Menu

Gościmy

Odwiedza nas 172  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

Po ukończeniu szabatu odeszła większa część uczniów galilejskich do domu; Jezus zaś powrócił z Saturninem i dwoma innymi uczniami do posiadłości Łazarza. Wzruszający był to widok, gdy tu miał naukę dla dzieci zarządcy i z sąsiedztwa. Najpierw dla chłopców, potem dla dziewcząt. Mówił o posłuszeństwie dla rodziców i uszanowaniu względem starszych. Rodziców dał im Ojciec Niebieski; jeśli więc ich czczą, czczą także Ojca Niebieskiego. Mówił także o synach Jakuba i o Izraelitach, którzy dlatego, że szemrali, nie weszli do ziemi obiecanej; a przecież ta ziemia jest tak piękna. Tu wskazał im piękne drzewa i owoce, rosnące w ogrodzie, pełne plonów, i tak mówił dalej: „Królestwo niebieskie jest nam także obiecane, jeśli tylko będziemy spełniać przykazania Boże; a kraj to o wiele wspanialszy, niż ten, który w porównaniu z nim jest pustynią; słuchajcie więc i znoście z poddaniem wszystko, co Bóg na was ześle. Nie szemrajcie, abyście mogli osiągnąć Królestwo Niebieskie, nie wątpcie w jego wspaniałość, jak Izraelici na pustyni; wreszcie, że jest tam o wiele lepiej, niż tu, że to kraj niewypowiedzianie wspaniały. Miejcie to zawsze silnie w pamięci i zasługujcie sobie na to trudem i pracą". Podczas nauki miał Jezus mniejsze dzieci przed Sobą. Od czasu do czasu przyciskał je do piersi lub obejmował je rękami po dwoje.

 

26

 

Opuściwszy posiadłości Łazarza, szedł Jezus z trzema uczniami z powrotem w kierunku południowo wschodnim ku wyżej położonej miejscowości Atarot, będącej główną siedzibą Saduceuszów. Mieszkający tu Saduceusze prześladowali po świętach Wielkanocnych również jak faryzeusze z Gennabris, uczniów Jezusa, uwięzili wielu i dręczyli ich prześladowaniami. Niektórzy z nich byli niedawno w Sychar i szpiegowali Jezusa podczas nauczania, w ciągu którego potępiał Jezus bardzo surowość faryzeuszów i Saduceuszów względem Samarytan. Już wtenczas uknuli oni plan skuszenia Jezusa i dlatego wezwali Go, aby spędził szabat w Atarot. Jezus wiedział jednak o ich planach, i dlatego minąwszy Atarot, poszedł do Ginnei. Oni zaś, porozumiawszy się z faryzeuszami w Ginnei, przysłali w szabat rano posłów do Niego, którzy rzekli: „Nauczałeś tak pięknie o miłości ku ludziom, że powinno się kochać bliźniego, jak siebie samego; przybądź więc do Atarot i ulecz pewnego chorego. Jeśli uczynisz nam ten znak, to nie tylko my, ale i faryzeusze w Ginnei uwierzą w Ciebie i rozszerzymy naukę Twą w całej okolicy".

 

Jezus znał dobrze ich złości i chęć oszukania Go pod pozorem uzdrowienia chorego. Człowiek ten leżał już od wielu dni martwy, nieruchomy; Saduceusze jednak twierdzili wbrew wszystkim mieszkańcom miasta, że on jest w zachwyceniu; nawet żona jego nie była pewna, czy to naprawdę trup. Gdyby więc Jezus go wskrzesił, byliby powiedzieli, że to był umarły. Gdy Jezus się zbliżał, wyszli naprzeciw Niego i zaprowadzili Go przed dom owego umarłego, który za życia był pierwszym między Saduceuszami i najgwałtowniej występował przeciw uczniom. Gdy Jezus nadszedł, wynieśli go na noszach na ulicę. Wkoło zebrało się około piętnastu Saduceuszów i tłum ludzi. Trup wyglądał bardzo pięknie, gdyż Saduceusze wyjęli z niego wnętrzności i nabalsamowali ciało, aby łatwiej oszukać Jezusa. Jezus jednak rzekł: „Człowiek ten jest umarłym i pozostanie umarłym". Saduceusze zwracali Mu uwagę, że człowiek ten jest w zachwyceniu, a jeśli umarł naprawdę, to chyba teraz dopiero, lecz Jezus powiedział: „Człowiek ten przeczył zmartwychwstaniu, a więc nie zmartwychwstanie teraz. Napełniliście go wonnościami, lecz patrzcie, co to za balsamy! Otwórzcie mu piersi!" Na te słowa jeden z nich podniósł skórę na piersiach zmarłego, jak klapę, i oto z wnętrza zaczęła się wydobywać zbita, ruchoma czerń obrzydłego robactwa. Złość zdjęła Saduceuszów tym bardziej, że Jezus wypowiedział publicznie i głośno wszystkie grzechy i zbrodnie zmarłego, dodając że robaki te, to robaki złego sumienia, które za życia ukrywane i gnębione, teraz toczą jego serce. Zarazem wyrzucał Jezus groźnie i ostro Saduceuszom ich zły zamiar oszukania Go, mówiąc także o sądzie nad Jerozolimą i tych, którzy nie chcą przyjąć zbawienia. Saduceusze wnieśli prędko zmarłego na powrót do domu wśród strasznej wrzawy i pogróżek. Doszło nawet do tego, że gdy Jezus z uczniami wychodził przez bramę poza miasto, podburzony motłoch rzucał za Nim kamieniami; złościło Saduceuszów odkrycie robactwa w piersiach zmarłego, a jeszcze bardziej wyjawienie złości, przepełniającej ich serca.

 

Wśród ogółu złych byli jednak tu i ówdzie ludzie przychylni Jezusowi i tych do płaczu pobudzało prześladowanie Jezusa. W jednej z odosobnionych ulic miasta mieszkały kobiety, cierpiące na krwotok. Pełne wiary w Jezusa, z dala błagały Go o pomoc, nie śmiejąc, jako nieczyste, przystąpić bliżej. Jezus, wiedząc z góry o ich niedoli, a przejęty litością dla nich, przeszedł przez tę ulicę; niewiasty zaś, idąc Jego śladami, całowały je. Wtedy Jezus obróciwszy się, spojrzał na nie, a one w tej chwili ozdrawiały.

 

Stąd poszedł Jezus na wzgórek, oddalony o trzy godziny drogi, a położony w pobliżu Engannim. Leży on prawie w tej samej linii co Ginnea, lecz w innej dolinie i o kilka godzin drogi dalej na wschód, w prostym kierunku na drodze, prowadzącej z Endor i Naim do Nazaretu. Od Naim oddalony jest około siedem godzin drogi.

 

Na wzgórku tym spotkał Jezus uczniów z Galilei i tu przenocował w szałasie jakiejś publicznej gospody, posiliwszy się wpierw tym, co uczniowie przynieśli. Byli to Andrzej, oblubieniec Natanael i dwóch służalców zarządcy z Kafarnaum. Ci ostatni prosili natarczywie Jezusa, żeby raczył pospieszyć tam natychmiast, gdyż syn ich pana jest bardzo chory. Jezus odrzekł na to, że przyjdzie jeszcze na czas.

 

Władca ten, był to przeniesiony w stan spoczynku zarządca nad częścią Galilei, ustanowiony przez Heroda Antypę. Był on przychylny Jezusowi, a podczas ostatnich prześladowań popierał uczniów przeciwko faryzeuszom i zasilał ich już nieraz pieniędzmi, lub dostarczał im żywności. Nie był jednak jeszcze całkiem nawrócony, chociaż wierzył w cuda. Pragnął bardzo obecnie, aby Jezus uczynił cud na jego synie, powodowany nie tylko miłością ojcowską, lecz także chęcią upokorzenia faryzeuszów. I uczniowie życzyli sobie tego i objawiali to życzenie, mówiąc: „A to będą się złościli faryzeusze! Wtedy przekonają się, kto jest Ten, za którym my idziemy".

 

Dla tej to przyczyny, podjęli się Andrzej i Natanael tego poselstwa, a Jezus wiedział dobrze o tym. Rano, nim wyruszył w dalszą podróż, nauczał jeszcze. Dwaj słudzy owego zarządcy byli poganami i jego niewolnikami. Idąc tu, wzięli ze sobą żywności na drogę. Obecnie nawrócili się i poszli wraz z Andrzejem i Natanaelem z powrotem ku Kafarnaum.

 

 

Otrzymaliśmy obietnicę wiecznego dziedzictwa u Pana Boga. Na przeszkodzie w objęciu tego dziedzictwa nie stoją nam dziś – jak w przypadku Izraelitów – miecze i włócznie nieprzyjaciół. Dla nas polem bitwy jest nasze wnętrze – a nieprzyjacielem lęk, pycha, ignorancja czy marazm duchowy., które sprzeciwiają się dążeniu do czystości serca i zjednoczenia z Panem Chrystusem. Naszą chwałą nie jest już zdobycie kawałka terytorium, lecz osiągnięcie głębokiej miłości do Pana Jezusa i Jego ludu. Jakie to szczęście, że naszą siłą i pokarmem w tej bitwie jest sam Pan Jezus! W noc przed swoją śmiercią dał nam swoje Ciało i Krew, abyśmy mogli zostać napełnieni Jego mocą i łaską Bożą. Mając w sobie Jego życie, otrzymujemy zdolność do miłości i przebaczenia, która pozwala nam przekraczać ograniczenia naszej grzesznej ludzkiej natury.