z czasów I wojny światowej. Można przypuszczać, że była to piosenka ludowa zrodzona w czasach kampanii napoleońskiej lub wcześniej (autorzy nieznani). Jej ostatnie zwrotki dopisał Wacław hrabia Denhoff-Czarnocki. W okresie wojny światowej weszła do repertuaru śpiewów narodowych. Po raz pierwszy opublikował tę piosenkę w 1915 roku Adam Zagórski w zbiorze „Żołnierskie piosenki obozowe” wydanym podczas pobytu Legionów Polskich w Piotrkowie.
Marsz sokołów
Autorami tej pieśni są dwaj twórcy lwowscy. Słowa napisał Jan Lam, powieściopisarz, satyryk i dziennikarz uznawany za twórcę polskiej powieści satyrycznej i sensacyjnej. Muzykę skomponował Wilhelm Czerwiński, pianista, kompozytor i dyrygent. Pieśń ta powstała prawdopodobnie na początku lat osiemdziesiątych XIX wieku we Lwowie, gdzie od 1867 roku istniało Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”. Była to organizacja społeczno-wychowawcza, która obejmowała swym zasięgiem inne tereny Polski, a w 1892 roku utworzyła jednolity Związek Sokolstwa Polskiego.
Kilka lat przed wybuchem I wojny światowej z „Sokoła” narodziły się pierwsze zastępy polskich skautów (późniejszych harcerzy). Zarówno dorośli członkowie „Sokoła”, jak i młodzież nazywali siebie „druhami”, a pozdrawiali się hasłem „czołem”.
W 1914 roku „Sokół” z Małopolski przystąpił do Legionów Piłsudskiego tworząc trzon późniejszej II Brygady Karpackiej. „Marsz Sokołów” oraz z przeobrażaniem się „Sokoła” w organizacje paramilitarną i harcerską, stawał się pieśnią patriotyczną towarzyszącą walkom I wojny światowej.
Trochę dłużej się zatrzymam przy Towarzystwie „Sokół”, gdyż nie zawsze były to dobre okresy, na przykład przy VIII Zlocie Wszechsokolskim w Pradze 1926 roku. Kartkę z tego zlotu przedstawiam poniżej.
Ważnym wydarzeniem był w 1926 r. ósmy Zlot Wszechsokolski w Pradze czeskiej, kiedy to powstała kwestia, czy sokoli katolicy mogą i mają wziąć udział w tym zlocie. Skorzystał z tego biskup katolicki z Budziszyna, Niemiec wrogo usposobiony do wszelkich objawów ruchu słowiańskiego, a więc i sokolego. Zakazał on wyraźnie katolikom jechać do Pragi. Mimo to sokoli niezależnie od wyznania, stanęli pod swym sztandarem. Podkreślić należy, że próby szerzenia rozdźwięków pomiędzy sokołami katolikami a ewangelikami stanowiły wtedy niebezpieczeństwo dla rozwoju „Sokoła”, którego wrogowie starali się wykorzystać różnice wyznaniowe jako środek do paraliżowania tego ruchu, zwłaszcza na Łużycach. Zlot praski stał się okazją do porównania sokolstwa polskiego i czeskiego. Pisano m.in.: „Czytając opisy praskich uroczystości sokolich, poznając systematyczność, pomysłowość, punktualność, karność i patriotyczne poczucie obowiązku sokołów czeskich, podziwiając wspaniały rozwój czeskiego sokolstwa, w którego szeregach znalazł się Naród cały - począwszy od Prezydenta Republiki, a kończąc na skromnym kmiotku, zapytajmy w duchu, ile jest w tym winy każdego z nas - prezesa, naczelnika, członka zarządu i szeregowca - jeżeli w sokolstwie polskim jest... inaczej”.
Sokoli polscy dążyli do osiągnięcia poziomu sokolstwa czeskiego, ale nie udało im się tego dokonać. Nie była jednak to wyłącznie wina sokolstwa, lecz całego systemu wychowawczego oraz wychowania fizycznego i sportu, jaki w II RP się rozwinął. „Sokół” w Polsce nie uzyskał takiego poparcia przez czynniki państwowe jak w Czechosłowacji, ze stratą dla obu stron, państwa/społeczeństwa i „Sokoła”.
Zlot Wszechsokolski w Pradze miał inne jeszcze reperkusje w środowisku sokolstwa polskiego. Otóż stal się on powodem konfliktu między działaczami wielkopolsko-pomorskimi a przewodnictwem ZTG „Sokół” w Polsce. Cieszący się dużym autorytetem Maksymilian Gruszczyński, założyciel „Sokoła” jeszcze w państwie pruskim, wystąpił przeciwko celom zlotu praskiego uznając, że przez wprowadzenie do programu manifestacji na cześć Jana Husa zlot ten nabierze charakteru antykatolickiego. Gruszczyńskiego poparł wikariusz kapituły w Gnieźnie i ludzie bliscy mu ideowo z Wielkopolski i Pomorza. Przewodnictwo związku w Warszawie zaakceptowało program zlotu praskiego. Gruszczyński został postawiony przed Sądem Koleżeńskim (zachowała się obszerna teczka akt). Jak z tego wynika, na różnice między sokolstwem polskim a czeskim wpływały też sprawy religijne. Ostatecznie na zlot do Pragi udało się zaledwie 23 Polaków - grupka niezauważalna wśród obecnych tam 63 415 sokołów i sokolic.
O Janie Husie pisałem w artykule „Przez krzyż do zbawienia” na stronie 4
http://www.epopejamillenium.com.pl/przez-krzyz-do-zbawienia?start=4 gdzie tłumaczy pism biblijnych spotykały surowe kary – poza ekskomuniką mogła to być nawet śmierć. Los taki spotkał np. Jana Husa spalonego na stosie 6 lipca 1415 r., a jego prochy zostały wrzucone do Renu. Najpierw jednak na stosie spalono jego księgi.
Zamordowanie Husa pokazało całemu światu perfidne okrucieństwo papieskiego Rzymu i było dobitnym świadectwem kompromitacją Kościoła rzymskokatolickiego.
Podobna sytuacja miała miejsce z Marcinem Lutrem, gdzie jego księgi, pisma zostały spalone na stosie a on sam został ekskomunikowany. W pismach tych przeciwstawił się ostro papieskiej supremacji, poddał krytyce wszelkie nauki i objawy życia kościelnego nie znajdujące według niego potwierdzenia w Biblii.
Zarówno papieże Jan Paweł II i Franciszek pozytywnie opowiedzieli się za Lutrem. Podczas konferencji prasowej w samolocie lecącym z Erywania papież Franciszek podkreślił, że Luter nie miał złych intencji oraz, że "sporządził on lekarstwo dla Kościoła". Mówił dalej: „- Wierzę, że intencje Marcina Lutra nie były błędne: był reformatorem. Być może pewne metody nie były właściwe, ale w tym czasie, jeśli przeczytamy na przykład historię [Ludwiga von] Pastora - niemieckiego luteranina, który następnie się nawrócił, widząc rzeczywistość tego czasu, i stał się katolikiem - widzimy, że Kościół nie był przykładem do naśladowania: istniała korupcja w Kościele, była światowość, przywiązanie do pieniędzy i władzy. I dlatego Luter zaprotestował” - powiedział Ojciec święty.
Pierwsza kadrowa
Melodia ludowa, autor tekstu – Tadeusz Oster-Ostrowski. Powstała w sierpniu 1914 roku, kiedy Pierwsza Kompania Kadrowa stworzona w Krakowie przez Józefa Piłsudskiego wyruszyła w kierunku Kielc i przekroczyła granice zaboru rosyjskiego. Kompania ta była zalążkiem polskich sił zbrojnych biorących udział w I wojnie światowej. Kilka miesięcy później z oddziałów strzeleckich (między innymi I Kompanii Kadrowej) przebywających w Kieleckim stworzono I Brygadę, którą dowodził Piłsudski.
W Leginach Polskich „Pierwsza kadrowa” była jedną z najpopularniejszych pieśni. Uznaje się ją za najbardziej znaną pieśń żołnierską powstałą w tym okresie.
Przybyli ułani
Tekst tej popularnej do dziś piosenki wojskowej powstał w 1914 roku. Napisał go – do melodii ludowej – kapitan Feliks Gwiźdź, dziennikarz i literat, oficer 4 pp Legionów Polskich. Początkowo nosiła ona tytuł „Pieśń czwartego szwadronu”. Od 1945 roku drukowano tylko skróconą wersję tekstu tej piosenki.
Pieśń o wodzu miłym
Ta pieśń powstała w pierwszym roku wojny. Jej słowa – do melodii ludowej – napisał oficer I Brygady Legionów Polskich, pułkownik Wacław Kostek-Biernacki. Wśród pieśni o komendancie Józefie Piłsudskim była najpopularniejsza.
Wojenko, wojenko
Należy do najbardziej znanych polskich pieśni wojskowych, towarzysząc naszym żołnierzom już ponad 70 lat.
Jest oparta na melodii ludowej, natomiast tekst jej przypisuje się różnym autorom. Jedni twierdzą, iż napisał go lwowski poeta Henryk Zbierzchowski – twórca wielu piosenek legionowych. Inni podają, że autorem był góral ze Starego Bystrego, żołnierz II Brygady Legionów, Józef Obrochta-Maćkulin. Natomiast śpiewniki wydane po 1945 roku przypisują tekst Feliksowi Gwiździowi. W niektórych źródłach można także spotkać informację: autor nieznany.
Pieśń ta była znana także pod innymi tytułami: „Legion na wojence” lub „ Legun na wojence”.
Ułani, ułani, malowane dzieci
Mazurek ten był bardzo popularny wśród żołnierzy i ludności cywilnej pod koniec I wojny światowej. Nie udało się ustalić, kto był autorem. Można natomiast przypuszczać, że piosenka ta powstała dużo wcześniej, być może w XIX wieku, a jej ostatnie zwrotki tworzono już po uzyskaniu niepodległości.
Rozkwitają pąki białych róż
Pieśń ta powstała około roku 1918. Autorem jej słów był poeta, dramaturg i satyryk Kazimierz Wroczyński, zaś melodię skomponował Mieczysław Kozar-Słobódzki.. Istnieją tez przypuszczenia, że Wroczyński przy pisaniu słów wykorzystał tekst anonimowanego twórcy ludowego. Pieśń ta znana jest także pod tytułem „Białe róże”.
Marsz, marsz Polonia
Melodia oraz teksty poszczególnych strof pieśni „Marsz, marsz Polonia” powstawały w różnych okresach. Autorów zarówno tekstów, jak i melodii nie znamy. Tekst refrenu i trzeciej zwrotki wyraźnie nawiązuje do „Mazurka Dąbrowskiego”, a pochodzi prawdopodobnie z okresu powstania styczniowego. Refren ten był wówczas śpiewany do innej melodii. Niektóre zwrotki powstały między 1917 a 1918 rokiem i wskazują na związek z Dywizją Strzelców Polskich, która przerodziła się w I Korpus Polski dowodzony przez generała Józefa Dowbora- Muśnickiego.
Melodia „”Marsz, marsz Polonia” jest zapewne dużo starsza niż tekst, być może co najmniej o 100 lat, i powstała z połączenia kilku znanych motywów. Pieśń ta była najpopularniejsza w okresie I wojny światowej i w latach niepodległości. Publikowane po 1945 roku śpiewniki polskie nie uwzględniały jej w swoim repertuarze. Mimo to jest do dziś powszechnie znana jako pieśń patriotyczna.
Od dnia odzyskania niepodległości kilka pieśni narodowych pretendowało do miana hymnu państwowego. Pięć pieśni przytoczonych niżej cieszyło się wówczas w Polsce największym szacunkiem i głównie wokół nich toczono dyskusje: jaki będzie hymn Niepodległej? Od 1918 do 1927 roku, kiedy to wreszcie przyznano oficjalnie „Mazurkowi Dąbrowskiemu” miano hymnu państwowego, każda z tych pięciu pieśni wzbudzała tak potężne emocje, wyzwalała tak wielką falę uczuć patriotycznych, że również mogła być uznana za hymn ogólnonarodowy.
Boże coś Polskę
Tekst tej pieśni napisał w 1816 roku, z okazji pierwszej rocznicy proklamowania Królestwa Kongresowego, poeta i tłumacz Alojzy Feliński. Jej pierwotny tytuł „Hymn”, Przez całe stulecie, które upłynęło od powstania „Hymnu” do odzyskania niepodległości, końcowe słowa refrenu zmieniały się trzykrotnie.
W pierwszej wersji Feliński kończył refren zawołaniem adresowanym do cara Aleksandra I, który, jako zwierzchnik Królestwa Kongresowego, mianował się samowładnie królem Polaków: „Naszego króla zachowaj nam, Panie”. Przed wybuchem powstania listopadowego, a potem w bojach powstańczych Polacy kończyli ten refren słowami: „Naszą ojczyznę racz nam wrócić Panie”.
Antoni Gorecki dopisał nowe zwrotki do tekstu Felińskiego, a pierwotnie towarzyszyła temu tekstowi melodia Jana Nepomucena Kaszewskiego poszła w zapomnienie. Do dnia dzisiejszego tekst Felińskiego-Goreckiego jest śpiewany na melodię pieśni religijnej „Serdeczna Matko”. Zanim jednak melodia ta stała się pieśnią kościelną, znana była w Warszawie na początku XIX wieku z arii „Qu on soint jalouse’ pochodzącej z francuskiej opery J. P. Soliego „sekret”. Zakończenie refrenu po raz trzeci zmieniło się po uzyskaniu niepodległości w 1918 roku „Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie”.
Warszawianka
Na wieść o wybuchu powstania listopadowego w Warszawie francuski poeta i dramaturg Casimir Delavigne postanowił uczcić to wydarzenie specjalnym hymnem poetyckim. W lutym 1831 roku napisał wiersz „La Varsovienne. Ou Polonaise”. Miesiąc później ulotka z tym tekstem dotarła z Paryża do powstańczej Warszawy. Przekładu wiersza dokonał poeta i bibliotekarz dworu puławskiego Karol Sienkiewicz (brat dziadka Henryka Sienkiewicza) na przełomie marca i kwietnia, muzykę do tego wiersza skomponował jeden z najwybitniejszych twórców oper polskich, dyrygent i dyrektor warszawskiej sceny operowej – Karol Kurpiński. 5 kwietnia 1831 roku w Teatrze Narodowym, podczas spektaklu operowego pod dyrekcją Karola Kurpińskiego, po raz pierwszy odśpiewano „Warszawiankę”. Publiczność przyjęła ją entuzjastycznie.
Rota
Maria Konopnicka na wieść o tragicznych wydarzeniach roku 1901 we Wrześni pod Poznaniem, o represjach pruskich wobec dzieci, które zaprotestowały przeciw nauczaniu religii w języku niemieckim, napisała wiersz zaczynający się słowami: „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”. Wiersz ten został wydrukowany w 1908 roku, a dwa lata później do jego tekstu skomponował muzykę twórca oper, oratoriów, muzyki religijnej i symfonicznej Feliks Nowowiejski. 15 lipca 1910 roku, podczas uroczystości 500-lecia bitwy pod Grunwaldem, na placu Matejki w Krakowie odśpiewano tę pieśń po raz pierwszy. Wówczas nosiła tytuł „Grunwald”, potem „Hasło”, aż wreszcie przywrócono jej tytuł oryginału poetyckiego „Rota”.
Pieśnią, która z „Mazurkiem Dąbrowskiego” pretendowała do roli hymnu narodowego była „Rota” autorstwa Marii Konopnickiej, z muzyką Feliksa nowowiejskiego. Po raz pierwszy opublikowano ją w „Gwiazdce Cieszyńskiej” w 1908 roku. Inspiracją dla Konopnickiej była antypolska polityka pruska i wydarzenia w Cieszynie. Władze w Berlinie przyjęły ustawę, która pozwalała Komisji Kolonizacyjnej na wywłaszczenie polskich właścicieli (do czego nawiązywały słowa „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród”).
We wspomnianym 1908 roku podczas poświecenia sztandaru Związku Katolickiej Młodzieży Robotniczej w Cieszynie doszło do konfrontacji polskich i niemieckich mieszkańców. Policja zachował bierność, a w efekcie zamieszek rannych zostało ponad dwudziestu Polaków.
W 1910 roku „Rota” stała się hymnem obchodów Roku Grunwaldzkiego.
My, pierwsza brygada
Pieśń powstała w 1917 roku. Za autorów jej tekstu uznaje się dwóch legionistów: Tadeusza Biernackiego i Andrzeja Tadeusza Hałacińskiego. Tekst pieśni został napisany do melodii tak zwanego „Marsza dziesiątego” granego przez kielecką orkiestrę legionową. Pod koniec I wojny światowej pieśń ta była bardzo popularna, a w okresie niepodległości stała się nieoficjalnym hymnem armii polskiej.
Pieśń I Brygady Legionów Polskich to jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich piosenek wojskowych. Była ulubioną pieśnią Marszałka Józefa Piłsudskiego, który często intonował ją podczas spotkań z legionistami. Powstała w 1917 roku. Autorem trzech pierwszych zwrotek jest żołnierz Legionów Polskich (uczestnik m.in. bitwy pod Kostiuchnówką), poeta Andrzej Hałaciński, sześciu kolejnych 18-letni legionista Tadeusz Biernacki. W okresie międzywojennym była uznawana za hymn Wojska Polskiego. Grywana przez orkiestry wszystkich pułków piechoty (nie tylko wywodzących się z Legionów) stała się tak popularna, że w 1927 roku pretendowała do roli hymnu narodowego.
W Rzeczpospolitej Polskiej na podstawie decyzji Ministra Obrony Narodowej z 2007 roku została pieśnią reprezentacyjną Polskich Sił Zbrojnych.
Jeszcze Polska nie zginęła
26 lutego 1927 roku pieśń ta oficjalnie została uznana za polski hymn państwowy, choć już wcześniej pełniła tę rolę. Inny jej znany tytuł to „Mazurek Dąbrowskiego”, a rzadziej – „Pieśń Legionów Polskich we Włoszech”. Powstała w lipcu 1797 roku w mieście Reggo nell Emilia w Republice Lombardzkiej (Włochy). Autorem tekstu jest poeta, dramatopisarz i działacz polityczny Józef Rufin Wybicki herbu Rogala, potomek rodu osiadłego w XVI wieku na Pomorzu, współorganizator Legionów Polskich generała Jana Henryka Dąbrowskiego. Przy tworzeniu tej pieśni Wybicki posłużył się melodią ludową.
W XIX wieku pieśń ta miała duży wpływ na powstające wówczas hymny i pieśni patriotyczne wszystkich narodów słowiańskich (z wyjątkiem Rosjan). W pierwszej wersji tekst Józefa Wybickiego zaczynał się strofą: „Jeszcze Polska nie umarła, kiedy my żyjemy. Co nam obca moc wydarła, szablą odbijemy”. Oficjalna wersja tekstu hymnu nieco różni się od pierwowzoru, ponieważ pominięto niektóre zwrotki oraz wprowadzono drobne retusze słowne.
Na stronie drugiej opisałem Pocztę Rowerową dla upamiętnienia roku Józefa Wybickiego.