Menu

Gościmy

Odwiedza nas 251  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

Po uczcie zgromadzili się potajemnie w wielkiej komnacie Jezus, Łazarz, jego przyjaciele i niewiasty. W jednej stronie komnaty stało na podwyższeniu siedzenie, na którym siedział Jezus, wkoło Niego zaś stali lub siedzieli mężczyźni; niewiasty zaś siedziały po drugiej stronie sali na estradzie, wysłanej kobiercami i poduszkami. Jezus nauczał o wielkim miłosierdziu Boga dla swego wybranego ludu, o tym, jak posyłał jednego proroka po drugim, lecz wszystkich nie poznano i źle się z nimi obchodzono. Zbliża się teraz ostatni czas łaski, lecz i z tego nie skorzysta ten naród i Jego naukę odrzuci. Dłuższy czas nauczał o tym Jezus, a wreszcie na prośby obecnych opowiedział im stosowną do tej nauki przypowieść o królu, który wysłał syna własnego do swej winnicy, gdzie najemnicy winnicy pozabijali wysłane przedtem sługi, i jak ci zabili także i syna królewskiego.

 

18

 

Przy końcu nauki wyszło kilku mężczyzn z domu, a z pozostałymi chodził Jezus po sali. Wtedy Marta, która na przemian odchodziła i wracała do niewiast, zbliżyła się do Niego i zaczęła z Nim rozmowę o swój siostrze Magdalenie, o której otrzymała wiadomości przez Weronikę i jak wielką przejęta była troską.

 

Podczas gdy Jezus przechadzał się po sali z mężczyznami, siedziały niewiasty osobno, zajęte rodzajem gry losowej, za pomocą której chciały rozdzielić między siebie poszczególne zajęcia w sprawie urządzenia gospód. Między grającymi stała na podwyższeniu tabliczka, a raczej skrzynka na kółkach, wysoka na dwa cale w kształcie pięciokątnej gwiazdy. Skrzyneczka ta była przykryta, wewnątrz pusta, tylko podzielona na mnóstwo przegródek. Z wierzchu na przykrywie, wyżłobionych było pięć bruzd, biegnących od każdego z pięciu kątów do środka; między bruzdami wywiercone były tu i ówdzie małe otworki. Każda z grających miała przy sobie sznury pereł i drobne klejnoty, te mieszano razem i każda po kolei kładła je w jedną z bruzd. Następnie położywszy u wylotu bruzdy małą strzelbę, wypuszczała z niej strzałę ku najbliższej perle; ta, trafiona, poruszała całą kupkę klejnotów, skutkiem czego rozsypywały się one po pokrywie i albo toczyły się w inne bruzdy, albo wpadały przez otwory do środka skrzynki. Gdy wszystkie perły w ten sposób wyrzucono z bruzd, wstrząsano potem skrzynką, przez co perły i kamyki, znajdujące się w środku, wpadały do poszczególnych przedziałek. Każda z niewiast miała swoją przedziałkę; przedziałki te można było z brzegu skrzynki wyjmować. Każda więc z niewiast wyjmowała swoją przegródkę i patrzała, jaki los jej przypadł i ile straciła ze swych klejnotów. Wdowa po Obedzie straciła dopiero niedawno małżonka i jeszcze nosiła po nim żałobę. Jeszcze przed chrztem był jej mąż wspólnie z Jezusem u Łazarza.

 

Podczas tej gry zagubiły święte niewiasty bardzo kosztowną perłę, która upadła pomiędzy nimi na ziemię. Uprzątnęły więc wszystko, szukając zguby z wielką gorliwością, i znalazły ją wreszcie ku wielkiej swej uciesze. Wtedy Jezus przystąpiwszy, opowiedział im przypowieść o zagubionej drachmie i radości z odnalezienia jej. Zagubioną i po długim szukaniu znalezioną perłę porównał Jezus z Magdaleną; nazwał ją perłą kosztowniejszą, niż wiele innych — perłą, która upadła z tablicy losowej świętej miłości na ziemię i zginęła. Jaką radością — rzekł — napełniłoby was odnalezienie tej kosztownej perły! Wzruszone niewiasty spytały Go: „Ach Panie, czy odnajdzie się kiedy ta perła?". Na co Jezus odrzekł im: „Pilniej musicie szukać za nią, niż niewiasta w przypowieści szukała za zgubioną drachmą, lub pasterz za owieczką." Wszyscy, głęboko przejęci tymi słowami, przyrzekli gorliwiej szukać za Magdaleną, niż za perłą i więcej cieszyć się z jej odnalezienia. Niektóre z niewiast prosiły Pana, by przyjął w poczet swych uczniów młodzieńca z Samarii, który po Wielkiejnocy prosił Go o to na drodze w Samarii. Mówiąc to, wychwalały wielką cnotę i głęboką wiedzę tego młodzieńca, który — o ile mi się zdaje — był krewnym jednej z nich. Jezus odrzekł na to, że wątpi bardzo, aby ów młodzieniec przystał do Niego, gdyż jest częściowo zaślepiony, to znaczy, że za wielką wagę przywiązuje do swych posiadłości.

 

Wieczorem wielu mężczyzn i kobiet poczyniło już przygotowania do drogi do Betoron, gdzie Jezus następnego dnia chciał nauczać. Jezus był znowu potajemnie na górze Oliwnej i modlił się tam z wielką gorliwością, a potem wyruszył z Łazarzem i Saturninem do Betoron, oddalonego stąd o sześć godzin drogi. Była właśnie godzina pierwsza po północy. Gdy przeszli przez pustynię i byli tylko o dwie godziny drogi oddaleni od Betoron, wyszli naprzeciw nich wezwani tam uczniowie, którzy przybyli tam już dzień przedtem i zatrzymali się w gospodzie pod miastem. Byli to Piotr, Andrzej i jego brat przyrodni Jonatan, Jakub Młodszy, Jan, Jakub Starszy i Juda Tadeusz (ten ostatni przyszedł po raz pierwszy) następnie Filip, Natanael Chased, oblubieniec z Kany i jeden czy dwóch synów wdów. Jezus spoczywał z nimi długo na pustyni pod drzewem i nauczał. Po raz drugi mówił im przypowieść o właścicielu winnicy, który posyła swego syna. Następnie poszli razem do gospody i prosili się. O posiłek starał się Saturnin, który otrzymał na to od niewiast woreczek pieniędzy.

 

Musimy zaakceptować swoje codzienne życie. To, by nie dziwić się temu, że natychmiast po powrocie z kościoła spada na nas całe mnóstwo problemów, że bliscy nie potrafią kochać jak Pan Bóg, że nasze potrzeby religijne nie u wszystkich spotykają się ze zrozumieniem; słowem, że cały świat ma co innego do roboty niż stwarzać nam warunki do modlitwy i kontemplacji Pana Boga. Uwierzmy, że Jezus jest Panem całej naszej rzeczywistości, że jest w niej obecny, że może nas w niej prowadzić. W przeciwnym razie będziemy żyć od rekolekcji do rekolekcji, od nabożeństwa do nabożeństwa, od pielgrzymki do pielgrzymki, zapominając o Panu Jezusie, który czeka także na zwykłych drogach naszego codziennego życia, tam, gdzie nas postawił.