Gościmy

Odwiedza nas 173  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

Droga była uciążliwa, albowiem prowadziła przez góry i doliny. W dolinach była zimna mgła i rosa. Raz widziałam ich odpoczywających przy źródle pod krzewami balsamowymi nocujących w gospodzie u stóp góry.


Dwanaście godzin od Jerozolimy zeszli się w gospodzie z wysłaną naprzód trzodą ofiarną, kiedy ta właśnie w dalszą wyruszyła drogę. Joachim był tutaj dobrze znany i zupełnie jakby u siebie. Zawsze tutaj wstępował, gdy prowadził zwierzęta na ofiarę, a wracając z życia swego pokutniczego u pasterzy do Nazaretu, również tutaj się zatrzymywał.


Sześć godzin drogi od Jerozolimy widziałam ich w mieście Betoron. Przebywszy pewną rzeczkę, przechodzili koło Gofna i Ozensara i tylko kilka jeszcze godzin drogi mieli do miejsca, z którego Jerozolimę widzieć było można. Tutaj, w Betoron, wstąpili do pewnej szkoły lewitów, przybyli też tutaj jeszcze inni krewni Joachima i Anny wraz z córkami z Nazaretu, Zeforys, Zabulon i okolicy, tak że się odbyła z Maryją prawdziwa mała uroczystość. Zaprowadzono ją w towarzystwie licznych dzieci do sali, gdzie przysposobiono dla niej krzesło na podwyższonym miejscu, niejako tronie. Była wieńcem przyozdobiona. Nauczyciele stawiali jej pytania, a odpowiedzi jej wprowadzały ich w podziw. Mówiono także o mądrości pewnej innej dziewicy, która, ze Świątyni do ojczyzny swej Gofna wracając, krótko przedtem tutaj była. Zuzanna było jej imię, i zdaje mi się, że Maryja jej miejsce w Świątyni zajęła. Zuzanna miała lat piętnaście, a należała później do owych świętych niewiast, które szły za Jezusem.


Maryja pełna była radości, iż już tak blisko Świątyni się znajduje. Widziałam jak Joachim wśród łez, ściskając ją, mówił: „Już cię zapewne więcej nie ujrzę." Podczas uczty przechadzała się Maryja tu i tam, opierała się obok Anny o stół, stojąc za nią, obejmowała ją za szyję.


Nazajutrz wyjechali bardzo wcześnie do Jerozolimy w towarzystwie nauczyciela szkoły lewitów i jego rodziny. Młode dziewczęta niosły dary, składające się z pięknych owoców i szat dla dziecięcia. Zdawało mi się, jakoby w Jerozolimie zanosiło się na prawdziwą uroczystość. Im więcej zbliżali się do świętego miasta, tym żywsze pragnienie ożywiało Maryję. Zwykle biegła przed rodzicami.


Widziałam jak pochód przybył do Jerozolimy, a także wszystkie drogi i ścieżki i budynki Jerozolimy tak dokładnie, jak już dawno nie oglądałam. Jerozolima jest bardzo dziwnym miastem. Nie trzeba jej sobie tak wyobrażać, jakoby po ulicach jej takie tłumy ludzi chodziły, jak to w naszych dzisiejszych wielkich miastach. Mnóstwo nisko położonych i stromo wznoszących się ulic prowadzi naokoło poza murami miasta, nie mających żadnych drzwi. Wysoko za murami miasta położone domy są frontem ku drugiej stronie zwrócone; w miarę bowiem, jak powstawały nowe części miasta, zawsze nowe okoliczne góry zabudowywano, nie burząc starych murów miasta. Często nad głębokimi dolinami są zbudowane wysokie i mocne sklepienia z kamieni. Domy mają podwórza i pokoje od strony wewnętrznej; na ulice prowadzą tylko drzwi lub też tarasy u góry na murze. Zresztą domy są szczelnie zamknięte. Gdy mieszkańcy nic nie mają do czynienia na rynkach miasta lub nie idą do Świątyni, znajdują się po większej części we wnętrzu swych domów i podwórzy. W ogóle jest na ulicach dosyć spokojnie, z wyjątkiem okolicy rynków i pałacy, gdzie panuje większy ruch z powodu żołnierzy i podróżnych. W czasie gdy wszyscy są w Świątyni, panuje w wielu okolicach grobowa cisza.