W życiu przychodzą takie chwile, gdzie człowiek zastanawia się nad sensem istnienia, po co, dlaczego? Pytania, na które często szukamy odpowiedzi, gdzie prawie jej nie znajdujemy, gdyż wykracza to już poza nasz obszar myślenia. Żyjemy tu i teraz, bez zastanowienia się co dalej. Też dobry sposób przeżycia, jeżeli jest zgodny ze swoim sumieniem. Jednak ci wszyscy błogosławieni, kanonizowani, żyli przyszłością, dbając o ciągłą poprawę swojego życia, pomimo, że przez większą część swojej egzystencji może mieli różne zawirowania. I pytanie skąd się to bierze?
Będąc w wigilię odpustu w moim rodzinnym mieście usłyszałem homilię ks. bpa Józefa Wróbla na temat objawień Maryjnych i to może właśnie w dużej mierze przyczyniło się do napisania tego artykułu. Bardzo podbudowało mnie to kazanie. Dla większej wyrazistości szeroko pojętego obrazu objawień posłużę się jak zwykle w moich artykułach stron internetowych filatelistyką. Nie kopiuję, nie ściągam z internetu, lecz pokazuję to co posiadam. Tematy są ciągle uzupełniane, gdyż właśnie we wszystkich moich artykułach tematów nie da się wyczerpać.
Powód napisania tego artykułu ma również inne podłoże. Są to ważne rocznice w życiu może nie każdego człowieka, ale jeżeli 90 % społeczeństwa naszego kraju deklaruje, że jest katolikiem, to te rocznice muszą być jak najbardziej uroczyście obchodzone. A są to: 50 rocznica objawień w Gietrzwałdzie, 100 rocznica objawień w Fatimie, 300 setna rocznica koronacji Matki Bożej Częstochowskiej.
26 sierpnia 2017 roku do obiegu wszedł znaczek pocztowy o wartości 2,60 zł, na którym przedstawiono wizerunek Czarnej Madonny z koronami podarowanymi przez Sanktuarium Matki Bożej w Crotone we Włoszech. Diademy to replika koron ofiarowanych 300 lat temu przez Ojca Świętego Klemensa XI podczas pierwszej koronacji częstochowskiego Wizerunku.
Myślę, że uzupełnieniem obrazu Najświętszej Mateńki z Jasnej Góry jest obraz Matki Bożej Gidelskiej. Krążą wśród wiernych opinie, że Matka Najświętsza z Jasnej Góry jest głównie lekarką dusz (nawrócenia), a z Gidel – lekarką ciał. Zachowało się bardzo wiele świadectw, pisanych i malowanych na tabliczkach wotywnych wieszanych wokół ołtarza, mówiących o dokonanych dzięki Jej wstawiennictwu cudownych uzdrowieniach.
Gidle – to miejscowość leżąca między Częstochową a Radomskiem. Nad dachami domostw górują sylwetki trzech kościołów. Najstarszy z nich – zabytkowy modrzewiowy, niegdyś parafialny, pochodzi z XV wieku, a przebudowano go w XVII. Drugi, murowany, stojący na uboczu, jest pozostałością po pustelni kartuzów, pochodzi z roku 1754 i pełni obecnie funkcję kościoła parafialnego. Wreszcie trzeci, najbardziej okazały – to kościół dominikanów, a zarazem znane powszechnie sanktuarium, do którego od kilku wieków podążają liczni pielgrzymi.
Dzieje tego sanktuarium są ściśle związane z historią maleńkiej, bo zaledwie dziewięciocentymetrowej figurki Matki Bożej z Dzieciątkiem, w sposób niezwykły znalezionej w 1516 roku na polu, należącym do włości rodziny Gidzielskich.
Najstarsza tradycja głosi, że wiosną tego roku, tuż przed pierwszą niedzielą maja, gidelski rolnik Jan Czeczek orał swoje pole w miejscu, gdzie dziś wznosi się klasztorny kościół. Naraz, ku jego zdziwieniu, woły ustały w orce, a nawet padły na kolana. Nic nie pomogły przynaglania ani razy. Wreszcie i mężczyzna zauważył niezwykłą jasność bijącą z ziemi, a wśród tej jasności „obrazek mały głazowy Najświętszej Panny, wielkości na dłoń, na kamieniu wielkim, który był wydrążony na kształt kielicha”.
Wieśniak nie potrafił zrozumieć cudownych znaków i potraktował swoje znalezisko jako skarb materialny. Ukrył figurkę w chałupie, na dnie skrzyni z odzieżą. Trzeba było nieszczęścia, aby on i jego rodzina utracili wzrok. Wówczas pobożna kobieta, która pomagała nieszczęśliwym, zainteresowała się cudowną wonią i światłością bijącą ze skrzyni. Opowiedziała o wszystkim gidelskiemu proboszczowi i odtąd rozpoczął się czas publicznej czci oddawanej Maryi w tym wizerunku. Posążek obmyto z prochu ziemi i przeniesiono do kościoła parafialnego. Wodą, która pozostała po obmyciu, Czeczkowie przetarli swe oczy i natychmiast odzyskali wzrok. Na pamiątkę tego wydarzenia zachował się do dziś zwyczaj „Kąpiółki”, to znaczy ceremonialnego obmywania raz w roku figurki w winie. W pełnym ufności i pobożnym przeświadczeniu pątnicy używają wina z tej „Kąpiółki” na znak swojej wiary w moc Tej, którą nazywają Uzdrowieniem chorych.
Dalsze cudowne znaki sprawiły, że figurkę przeniesiono z kościoła na miejsce jej odnalezienia i umieszczono w kapliczce w formie drewnianego słupa, którą dziś jeszcze można oglądać przy ołtarzu w kaplicy Matki Bożej. Z czasem wzniesiono większą drewnianą kapliczkę. W roku 1615 właścicielka Gidel, Anna z Rosocic Dąbrowska, sprowadziła tu dominikanów, którzy zgodnie z nazwą swego zakonu – Zakon Kaznodziejski – mieli głosić sławę Maryi, strzec miejsca Jej cudownego wizerunku i szerzyć modlitwę różańcową. To właśnie święty Dominik, założyciel tego zakonu, jest twórcą modlitwy różańcowej.
Żeby mieć pełny pogląd trzeba wspomnieć o trzech wielkich objawieniach, jako w wyrazie Jej zaangażowania, bo w nich zawarta jest troska i przesłanie nieprzemijające, bo to że się objawiła to nie dla wąskiego grona i określonych odbiorców, czy określonego czasu ale w tych objawieniach jest wciąż zawarta troska o nasze czasy.
1. Pierwsze z tych trzech wielkich objawień miało miejsce 19 września 1846 roku w La Salette. Dwójka dzieci pasa krowy, widzą wielką jasność, z tej jasności wyłania się postać niewiasty siedzącej z twarzą w dłoniach, płacząca. Pytają kim jest, odpowiedziała, że Matką Pana Jezusa przyszła by dzieciom powiedzieć a przez nich światu jak bardzo Pan Bóg jest obrażany przez człowieka, obrażany przez to że nie zachowuje przykazań, zaniedbania życia religijnego, obrażany przez to, że nie świętuje niedzieli, obrażany przez przekleństwa i nierzadko mieszanie tych przekleństw z imieniem Bożym. Ostrzega świat przed karą Bożą, ale nie byłaby Matką, gdyby się nie starała i nie zapewniała o swojej opiece i zapewnia również, że jeżeli świat się nawróci to doświadczy Bożego błogosławieństwa i ciepła miłości, jej Matki.
Rzeźby autorstwa Barémme d’Angersa w La Salette przedstawiające trzy fazy objawienia z 1846 roku (tzw. Tryptyk Saletyński).
Faza 1 – Matka Boża płacząca i nad grzechami ludzkości ubolewająca;
Faza 2 – Matka Boża z pastuszkami rozmawiająca;
Faza 3 – Matka Boża do Nieba się wznosząca;
2. Drugie wielkie objawienie ma początek od 11 lutego1858 roku. W Lourdes NMP objawia się 14 letniej Bernadecie. Na początku Matka Boża przedstawia swój szczególny tytuł ale i szczególny dar, który otrzymała od Pana Boga. Ona sama siebie nazywa jestem Niepokalanym Poczęciem. Co ciekawe, ten tytuł w postaci dogmatu wiary kościół ogłosił zaledwie cztery lata wcześniej w 1854 przez papieża Piusa IX. Również prosta mała, niewykształcona Bernadetta nie rozumie co ten tytuł oznacza ale jednak zapamiętywuje i przekazuje światu, jako afirmację, że to orzeczenie kościoła, ten tytuł jest dla Niej wielkim wyróżnieniem, przywilejem ale nade wszystko jest prawdziwy, co oznacza, że chce być Ona z woli Bożej wielbiona, począwszy od tego tytułu że jest poczęta bez grzechu i grzech nie zagościł w jej sercu, życiu, nawet ten grzech pierworodny. A później w dalszych objawieniach wciąż na różne sposoby pojawia, powraca się ten motyw, już wspomniany w objawieniach w La Salette, gdzie Matka Boża użala się nad losem człowieka i postawą człowieka wobec Pana Boga, nad grzechem którym żyje, nad grzechem którym obraża Pana Boga i wzywa człowieka i świat do pokuty. Trzy razy powtarza w jednym wezwaniu „Pokuty, pokuty, pokuty”. I jednocześnie podkreśla Matka Boża, że nawet małe gesty czynione przez człowieka zadośćuczynienia za grzechy i wynagrodzenia, akty miłości do Pana Boga mają w oczach Bożych wielkie znaczenie i wspaniałą skuteczność, bo nie tylko są aktami mile widzianymi przez Pana Boga ale niosą wspaniały owoc, mianowicie przyczyniają się do nawrócenia grzeszników, a o modlitwę w tej intencji Matka Boża prosi Bernadettę, świat, nas.
Jedenasty luty jest dniem święta diecezjalnego w Tarbes. Do tej właśnie diecezji należy Lourdes, gdzie w 1858 roku weselono się tego dnia podwójnie, był to bowiem tłusty czwartek. Ale niewesoło było w rodzinie Soubirous, zajmującego dwie skromne izby w nędznym domku. Już od dłuższego czasu zaglądała tam bieda, a tego dnia zabrakło nawet opału do ugotowania obiadu.
Soubirous był z zawodu młynarzem, lecz nie posiadał własnego młyna i pracował jako najemnik na dniówkę. W odzyskaniu chęci do życia dopomagała zawsze Franciszkowi żona, Ludwika, pobożna katoliczka i dzielna kobieta. Mieli czworo dzieci: dwie dziewczynki i dwóch znacznie młodszych chłopców.
Rodzice Bernadetty i ich mieszkanie.
- Idź, Marysiu, nazbieraj gałęzi
- I ja z nią pójdę, mamo. Sprzeciwiła się mama Ludwika by Bernadetta poszła z Marysią, stwierdziwszy, ze dziś chłodno i mogłaby się przeziębić
Właśnie nadeszła piętnastoletnia Jasia Abadie, córka sąsiadów i wszystkie zaczęły prosić i nalegać, by pozwolono im iść w trójkę. W końcu mama ustąpiła.
Zarząd miasta pozwalał ubogiej ludności zbierać gałęzie do należących do gminy podmiejskich gruntach, okalających Massabielską skałę, u której podnóża rosły kępy drzew.
Bernadetta siadła na ziemi i zaczęła rozsznurowywać trzewiki, by przejść na druga stronę kanału. Usłyszała jakiś szum, jakby silnego wiatru, którego jednak nie czuła. Szum się powtórzył, więc zdziwiona znów podniosła głowę i okrzyk uwiązł jej w gardle. Zdumiona, olśniona, osunęła się na kolana i nieruchomo patrzyła w skałę po drugiej stronie kanału. Ujrzała niezwykle, niepojęte zjawisko.
Ponad grotą, przed którą Jasia i Marysia zbierały gałęzie , w owalnym obramowaniu skalistego otworu, stała postać kobieca nadzwyczaj piękna, cała otoczona aureolą jakiegoś niezwykłego światła. Wszystko to mogło trwać zaledwie kilkanaście minut. Nie dłużej bowiem towarzyszki Bernadetty widziały ją na klęczkach. Teraz po głębokim przeżyciu, jakiego doznał, uspokoiła się już zupełnie, skończyła zdejmować buciki i połączyła się z Janką i Marysią na drugim brzegu.
- Jak to, toście nic nie widziały?
- Nie. A cóżeśmy miały widzieć?
Osiemnaście razy miała dziewczynka spotkań z Matką Boską. Zaczęły się one 11 lutego 1858 roku a zakończyły 16 lipca 1858 roku. Każde z nich zawierało istotne przesłanie. Już przy drugim wydarzeniu przed grotą towarzyszyli Bernadetcie wierni z miejscowej parafii, którzy po mszy świętej postanowili za nią udać się do tego niezwykłego miejsca.
Zestaw został wydany 21 lutego 1958 r. z okazji 100-lecia objawienia 14 letniej dziewczynie Bernadecie Soubirous, Matki Boskiej.Znaczki przedstawiają:
Obraz Maryi pojawiającej się w grocie;
Chora osoba z Sanktuarium w Lourdes w tle;
Bernadetta Soubirous z Château fort de Lourdes w tle.
Monako 1958 Setna rocznica objawienia Najświętszej Maryi Panny w Lourdes. Data wydania : 15 maja 1958. Karnet.
Mało znanym jest niesamowity fakt, że ciało Bernadety od śmierci aż do dnia dzisiejszego zachowuje zadziwiającą świeżość i piękno. Wbrew wszelkim prawom natury, w ogóle nie ulega procesowi rozkładu zarówno zewnętrznego jak i wewnętrznego. Pielgrzymi, przybywający do kaplicy konwentu Saint-Gildard, widzą nienaruszone ciało św. Bernadety Soubirous ubrane w strój zakonny. Sprawia wrażenie, że śpi. Wydaje się, że śmierć ją przemieniła, głowa jest lekko przechylona na lewą stronę, dookoła złożonych rąk owinięty jest różaniec.
3. I trzecie wielkie objawienie. Mają one miejsce od 13 maja 1917 i trwają do 13 października tegoż roku. Matka Boża objawia się trójce małych dzieci Hiacyncie, Franciszkowi i Łucji. Hiacynta i Franciszek niedługo później umierają a 13 maja 2000 roku papież Jan Paweł II beatyfikuje je a w 2017 roku 13 maja papież Franciszek je kanonizował. Siostra Łucja żyje jeszcze długo bo umiera w 2005 roku a jej proces beatyfikacyjny jest w toku. 13 lutego 2017, w dwunastą rocznicę śmierci siostry Łucji, zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego i dokumenty zostały skierowane do Stolicy Apostolskiej.
Aby przygotować pastuszków z Fatimy na spotkanie z Maryją, trzykrotnie ukazał im się Anioł Portugalii. Podczas pierwszego ukazania się Anioł nauczył ich modlitwy, podczas drugiego zachęcił ich do odprawiania pokuty, wreszcie podczas ostatniego, które miało miejsce w okolicy zwanej Loca do Cabeço, pod koniec lata lub na początku jesieni 1916 roku, Anioł udzielił im Komunii Św.
Te objawienia w Fatimie można sprowadzić do trzech tajemnic :
Pierwsza tajemnica przerażająca, bo oto Matka Boża zaprowadza dzieci przed rozwarte drzwi piekła. Dzieci mogą zobaczyć okropność tego miejsca, cierpienia potępionych zanurzonych właśnie w ogniu piekielnym i różne wymiary ich cierpień. Widok był tak potworny, że te dzieci później powtórzyły, że gdyby przed tą wizją Matka Boża nie zapewniła je, że dostąpią zbawienia umarłyby ze strachu albo oszalały. Ale przecież w tej wizji, tej pierwszej tajemnicy tegoż objawienia fatimskiego nie chodzi o to aby wywołać strach, przerażenie w tych dzieciach, ale właśnie jako misja, przesłanie, ostrzeżenie przed człowiekiem, który zapomina o Panu Bogu i zapomina również niestety o piekle, a nie brak tych nawet teologów, którzy drwią sobie z piekła i zapewniają nas, że go nie ma. Wizja, która później została powtórzona siostrze Faustynie. Również otchłań piekła Pan Bóg przed nią otworzył ku przestrodze człowieka.
Druga tajemnica objawienia fatimskiego to Maryja, która przestrzega człowieka kreśląc w jakiej sytuacji się stawia i jaki los przez grzech Pana Boga sobie szykuje. Jak sama podkreśla , a wskazuje na to data, mówi, ze ta wojna a był to czas I wojny światowej niedługo się skończy. Ta wojna krwawa, która kosztowała życie 14 milionów ludzi. Ale oto Maryja przestrzega, jeżeli ludzie się nie nawrócą przyjdzie następna wojna i będzie jeszcze bardziej krwawa i okrutniejsza, w której zginie nie tylko 14 milionów ludzi, ale całe narody poczynając od narodu Żydowskiego zostaną po prostu anihilowane z pogardy ludzkiej i grzechu. I ostrzega Maryja zapowiadając, napominając i wołając by człowiek zrozumiał, że nie żartuje i ta druga wojna jest zapowiedzią i ostatnim napomnieniem. Będzie dziwna zorza na niebie, która de facto miała miejsce i może są wśród nas najstarsi, którzy tę noc pamiętają z 29 na 30 stycznia 1938 roku, gdzie nad Europą i Ameryką rozpostarła swe światło czerwona zorza. Nie uwierzył człowiek, nie przejął się i co się zaczęło 1 września, to wiemy. Ale znowu Matka zapewnia, jeżeli ludzie się nawrócą, będą żałować za swe grzechy i czynić pokutę to świat ocaleje i również to największe niebezpieczeństwo a jakie się szykowało jeszcze okrutniejsze od II wojny światowej zostanie po prostu zablokowane. Maryja powiedziała wprost, nawróci się bolszewicka Rosja. Nie modne to słowa Maryi, których nikt nie chce powtarzać a jednak stało się. Wystarczy wspomnieć, że zaledwie trzy lata po tym objawieniu nawała Armii Czerwonej ruszyła nad Europę i tylko cud Maryi pewnie wyproszony przez tych, którzy jej upomnienie potraktowali poważnie i zaczęli się modlić, czynić pokutę zaowocował, że ten marsz na zachód na podbój Europy został zablokowany w 20-tym roku w „Cudzie nad Wisłą”. Rzadko mówi się o tym szczególnym wymiarze tego cudu, mówi się tylko i dzięki Panu Bogu za ten cud w wymiarze naturalnym, że nasze młode państwo i niedostatecznie uzbrojona armia była w stanie powstrzymać wielokrotnie liczebniejsza Armię Czerwoną. Jak żołnierze wspominali w noc poprzedzającą bój na przedpolach Radzymina, Ona miała ukazać się na niebie, budząc nadzieję, zachętę i optymizm przez naszych żołnierzy i budząc popłoch przez Czerwonoarmistów. Ale wiemy, że widać nie do końca z uwagą i powagą napomnienia Maryi zostały potraktowane i przyjęte, bo rewolucja Bolszewicka jakże rozwinęła się nie tylko w Rosji, ale na wiele krajów świata i na co dzień przynosi krwawe ofiary a jak obliczają historycy kosztowała ona już ponad 100 milionów ludzkich ofiar.
Myślę, że ten fragment artykułu o uzyskaniu niepodległości mogę zacząć od jednej ze słynniejszych i szczególnych szarż polskiej kawalerii w XX w. – szarża pod Rokitną. 13 czerwca 1915 dwa szwadrony ułanów II Brygady Legionów, pod dowództwem rotmistrza Zbigniewa Dunin-Wąsowicza, zaatakowały rosyjskie linie pod Rokitną. Szarża stała się symbolem nieugiętości polskiego żołnierza.
Prawdopodobnie największym cudem, jaki przypisuje się Matce Bożej Łaskawej, jest pomoc w zwycięstwie nad bolszewikami w 1920 r. Jednakże jak twierdzi ks. Józef Bartnik, współautor książki „Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą”, wsparcie to jest celowo zagłuszane: „Zapomniano, że w dniu święta Wniebowzięcia, 15 sierpnia 1920 r. przed świtem, na tle jeszcze mrocznego nieba, pojawiła się nad idącymi do ataku polskimi żołnierzami jaśniejąca postać Matki Bożej w Swym wizerunku Matki Łaskawej Patronki Warszawy. Pojawienie się zjawiska wywołało taką panikę i popłoch wśród bolszewików, że krzycząc z przerażenia «uchadi, Matier Bożija zasłaniajet Poljakow», uciekali z miejsca walki porzucając broń”. Wśród wielu ustnych przekazów i świadectw wsparcia dla wojsk polskich ze strony Matki Bożej, możemy również dotrzeć do słów samego Józefa Piłsudskiego, który miał rzec do kardynała Aleksandra Kakowskiego: „Eminencjo, ja sam nie wiem, jak myśmy tę wojnę wygrali”.
„Ojczyzna w potrzebie! Wzywa się wszystkich zdolnych do noszenia broni, by dobrowolnie zaciągali się do szeregów armii; jak jednolity, niewzruszony mur stanąć musimy do oporu, o pierś całego narodu rozbić się ma nawała bolszewizmu!
(…) Jedność, zgoda i wytężona praca niech skupi nas wszystkich dla wspólnej sprawy!
(…) Wszystko dla zwycięstwa (…).
Do broni!”
Zródło: apel Rady Obrony Państwa 3 lipca 1920.
Medal zaprojektowany został przez wielokrotnie nagradzanego projektanta monet i medali w Polsce – Roberta Kotowicza. W centralnej części oraz wzdłuż dolnej krawędzi awersu widoczna jest kolorowa scena z Bitwy Warszawskiej 1920 roku, przedstawiąjaca starcie z oddziałami sowieckiej Armii Czerwonej, a armiami Wojska Polskiego, zgrupowanymi nad Wisłą.
Dynamiczny rysunek doskonale oddaje ruchy walczacych, każdy szczegół ich szat oraz uzbrojenia. Na pierwszym planie obrazu odcina się rzeźbiarski relief o barwie naturalnego srebra. Ukazuje on postać polskiego kawalerzysty z szablą. W górnej części wzoru wzdłuż otoku widnieje napis „1920 BITWA WARSZAWSKA”.
Rewers przedstawia kolekcję różnych rodzajów uzbrojenia historycznego typowego dla polskiej armii. Na medalu widoczne są m.in. kirys, hełm, szable, miecze, piki oraz choragiew. W otoku znajduje się nazwa kolekcji „BITWY POLSKIGO ORĘŻA”.
Obraz Matki Bożej Łaskawej, Patronki Warszawy, znajduje się obecnie na Starym Mieście w kościele jezuitów. Do Polski przybył w 1651 roku jak dar papieża Innocentego X dla króla Jana Kazimierza, przywieziony do Warszawy przez nuncjusza apostolskiego arcybiskupa Jana de Torres. Początkowo był przechowywany w kościele pijarów przy ul. Długiej. Umieszczono go tutaj niezwykle uroczyście dnia 24 marca 1651 roku. Jego koronacji dokonał wspomniany nuncjusz papieski. Złota korona wysadzana perłami była darem Warszawy. Uroczystość odbyła się z udziałem pary królewskiej i licznie zgromadzonych mieszkańców stolicy.
Francuski generał Louis Faury w jednym z artykułów w 1928 r. porównał Bitwę Warszawską do bitwy pod Wiedniem: „Przed dwustu laty Polska pod murami Wiednia uratowała świat chrześcijański od niebezpieczeństwa tureckiego; nad Wisłą i nad Niemnem szlachetny ten naród oddał ponownie światu cywilizowanemu usługę, którą nie dość doceniono”.
Dopiero objawienie maryjne, jakie miał spowiednik króla Sobieskiego, ojciec Stanisław Papczyński, spowodowało zmianę decyzji posłów o bitwie. Zapewniam cię, królu, Imieniem Dziewicy Maryi, że zwyciężysz i okryjesz siebie, rycerstwo polskie i ojczyznę nieśmiertelną chwałą” – przekonywał świętobliwy sługa Boży. „Także sama królowa wyraziła swoją wolę, by wyruszył na odsiecz Wiednia zabierając ze sobą około dwudziestu siedmiu tysięcy wojska.”
Obraz „Janie, zwyciężysz”
Na wzgórzu Kahlenberg 12. września 1683 r. o czwartej rano król Jan III Sobieski uczestniczył we Mszy św., którą celebrował na ruinach kościoła św. Józefa i klasztoru legat papieski Marek z Aviano, ma to przeniesienie na ścianę wschodnią kaplicy w Kościele św. Józefa w Wiedniu gdzie znajduje się najbardziej znany z tego cyklu obraz: „Msza święta na Kahlenbergu przed bitwą wiedeńską”, który krótko nazywają również „Joannes vinces” (Janie, zwyciężysz). J.H. Rosen podzielił obraz na dwie części. W dolnej przedstawiono ołtarz odbudowany na rozkaz króla Jana III w zniszczonej przez Turków kapliczce. Przed ołtarzem odprawia mszę świętą legat papieski Marco d’Aviano, który wypowiada prorocze słowa „Joannes vinces” zamiast tradycyjnego „Ita missa est”. Wyprostowana, hieratyczna postać księdza pełna uroczystego pokoju i sakralnej dostojności. Występuje on nie tylko jako przedstawiciel, legat Ojca Świętego, lecz całego świata chrześcijańskiego. Postać Marco d’Aviano koresponduje z postaciami świętego króla Ludwika IX i jego rycerzy, przedstawionych w górnej części obrazu. Krucjatę św. Ludwika Rosen przedstawił na tle złoto-srebrnym, miejscami szarym, u góry brązowym.
Sobieski, służący do tej mszy świętej jako ministrant, jest ubrany we wspaniały czerwony płaszcz, podbity bobrami i zbroję ze złotej łuski. Artysta przedstawił moment, kiedy król klęczy u stóp ołtarza, pochyliwszy głowę i złożywszy ręce, w gorącej modlitwie oddając siebie na służbę ku chwale Bożej. Za nim postacie Karola V księcia Lotaryńskiego bystro przed siebie patrzącego, w bogatym turkusowym płaszczu, podbitym gronostajami i elektora bawarskiego Maksymiliana Emanuela, odzianego w czarną zbroję i wielki fioletowy płaszcz oraz czarną, starannie ułożoną perukę. Laska księcia Lotaryńskiego stanowi wyraźny kontrast włóczniom i mieczom krzyżowców Ludwika Świętego.
Na tle Niemców gubi się szczupła postać szesnastoletniego królewicza Jakuba, który skromnie stoi „z wyrazem twarzy o młodocianej prostocie”. Królewicz bardzo przeżywa, przecież po mszy świętej odbędzie się uroczyste pasowanie jego na rycerza i on po raz pierwszy weźmie udział w bitwie.
Rosen świadomie przedstawił książąt niemieckich w niewygodnym dla nich świetle, z rozmysłem podkreślił niezdolność dowódców austriackich własnymi siłami obronić Wiedeń i wyraźnie zaakcentował decydujące znaczenie oręża polskiego w odsieczy wiedeńskiej, w walce zbrojnej ze światem muzułmańskim.
Zmierzając pod Wiedeń, Sobieski zatrzymał się na Jasnej Górze, gdzie przez cały dzień gorąco modlił się i służył do Mszy świętej. Wstępował też po drodze do innych sanktuariów maryjnych, aby błagać Najświętszą Pannę o pomoc. W Krakowie król odbył pielgrzymkę do siedmiu kościołów i 15 sierpnia przystąpił do Komunii świętej i leżąc krzyżem, wraz z całym wojskiem ufnie polecał się Matce Najświętszej. Chcąc, aby wszystko działo się pod Jej znakiem, dał rycerstwu hasło: „W Imię Panny Maryi – Panie Boże dopomóż !”. O godzinie drugiej ruszono do ataku, śpiewając Bogurodzicę. Sobieski stał na wzgórzu, błogosławił walczących drzewem Krzyża świętego i relikwiami świętych, a w rozstrzygającym momencie sam dowodził husarią.
Matejko zdecydował się nie pokazywać bitwy ani spotkania Jana III Sobieskiego z cesarzem. Namalował za to moment wysłania listu do papieża (król miał wtedy napisać: “Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył”). Taki wybór sceny nadaje obrazowi chrześcijańskiej wymowy - zwycięstwo jest darem Pana Boga i świadectwem wyższości chrześcijaństwa nad islamem. Wtórują temu widoczne na płótnie symbole: nad polskim proporcem widoczna jest biała gołębica (Duch Święty), zaś krajobraz po bitwie otacza tęcza (symbol błogosławieństwa Bożego).
A pierwszym układem, który na 123 lata wykreślił Polskę z mapy Europy był tzw. traktat trzech czarnych orłów (traktat Loewenwolda). Był tajnym porozumieniem pomiędzy Austrią i Rosją, podpisanym 23 września 1732 roku. Następnie dołączyły do traktatu Prusy. Dotyczył on obsadzenia tronu polskiego, po śmierci Augusta II. Na mocy traktatu została wykluczona kandydatura Stanisława Leszczyńskiego, przy jednoczesnym opowiedzeniu się przeciwko Augustowi Sasowi (synowi Augusta II).
Poprzedzała go wielka musztra, przegląd wojska, ćwiczenia wojenne, popis rycerstwa tzw. obóz ćwiczebny „kampament” zorganizowany na rozkaz króla Augusta II na terenie wsi Czerniaków pod Warszawą. W kampamencie uczestniczyły oddziały wojska koronnego cudzoziemskiego autoramentu, gwardii przybocznej polsko-saskiej i wojsk saskich. Ten rodzaj manewrów miał być sprawdzianem wyszkolenia dowódców i żołnierzy, a także przećwiczenia nowych sposobów walki i rodzajów uzbrojenia.
Postanowienia traktatu nie weszły w życie. Obowiązywały jedynie na papierze, ale realnym jego skutkiem było pokazanie, że mocarstwa mieszanie się w sprawy polskie uważają za naturalne. Mocarstwa postanowiły, że w przypadku przejawów jakiejkolwiek samodzielności ze strony Rzeczpospolitej, będą interweniowały w Polsce zbrojnie.
Traktat swoją nazwę wziął od nazwiska rosyjskiego posła w Berlinie – Karla Gustava von Loewenwolde. Nazywany był przymierzem trzech czarnych orłów ze względu na wizerunki tych ptaków występujące w godłach sygnatariuszy paktu.
Polska pod Zaborami znajdowała się od 1772, kiedy to trzy państwa ościenne (traktat Trzech Czarnych Orłów) dokonały pierwszego rozbioru Naszej Ojczyzny!
Dużo winy, leży także po stronie nas samych, Polaków. W większej części to właśnie my doprowadziliśmy do upadku naszego państwa. W Polsce zbyt późno zaczęto podejmować jakiekolwiek próby reform, słabo rozwinięta armia, złota wolność szlachecka, liberum veto, wolna elekcja, rokosz, postępująca korupcja, system podatkowy był zbyt słaby czego efektem był pusty skarb.
Wszystko to wykorzystano w trzech zaborach.
14 października 1861 roku Rosjanie wprowadzili na całym obszarze Królestwa Polskiego stan wojenny. Dzień później, w kościołach w stolicy odbywały się tłumne nabożeństwa w rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki. Żołnierze wdarli się do katedry św. Jana bijąc i aresztując wiernych. W reakcji na profanację świątyni ks. Antoni Białobrzeski, administrator diecezji, nakazał zamknięcie wszystkich kościołów do czasu zapewnienia przez władze rosyjskie nietykalności domów bożych.
Na poniższym obrazie Artura Grottgera, którego dzieła bardzo cenię i pokazuję je w wielu artykułach zarówno na stronie Epopeja Millenium oraz Epopeja Balonowa, ranny zakonnik wymownym gestem przekręca klucz w drzwiach świątyni, na których wisi obwieszczenie władz kościelnych.
Artur Grottger na swoich obrazach przedstawia jedynie rodaków – rozmodlonych, pogrążonych w żałobie, bezbronnych, ale zdeterminowanych, gotowych do najwyższych poświęceń. Twórczość Grottgera zyskała ogromną popularność dzięki głęboko patriotycznej wymowie.
Na te akty bezprawia zdecydowanego poparcie udzielili księżom polscy Żydzi, zamykając również synagogi.
Modlitwa ma wielką moc. Polacy nie tylko modlili się o wyzwolenie z tyranii, ale i podejmowali bezpośrednią walkę z zaborcami.
Na obrazie Ludwika Stasiaka widać tą modlitwę.
Jest koniec XIX wieku (lub początek XX), Polska pod zaborami. Stasiak w małym galicyjskim miasteczku pracuje nad projektem kartki pocztowej na Święta Wielkanocne. Jak zwykle, czerpie motywy z otoczenia. Stylizacja ołtarza: Chrystus na krzyżu, świece z lichtarzami, księga (Słowo Boże), naczynie z wodą świeconą – przywołuje to czas Wielkiego Tygodnia czy Wielkiej Nocy... i podstawowa modlitwa, której nauczył nas sam Pan Jezus. Dla mnie jest to prośba o zmartwychwstanie Polski (wiara, nadzieja że to się stanie). To właśnie Wielkanoc daje chrześcijanom największą nadzieję i siłę. Bo Chrystus Pan umarł i zmartwychwstał i nas zbawił. Czy mężczyzna może być uczestnikiem powstania kościuszkowskiego? Jest ubrany “po krakowsku”, po polsku. I modli się (prosi...), rozkładając ręce... wszystko zależy od woli Pana Boga.
Te zrywy Polaków w powstaniach doprowadziły do powołania Armii Polskiej we Francji, zwaną też Błękitną Armią (fr. L’Armée bleue od koloru francuskich mundurów) lub Armią Hallera. Została powołana dekretem prezydenta Francji Raymonda Poincarégo 4 czerwca 1917 z inicjatywy Romana Dmowskiego oraz kierowanego przez niego Komitetu Narodowego Polskiego. Już 22 czerwca 1918 r. Francuski prezydent Raymond Poincare był na przeglądzie żołnierzy z flagami bitewnymi w specjalnej ceremonii. Flagi zostały pobłogosławione i odbyła się msza.
Po przeglądzie francuskiego generała Gouraud i Romana Dmowskiego wojska złożyły przysięgę na Polskę.
„Przysięgam przed Panem Bogiem Wszechmogącym, w Trójcy Świętej Jedynym, na wierność Ojczyźnie mojej, Polsce jednej i niepodzielnej; przysięgam, iż gotów jestem życie oddać za świętą sprawę jej zjednoczenia i wyzwolenia, bronić sztandaru mego do ostatniej kropli krwi, dochować karności i posłuszeństwa mojej zwierzchności wojskowej, a całym postępowaniem mojem strzec honoru żołnierza polskiego.
Tak mi Panie Boże dopomóż!”
W lipcu 1919 r. zapadła decyzja o pełnej integracji Armii Polskiej we Francji i włączeniu jej w skład Wojska Polskiego. W połowie 1919 r. oddziały Armii Hallera przybyły do kraju, gdzie odegrały znaczącą rolę na frontach wojny polsko-ukraińskiej i polsko-bolszewickiej.
Medal pamiątkowy "Generał Józef Haller". "Z ziemi francuskiej do polskiej 1918-1919".
Medal o wym: 70 mm,
Wykonanie: patynowany na brąz,
Waga: 142 g,
Wydane nakładem PTAiN
Rok wydania: 1985,
Grubość: 8 mm
NAKŁAD: 1250 szt.
Projekt i wykonanie: Grzegorz KOWALSKI
A między innymi Błękitna Armii generała Józefa Hallera zdecydowała o sukcesie polskim na froncie ukraińskim w obronie Lwowa 1918-1919. Lwów był zaś najważniejszym obok Warszawy, Krakowa, Poznania i Wilna ośrodkiem polskiej kultury i nauki. Podobnie jak Polacy, także Ukraińcy dążyli do uzyskania własnego państwa a w jego granice chcieli włączyć całą Galicję Wschodnią aż po rzekę San. We Lwowie, który był największym miastem na spornych terenach, przeważali Polacy, stanowiący tutaj większość.
Za ich czyn i ofiarę Lwów został do dziś jedynym miastem odznaczonym Krzyżem Virtuti Militari. Józef Piłsudski uzasadnił decyzję nadania orderu słowami:
„Tu codziennie walczyć trzeba było o nadzieję, codziennie walczyć o siłę wytrwania. Ludność starała się wojskiem, wojsko starało się ludnością. I kiedym ja, jako sędzia wojskowy dający nagrody, odznaczający ludzi, myślał nad kampanią pod Lwowem, to wielkie zasługi waszego miasta oceniłem tak, jak gdybym miał jednego zbiorowego żołnierza i ozdobił Lwów Krzyżem Orderu Virtuti Militari, tak że wy jesteście jedynym miastem w Polsce, które z mojej ręki, jako Naczelnego Wodza, za pracę wojenną, za wytrzymałość otrzymało order”.
Medal zaprojektowany został przez wielokrotnie nagradzanego projektanta monet i medali w Polsce – Roberta Kotowicza. W centralnej części oraz wzdłuż dolnej krawędzi awersu widoczna jest kolorowa scena z Obrony Lwowa 1918-1919 roku, przedstawiąjące walki polsko-ukraińskie o Lwów.
Dynamiczny rysunek doskonale oddaje ruchy walczacych, każdy szczegół ich szat oraz uzbrojenia. Na pierwszym planie obrazu odcina się rzeźbiarski relief o barwie naturalnego srebra. Ukazuje on postać polskiego żołnierza z karabinem. W górnej części wzoru wzdłuż otoku widnieje napis „OBRONA LWOWA 1918-1919”.
Rewers przedstawia kolekcję różnych rodzajów uzbrojenia historycznego typowego dla polskiej armii. Na medalu widoczne są m.in. kirys, hełm, szable, miecze, piki oraz choragiew. W otoku znajduje się nazwa kolekcji „BITWY POLSKIGO ORĘŻA”.
Obrona Lwowa z serii - Wojna obronna 1939. Czwórka znaczków z 1989 roku, które mowią o działaniach zbrojnych prowadzonych w dniach 12-22 września 1939 r. podczas wojny obronnej 1939 r. mające doprowadzić do obrony miasta przed wojskami niemieckimi, a następnie sowieckimi. Na znaczku również gen. brygady Władysław Langer – dowódca obszaru „Lwów”, w czasie kampanii wrześniowej 1939, gdzie dowodził obroną Lwowa. Znaczki wydane na okoliczność 50 rocznicy Wojny Obronnej.
Wszystkie bitwy z bolszewikami były ważne i osiągnęły swoje zadanie. Jedna z nich odbyła się ostatniego dnia sierpnia 1920 roku, krótko po odrzuceniu bolszewików spod Warszawy, w okolicach Komarowa koło Zamościa. Po całodniowej walce Polacy pokonali kilkukrotnie liczniejszego przeciwnika, odbierając mu inicjatywę oraz zmuszając do odwrotu - jak się później okazało - aż za linię frontu.
Bitwa pod Komarowem 31 sierpnia 1920 była bitwą pomiędzy bolszewicką 1 Armią Konną, a polską 1 Dywizją Jazdy w ramach wojny polsko – bolszewickiej. Największa bitwa konnicy w wojnie polsko-bolszewickiej. Bitwa stanowiła moment zwrotny na południowym froncie, porównywalny z wcześniejszą bitwą warszawską.
Podczas sierpniowych zmagań z bolszewikami o Warszawę bardzo ważną rolę odegrała bitwa pod Radzyminem. Spośród działań zbrojnych w obronie Warszawy, walki w rejonie Radzymina miały najbardziej zacięty i krwawy przebieg. Świadczą o tym straty poniesione przez Wojsko Polskie. Poległo tu ponad 300 żołnierzy, a około 2700 zostało rannych lub zaginionych.
Przechodzące kilkakrotnie z rąk do rąk miasto stało się symbolem dramatycznych wydarzeń związanych z obroną stolicy Polski. Przeciwnik nie spodziewał się, że zmęczone kilkutygodniowym odwrotem oddziały polskie będą stawiać poważny opór. Na szczęście na przedpolach Warszawy - pod Radzyminem - spotkał bolszewików srogi zawód, który przerodził się w ich ostateczną klęskę.
Myślę, że ten fragment artykułu o odzyskaniu niepodległości mogę zakończyć dwoma obrazami. Portretem Józefa Piłsudskiego jako symbolu wroga wszystkich zaborców oraz Polonii symbolu majestatu Królestwa Polskiego. W czasach zaborów wiązano ją z wrogim uciskiem i ruchem narodowowyzwoleńczym.
Medal „Józef Piłsudski”
Awers: wizerunek Józefa Piłsudskiego z profilu.
Rewers: stylizowana sylwetka orła w koronie oraz zarys terytorium niepodległej Polski.
MEDAL:
Metal: Czyste srebro (próba 999/1000)
Jakość: Najwyższa jakość mennicza
Waga: 29 g
Średnica: 40 mm
Kraj emisji: Polska
Rok emisji: 2018
Awers medalu przedstawia otoczoną wiązką promieni postać Polonii z gałązką oliwną i tarczą z polskim godłem narodowym. Spogląda na nią siedzący dumny orzeł. Ponad nimi widoczne są słowa „POLONIA MATER NOSTRA EST” („Matką naszą Polska”), poniżej zaś napis „100 LAT POLSKIEJ NIEPODLEGŁOŚCI” i daty „1918-2018”. Na rewersie widoczny jest Orzeł Biały obramowany przez stylizowane husarskie skrzydła, a poniżej godła znajduje się monogram „RP”, oznaczający Rzeczpospolita Polską.
Metal: Srebro 999/1000
Jakość: Stempel lustrzany
Waga: 15,5 g
Średnica: 34 mm
Kraj emisji: Polska
Rok emisji: 2016
Limitacja: 25 000
Innym wyobrażeniem Polonii jest obraz Jana Matejki „Polonia - Rok 1863”, znany też pod tytułem „Zakuwana Polska”. Przywołuje on ciężki los ojczyzny w latach następujących po upadku powstania listopadowego. W połowie stycznia 1863 roku ogłoszono niespodziewany pobór do wojska rosyjskiego, tzw. brankę, co przyczyniło się do wybuchu kolejnego powstania narodowego. Po uzyskaniu niepodległości Józef Piłsudski wydał rozkaz specjalny na mocy którego weterani powstania styczniowego uzyskali uprawnienia żołnierzy Wojska Polskiego.
Polska to zakuwana w kajdany młoda kobieta, ubrana w czarną, potarganą na ramionach, suknię. Za nią widać drugą kobietę w jaśniejszej sukni - to Litwa, także zakuwana w kajdany. Aktu zakucia ma dokonać trzymający młotek w prawej dłoni młody kowal, pochylający głowę z rezygnacją. Jego pracy przyglądają się dwaj oficerowie: jeden w mundurze rosyjskim, a drugi w pruskim - jest to aluzja Matejki do losów Ojczyzny pod panowaniem zaborców. O fakcie, iż wszystko to dzieje się bezpośrednio po upadku powstania styczniowego, informuje powieszony w głębi pomieszczenia Manifest Rządu Narodowego z wyraźną datą 1863.
Jeszcze innym obrazem symbolicznym Polski jest Alegoria zniewolonej Polski, wyzwalanej z kajdan przez młodzieńca we frygijskiej czapce (symbol wolności), patrzącej w przyszłość (dwaj młodzieńcy). Artur Grottger przedstawił alegorię Polski w konkretnym momencie historycznym: w 1863 roku, jak głosi data wyryta na cokole jednej z kolumn. Figura Polonii okryta szczelnie czarnym płaszczem, z zasłoniętą twarzą, siedzi wśród ruin, a jej dłonie oswabadza z okowów nagi młodzieniec, na którego głowie widoczna jest czapka frygijska, antyczny symbol wolności, upowszechniony w Europie w dobie rewolucji francuskiej. Nieco niżej, po lewej stronie siedzą dwaj nadzy mężczyźni. Spoglądają w dal w poruszeniu, sięgając wzrokiem poza wyznaczoną przestrzeń obrazu. Znaczenie tej kompozycji powstaje w wyniku zderzenia motywu ruin, stanowiących scenerię przedstawienia, z porażonymi swą wizją postaciami. Ruiny są znakiem niedalekiej jeszcze przeszłości, starego porządku, który właśnie uległ destrukcji. Dwóch młodzieńców natomiast zdaje się widzieć nadchodzącą przyszłość.
Opis niech zakończy obraz Józefa Piłsudskiego malarza Mariana Grużewskiego. Przedstawia on twórcę niepodległości na tle romantycznej mitologii narodowej. Piłsudski ze Stańczykiem i Wemyhorą, przedstawiający siedzącego Brygadiera z obnażoną szablą i postaciami z obrazów Jana Matejki i dramatu Stanisława Wyspiańskiego „Wesele” w tle, z walającymi się kartami papieru, niczym odrzucone zobowiązania. "Wernyhora" ma sugerować szczególną żywotność mitu o cudownym wskrzeszeniu narodu. Legendarny wieszcz ukraiński przepowiedział rozbiory, a następnie odzyskanie niepodległości. W utworze zjawia się gospodarzowi i wzywa do powstania. Jest symbolem pojednania wszystkich stanów i narodowości zamieszkujących ziemie dawnej Rzeczypospolitej. Wernyhora to postać, która przekracza granicę między planem realistycznym i fantastycznym dramatu.
Końcowym efektem była Bitwa nad Niemnem trwała od 20 do 26 września 1920. Był to drugi sukces militarny Wojska Polskiego w kontrofensywie przeciw Armii Czerwonej po bitwie warszawskiej w trakcie wojny polsko-bolszewickiej.
Zwycięstwo wojsk polskich w bitwie warszawskiej w sierpniu 1920 zadało strategiczny cios Armii Czerwonej i pozwoliło przejąć inicjatywę stronie polskiej. Nie zakończyło jednak wojny ani nie przesądziło o jej wyniku.
W polskiej historiografii najbardziej utrwaloną nazwą bitwy jest bitwa niemeńska lub operacja niemeńska, gdyż było to w istocie wiele osobnych bitew o wymiarze taktycznym i etap działań pościgowych.
Na cmentarzu w Berżnikach od 2001 roku góruje marmurowy obelisk z krzyżem Virtuti Militari - pomnik poświęcony ofiarom Bitwy Niemeńskiej.
Trzecia tajemnica objawienia fatimskiego. Tajemnica, która była w utajnieniu do 2000 roku kiedy to 26 czerwca Jan Paweł II kazał odczytać tę tajemnicę. Pamiętamy jak ówczesny prefekt Kongregacji wiary kardynał Ratzinger, późniejszy papież odczytał tę tajemnicę i ją skomentował. A cóż zawierała w sobie ta tajemnica – opis okropności jakich doświadcza człowiek i doświadczy jeżeli się nie nawróci. Rozlana ludzka krew, ulice miast pokryte zwłokami ludzi świeckich kobiet i dzieci, pokryte zwłokami księży, sióstr zakonnych, zakonników, pokryte zwłokami biskupów i na końcu również wizja, która jest interpretowana jako zapowiedź zamachu na Jana Pawła II, który de facto miał miejsce 13 maja 1981 roku. Postać ubrana w białą sutannę – padająca. Niektórzy wątpią czy była to zapowiedź zamachu na Jana Pawła II, bo przecież w tej wizji ta postać w białej sutannie została zabita. A Jan Paweł przeżył, ale właśnie chyba dlatego co sam podkreślał, że Ona Matka Fatimska pozostała z nim wierna do końca i nad nim czuwała, nie pozwoliła aby jego duch opuścił jego ciało i w dowód wdzięczności pielgrzymował Jan Paweł II do Fatimy aby Matce Najświętszej za ten dar uratowania życia osobiście podziękować.
100 lat Objawień Maryi / Fatima 1917-2017
Awers: Centralnie, w niepełnym otoku, który tworzą paciorki różańca wizerunek Matki Bożej Fatimskiej, w tle rozchodzące się koliście promienie; u dołu żetonu napis półkolem: MATKA BOŻA FATIMSKA.
Rewers: Centralnie, w niepełnym otoku, który tworzą paciorki różańca wizerunek Świętego Jana Pawła II, w tle rozchodzące się koliście promienie; u dołu żetonu napis półkolem: ŚWIĘTY JAN PAWEŁ II.
Bok: gładki
Rok na monecie: 2017
Rok emisji: 2017
Nominał: żeton - bez nominału
Tworzywo / metal: mosiądz pozłacany 24-karatowym złotem (Au)
Stempel: zwykły
Średnica (mm): 27 mm
Masa (g): 8,6 g
Nakład: 50 000
Mennica: Mennica Polska S.A. - Warszawa
To w skrócie przedstawione objawienia, ale jakże ważne. Spróbujmy je w jakiś sposób podsumować, dokonać jakiejś syntezy tych przesłań:
Po pierwsze wszystkie one, te objawienia są adresowane do małych dzieci. Te dzieci bez szkół, bez katechezy, pastuszków niewykształconych, co w jakiś sposób poświadcza autentyzm tych objawień, bo przecież to co zostało im przykazane przekraczało ich możliwości intelektualne i religijne. To też dowód na to, że były one prawdziwe i nadprzyrodzone. Kościół ciągle przypomina o ważnych momentach Pisma Świętego, które zostały zapomniane lub lekceważone, bo przecież całe Pismo Święte od samego początku od Starego Testamentu po nauczenie Pana Jezusa w Ewangelii i Listach Apostolskich wciąż na różne sposoby przypominane, przy pomocy różnych słów, powtarzane jest to wezwanie i z Lourds i z Fatimy i wcześniej z La Salette „Pokuty, pokuty, pokuty”. W Fatimie Matka Boża prosi przez dzieci świat aby nie tylko czyniły pokutę ale wynagradzały Panu Bogu za grzechy świata i świat wynagradzał Jej Niepokalanemu Sercu, przez nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Jako ten punkt wyjścia i szansa dana człowiekowi po prostu jako postawa tegoż, żeby świat grzechu i ci, którzy pogrążeni są w grzechu i ci którzy stoją nad przepaścią potępienia mogli się nawrócić.
Jeżeli nawet w tych objawieniach zostaje ukazane piekło, jeżeli Maryja mówi o karze jaka czeka człowieka, świat, jeżeli się nie nawróci, a Ona w pewnym momencie mówi ze łzami w oczach „Już mi brak sił żeby podtrzymać karząca rękę Ojca, już podniesioną, a w objawieniu fatimskim „Już brak sił aby powstrzymać tego anioła z ognistym mieczem, który stoi nad światem, aby ten świat zapalić Boża karą za grzech, potrzeba pamiętać, ze jeżeli ta kara, przestroga przed nią jest ukazywana, to nie z powodu braku Bożego Miłosierdzia i przebaczenia tylko dlatego, że Ojciec Niebieski jest Ojcem miłującym, kochającym człowieka i nie może pozostać obojętny, kiedy człowiek wybiera się i dąży po ścieżkach zatracenia. Tak jak pośród nas, na świecie ten prawdziwy dobry ojciec i dobra matka nie pozwoli aby ich dziecko chodziło w ognisko czy aby wyrządziło sobie jakąś krzywdę bo miłość ojcowska, matczyna na to nie pozwala. Nie jest to więc zapowiedź czy groźba zemsty Ojca Niebieskiego, ale kary, która ma człowieka prowadzić do nawrócenia, do opamiętania, do zastanowienia nad swoim życiem, nad tym czy Pan Bóg ma właściwe miejsce w naszym życiu, czy oddajemy Mu należną cześć, czy świętujemy niedzielę, czy z szacunkiem wymawiamy imię Boże.
Po drugie, potrzebne jest nawrócenie grzeszników i świata już nie tylko w tym wymiarze nadprzyrodzonym ale rozglądnijmy się wokół nas i po świecie jaki los czeka człowieka, jeżeli ci którzy rządzą światem nie nawrócą się, to cóż będą nami rządzili hitlerkowie, będą rządzili nami stalini jakoż chociażby ten w Korei Północnej, będą nami rządzili leniny i podobni, a również jak szybko i łatwo możemy stać się ofiarami różnych gangów, różnych mafii, czy tych którzy na koszt społeczeństwa, to społeczeństwo okradają na miliardy złotych. To prośba Matki Najświętszej poczynając od prostych aktów miłości Pana Boga i Maryi, od różańca, którego Ona prosiła do odmawiania we wszystkich tych objawieniach i czczenia Maryi w Jej Niepokalanym Sercu, odnowienia na nowo nabożeństwa do Jej Niepokalanego Serca, to co już zostało zapomniane w dużym stopniu do prostych aktów, umartwień których doświadczamy w życiu jej Niepokalanemu Sercu, na wynagrodzenie Panu Bogu. Taki akt zawierzenia został wypowiedziany w 1946 roku kiedy przewodniczył episkopatowi arcybiskup Hlond.
W ciągu prawie XX wieków historii Kościoła zainteresowani badacze tego zagadnienia doliczyli się ponad 900 zjawień Matki Bożej, które w ostatecznym bilansie świadczą o tej macierzyńskiej trosce Maryi o wieczne szczęście Jej przybranych dzieci. Można śmiało powiedzieć, że obok oficjalnej działalności zbawczej Kościoła objawienia Maryjne spełniają bardzo pożyteczną rolę i są potrzebne, gdyż przyczyniają się do ożywienia życia religijnego wiernych i wydają wspaniałe duchowe owoce w życiu Kościoła.
Na szczególną uwagę związaną z objawieniami w Fatimie zasługuje Dom José Alves Correia da Silva.
Na terenie Polski dochodziło wielokrotnie do cudów, które znane są całemu światu. Mamy przynajmniej siedem miejsc, w których ukazała się Maryja. Nie wszystkie objawienia są oficjalnie potwierdzone przez Watykan, ale we wszystkich kult zyskał aprobatę biskupów. Gietrzwałd to jedyne w Polsce objawienia maryjne uznane przez Kościół.
Janów Lubelski (koło Kraśnika)
Płonka Kościelna (koło Białegostoku)
Matemblewo (Gdańsk)
Licheń
Wiktorówki (Zakopane)
Gietrzwałd Warmiński
Siekierki (Warszawa)
JANÓW LUBELSKI (KOŁO KRAŚNIKA)
Pierwsze udokumentowane i później potwierdzone objawienie miało miejsce 2 listopada 1645 roku. Maryja ukazała się bednarzowi, Wojciechowi Boskiemu, który w drodze do kościoła na jutrznię ujrzał postać Matki Bożej trzymającej dwie zapalone świece i towarzyszących jej dwóch aniołów. Matka Boża powiedziała:
„Jest wola Boska, ażeby się tu chwała Jego – na tym miejscu – i pamiątka moja odprawiała”.
Ponowne objawienie Wojciechowi Boskiemu, podobne w szczegółach do poprzedniego, miało miejsce 8 grudnia 1645 roku.
Z kolei w 1646 r. dwaj rybacy, łowiący nocą ryby w stawie, ujrzeli coś co wyglądało jak „procesja jakoby anielska w białych szatach i wielkiej jasności i śpiewanie jakieś wdzięczne”.
W tym samym jeszcze roku 1646 przybyła do Białej specjalna komisja, która po zbadaniu wszystkich relacji, także o łaskach i uzdrowieniach tu otrzymanych, uznała na tym miejscu nadprzyrodzoną interwencję Boga przez pośrednictwo Matki Bożej.
Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Janowie Lubelskim - wiek XVIII.
Cudowny obraz Matki Bożej Różańcowej w Sanktuarium w Janowie Lubelskim – wiek XVIII.
Ołtarz główny w Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Janowie Lubelskim - wiek XVIII.
Ołtarz główny, ołtarze boczne i ambona w Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Janowie Lubelskim - wiek XVIII.
Wnętrze Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Janowie Lubelskim - wiek XVIII.
Kaplica Zjawienia Matki Bożej w Janowie Lubelskim z figurą – wiek XVIII.
Fragment Dróżek Różańcowych przy Sanktuarium w Janowie Lubelskim.
Kompleks zabudowań poklasztornych przy Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Janowie Lubelskim - wiek XVIII.
Figury z Dróżek Różańcowych przy Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Janowie Lubelskim - wiek XVIII.
Fragment procesji z uroczystości maryjnych w Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Janowie Lubelskim.
Widok nawy bocznej w Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Janowie Lubelskim - wiek XVIII.
Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Janowie Lubelskim - wiek XVIII – widok z lotu ptaka.
PŁONKA KOŚCIELNA (KOŁO BIAŁEGOSTOKU)
W 1673 r. Maryja dwukrotnie ukazała się tu osiemnastoletniej ubogiej służącej, Katarzynie. Objawiająca się Niewiasta w powłóczystych szatach trzymała w jednej ręce krzyż, a w drugiej książkę. Nawoływała do pokuty, poszanowania dni świętych i oddawania Jej czci w obrazie Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, który znajdował się w płonkowskiej świątyni.
Wkrótce po tych wydarzeniach parafianie zaczęli obserwować niezwykłą jasność przy obrazie, słyszeli bicie dzwonów, odczuwali niezwykłą woń płynącą od ołtarza, w którym wisiał obraz. Do Płonki zaczęli przybywać pielgrzymi z różnych stron Polski, Prus, Litwy, Rusi, notowano też liczne uzdrowienia. W 1679 r. miejscowy biskup potwierdził autentyczność cudów i zezwolił na publiczny kult przy obrazie. Prawdopodobnie w tym samym czasie, w odległości ok. pół kilometra od kościoła, wytrysnęło źródełko, które ma cudowne właściwości lecznicze.
1. Kościół Św. Michała Archanioła w stylu neogotyckim z początków XX wieku.
2. Pieta.
3. Cudowny obraz Matki Bożej Płonkowskiej – Królowej Młodzieży.
4. Ołtarz główny w kościele Św. Michała Archaniołą.
5. Źródło na „Łasku”.
MATEMBLEWO (GDAŃSK)
Początki matemblewskiego Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej związane są z podaniem o objawieniu, które miało miejsce prawdopodobnie w drugiej połowie XVIII w. Pewnego dnia, podczas szalejącej zamieci śnieżnej, miejscowy stolarz musiał udać się do odległego o dziesięć kilometrów Gdańska. Miał sprowadzić lekarza do oczekującej na poród żony, której stan gwałtownie się pogorszył. Mężczyzna zasłabł w drodze. Nie mógł dalej iść, ale zaczął się usilnie modlić o zdrowie dla żony i dziecka. Nagle ujrzał brzemienną Niewiastę, otoczoną niezwykłym światłem, która oznajmiła mu, że żona już szczęśliwie urodziła. Stolarz ostatkiem sił dotarł do domu i rzeczywiście, zastał zdrową żonę z nowonarodzonym synkiem.
Wieść o wydarzeniu szybko obiegła okolicę. Na miejsce widzenia licznie przybywały kobiety, które albo nie mogły urodzić dzieci, albo spodziewały się potomstwa. Zgodnie z lokalnym zwyczajem, przynosiły woreczki z ziemią, z której potem powstał tu kopiec. Na jego szczycie cystersi z opactwa w Oliwie wznieśli kapliczkę z figurą Matki Bożej Brzemiennej. Stała się ona ulubionym miejscem zakochanych, narzeczonych i młodych par.
LICHEŃ
W 1655 roku w czasie "Potopu szwedzkiego", Szwedzi zdobywają Licheń, grabią i rabują, m.in. kościół; na pomostach nad jeziorem wycinają w pień miejscową ludność.
W roku 1728 odbudowano zniszczoną świątynię. Właśnie z Licheniem związania jest historia ukazywania się ludziom Mateńki Najświętszej, a co za tym idzie wzywanie do modlitwy, szczególnie różańcowej. NMP zapowiada epidemie i wojny. Prosi, aby kapłani odprawiali Msze św. przebłagalne. Tym, którzy modlić się będą przed Jej wizerunkiem i zmienią życie, daje obietnicę ratunku od śmierci podczas epidemii. W 1813 roku na polu bitwy pod Lipskiem Matka Boża ratuje rannego żołnierza - Tomasza Kłossowskiego, kowala z Lichenia, prosząc go, by Jej wizerunek umieścił dla czci publicznej w swych rodzinnych stronach.
W 1836 roku Tomasz Kłossowski znajduje poszukiwany obraz Matki Boskiej na przydrożnym drzewie koło Częstochowy i przynosi go do swej licheńskiej parafii. Pobożny kowal przed śmiercią umieszcza obraz na sośnie w lesie grąblińskim.
Matka Boża Bolesna Królowa Polski ukazuje się wiele razy pasterzowi Mikołajowi Sikatce w lesie grąblińskim. Prosi o przeniesienie obrazu z lasu w godniejsze miejsce. Obiecuje wiele łask przybywającym tu pielgrzymom.
Dzwon Maryja Bogurodzica – największy dzwon w Polsce i jeden z największych w Europie. Znajduje się w Bazylice Matki Bożej Licheńskiej w Licheniu. Dzwon ma wraz z Bazyliką stanowić wotum Polaków za 2000 lat chrześcijaństwa. Twórcą idei wytopienia dzwonu godnego bazyliki Trzeciego Tysiąclecia jest ks. Eugeniusz Makulski, ówczesny proboszcz parafii i kustosz sanktuarium w Licheniu. Dzwon został wytopiony z brązu w ludwisarni Capanniniego we Włoszech w 1999 roku. Dostarczony do Lichenia 19 listopada 1999 roku. Został uroczyście poświęcony 25 czerwca 2000 r. przez nuncjusza apostolskiego Józefa Kowalczyka. Powierzchnia dzwonu podzielona jest na sześć pól. Na każdym znajduje się godło charakterystyczne dla innego okresu dziejów Polski (godło Jagiellonów, Władysława Jagiełły, godło Stefana Batorego, godło Kazimierza Wielkiego, herb Jana Pawła II, godło II i III Rzeczypospolitej). Możemy odnaleźć też 6 obrazów i napisy. W górnej i dolnej części dzwonu znajdują się girlandy roślinne. Uchwyty dzwonu mają kształty orłów.
WIKTORÓWKI (ZAKOPANE)
Matka Boża Królowa Tatr jest patronką Powiatu Tatrzańskiego. Jej wizerunek w herbie widnieje na tle Giewontu i Parzenicy. Matka Boża Królowa Tatr lub inaczej Matka Boża Jaworzyńska objawiła się w 1861 roku Marysi Murzańskiej, pasterce z Rusinowej Polany. 14 letniej pasterce z Rusinowej Polany zaginęły owieczki. W czasie ich poszukiwań, we mgle, ukazała się jej postać, którą określiła jako Piękną lub Jaśniejącą Panią. Opowiedziała to pasterzowi – Wojciechowi Łukaszczykowi, który powiesił w tym miejscu święty obrazek a później zrelacjonował całą historię ks. Szymonowi Kossakiewiczowi, który ją spisał.
Początkowo przed zawieszonym obrazkiem przychodzili modlić się okoliczni pasterze i górale, którzy na początku zastąpili papierowy obrazek, obrazkiem malowanym na szkle a później zbudowali niewielką kapliczkę i umieścili w środku figurkę Matki Bożej. Obecnie drewniana figurka znajduje się na ołtarzu sanktuarium a kapliczka na zewnętrznej ścianie obecnej kaplicy. A na miejscu gdzie Marysia miała widzenie umieszczono pamiątkową tablicę.
GIETRZWAŁD WARMIŃSKI
Objawienia w Gietrzwałdzie, jako jedyne do tej pory w Polsce zostały oficjalnie uznane przez władze kościelne.
Miały miejsce dziewiętnaście lat po objawieniach Matki Bożej w Lourdes i trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 roku.
W pierwszym dniu Maryja objawiła się Justynie Szafryńskiej, gdy wracała z mamą z egzaminu przed Pierwszą Komunią Świętą. Następnego dnia w czasie odmawiania różańca nad klonem przed kościołem „Jasną Panią” siedzącą na tronie z Dzieciątkiem Jezus pośród Aniołów zobaczyła też Barbara Samulowska. Działo się to w zaborze pruskim poddanym intensywnej germanizacji, a Matka Boża przemówiła do dziewczynek po polsku.
Pierwsze objawienie 27 czerwca 1877 r.
Był wieczór i dzwon kościoła bił na Anioł Pański. Justyna dostrzegła Matkę Boża pomiędzy dwoma uschniętymi konarami. Najświętsza Maryja miała długie włosy. Po chwili z nieba zstąpiło Dzieciątko Jezus w biało-żółtym odzieniu. Oboje wstąpili do nieba. Dzieciątko widziała po lewej stronie Matki Bożej.
Objawienie 28 czerwca 1877 r.
Tym razem „Piękną Panią” widziały obie dziewczynki: Justyna Szafryńska i Barbara Samulowska. Matka Boża ukazała się ponad klonem, rosnącym niedaleko kościoła. Najświętsza Maryja siedziała na tronie z Dzieciątkiem Jezus i w otoczeniu Aniołów. Dzieciątko Jezus trzymało błyszczącą kulę z krzyżykiem u góry. Matka Boża została ukoronowana przez Aniołów.
Objawienie w sobotę, 30 czerwca 1877 r.
Justyna zapytała: „Czego żądasz Matko Boża?” i usłyszała odpowiedź: „Ja żądam, abyście codziennie odmawiali różaniec! ”
Objawienie w niedzielę 1 lipca 1877 r.
Tego dnia dzieci z parafii w Gietrzwałdzie przystąpiły do I Komunii Świętej. Justyna podczas odmawiania różańca pod klonem, zapytała „Kto Ty Jesteś?”, a Matka Boża odpowiedziała: „Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta!”
Objawienie 3 lipca 1877 r.
Dziewczynki zapytały się Matki Bożej „Czy przybywający tutaj chorzy będą doznawać uzdrowienia?” Matka Boża odpowiedziała: „Stanie się cud, a później chorzy zostaną uzdrowieni”, a potem powiedziała: “Niech chorzy odmawiają różaniec”.
Objawienie 28 lipca 1877 r.
Na pytanie co to znaczy, jeśli ktoś fałszywie przysięga, Matka Boża odpowiedziała: „Taki nie jest godny wejść do nieba, on jest do tego namówiony przez szatana”.
Objawienie 1 sierpnia 1877 r.
Barbara zapytała: „Czy osierocone parafie otrzymają wkrótce kapłanów?” – Matka Boża odpowiedziała: „Jeśli ludzie gorliwie będą się modlić, wówczas Kościół nie będzie prześladowany, a osierocone parafie otrzymają kapłanów !”
Objawienie 8 września 1877 r.
W dniu 8 września 1877 r., około godziny siódmej wieczorem Matka Boża pobłogosławiła źródełko i wypowiedziała słowa: „Teraz chorzy mogą brać tę wodę na uzdrowienie”.
Objawienie 16 września 1877 r. – ostatnie
W dniu 16 września 1877 r., około godziny piątej wieczorem Matka Boża błogosławiła najpierw swoją figurę w kapliczce, a potem błogosławieństwa udzieliła proszącym i wszystkim zgromadzonym. Na koniec powiedziała:
„ODMAWIAJCIE GORLIWIE RÓŻANIEC!”
SIEKIERKI (WARSZAWA)
Powstanie Sanktuarium Matki Bożej Nauczycielki Młodzieży w Warszawie było związane z objawieniami maryjnymi, jakich miała doświadczać od 3 maja 1943 do 15 września 1949 nastoletnia Władysława Fronczak (w momencie pierwszego objawienia miała 12 lat). Dziewczyna miała w tym czasie widzieć Maryję oraz Jezusa oraz szereg religijnych symboli. Treścią objawień było wezwanie do poprawy życia w duchu dziesięciu przykazań Bożych, Maryja nakazywała również wzniesienie świątyni na terenie Siekierek i określiła samą siebie jako Nauczycielkę Młodzieży.
W miarę trwania objawień coraz większa grupa wiernych gromadziła się na wspólną modlitwę przy drzewie wiśni, na tle której objawiała się Matka Boska. Urządzili w tym miejscu kapliczkę z figurą Maryi zawieszoną na pniu drzewa. Od 1946 przystąpiono do wzniesienia większej kapliczki, budowanej z gruzów powojennej Warszawy. Została ona poświęcona 8 maja 1949. Kapliczka była kilka razy rozbudowywana, aż do obecnego kształtu z roku 1999. Pierwsza Msza na miejscu objawień odprawiona została 3 maja 1977 roku za pozwoleniem kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Widzenia powtarzały się w następnych dniach, miesiącach i latach. Każde z nich było inne, jakby uzupełniało treść poprzedniego. Podczas późniejszych objawień obok Matki Bożej ukazywały się znaki, napisy i symbole. Na przykład: "Śpiewajcie i módlcie się do Mnie tu"; "Teraz postawcie krzyż lub kapliczkę"; "Przyszłam do was, abyście wiedzieli, że gdy będziecie szli Moimi śladami, nie zginiecie". Po Powstaniu Warszawskim Władzia zapytała kiedy skończy się wojna. Na "wstążce z jasności" ukazała się data: "1945". Szczególną treść miało objawienie 19 lipca 1943 roku. Wówczas "Cudowna Pani" podyktowała dziewczynce Litanię do Matki Bożej oraz Koronkę. Wśród litanijnych wezwań są i takie, których teologiczną treść i wymowę rozumiemy pełnej dopiero po Soborze Watykańskim II, np. "Królowo Kościoła katolickiego". Podobny tytuł został przyznany Bogurodzicy Maryi podczas trzeciej sesji Vaticanum II, na wniosek Episkopatu Polskiego, przedłożony przez kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Myślę, że artykuł mogę zakończyć chyba najwymowniejszym obrazem z życia narodu polskiego a mianowicie Śluby lwowskie Jana Kazimierza. 1 kwietnia 1656 r. odbyła się w katedrze lwowskiej uroczysta msza z udziałem króla Jana Kazimierza. Przewodniczył jej nuncjusz papieski Pietro Vidoni. Podczas nabożeństwa król wraz z senatorami złożył uroczyste ślubowanie. Ogłosił Matkę Boską Królową Korony Polskiej i powierzył jej opiece mieszkańców Rzeczypospolitej.
Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego odczytane zostały na Jasnej Górze, 26 sierpnia 1956 r. w 300 rocznicę Ślubów Lwowskich Jana Kazimierza. Autorem tekstu ślubowania był uwięziony jeszcze wówczas w Komańczy Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński.
„....... Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywistym królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym......”
Uroczystość nawiązywała do dwóch rocznic: ślubów lwowskich Jana Kazimierza i obrony Jasnej Góry podczas potopu szwedzkiego. Oba wydarzenia sprzed trzystu lat miały charakter symboliczny, ale też prowadziły do odnowy narodu.
Prymasowi Tysiąclecia przyświecał cel, by poprzez śluby przywrócić ducha narodowi, złamanego przez doświadczenia II wojny światowej i stalinizmu. Jasnogórska uroczystość miała być wstępem do odbywających się dekadę później obchodów Millenium Chrztu Polski.
Miałem zakończyć artykuł na powyższych objawieniach, ale każde inne objawienie przynosi coś innego, pomimo, że wszystkie one łączy jedno:
- zaznaczeniu utajonej obecności Boga,
- odnowieniu życia poszczególnych społeczności,
- nawróceniu serc,
- pobudzeniu i stymulowaniu wiary,
- rozbudzeniu nadziei i prężności Kościoła.
Inaczej mówiąc celem ludzkiego życia jest zbawienie wieczne.
Jednym z kolejnych objawień jest raczej mało znane objawienie Matki Bożej w Coromoto. Papież Pius XII ogłosił Maryję z Coromoto patronką Wenezueli. Ukazujący Ją obrazek, znajdujący się od 1654 r. w sanktuarium w Guanare, od ponad 350 lat otaczany jest wielką czcią. Przechowywany w specjalnym, ozdobnym relikwiarzu, od 1987 r. przyciąga rzesze pielgrzymów.
O wizerunku tym następująco wyrazili się biskupi Wenezueli: „Niewątpliwie podnosi to wiarę wszystkich Wenezuelczyków. Jest to dla nas zachętą, by zwrócić swe życie ku Bogu i przyjąć wezwanie, jakie Maryja skierowała do naszych przodków. Wezwała ich Ona, by pojednali się i zjednoczyli jako prawdziwi bracia w Bogu mimo ogromnych różnic dzielących wówczas kulturę hiszpańską i tubylczą. Jest to apel o braterstwo i akceptowanie innych. Dowodzi, że mimo trudności, jeżeli zjednoczymy się naprawdę jako bracia, będzie można osiągnąć dobro wszystkich”.
Cudowne źródełka znajdują się na całym świecie, wszędzie tam, gdzie Najświętsza Mateńka prosi o modlitwę. W Caravaggio znajduje się sanktuarium maryjne Santa Maria del Fonte (Święta Maryja od Źródła), gdzie w 26 maja 1432 r otrzymała orędzie od Maryi Giovanetta Varioli młoda wieśniaczka bardzo źle traktowana przez męża. Maryja powiedziała jej, że Jezus jest bardzo rozgniewany z powodu tego, co dzieje się wśród ludzi. Wzywała do nawrócenia, pokuty i modlitwy. Poleciła też wybudować kaplicę w miejscu, gdzie się ukazała. Interwencje dziewczyny zaowocowały pokojem i pojednaniem. Jako widzialny znak swojej obecności Matka Boża pozostawiła tryskające kryształowo czystą wodą źródło. Zdrój zasłynął cudami, gdzie udawali się pielgrzymi z Italii i innych krajów Europy. Św. Karol Boromeusz polecił wznieść świątynię w Caravaggio, gdzie czczona jest Matka Boska od Źródła. Nad tym cudownym źródłem, które jest w podziemiu w centrum kościoła, znajduje się tabernakulum z Najświętszym Sakramentem.
Pomiędzy źródłem, a ołtarzem z tabernakulum umieszczono figury przedstawiające scenę rozmowy Maryi z klęczącą przed Nią Giovanettą. Matka Boża, z jedną ręką zwróconą do źródła, a z drugą uniesioną ku tabernakulum, zdaje się wskazywać na Pana Jezusa i mówić: W Tobie jest źródło życia.
Święty Stanisław Kostka jest jednym z najmłodszych świętych Kościoła, nie męczenników. Urodził się w roku 1550 na zamku w Rostkowie, w jednej z najznakomitszych rodzin szlacheckich w Polsce, która „wyróżniała się niezmienną wiernością starej wierze katolickiej”. Kiedy Stanisław miał 14 lat ojciec wysłał go wraz z nauczycielem i najstarszym bratem Pawłem, do Wiednia. W Wiedniu Stanisław zachorował tak poważnie, że lekarze orzekli, iż niczego więcej już nie mogą uczynić i medycyna nie jest mu w stanie pomóc. Chory błagał wówczas brata i nauczyciela, aby posłali po kapłana, który udzieliłby mu sakramentów, a przynajmniej Komunii Świętej. Tymczasem oni, nie chcąc narazić się luteraninowi, u którego mieszkali, udawali głuchych na jego prośby. Wtedy Stanisław wezwał pomocy niebios. Przypomniał sobie to, co kiedyś czytał - ci, którzy polecają się świętej Barbarze, nie umrą, zanim nie otrzymają sakramentów. Gorąco zaczął się modlić o jej wstawiennictwo.
To, co zdarzyło się potem, tak opowiedział jego nauczyciel, później wyświęcony na księdza: „Uklęknij, uklęknij, zobacz, że święta Barbara w towarzystwie dwóch aniołów niesie mi Komunię" - krzyczał umierający Stanisław w łóżku. Opiekun uzupełnia swoją relację następującymi słowami: „po czym, wstając, uklęknął na łóżku. Potem powiedział trzy razy 'Panie, nie jestem godzien...' Otworzył usta i wyciągnął język z głęboką pokorą." Jednak Stanisław nie umarł.
NOS CUM PROLE PIA – BENEDICAT VIRGO MARIA!
(Niech ze swoim Dzieciątkiem błogosławi nam Dziewica Maryja!)
Potem odwiedziła go również Maryja z Dzieciątkiem Jezus, które położyła w ramionach Stanisława. Na pożegnanie Matka Boża zaleciła mu, aby wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. W tej samej chwili Stanisław poczuł się całkowicie uleczony. Stanisław miał ogromną cześć do Matki Bożej. Studiował oraz gromadził najpiękniejsze teksty na Jej chwałę i fragmenty najbardziej odpowiednie dla wykazywania Jej wielkości. Na Jej cześć odmawiał Różaniec już jako dziecko. A gdy ktoś pytał go dlaczego tak kocha Maryję, odpowiadał: „Dlaczego mam Jej nie kochać, skoro jest moją Matką?"
Gorącym życzeniem Stanisława było umrzeć w wigilię dnia chwalebnego Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i życzenie to zostało spełnione. W przeddzień tego święta poprosił o udzielenie mu sakramentów, które przyjął z anielskim spokojem. A o godzinie trzeciej nad ranem dnia 15 sierpnia Maryja otoczona przez wielu aniołów przyszła po dziewiczą duszę Stanisława Kostki. Zmarł nie ukończywszy 18 lat, po zaledwie 10 miesiącach nowicjatu u jezuitów.
Po jego pogrzebie w Kościele Św. Andrzeja monte Cavallo w Rzymie, u jego grobu zaczęły dokonywać się cuda. Sława jego rozpowszechniła się najpierw w Polsce, a potem w całej Europie.
Św. Stanisław Kostka jest opiekunem studentów oraz nowicjuszy jezuickich, a także Polskiej młodzieży. W ikonografii przedstawiany jest w stroju Jezuity. Jego głównymi atrybutami są: anioł udzielajacy Komunii świetej, Dzieciątko Jezus, krucyfiks, lilia, Matka Boża i różaniec.
Medal pamiatkowy ukazuje Świętego Stanisława Kostkę w stroju zakonnym z modlitewnikiem w dłoniach. Z lewej strony medalu znajduje się napis: ŚW. ŚTANISŁAW KOSTKA oraz fragment ołtarza z krzyżem. W tle widnieje jeden z symboli świętego – lilie.
Na rewersie numizmatu widnieje fragment „Litanii do Wszystkich Świętych”. Anioł, lew, byk i orzeł to symbole czterech Ewangelistów: św. Mateusza, św. Marka, św. Łukasza i św. Jana. W dolnej partii znajduje się monogram Pana Chrystusa, X (chi) i P (rho).
Katarzyna Laboure urodziła się 2 maja 1806 roku w Fain-les-Moutiers, małej wiosce burgundzkiej. Katarzyna jako dziewięcioletnia dziewczynka doznała poczucia ogromnej pustki. Po pogrzebie weszła do pokoju, gdzie była figurka Matki Bożej. Sądząc, że nikt jej nie widzi, wspięła się na krzesło, przycisnęła figurkę do siebie i powiedziała: "Teraz ty, droga i błogosławiona Matko, będziesz moją mamą". Świadkiem tego zdarzenia była jedna z pracownic, która opowiedziała je jej siostrze Toni. Jak się później okazało, nie był to przejaw chwilowego nastroju lecz akt trwały.
Jako seminarzystka, Katarzyna zaczęła mieć wizje mistyczne. Podczas nowenny odprawianej przed przeniesieniem relikwii św. Wincentego a Paulo, każdego dnia objawiało się jej serce tego świętego. Codziennie widywała Pana Jezusa. Pisała później o tym: "Obdarowano mnie wielką łaską: mogłam oglądać Pana w Najświętszym Sakramencie. Widywałam Go przez wszystkie dni mego seminarium". Ponadto od 18 lipca widywała Matkę Bożą. Każdym z tych doświadczeń mistycznych dzieliła się ze swym spowiednikiem, młodym misjonarzem, ks. Aladelem. Kapłan ten początkowo odnosił się do tych relacji krytycznie, sądząc, że może to być wybujała fantazja młodej nowicjuszki.
Najważniejsze objawienie miało miejsce 27 listopada 1830 r.
Wtedy Matka Boża powierzyła Katarzynie specjalną misję. Podczas wspólnych modlitw w kaplicy pojawiła się przed nią Niepokalana. "Cała Jej postać promieniowała takim pięknem, że nie potrafię tego opisać".
W dłoniach trzymała kulę, a z pierścieni na Jej palcach wychodziły jasne promienie. "Glob, który widzisz, przedstawia całą ziemię. Przedstawia też Francję. Nade wszystko zaś przedstawia każdego człowieka. Promienie oznaczają łaski, jakie zlewam na tych, którzy mnie proszą". Globus zniknął i Najświętsza Panna opuściła ręce. Stała na białej kuli, na którą spływały promienie wysyłane przez pierścienie. Wokół w kształcie owalu ukazał się napis: "O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy". Potem usłyszała polecenie, by według tego wzoru wykonać medalik. Na tych, którzy go będą nosić z ufnością, spłyną wyjątkowe łaski. Owal odwrócił się i Katarzyna zobaczyła literę "M" z przewleczoną belką poprzeczną, podtrzymującą krzyż. Pod literą widniały dwa serca, jedno w koronie cierniowej, a drugie przebite mieczem. Całość otaczało dwanaście gwiazd.
Wzór medalika Katarzyna przekazała spowiednikowi do zrealizowania, zgodnie z wolą Niepokalanej. Znów miał wątpliwości, ale przynaglany przez Katarzynę, przedstawił to arcybiskupowi Paryża. Ten rozważywszy wszystko, zezwolił na jego wybicie i rozpowszechnianie. Pierwsze medaliki ukazały się w maju 1832 r. Ks. Aladel wręczył je siostrom, między innymi siostrze Katarzynie Laboure. Przeżyła wielką radość, gdy wreszcie zobaczyła upragniony medalik.
Nikt, poza spowiednikiem, nie znał wybranki niebios. Wraz z rozpowszechnianiem się małego medalika rozpoczęła się lawina cudownych uzdrowień fizycznych i duchowych. Medalik zaczęto nazywać "cudownym". W wielomilionowych ilościach rozchodził się po całej Francji i daleko poza jej granicami, budząc wszędzie cześć dla Niepokalanej i potężnego Jej wstawiennictwa u Boga.
Zmarła 31 grudnia 1876 r.
Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski (również Sanktuarium Matki Bożej Szczyrkowskiej oraz Sanktuarium na Górce) to jedno z najważniejszych miejsc kultu religijnego nie tylko w Szczyrku, ale w całym Beskidzie Śląskim. Powstanie Sanktuarium Maryjnego na Górce w Szczyrku związane jest z legendą o dzieciach, którym kilkakrotnie ukazała się w tym miejscu Matka Boża. Maryja namawiała do modlitwy i wybudowania klasztoru na Górze Błogosławieństw.
12-letnia Julianna Pezda widziała po raz pierwszy Matkę Bożą. „Jednego dnia rano, kiedy szłam zbierać grzyby, pod bukiem zauważyłam jakąś Panią, miała czarne dłonie i twarz ciemną, brązowe szaty, kiwającą na mnie palcami, wtedy uciekłam do domu” - relacjonowała potem. Mimo początkowego strachu dziewczynka wracała w to miejsce.
Udokumentowana tradycja podaje, że od tego dnia Maryja ukazywała się na Górce przez kilka miesięcy, a widzenia były udziałem także trzech innych dziewczynek. Matka Boża objawiała im się, zachęcając do modlitwy. Szczególną uwagę zwróciła na szkaplerz, poleciła także odmawiać Anioł Pański i śpiewać Godzinki. Obiecała, że w miejscu objawień wytryśnie źródło woda i poleciła wybudowanie tam kaplicy, a w przyszłości kościoła, w którym będzie się odprawiać „dużo Mszy świętych”.Głównym dokumentem, który przedstawia te wydarzenia jest książka, tak zwany Pamiętnik. Autor, naoczny świadek, starannie relacjonuje to wszystko, co wtedy się wydarzyło.
Możemy w Pamiętniku przeczytać, ze Matka Boża objawiała się niemal każdego dnia. Najbardziej wyraźne widzenia bywały w niedziele i w święta Maryjne. Kronikarz podaje, że wizjonerki unosiły się podczas modlitwy. Wielu doznawało uzdrowień. Zawsze towarzyszyła im głęboka wiara. Prawdziwość objawień zdają się potwierdzać liczne pisma urzędników do Konsystorza Biskupiego w Krakowie.
Najświętsza Maryja Panna ukazywała się w różnych wizerunkach, najbardziej jednak w wizerunku Pani Częstochowskiej. Według relacji wizjonerek Matka Boża mówiła do nich takie słowa: „Nie bójcie się, ja jestem Pani z Częstochowy. Odmawiajcie „Zdrowaś Maryjo”
Według relacji ludzi, Julianna często modliła się przed tym obrazem. Modlitwie towarzyszyły różne stany. Padała na ziemię krzyżem, po czym wstawała i powtórnie w wielkim zachwycie padała i leżała bezwiednie.
Święta Lipka na Mazurach to jedno z najważniejszych sanktuariów maryjnych w Polsce. Z jej powstaniem wiąże się piękna legenda.
Dawno, dawno temu, na zamku w pobliskim Kętrzynie, pewien skazaniec oczekiwał na egzekucję. Ostatniej nocy przed wykonaniem wyroku objawiła mu się Matka Boska, która podarowała mu klocek drewna i poleciła wystrugać z niego figurkę. Więzień, choć nie umiał rzeźbić, usłuchał Najświętszej Panienki i zabrał się do dzieła.
Nazajutrz rano znaleziono przy nim przepiękną rzeźbę Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Sędziowie uznali to za znak, że Bóg go ułaskawił, więc i oni puścili go wolno. Uwolniony i szczęśliwy skazaniec powędrował w kierunku Reszla i, zgodnie z poleceniem Matki Bożej, postawił figurkę na pierwszej napotkanej lipie. Wkrótce figurka zaczęła słynąć cudami. Chorzy odzyskiwali zdrowie, zwierzęta, przechodząc obok, klękały ze czcią. Gdy sława cudów rozeszła się po okolicy, mieszkańcy pobliskiego Kętrzyna zapragnęli zabrać figurkę do swego kościoła. Przeniesiono ją w uroczystej procesji do miasta. Nazajutrz jednak figurka znalazła się znów na swojej lipie. Przeniesiono ją po raz drugi, lecz ona ponownie wróciła.
Wobec tego, uznając to za wolę Bożą, wybudowano przy lipie kaplicę, a wiele lat później – kościół, który do dziś ściąga rzesze wiernych.
W Bardo Śląskim znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Strażniczki Wiary. Cudowna figura Matki Bożej od prawie tysiąca lat wysłuchuje próśb pielgrzymów, zawierzających jej swoje zdrowie i swój los. Według legendy w Bardo Śląskim pobożnemu młodzieńcowi objawiła Maryja. Przekazała mu wtedy swój wizerunek i nakazała, aby właśnie w tym miejscu czcić ją w wyjątkowy sposób. Cudowna figura została umieszczona w pierwszej połowie XII wieku w kaplicy zakonnej. Wkrótce zaczęli tu licznie przybywać pątnicy, a budynek okazał się za mały. Około 1315 r. Mikołaj I, opat z Kamieńca wybudował mały kościół i w nim umieścił słynącą z łask figurę. Nazwano go „czeskim”, ponieważ jego budowę wspierał czeski rycerz, którego cudownie uzdrowił bardowski wizerunek Matki Bożej.
Znajduje się tu również studzienka Maryi, z której wytryskuje cudowne źródełko, znane od 300 lat. Woda z niego ma właściwości lecznicze. Jego obudowa ma postać murowanego domku.
Święta Tereska od Dzieciątka Jezus opowiedziała kiedyś o tym, jak została uleczona uśmiechem Matki Bożej w dzieciństwie z choroby, która dzisiaj najprawdopodobniej zostałaby zdiagnozowana jako lęk paniczny lub syndrom paniki. Pisała tak:
„Dzień 13 maja 1883 roku, święto Pięćdziesiątnicy. Leżąc w łóżku, zwróciłam mój wzrok na oblicze Matki Bożej i nagle Najświętsza Dziewica ukazała mi się niezwykle piękna – nigdy wcześniej niczego podobnego nie widziałam. Jej twarz promieniowała dobrem i czułością nie do opisania, jednak najbardziej zapadł w mą duszę czarujący uśmiech Najświętszej Dziewicy. W tym momencie wszystkie moje bóle zniknęły, a spod moich powiek wypłynęły dwie ogromne łzy i potoczyły się po mej twarzy. Były to łzy czystej radości… Ach, pomyślałam, Najświętsza Dziewica uśmiechnęła się do mnie, jestem szczęśliwa (…). To z jej przyczyny, dzięki jej intensywnym modlitwom, otrzymałam łaskę uśmiechu Królowej Nieba”.
23.5.1973 MIASTO WATYKAN - Stulecie urodzin św. Teresy od Dzieciątka Jezus:
1. 25L Miejsce urodzenia św. Teresy od Dzieciątka Jezus - Alencon (Francja)),
2. 55L Portret św. Teresy od Dzieciątka Jezus,
3. 220L Bazylika Lisieux gdzie przebywała u sióstr benedyktynek, które w swoim opactwie miały także szkołę z internatem dla dziewcząt.
W 1914 r., kiedy wybuchła I wojna światowa, św. Teresa ukazywała się żołnierzom około czterdziestu razy na różnych polach bitew we Francji. Żołnierze mówili, że rozmawiała z nimi rzeczowo, rozwiewała ich wątpliwości, pomagała przezwyciężać pokusy i uspokajała lęki. Tysiące francuskich żołnierzy niosło jej zdjęcie i wzywało ją jako „moją młodszą siostrę okopów”, „tarczę żołnierzy”, „anioła bitewnego” i „mojego drogiego małego kapitana”.
Według jednej legendy, w 1241 roku, gdy napadli na Kijów Tatarzy, w mieście zapanowała panika. Jacek odprawiał w tym czasie Mszę św. Jeden z braci wpadł w pewnej chwili do świątyni i krzyknął, aby uciekali. Jacek zabrał Najświętszy Sakrament i z innymi braćmi gotował się do ucieczki. Gdy wychodził ze świątyni, usłyszał głos Maryi, proszący, aby nie zostawiał Jej samej. Jacek wrócił do świątyni i wziął figurę Najświętszej Maryi Panny, która nagle stała się niewiarygodnie lekka. Przeniósł w ten sposób figurę do Krakowa, gdzie odzyskała pierwotny ciężar. Św. Jacek Odrowąż jako jedyny Polak został uwieczniony wśród rzeźb przedstawiających świętych, stojących na kolumnadzie wokół Placu Św. Piotra w Rzymie. Uwiecznił go na swych obrazach El Greco.
Katarzyna Aleksandryjska Męczennica to jedna z najpopularniejszych świętych chrześcijaństwa Wschodu i Zachodu. Była niezrównanie piękna, mądra, elokwentna, na zawsze pozostała dziewicą i miała zginąć w sposób okrutny. Jak podają: Katarzyna była "jedną z najbogatszych kobiet w Aleksandrii”. Znamienici kawalerowie podjęli starania o rękę cudnej panny. Wszystkie propozycje odrzuciła. Złożyła bowiem jako chrześcijanka dozgonny ślub czystości Kandydatom postawiła bardzo wysokie wymagania: potencjalny małżonek musi być młody oraz dorównywać jej w czterech przymiotach: współczuciu, bogactwie, mądrości i urodzie. Załapał się tylko jeden: Jezus Chrystus. Później sprawy potoczyły się już szybko: Pan Jezus, w towarzystwie swej matki, pojawił się we śnie Katarzyny i założył jej na palec pierścionek zaręczynowy. Nie byle jaki zresztą, bo złoty. Jej mistyczne zaślubiny z Jezusem Chrystusem stanowiły częsty temat sztuki renesansowej.
Katarzyna, jak bywało to z innymi chrześcijanami podczas prześladowań, była zmuszana do złożenia ofiary pogańskim bożkom, w konsekwencji do wyparcia się wiary w Pana Chrystusa, lecz nie poddała się. Aresztowano ją i poddano strasznym torturom: „smagano żyłami wołowymi tak, że ciało męczennicy było jedną raną, morzono głodem, łamano jej kości, wreszcie ścięto mieczem”. Było to na początku IV wieku około roku 307-312. Według legendy ciało św. Katarzyny aniołowie przenieśli z Aleksandrii do kościoła klasztornego na Górze Synaj, gdzie relikwie świętej przebywają do dzisiaj.
Pewne wydarzenia zapalczywego młodzieńca Peregryna Laziosi, później św. Peregryna wstrząsnęły młodzieńcem i spowodowały jego przemianę. Poczuł żal i wyrzuty sumienia. Peregrynowi objawiła się Matka Boska, która poleciła mu aby udał się do Sieny i tam wstąpił do zakonu Sług Matki Bożej, zwanych też Serwitami.
Miał już 60 lat gdy na jego nodze pojawiła się dziwna rana. Lekarze byli bezsilni. Rak powiększał się atakując coraz mocniej, uszkadzając kości. W końcu pozostało tylko jedno wyjście - amputacja. Wieczorem, w przeddzień amputacji, Peregryn dowlókł się do klasztornej kaplicy. W żarliwej modlitwie przed obrazem Ukrzyżowanego prosił o uzdrowienie. I nie zawiódł się. W nocy, we śnie, objawił mu się Pan Jezus i dotknięciem wyleczył mu nogę. Gdy rano do chorego przyszedł lekarz by go przygotować do operacji stwierdził, że noga jest całkowicie zdrowa i sprawna. Po ranie nie pozostał nawet ślad. Wydarzenie to lotem błyskawicy obiegło Forli i okolicę. Tłumy zaczęły przybywać do klasztoru wysławiając ojca Peregryna, prosząc go o modlitwę, o orędownictwo. On pozostał jednak nadal cichym i skromnym zakonnikiem, kochającym biednych, zawsze gotowym do pomocy, a jego pokora i cierpliwość sprawiły, że zaczęto nazywać go drugim Hiobem.
Matka Boża z Guadalupe - Patronką życia poczętego
Juan Diego był bardzo gorliwym chrześcijaninem. 9 grudnia 1531 r., w obchodzone wtedy święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, Juan wyszedł z domu przed świtem, aby zdążyć na Mszę św. w odległym kościele w Santiago. Było jeszcze ciemno i wyjątkowo zimno. Biegł przez kamieniste wzgórza. W pewnym momencie usłyszał przepiękny śpiew ptasich chórów, rozrzuconych po zaroślach rosnących na wzgórzu zwanym Tepeyac, w miejscu gdzie były ruiny pogańskiej świątyni poświęconej bogini matki bogów. Śpiew nagle ustał i zdumiony Indianin zobaczył przepiękną kobietę, otoczoną jakby słońcem, która wołała go po imieniu: "Juan Diego! Juanito!" Była cudownie piękna i wyglądała jakby miała 16 lat. Zapytała z niezwykłą czułością i miłością: "Dokąd idziesz, Juanie, najmniejszy i najdroższy z moich dzieci?" Juan odpowiedział: "Spieszę się by zdążyć na Mszę świętą i wysłuchać kazania." Wtedy usłyszał: "Kocham cię mój drogi synku. Jestem Maryją, Niepokalaną Dziewicą, Matką Prawdziwego Boga, który daje życie i je zachowuje. On jest Stwórcą wszystkiego, Panem nieba i ziemi. On jest wszechobecny. Chcę, aby w tym miejscu wybudowano świątynię, gdyż chcę tutaj okazywać miłość i współczucie temu ludowi i wszystkim ludziom, którzy szczerze proszą mnie o pomoc. Tutaj będę ocierać im łzy, uspokajać i pocieszać. Biegnij teraz do biskupa i powiedz mu, co tu widziałeś i słyszałeś." Po tych słowach Juan upadł do stóp Maryi i powiedział: "Szlachetna Pani, idę spełnić twe życzenie."
Cudowny wizerunek Matki Bożej z Guadalupe jest czymś nadzwyczajnym, Zadziwia bogactwem symboliki i niemożliwą do wytłumaczenia techniką wykonania.
W grudniu 1531 roku Matka Boża ukazała się Juanowi Diego Cuauhtlatoatzinowi. Przekazała życzenie, by w miejscu objawienia wznieść kaplicę. Mężczyzna przekazał tę wiadomość biskupowi, lecz niestety nie znalazł u niego zrozumienia. Duchowny zażądał dowodów.
W sierpniu 1912 roku, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, został ukoronowany łaskami słynący obraz Matki Boskiej Kochawińskiej. Koronacji, w obecności ponad stu tysięcy pielgrzymów, dokonał arcybiskup lwowski bł. Józef Bilczewski. Początki nabożeństwa do Matki Boskiej Kochawińskiej sięgają pierwszej połowy XVII wieku. Jako datę przyjmuje się cudowne wydarzenie w 1646 roku.
Dziedziczka Rudy, Anna Wojnakowska jechała do Żydaczowa, konie jej nagle stanęły i uklękły. Zdziwiona zobaczyła w starym dębie, nieco wypróchniałym, obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem wśród niezwykłej jasności. Obraz ten po trzykroć przenoszono procesjonalnie do kościoła w Rudzie, lecz po trzykroć cudownie wracał na pierwotne miejsce. Postanowiono więc wybudować kaplicę, w miejscu, gdzie obraz znaleziono, a potem Kościół . Dzięki licznym łaskom, kult Matki Bożej Kochawińskiej szybko się rozszerzył. Za zgodą papieża Piusa X obraz w Kochawinie został koronowany.
Święty Jan urodził się około roku Pańskiego 1414 z cnotliwych i bogobojnych rodziców, Jana i Katarzyny, w miasteczku Dukli, w diecezji krakowskiej.
Szczególne miał nabożeństwo do tajemnicy Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej i do Jej boleści. Codziennie odmawiał na Jej cześć tak zwane Officium Parvum, a koronki z rąk nie wypuszczał. Razu też pewnego, gdy w nocy trwał na modlitwie w kościele lwowskim przed Jej ołtarzem, objawiła się mu Boża Rodzicielka z Dzieciątkiem Jezus niepojętej jasności, upewniając go, iż jest w łasce Bożej, że osiągnie niechybnie chwałę niebieską i że będzie szczególnym Patronem swojego narodu.
Wśród chmur objawia mu się Matka Boża z Dzieciątkiem, która – jak głosi tradycja – wskazała mu drogę życia zakonnego.
Za Jego przyczyną dokonało się wiele cudów. Między innymi w czasie wybuchu powstania kozackiego Bohdana Chmielnickiego. Ocalenie miasta Lwowa w 1648 roku przypisywano cudowi. Opowiadano, że Chmielnicki i Tuhaj-bej w czasie oblężenia ujrzeli w chmurach wieczornych nad klasztorem bernardynów postać zakonnika, klęczącego z wzniesionemi rękami i widokiem tym przestraszeni, dali znak do odwrotu. OO. Bernardyni uznali, że to był bł. Jan z Dukli; to też po opuszczeniu Lwowa przez Kozaków, całe miasto udało się do grobu jego z procesją, złożyło tamże koronę, a w następnym roku wystawiło przed kościołem bernardynów kolumnę, która do dziś dnia istnieje. Na szczycie tejże znajduje się postać Jana z Dukli w takiej postawie, jak go wówczas w chmurach widziano, a w środku kolumny napis: "Miasto Lwów za przyczyną Jana z Dukli 1648 cudownie uwolnione od oblężenia Bohdana Chmielnickiego i Tohaja-beja, chana tatarskiego. Pomnik ten wystawiło społeczeństwo w 1649 r.”.
Opisałem to wydarzenie w artykule „Jan II Kazimierz” w rozdziale „Millenium”.
Umarł 29 września 1484 r., po odmówieniu wraz z braćmi psalmów pokutnych. Ostatecznie Jan z Dukli został beatyfikowany przez Ojca Świętego Klemensa XII 21 stycznia 1733 roku. Na kanonizację musiał czekać aż do pontyfikatu papieża Polaka bł. Jana Pawła II, który ogłosił go świętym 10 czerwca 1997 roku w Krośnie. Wspomnienie liturgiczne św. Jana z Dukli przypada 8 lipca.
Jedna z legend mówi jak błogosławiony Jan jest niesiony przez Aniołów:
„Dnia pewnego - ubrany już w ornat i mając kielich w ręku, bo właśnie wychodzić miał ze Mszą świętą, spostrzegł, że przełożony jest w zakrystii, zwrócił się doń przeto z pokornym zapytaniem dowiadując się o ołtarz: - Dokąd, Ojcze, każesz mi iść ze Mszą świętą? Przełożony, który w tym czasie jakąś ważną sprawą był zajęty, zbył go niecierpliwym słowem - do Lwowa! Sługa Boży, jakby w tym słowie nie uważał nic niezwykłego - skłonił się głęboko i z kielichem w ręku przeszedł kościół, wyszedł na ulicę miasta, skierował się potem na drogę wiodącą w stronę Lwowa i szybko szedł coraz dalej i dalej. Po dobrej godzinie drogi był już w Komborni, ale mocno znużony. Promienie słońca dogrzewały silnie, uczuł gwałtowne pragnienie, siadł przeto na chwilę opodal gościńca przy obfitym źródełku, chcąc w jego chłodzie orzeźwić się nieco. Wody napić się nie śmiał wszakże winien być na czczo skoro idzie ze Mszą świętą, wprawdzie daleko do Lwowa, lecz tak mu kazano. Więc tylko przeżegnał źródełko, wodą obmył zeznojone lica i w tej chwili sam nie wie, we śnie to, czy na jawie, lecz jakimiś potężnymi dźwignion ramionami, wznosi się w jasne błękitu przestworza. Cudnej piękności młodzieńcy niosą go w powietrzu, jakby na skrzydłach wiatru pomyka z nieopisaną szybkością. Tam daleko u dołu mija wioski i miasta, płynie ponad góry i rzeki. Czasem i trudno mu dojrzeć co tam jest w dole, tak szybko go niosą. Raz tylko rozeznał miejscowość jedną, znaną sobie z poprzednich swych podróży. To skromna wioska ruska Prałkowice pod Przemyślem. Na jej polach ludzie pracowali. Zdumieni jakimś szumem nadprzyrodzonym spojrzą w górę, a tam Anieli Pańscy niosą zakonnika we franciszkańskim habicie. Rzucili się na kolana, a Jan z Dukli błogosławił im z wysoka. I znów leci na skrzydłach anielskich niestrudzonych a chyżych, mija łany bogate, lasy obfite, pagórki zielone, rzeki wartkie. Już widzi tam przed sobą na przedzie jakieś miasto warowne, z zamkiem na wzniosłej górze, patrzy bliżej, to dobrze znany mu Lwów. I w tej chwili ręce anielskie stawiają go bezpiecznie na progu kościoła franciszkańskiego we Lwowie. Podróż z Komborni trwała chwilę tylko. A po tej chwili Jan z Dukli, posłuszny rozkazowi otrzymanemu w Krośnie, wyszedł tegoż dnia, tylko w godzinę później ze Mszą świętą we Lwowie”.
Polichromia z kościoła św. Jana z Dukli w Dukli (w Jego Sanktuarium) namalowana przez Tadeusza Popiela, przedstawia wizję wprowadzenia św. Jana do nieba przez anioły - tak zwana apoteoza św. Jana z Dukli.
W czasie homilli z okazji kanonizacji bł. Jana z Dukli, Jan Paweł II między innymi tak powiedział:
„Umiłowani Bracia i Siostry! Ziemia, na której stoimy, jest przesiąknięta i nabrzmiała świętością Jana z Dukli. Ten święty zakonnik piękną bieszczadzką ziemię nie tylko rozsławił, ale przede wszystkim uświęcił. Jesteście spadkobiercami tego uświęcenia. Krocząc po tej ziemi, nakładacie na jego drogi wasze drogi życiowe. Tutaj odczuwamy wszyscy w tajemniczy sposób "bogactwo chwały Jezusa Chrystusa objawiającej się w Jego świętych" (por. Ef 1,18). Wydała bowiem ta ziemia wielu autentycznych świadków Jezusa Chrystusa, ludzi, którzy w pełni zawierzyli Panu Bogu i poświęcili swoje życie dla głoszenia Ewangelii. Idźcie ich śladami! Wpatrujcie się w ich życie! Najśladujcie ich czyny, "aby świat widział wasze dobre uczynki i chwalił Boga, który jest w niebie" (por. Mt 5,16). Niech wiara, jaką św. Jan zasiał w sercach waszych praojców, rozrośnie się w drzewo świętości i niech "przynosi owoc obfity, i niech owoc ten trwa" (por. J 15,5).
Na tej drodze niech wam towarzyszy Matka Chrystusa, czczona w licznych sanktuariach na tej ziemi. Za chwilę włożę korony na wizerunki Matki Bożej z Haczowa, Jaślisk i Wielkich Oczu. Niech będzie to wyrazem naszej czci dla Maryi oraz nadziei, że swoim wstawiennictwem dopomoże nam wypełniać wolę Bożą do końca. Nauczyliśmy się w okresie świętowania tysiąclecia chrztu śpiewać: "Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam" (Apel Jasnogórski). Radujemy się, że wespół z nami czuwają wszyscy święci patronowie Polski. Radujemy się i prosimy za naród Polski i Kościół na naszej ziemi - tertio millennio adveniente”.
I w tym samym dniu odbyła się Koronacja Cudownych Wizerunków Matki Bożej z Haczowa, Jaślik, Wielkich Oczu.
Wydarzeniem z dzieciństwa, które często wspominał Edmund Bojanowski, było uzdrowienie z ciężkiej choroby. Kiedy jako 4 letni chłopiec zapadł na ciężką chorobę, lekarze nie dawali już szans na jego przeżycie. Zrozpaczona matka powierzyła syna Matce Bożej – i Edmund wrócił do zdrowia: gdy po modlitwie wróciła do pokoju, zastała dziecko radosne, „jakby obudzone ze snu”. Jako wotum za łaskę wysłuchania modlitwy, rodzina ofiarowała do Bazyliki Ojców Filipinów na Świętej Górze w Gostyniu srebrne Oko Opatrzności, które zostało umieszczone w bocznym ołtarzu przed figurą Piety [w sztuce - przedstawienie Matki Boskiej trzymającej na kolanach martwego Chrystusa]. Edmund wiele razy słyszał od matki o swoim cudownym uzdrowieniu i gdy dorósł, umieścił jego opis w kronice kościoła na Świętej Górze.
Św. Piotr z Alkantary.
Piotr całą swoją doczesność poświęcił dla wieczności. Zmarł 18 października 1562 roku w wieku 63 lat. Ponoć przy swojej śmierci oglądał Matkę Bożą i św. Jana Apostoła, wypowiadając słowa Psalmu: „Pójdziemy do domu Pana.” Jakiś czas po śmierci objawił się także św. Teresie z Avila, z którą łączyła go szczególna przyjaźń duchowa. Bywało to wówczas, gdy Pana Boga o coś usilnie prosił na modlitwie, popadał w stany ekstazy i przeżywał gwałtowne porywy miłości Bożej, czego sama raz byłam świadkiem [...] – opisuje św. Teresa i dalej pisze tak: Podobało się Bożej Opatrzności, że otrzymałam przez jego pośrednictwo większą pomoc i wsparcie po jego śmierci, niż za życia [...] Najpierw, gdy mi się ukazał, powiedział: „O, jak szczęśliwa i błogosławiona jest pokuta, która wysłużyła mi tak ogromną nagrodę”. Wypowiedział też wiele innych zdań na podobne tematy.
Grafika niemiecka, odcisk jednostronny na grubym papierze, ca 8,5 x 15 cm.
Św. Dominik Guzmán
W tej duchowej potyczce z nieprzyjacielem ludzkiego zbawienia Dominik otrzymał szczególną i wsławioną na wieki pomoc od samej Niepokalanej Bogurodzicy. Nie mogąc bowiem nawrócić ludności w jednej wsi, zwrócił się o pomoc do Maryi, która objawiła sposób modlitwy, jaki miał zapewnić słudze Bożemu tryumf nad odszczepieństwem. Był to pierwszy raz, kiedy świat ujrzał skutki modlitwy różańcowej, odmawianej publicznie przez świętego Dominika, a rozsławionej później przez wędrownych kaznodziejów z zakonu dominikańskiego.
Modlitwa różańcem, tradycja której zaczyna się od XII wieku, jest właśnie takim nieustannym robieniem wieńca dla Maryi. Za ojca Różańca Świętego uznaje się św. Dominika. Legenda głosi, że tej modlitwy nauczyła go sama Najświętsza Maryja i poleciła rozpowszechniać ją na całym świecie. Modlitwę różańcową popularyzowali liczni święci, którzy uważali różaniec za modlitwę doskonałą, gdyż w jej odmawianiu widzieli ratunek wobec grożących Kościołowi niebezpieczeństw.
Niebiańska wizja św. Dominika
Jedno z dawnych podań o św. Dominiku mówi, że któregoś wieczoru, zatopiony w modlitwie, miał wizję nieba. Widział Pana Jezusa na tronie i Maryję obok Niego. W raju zauważył też, wśród wielu świętych, członków wszystkich zakonów poza jego własnym, dominikańskim.
Święty Dominik gorzko zapłakał. Wtedy Maryja poprosiła, aby się zbliżył, jednak uczynił to dopiero wtedy, gdy poprosił o to Pan Jezus. Zapytał On o powód łez. Dominik odpowiedział, że mu żal, że widzi w niebie przedstawicieli tak wielu zakonów, jednak nie ma ani jednego dominikanina czy dominikanki, nawet tercjarzy. Wtedy Pan Jezus wyjaśnił, że powierzył dominikanów czułej opiece Maryi. Zapytał, czy Dominik chce zobaczyć swoich świętych. Następnie Maryja odsłoniła swój szafirowy płaszcz, ukazując ogromną rzeszę jego braci. Wzruszony Dominik upadł na kolana i na tym wizja się zakończyła.
Centralną postacią sceny na pierwszej kopule jest sam św. Dominik, mający wizję nieba. Znajduje się on w otoczeniu m.in. św. Katarzyny del Ricci. Zauważmy papieża, św. Piusa V, który ustanowił święto Królowej Różańca na pamiątkę bitwy pod Lepanto. Towarzyszą mu św. Leon XIII, zwany papieżem różańca, oraz Pius X – obaj niezwykle zasłużeni w dziejach sanktuarium w Pompejach. Dostrzec możemy też Piusa XI i Piusa XII, zleceniodawcę dzieła. Wśród wielu postaci zauważmy także takie, które nie należą do grona świętych i duchownych. Księżniczka Klotylda Maria Teresa Ludwika Sabaudzka, członkini trzeciego zakonu dominikańskiego, jest obecnie służebnicą Bożą. Za swojego życia była zwana „świętą Klotyldą” z uwagi na gorliwość w wierze. Przed nią widzimy Joannę Portugalską, Małgorzatę Węgierską i Małgorzatę Sabaudzką – trzy święte królewny, które zrzekły się tronów i dóbr, aby służyć Panu Jezusowi.
Papieskie Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach. Przedstawiony wycinek malowidła „Wizja św. Dominika”, w której Dziewica Różańcowa okrywa swoim płaszczem świętych i wiernych. Fresk ten pokrywa powierzchnię 509 m2 i przedstawia 360 postaci.
Nawiązując do Niebiańskiej wizji św. Dominka na powyższym obrazie i jednego ze świętych tam występujących - papieża, św. Piusa V chciałbym wspomnieć o tej sławnej bitwie.
Ojciec Leopold Mandic miał pewne niezwykłe dary. Jednym z nich, który bardzo ułatwiał mu posługę w sakramencie pojednania, był dar „wglądu w ludzkie sumienie”. Jego penitenci wspominają, iż odnosili wrażenie, że o. Leopold zna ich grzechy, zanim je wobec niego wypowiedzą, i często naprowadzał ich, pomagając im wyrazić te, o których zapomnieli lub które były dla nich trudne do wyznania.
Znane są też przykłady uzdrowień spowodowanych interwencją św. Leopolda dokonywanych za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny, do której zakonnik miał wielkie nabożeństwo i zawsze do Niej odsyłał penitentów potrzebujących szczególnej łaski, proszących w trudnych intencjach. Jedna z historii tych uzdrowień jest następująca:
„W 1928 roku powiedziano mu, że pewna dziewczynka umiera na mózgowo-rdzeniowe zapalenie opon. Bardzo poruszyło to o. Leopolda, poprosił więc o jabłko, pobłogosławił je i powiedział: »Daj je dziewczynce, a Matka Boża ją uzdrowi«. Ona, skoro tylko je zjadła, wyzdrowiała. Wrócili do niego szybko, by mu o tym powiedzieć. A on odparł: »To Matka Boża. O Panno przebłogosławiona! Jakaś Ty dobra!«”.
I myślę, że w powyższym przykładzie możemy doszukiwać się i rozmowy NMP z zakonnikiem oraz jego wielkiego umiłowania Najświętszej Maryi Panny. Nie pozostawił po sobie żadnych kasiążek, listów, jedynie zapiski na obrazkach.
Święty Leopold otrzymał od Pana Boga dar proroczej wizji dotyczącej tragicznych wydarzeń II wojny światowej. Sam komentuje to widzenie w następujący sposób:
„Tej nocy – mówił 23 marca 1932 roku, gorzko płacząc – podczas modlitwy Pan otworzył mi oczy i zobaczyłem Włochy w morzu ognia i krwi”.
A już w trakcie trwania wojny, gdy zapytano go o to, czy Padwa zostanie zbombardowana, odpowiedział:
„Zostanie zbombardowana, i to silnie. Również ten kościół i klasztor ucierpią, lecz nie ta cela. W niej bowiem okazał Pan Bóg duszom ludzkim tak wiele miłosierdzia, że pozostanie nietknięta, jako widomy znak Jego dobroci”.
I tak też się stało. 14 maja 1944 roku pięć wielkich bomb zniszczyło kościół i część klasztoru, oszczędzając tylko celkę o. Leopolda.
Pan Jezus w nadzwyczajny sposób potwierdził o. Leopoldowi, że powinien pozostać w klasztorze w Padwie, a nie wyjeżdżać na misje na Wschód. Otóż kiedy udzielał pewnej osobie Komunii św., ta, gdy już ją przyjęła, powiedziała:
„Ojcze, Pan Jezus kazał mi powiedzieć, że każda dusza, której tutaj pomożesz w spowiedzi, jest twoim Wschodem”.
Pan Bóg dał mu łaskę czynienia cudów jeszcze za życia; ale on uważał, że to nie jego zasługa. O swoim zaangażowaniu wyrażał się w ten sposób: „Ukryjmy wszystko, nawet to, co może wydawać się darem Bożym, aby nie czynić z tego towaru na sprzedaż. Tylko Bogu cześć i chwała! Winniśmy — jeśli to tylko możliwe — przejść po ziemi jak cień, który nie pozostawia po sobie śladu”. A gdy pytano go, jak może tak żyć, odpowiadał: „To jest moje życie!”.
Brygida Szwedzka ur. 1303, zm. 23 lipca 1373 w Rzymie – szwedzka zakonnica katolicka, pisarka, teolożka, założycielka zakonu brygidek, tercjarka franciszkańska, święta Kościoła katolickiego i patronka Europy. Według żywotów Brygida miała od dziecka cieszyć się oznakami szczególnej przyjaźni Pana Jezusa. Kiedy miała 7 lat, ukazała się jej Najświętsza Maryja Panna i złożyła na jej głowie tajemniczą koronę. Trzy lata później zjawił się jej Chrystus na krzyżu. Na widok męki Pana Jezusa Brygida miała zawołać: "O, mój kochany Panie! Kto Ci to zrobił? Nie chcę niczego, jak tylko miłować Ciebie!"
Piotr Nolasco ur. 1182 lub 1189 w Carcassonne, zm. 25 grudnia 1256 lub 1259 w Barcelonie – święty Kościoła katolickiego, założyciel Zakonu Najświętszej Maryi Panny Miłosierdzia dla Odkupienia Niewolników. Pod wpływem widzenia, które miał w nocy z 1 na 2 sierpnia 1218, kiedy to ukazała mu się Najświętsza Maryja Panna postanowił poświęcić się wsparciu i wykupowi jeńców. To widzenie ukierunkowało jego życie na pomoc więźniom przetrzymywanych przez Maurów.
Święta Góra (Svatá Hora) w miejscowości Příbram jest jednym z najbardziej znanych Sanktuariów Maryjnych w Czechach. Pierwsza kaplica w miejscu obecnej świątyni wzniesiona została tu już prawdopodobnie w XVI lub XVII wieku. Najcenniejszym elementem sanktuarium jest owiana wieloma legendami gotycka figurka Matki Boskiej Świętogórskiej. Figurka znalazła się w kaplicy na Świętej Górze po cudzie jaki miał miejsce w 1632 roku (niewidomy Jan Procházka z Pragi po nieustannych modlitwach do Maryi odzyskał wzrok), szybko stała się celem licznych pielgrzymek.
Nie ma neapolitańczyka, który w swoim życiu przynajmniej raz nie zawołał „Mamma d’o Carmene”, często nie wiedząc, że przywołuje Madonnę del Carmine. Okrzyk, który pokazuje, jak bliski jest związek nabożeństwa neapolitanów z Madonną obchodzoną 16 lipca i która jest czczona z wizerunkiem Brązowej Madonny w Bazylice Santa Maria del Carmine Maggiore, na centralnym placu Mercato.
Wiele łask i cudownych uzdrowień za przyczyną Madonny del Carmine dokonło się przez stulecia. Np. w roku 1500 gdy ruszyła procesja z Madonną i niedaleko za miastem usłyszano krzyki kalekiego mężczyzny Tomasa Saccone, który podczołgał się do pochodu, pragnąć by zabrano go w drogę. Gdy dostrzegł Madonnę La Bruna poprosił o łaskę uzdrowienia, by móc dołączyć do pielgrzymów. Nagle poczuł, że jego ciało przenika ogromny żar. Kalekie kończyny wyprostowały się i stanął o własnych siłach na zdrowych nogach. Z płaczem i dziękczynieniem ruszył ze wszystkimi w drogę. Cud dokonany na oczach wielu, lotem błyskawicy rozszedł się po okolicy i wnet zaczęli nadciągać inni chorzy i chromi, by znaleźć łaskę w oczach Maryi i doświadczyć cudu uzdrowienia.
Inny znowu przykład uzdrowień dokonał się wtedy, gdy król Neapolu, Fryderyk II postanowił „sprawdzić” moc i autentyczność nadprzyrodzonych łask. Sceptycznie nastawiony polecił chorym i kalekim stawić się 24 czerwca przed obrazem MB z odpowiednimi dokumentami tożsamości i opisem choroby. Sekretarz pozbierał papiery i w obecności rodziny królewskiej, dostojników oraz innych ważnych osobistości Neapolu odprawiono mszę św. Gdy chórzyści królewscy zaintonowali Gloria in excelsis Deo odsłonięto wizerunek i na błagających o uzdrowienie padł promień światła odbity od oblicza Madonny. Doszło do natychmiastowych uzdrowień, które zostały skrzętnie udokumentowane przez medyków i sekretarza króla. W 1799 r. inne historie przypominają, jak Madonna uratowała miasto przed katastrofalnymi wydarzeniami i atakami wroga podczas stuleci.
Papież Jan Paweł II jako chłopiec otrzymał szkaplerz Madonny del Carmelo i zawsze go nosił.
18 listopada 1980 r. Watykan wydał dwa znaczki upamiętniające siódme stulecie śmierci świętego Alberta Magnusa. Wartość 300 lirów przedstawia św. Alberta z jego misji pokoju. Wartość 400 lirów przedstawia św. Alberta jako ucznia i biskupa. Na górze każdego znaczka wydrukowano napis „S. ALBERTUS MAGNUS 1280–1980”. Wartość pojawia się w prawym dolnym rogu znaczka o wartości 300 lirów i lewym dolnym rogu znaczka o wartości 400 lirów. „POSTE VATICANE” pojawia się wzdłuż lewej granicy znaczka o wartości 300 lirów i prawej granicy znaczka o wartości 400 lirów. Profesor Angelo Canevari wykonał szkice.
Gdy – jak głosi podanie – objawiła się Maryja Panna młodemu Albertusowi i obdarzyła go całą wiedzą o wszechświecie, przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, wstąpił do zakonu dominikańskiego, w ramach którego studiował teologię.
Nie ma nic mniej chrześcijańskiego niż stwierdzenie, że wystarczy nam Biblia i różaniec i nie musimy interesować się tym, co nas otacza. Kogo jak kogo, ale to właśnie nas świat powinien fascynować. To my, którzy kochamy Autora świata, powinniśmy być najmocniej zainteresowani Jego dziełem. Właściwie każdy z nas powinien być pasjonatem nauki. I to nie tylko jakiejś wąskiej dziedziny, związanej z osobistym wykształceniem. Jak uczy przykład Alberta Wielkiego, zdrowa wiara powinna popychać nas do interesowania się dosłownie wszystkim.
Świat jest śladem Stwórcy, po którym możemy Go poznać. Dlatego jako chrześcijanie nie możemy się nie interesować światem. Zwierzęta, rośliny, atomy, gwiazdy, galaktyki, ewolucja – wszystko to powinno interesować tych, którzy deklarują wiarę w Boga Stworzyciela.
Przy wszystkich swoich obowiązkach uniwersyteckich i kościelnych Albert znajdował czas przede wszystkim na to, by badać wszystko, co go otaczało. Nie ma w tym żadnej przesady – ten człowiek interesował się dosłownie wszystkim. Używając dzisiejszych pojęć, można powiedzieć, że interesował się między innymi anatomią, botaniką, zoologią, optyką, medycyną, chemią, geologią, rolnictwem, astronomią.
Św. Albert może nas wiele jeszcze nauczyć. Przede wszystkim pokazuje, że między wiarą a nauką nie ma sprzeczności, mimo pewnych epizodów, świadczących o nieporozumieniach, jakie odnotowano w historii. Człowiek wiary i modlitwy, jakim był św. Albert Wielki, może spokojnie uprawiać nauki przyrodnicze i czynić postępy w poznawaniu mikro- i makrokosmosu, odkrywając prawa właściwe materii, gdyż wszystko to przyczynia się do podsycania pragnienia i miłości do Boga.
Pisma Albertusa zebrane w 1899 r. Trafiły do trzydziestu ośmiu tomów. Pokazały one jego płodne nawyki i dosłownie encyklopedyczną wiedzę na takie tematy, jak logika, teologia, botanika, geografia, astronomia, astrologia, mineralogia, chemia, zoologia, fizjologia, frenologia i inne; wszystko to było wynikiem logiki i obserwacji. Był chyba najlepiej czytanym autorem swoich czasów.
1257 roku 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, Bronisława miała wizję o św. Jacku Odrowążu, dominikaninie, którego legenda wiąże węzłem pokrewieństwa z Bronisławą. Klęcząc w chórze zakonnym ujrzała go prowadzonego przez Matkę Boską do chwały niebieskiej. Chcąc przekonać się czy św. Jacek rzeczywiście opuścił ziemię, wraz z dwiema siostrami udała się do Klasztoru Dominikanów w Krakowie, gdzie zastała braci zakonnych i tłum osób przygotowujących się do pogrzebu św. Jacka.
Święty Kajetan i Matka Boża, oryginał 1754 rok, grafika francuska, odcisk jednostronny na grubym papierze, 30 x 36 cm.
Św. Kajetan mawiał, że nie ma innej drogi do Nieba jak przez niewinność lub pokutę. Jeśli się utraciło niewinność, nie pozostaje nic innego jak pokuta.
Założyciel Zakonu Kleryków Regularnych, popularnie zwanych teatynami pochodził z Lombardii, a żył na przełomie XV i XVI wieku. Natychmiast po chrzcie matka poświęciła go Najświętszej Maryi Pannie, pokornie błagając, by go strzegła. I tak, całe jego życie świadczyło o tym, jak skuteczne były jej modlitwy. Kajetan całkowicie poświęcił się Panu Bogu do tego stopnia, że już w dzieciństwie mówiono o nim: święty.
Kajetan często klęczał w maleńkiej kaplicy Żłóbka w bazylice Najświętszej Maryi Panny (Santa Maria Maggiore) w Rzymie przed tą świętą relikwią. Zatopiony w rozważaniu dobrodziejstwa wcielenia Słowa Przedwiecznego, wzruszony do głębi miłował Boską Dziecinę, a jego łzy nieraz zraszały podłogę kapliczki.
W cichą noc Bożego Narodzenia 1517 roku Kajetan, adorując Dzieciątko i Jego Matkę w tej bazylice, dostąpił niewypowiedzianego szczęścia. Oto, jak opisał to w liście do Służebnicy Bożej, siostry Laury Mignani: „Ja, śmiałek, w godzinie Jego narodzin sam stałem przed Świętym Żłóbkiem. Doznałem pocieszenia mojego Ojca, adoratora Żłóbka świętego Hieronima, którego kości są ukryte w kaplicy i z ufnością, z ręki bojaźliwej Dziewicy, nowej Matki, mojej Mistrzyni wziąłem czule Ciało Dzieciątka – ucieleśnienie Odwiecznego Słowa. Moje serce musiało być niezwykle twarde, skoro nie roztopiło się w tym momencie! Z pewnością musiało być z najtwardszego diamentu”.
Ten święty człowiek miał też wiele wizji w swoim życiu i często był widziany w stanie ekstazy. Posiadał dar proroctwa i czynienia cudów.
Feliks z Kantalicjo, właściwie. Feliks Porri (ur. 1515 w Cantalice we Włoszech, zm. 1587 w Rzymie) – włoski kapucyn, święty katolicki.
Jak głosi legenda, Feliks od najmłodszych lat lubił podczas pracy robić krzyże z patyków albo rzeźbić je w korze, modlić się przed nimi, rozważając cierpienia Jezusa, i rozdawać je innym. Ten zwyczaj praktykował do końca swego życia.
Był Kwestarzem – Ewangelizatorem w klasztorze, w którym ponad 40 lat przebywał.
Ojciec Lupus, w klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów w Rzymie, widział pewnej nocy, jak brat Feliks rzucił się na ziemię przed głównym ołtarzem i błagał Matkę Bożą, aby zechciała mu dać na chwilę swoje Dziecię. Po chwili obraz Maryi w głównym ołtarzu ożył. Matka Boża podeszła do brata Feliksa i złożyła mu w ramiona Boże Dzieciątko. Czule i delikatnie wziął Je w objęcia, przytulił do siebie. Z radości łzy ciekły mu po twarzy. Na podstawie tego zdarzenia brat Feliks przedstawiany jest w ikonografii chrześcijańskiej przeważnie z Dzieciątkiem Jezus.
Pewnego razu na modlitwie Bóg dał mu poznać chwilę śmierci oraz cześć jaką będzie odbierać na ziemi. Wkrótce po tym objawieniu rozchorował się i dostał gorączki. Chociaż rozpoznał znak zbliżającej się śmierci, udał się na kwestę. Brat Matteo, czujny i wierny towarzysz, zauważył osłabienie br. Feliksa i namówił go do powrotu do klasztoru. W chorobie otrzymał wszelką pomoc duchową i materialną. Radość wypełniła jego serce, gdy mu powiedziano, że czas przyjąć Wiatyk. Wyszeptał tylko: „Deo gratias”. Ze szczerą pokorą przeprosił braci za przykrości i za kłopot, który im sprawił. Po przyjęciu Wiatyku drżącym głosem wyśpiewał „O Sacrum Convivium”, po czym poprosił, by go zostawiono sam na sam z Bogiem. Brat Urban, który pozostał przy umierającym, twierdził, że Jezus i Maryja ukazali się umierającemu.
Błogosławiona Aniela Salawa należy do nielicznych polskich mistyczek. Chociaż nie miała wykształcenia, odznaczała się nadzwyczajną inteligencją i zrozumieniem mechanizmów życia duchowego. Postać, która pięknie pokazuje, jak w najtrudniejszych nawet warunkach życia można się uświęcić: żyć Panem Bogiem i z Panem Bogiem.