Jezus opuścił to miejsce w towarzystwie wielu słuchaczy i szedł ku dolinie pasterskiej, która leżała stąd mniej więcej o trzy i pół godziny drogi. Razu pewnego widziałam Go z uczniami pod otwartą szopą, jak spożywał uzbierane czerwone jagody i kłosy. Uczniowie rozproszyli się po różnych drogach, a Jezus przeznaczył im miejsce, gdzie się znowu zejść mieli.
Oni oznajmiali ludziom o Jezusie i wzywali ich do chrztu i pokuty, jeżeli jeszcze nie byli ochrzczeni; ludzie ci szli w części z nimi na wyznaczone miejsca, na których Pan Jezus nauczał. Jezus także szedł manowcami, a często spędzał połowę nocy na różnych pagórkach na modlitwie, tak iż czas przeznaczony na drogę całkiem był wypełniony. Słyszałam, jak uczniowie prosili Jezusa, aby ostrym życiem, chodzeniem pieszo, postami, i czuwaniem nocnym wśród takiego zimna i wilgotnej pory roku, nie wycieńczał przedwcześnie swego ciała. On jednak odpowiadał im łagodnie i pozostawał przy swoim.
O brzasku dnia zstępował Jezus wraz z uczniami przez grzbiet góry do doliny pasterskiej. Mieszkający tam naokoło pasterze już wiedzieli, że Jezus się do nich zbliża. Wszyscy przyjęli już chrzest Jana, a nawet kilku miało sny i widzenia o bliskim przyjściu Pana. Dlatego niektórzy z nich czuwali i spoglądali ciągle w stronę, skąd Jezus powinien był nadejść. Widzieli, jak zstępował w dolinę, jaśniejący i otoczony światłem, albowiem wielu z tych prostaczków było w stanie łaski. Zatrąbili natychmiast na rogu, aby w oddali mieszkających zbudzić i przywołać. Mieli ten zwyczaj przy każdym szczególniejszym zdarzeniu.
Wszyscy pospieszyli naprzeciw Pana i rzucili się przed Nim pokornie na ziemię z twarzą podniesioną do góry, trzymając w rękach długie laski. Niektórzy leżeli, rzuciwszy się na twarz. Nosili oni kaftany, sięgające aż do kolan, przeważnie owcze; niektórzy mieli owe kaftany rozpięte na piersiach, drudzy znowu bez rozpięcia, a na ramionach sakwy. Powitali Jezusa słowami psalmu, który wyrażał przyjście Zbawiciela i dzięki Izraela za spełnioną obietnicę. Jezus był bardzo uprzejmy i rozmawiał o ich szczęśliwym stanie. Uczył tu i ówdzie w chatach, które leżały naokoło szerokich łąk, w przypowieściach o stanie pasterskim.
Stąd udał się z nimi dalej, przez dolinę ku Betlejem do wieży pasterskiej. Wieża ta była zbudowana na pagórku wśród pola, na podwalinach z wielkich kamieni. Składała się z bardzo wysokiego rusztowania z belek, a wkoło rosły drzewa, które ją także podpierały. Była poobwieszana matami, miała zewnątrz schody i galerie, tu i ówdzie małe pokryte budki, jak strażnice. Z oddalenia miała wygląd wysokiej łodzi z napiętymi żaglami i była podobną do wież, z których w kraju królów bada się gwiazdy. Mieli stamtąd widok na całą okolicę, mogli widzieć Jerozolimę, a nawet górę, na której szatan kusił Jezusa.
Pasterzom była ta wieża potrzebna, aby mieć widok na ruchy trzody, i aby stróży ostrzec przed grożącym niebezpieczeństwem. Poszczególni pasterze, ze swymi rodzinami, mieszkali na obszarze o pięć godzin od wieży, w chatach z podwórzami, polem i ogrodami. Przy wieży było wspólne miejsce dla zgromadzania się; odbywali tu także swoje narady i stąd stróże otrzymywali pożywienie. Wzdłuż pagórka, na którym wieża stała, były chaty, a na osobności wielka szopa, w której mieszkały niewiasty stróżów i przyrządzały pożywienie. Niewiasty te nie wyszły razem z pasterzami naprzeciw Jezusa i Jego uczniów. Mieszkało tu blisko 20 pasterzy, których Jezus pouczał o ich szczęśliwym stanie, i że On ich teraz odwiedził, ponieważ i oni oddali Mu pokłon w żłóbku, a Jego Rodzicom okazali miłość. Pouczał ich także w przypowieściach o pasterzach i trzodach, i że On także jest pasterzem, który będzie miał innych pasterzy, będzie gromadził trzody, leczył i prowadził aż do końca dni.
Pasterze opowiadali o Zwiastowaniu Anioła, o Świętej Rodzinie i o Dziecku; oni także widzieli w gwieździe nad szopką obraz Dziecka. Opowiadali o królach, że ci widzieli w gwiazdach także wieżę pasterską i o darach, które złożyli. Wiele z tych darów, osobliwie surowe płótna na namioty, użyli na wieżę i chaty. Było tu wiele starszych mężczyzn, którzy jako młodzieńcy byli u żłóbka. Opowiadali Jezusowi o wszystkim, co wtedy widzieli.
Na drugi dzień zaprowadzili pasterze Jezusa i uczniów Jego bliżej ku Betlejem do mieszkania synów trzech najstarszych pasterzy, którym najpierw objawili się aniołowie przy narodzeniu Chrystusa, i którzy pierwsi oddali Mu pokłon. Pasterze ci już pomarli i pogrzebani byli niedaleko mieszkania, które mniej więcej o godzinę drogi było oddalone od groty żłobkowej. Trzej podeszli już w latach synowie owych pasterzy byli przy życiu, i zażywali u reszty pasterzy powszechnego szacunku. Rodzina ta była niejako przełożoną nad innymi, tak jak trzej królowie u swoich. Przyjęli oni Jezusa pokornie i z radością, i zaprowadzili Go do grobów swych ojców. Był to pagórek, porosły winem; u dołu był naokoło otoczony pewnego rodzaju schronieniem, pod którym schodziło się do piwnic i jaskiń; wyżej nad pagórkiem były grobowce starszych pasterzy. Grobowce znajdowały się w ziemi w tym kierunku i były przykryte drzwiami. Pasterze otworzyli grobowce i widzieli owinięte ciała ze śniadym obliczem. Miejsce około trumien było wypełnione małymi kamyczkami. W trumnach leżały laski pasterskie.
Pasterze pokazywali Jezusowi także skarb, który im pozostał z podarunków świętych Trzech Króli, a który był schowany w jaskini. Składał się z litego złota i z kawałków bardzo kosztownej, złotem przetykanej materii. Pytali się Jezusa, czy mają to ofiarować do świątyni, na co im odpowiedział, aby zatrzymali to dla gminy, która będzie tworzyła nową świątynię; a nadto dodał, iż na tym grobowcu stanie kiedyś kościół (uczyniła to św. Helena). Pagórek ten był początkiem winnic, które ciągnęły się ku Gazie i był wspólnym cmentarzem dla pasterzy.
Stąd zaprowadzili Pana do miejsca Jego urodzenia, do groty, o godzinę drogi stąd oddalonej. Droga wiodła przez niezwykle piękną łąkę, przez którą prowadziły trzy ścieżki pomiędzy alejami z drzew owocowych. Po drodze opowiadali pasterze o chwale aniołów, a ja widziałam znowu wszystkie te obrazy. Aniołowie zjawili się na trzech miejscach; najpierw trzem pasterzom, w następną noc pasterzom na wieży, a później przy studni, w miejscu, gdzie wczoraj pasterze przyjęli Jezusa. Na wieży pasterskiej zjawili się w większej liczbie. Były to wielkie postacie bez skrzydeł. Pasterze zaprowadzili również Jezusa do grobowca Maraby, mamki Abrahama, przy wielkim terebincie.
Kiedy wreszcie uwierzymy, że gdy oddajemy Panu Jezusowi swoje życie, On je naprawdę bierze? W Jego rękach nasze życie przemienia się, napełnia mocą. My mamy jedynie starać się, by dochować Mu wierności, reszta należy do Pana Ducha Świętego. Zacznijmy od dziś. Uczyńmy choćby mały krok w stronę Pana Boga, a On napełni nas swą siłą i łaską.