Gościmy

Odwiedza nas 211  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

 

Przygotowanie

 

Maryja miała trzy lata i trzy miesiące, kiedy złożyła ślub, jaki był potrzebny, aby została przyjęta do grona dziewic przy świątyni. Była bardzo delikatna, miała czerwonawo — płowe włosy, na końcu nieco kędzierzawe, a była już tak duża jak tutaj na wsi pięcio- lub sześcioletnie dziecko. Córka Marii Heli była kilka lat starsza i wiele silniejsza i tęższa. Widziałam w domu Anny przygotowanie Maryi na przyjęcie do świątyni. Była wielka uroczystość. Pięciu kapłanów było obecnych, z Nazaretu, Zeforys i innych miejscowości, pomiędzy nimi Zachariasz i jeden bratanek ojca Anny. Poddali dziecię Maryję świętej ceremonii, rodzajowi egzaminu, czy jest umysłowo dojrzała, by do świątyni mogła być przyjęta. Prócz kapłanów były jeszcze obecne: siostra Anny z Zeforys i jej córka, dalej Maria Heli i jej dziecko i kilka innych małych dziewcząt i krewnych.


Szaty dziecięcia, przykrojone częściowo przez kapłanów uszyły niewiasty. Wśród tej uroczystości ubierano w nie dziecię w rozmaitych odstępach czasu, pytano je przy tym o rozmaite rzeczy. Obrzędy te były same w sobie bardzo poważne i uroczyste, chociaż sędziwi kapłani z dziecięcym uśmiechem ją spełniali, przerywanym często zdziwieniem z powodu oświadczeń i odpowiedzi dziecięcia, jako też łzami rodziców. Były dla Maryi zrobione trzy różne, całkowite ubiory, w które ją w rozmaitych odstępach czasu ubierano, wypytując ją podczas tego o rozmaite rzeczy. Działo się to wszystko w pewnej wielkiej komnacie obok jadalni. Wpadało do niej światło czworograniastym otworem znajdującym się na środku sufitu, zasłoniętym kilka razy kratkami z gazy. Na podłodze był rozpostarty czerwony kobierzec. Na środku stał ołtarz z czerwonym i biało przezroczystym pokryciem, a na nim szafka z zapisanymi rolkami i z zasłoną, na której przedstawiony był wyhaftowany czy też wyszywany wizerunek Mojżesza.

 

Mojżesz był w długim płaszczu, którego podczas modlitwy używał, ze zwieszającymi się u ramion tablicami przykazań. Widziałam Mojżesza zawsze o wielkiej, barczystej postaci. Miał wysoką, spiczastą głowę, wielki zagięty nos, a na szerokim, wysokim czole dwa przeciw sobie zwrócone wywyższenia, co mu dziwny nadawało wygląd. Mojżesz miał te wywyższenia już jako dziecko, jakby małe brodawki. Barwa jego twarzy była ognisto-czerwono brunatna, włosy czerwonawe. Widziałam kilkakrotnie takie wywyższenia na czołach dawnych proroków i pustelników, a także tylko jedną taką narośl na środku czoła.

 

Vlastimil Hofmann około 1912 roku „Mojżesz”.

 
W pierwszym całościowym wydaniu spod ręki Jakuba Wujka tekst brzmiał:
 
„A gdy schodził Mojżesz z góry Synaj, trzymał dwie tablice świadectwa, a nie wiedział, że twarz jego była rogata z społeczności mowy Pańskiej”.
 
Św. Hieronim oddał hebr. słowo qaran (promienieć) jako łacińskie cornatus (rogaty). Właśnie ta pomyłka sprawiła, że  Mojżesz z rogami zakorzenił się mocno w ikonografii i pojawił się w wielu kolejnych przekładach biblii opartych na Wulgacie. Nie oznacza to absolutnie, że powinniśmy kojarzyć Mojżesza z diabłem, w żadnym wypadku!
 
Rogi przez wiele stuleci pełniły funkcję atrybutu Mojżesza, i w tym wyjątkowym przypadku nie miały kojarzyć się z diabelską siłą zła, tylko z mocą którą prorok otrzymał od Pana Boga.
 
Możliwe, że było to coś więcej niż zwykły błąd, ponieważ w tym czasie żyli Żydzi, którzy również wierzyli, że Mojżesz był dosłownie rogaty. To przekonanie zostało zachowane w wielu wierszach napisanych mniej więcej w tym samym czasie, gdy Hieronim pracował nad swoim tłumaczeniem. Kilka przekładów hebrajskiego mowi o ty, ze Pan Bóg w określonym celu dał Mojżeszowi rogi.
 

9

 


 

 

 

 

 

 

 

 

Na ołtarzu leżały owe trzy ubiory dziecięcia Maryi, a prócz tego różne materie, które krewni na wyprawę dziecięciu ofiarowali. Przed ołtarzem stał na stopniach rodzaj tronu. Kapłani weszli do sali bosymi nogami; lecz tylko trzech z nich egzaminowało i błogosławiło dziecię w jego ostatnim stroju. Joachim i Anna byli również obecni wraz z krewnymi. Niewiasty stały przed Maryją, małe dziewczęta po bokach Maryi. Jeden z kapłanów wziął szaty z ołtarza, a objaśniwszy ich znaczenie, podał je siostrze Anny z Zeforys, która przyodziała w nie dziecię.


Włożyła jej najpierw żółtawą, dzianą spódniczkę, a na nią kolorowy napierśnik z sznurkami, który przez szyję zarzucono i naokoło ciała ściągnięto. Na piersiach było coś, co przypominało sznury. Na to włożono brunatnawy płaszczyk z otworami na ramiona, przy których u góry łatki się zwieszały. Był on u góry wycięty, a pod piersią aż do dołu zapięty. Maryja miała sandały brunatne z zielonymi, grubymi podeszwami. Jej czerwono-żółte, kędzierzawe włosy były ułożone, a miała także wianek na głowie z białego jedwabiu, przeszywany w odstępach pręgowatymi piórami. Pióra, jak palec długie, były zagięte do środka wianka. Znam w tym kraju ptaka, z którego pochodzą. Na głowę włożono jej wielką, czworoboczną, popielatą chustkę, jakby wielką zasłonę; pod pachami można ją było ściągać, tak że ramiona spoczywały w niej jakby w dwóch pętlach. Zdawało się, jakoby to był płaszcz pokutny do modlitwy lub podróży.


Kapłani stawiali teraz dziecięciu różne pytania dotyczące przepisów w świątyni. Rzekli jej: „Rodzice twoi, poświęcając cię Bogu, uczynili ślub, iż nie będziesz używać wina, ani octu, ani jagód, ani winogron, ani fig. Cóż chcesz sama do ślubu tego dodać? Nad tym podczas uczty możesz się zastanowić.” Żydzi, a mianowicie młode dziewczęta, piły chętnie ocet, a także Maryja go lubiła. Pytano ją jeszcze o rozmaite tym podobne rzeczy.


Potem włożono na nią drugą szatę. Składała się ona z błękitnej sukienki, biało — niebieskiego płaszcza, ozdobniejszego napierśnika i białego, jak jedwab lśniącego welonu z fałdami w tyle, jak u welonu zakonnic. Miała na głowie delikatny, ściśle przylegający wianeczek z kolorowych jedwabnych kwiatuszków z zielonymi listkami. Kapłani włożyli jej na ten wianeczek biały welon, jak kaptur u góry ściągnięty i trzema coraz niżej przytwierdzonymi klamrami przeciągany, które można było na głowie w górę posuwać i w ten sposób welon o trzecią część, o połowę, lub zupełnie podnieść. Nauczono ją jak woalu tego używać powinna, a mianowicie: jak uchylać, aby się posilić; jak go spuszczać, gdy będzie pytana, lub będzie odpowiadać.


W tym ubiorze poszła Maryja na ucztę, gdzie zajęła miejsce pomiędzy dwoma kapłanami, a jeden usiadł naprzeciw niej. Niewiasty i inne dzieci siedziały na jednym końcu stołu od mężczyzn odłączone. Podczas uczty egzaminowali kapłani dziecię na rozmaity sposób z używania welonu i z rozmaitych innych obyczajów. Powiedzieli też, że teraz wolno jej jeszcze wszystko spożywać, a podawając jej rozmaite potrawy, doświadczali ją. Lecz Maryja wszystkim, co robiła i mówiła, zdumieniem ich napełniała. Tylko z niektórych potraw brała trochę, a na wszystkie pytania odpowiadała z dziecięcą mądrością. Podczas uczty i całego egzaminu widziałam Aniołów koło niej, którzy jej we wszystkim pomagali i ją pouczali.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

Po uczcie przebrano ją jeszcze raz w komnacie przed ołtarzem. Ubierali ją siostra Anny z Zeforys i jeden kapłan. Kapłan wyjaśnił znaczenie szat, mówiąc przy tym o rzeczach duchowych. Teraz otrzymała Maryja szaty najbardziej świąteczne, fioletową sukienkę, a na nią kolorowo haftowany napierśnik, który ściągnięto po bokach z naplecznikiem i przymarszczono nim sukienkę, a kończył się u dołu spiczasto; na to włożono fioletowy płaszcz, szerszy i wspanialszy, w tyle zaokrąglony i w ogóle nieco powłóczysty, jakby ornat. Pod piersiami zapięty, miał u ramion otwory, w które ramiona można było włożyć. Gdy był zapięty, można było widzieć z przodu pięć rzędów prostopadle ku dołowi idących, złotem wyszywanych ozdób. Środkowa była rozdzielona, i zapinała się na guziki czy też haczyki. Brzeg płaszcza był haftowany. Potem włożono jej na głowę wielki mieniący się welon, który z jednej strony wydawał się biały, z drugiej fioletowy, następnie włożono jej koronę spojoną u góry pięcioma klamrami. Składała się ona z cienkiej, wewnątrz od złota lśniącej, szerokiej obręczy; górny brzeg był szerszy i miał ząbki z gałeczkami. Zewnątrz była jedwabiem obciągnięta i ozdobiona różyczkami z jedwabiu, do których pięć pereł było przytwierdzonych; pięć łuków z jedwabiu górą łączyło się, spojonych na samym wierzchu gałeczką. Napierśnik złączono na plecach, z przodu miał jednakże sznury. Płaszcz był połączony nad piersią tasiemką, która przechodziła przez odstający na napierśniku guzik, aby nie uciskała; pod górną częścią ciała schodził się, a w tyle opadał w fałdy, wychylające się  spoza ramion.


Maryję postawiono w tym świątecznym stroju na stopnie przed ołtarzykiem. Małe dziewczęta stały po bokach. Teraz dopiero powiedziała, jakim podda się umartwieniom: że nie będzie jadała mięsa, ani ryb, ani używała mleka, lecz napoju, zgotowanego z wody i rdzeni sitowia, co w Ziemi Obiecanej tylko ludzie ubodzy pijają, i czasami nieco soku terebinty. Wygląda on jak biały olej, jest gęsty i bardzo orzeźwiający, lecz nie tak delikatny jak balsam. Wyrzeka się także używania wszelkich przypraw korzennych i owoców, prócz pewnych żółtych jagód, rosnących w postaci gron. Znam je dobrze, jadają je tam dzieci i ludzie biedni. Także na gołej chce sypiać ziemi i każdej nocy trzy razy na modlitwę wstawać; inne tylko raz wstawały.


Anna i Joachim słysząc to wszystko, płakali. A stary Joachim, zalewając się łzami, przycisnął dziecię do piersi i rzekł: ach! dziecię moje, to za wiele na ciebie, jeżeli tak wstrzemięźliwie chcesz żyć, to ja, starzec, już cię nie zobaczę. Była to chwila bardzo wzruszająca.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

Kapłani powiedzieli jej, aby tylko raz, jak inne jej towarzyszki, wstawała i zrobili dla niej jeszcze inne ustępstwa. Wreszcie rzekli: wiele dziewic, które bez wyprawy i płacy, za pożywienie do świątyni wstępuje, bierze na siebie, za zezwoleniem swych rodziców, obowiązek prania krwią zbroczonych szat kapłanów i innych chust z grubej wełny, co jest pracą ciężką, od której krwawią się ręce; ty tego czynić nie potrzebujesz, ponieważ rodzice twoi utrzymywać cię będą przy świątyni. Lecz Maryja odpowiedziała czym prędzej, że i tę robotę pragnie spełniać, skoro będzie uznana godną tego. Joachim był tym bardzo wzruszony.


Podczas tych świętych obrzędów widziałam Maryję często wśród kapłanów tak rosnąca, że patrzyła ponad nimi. Było to dla mnie obrazem jej mądrości i łaski. Kapłani byli przejęci powagą i pełni radosnego zdumienia.

 

Na końcu błogosławili kapłani Maryję; widziałam ją w blasku na małym stojącą tronie; dwaj kapłani stali jej do boku, a jeden naprzeciwko niej. Kapłani, trzymając rolki zapisane w rękach, modlili się nad nią. Podczas modlitwy trzymali ręce wyciągnięte nad Maryją. Miałam przy tym dziwne widzenie, w którym dane mi było spojrzeć we wnętrze Najświętszej Dziewicy; widziałam jakoby owo błogosławieństwo ją zupełnie przenikało i oświecało, i widziałam w niej chwałę niewymownego blasku, a w tej chwale tajemnicę Arki Przymierza, jakby w mieniącym się naczyniu kryształowym.

 

Widziałam serce Maryi ponad tym się otwierające jakby drzwi świątyni, a świętość Arki Przymierza, naokoło której utworzyło się podobne do baldachimu tabernaculum z rozmaitych, pełnych znaczenia drogich kamieni, tym otworem w serce wstępującą, jak Arka Przymierza do miejsca najświętszego, jak monstrancja do tabernakulum.

 

Widziałam przy tym dziecię Maryję jakby przemienioną i ponad ziemię się wznoszącą. Razem ze wstąpieniem tego Sakramentu w serce Maryi, które się za nim zamknęło, widzenie z wolna ustawało i widziałam teraz świętą dziecinę pełną serdecznego żaru, który ją przenikał. Widziałam też podczas tego objawienia, że Zachariasz, wskutek natchnienia niebieskiego, dowiedział się, iż Maryja jest wybranym naczyniem tajemnicy. Przeniknął go promień, którego źródłem było to, co w Maryi w obrazach przedstawione widziałam.

 

Teraz zaprowadzili kapłani dziecię do rodziców. Anna, podniósłszy dziecię, ucałowała je wśród poważnego wzruszenia, Joachim, wielce wzruszony, podał mu ze czcią rękę. Starsza siostra, Maria Heli, uścisnęła błogosławione dziecię o wiele żywiej, aniżeli to Anna uczyniła, która była niewiastą bardzo poważną, skrzętną, powściągliwą i roztropną. Siostrzenica, Maria Kleofasa, uściskała świętą dzieweczkę, obejmując ją mile za szyję.

 

Potem wzięli ją kapłani ponownie, a zdjąwszy z niej szaty, w zwyczajnych ją sukienkach wyprowadzili. Widziałam ich, jak stojąc, pili jeszcze z kubka, a potem odjechali.

 

Kiedy podejmujemy postanowienia np.: wielkopostne, ważne jest, abyśmy uświadomili sobie ich duchowe konsekwencje. Wyobraźmy sobie, jak wiele łask moglibyśmy uzyskać. Gdybyśmy zdecydowali się pościć, aby mieć więcej czasu na wstawiennictwo za innych, pogłębioną modlitwę, rozbudzanie w sobie duchowego „głodu” Pana Jezusa i Jego spraw. Co mogłoby wydarzyć się w życiu naszym i naszych bliskich, gdybyśmy podjęli postanowienie systematycznego wspierania biednych, aby przez to upodobnić się do Pana Jezusa, który dla nas stał się ubogi? Jak zmieniłoby się nasze życie, gdybyśmy zrezygnowali z telewizji, przeznaczając ten czas na odmawianie różańca, czytanie Pisma Świętego czy odwiedzanie chorych? Uwierzmy, że podejmując je czystym i pokornym sercem, ze świadomością ich duchowego znaczenia, staniemy się skutecznym narzędziem w ręku Pana Boga.