Wyjaśnienie

 

 

 

 

 

 

Cały tekst z zapisków Klemensa Brentano zapisany według widzeń świątobliwej  ANNY KATARZYNY EMMERICH zobrazowany jest przez walory filatelistyczne, których zbiór powiększałem przez bardzo długie lata.

 

Każdy tekst z rozdziałów zakończony jest przemyśleniami, których inspiracją są medytacje, z rozważań Pisma Świętego zawartych w miesięczniku „Słowo wśród nas” wydawanego przez Księży Marianów. Oprócz czytań liturgii Mszy świętej na każdy dzień, są tam rozważania, które odzwierciedlają całość naszego ziemskiego życia, opisane w bardzo przystępny sposób, świadectwa, artykuły o wierze.

 

Poczta Polska również wydała wiele pozycji o tematyce religijnej, a na szczególną uwagę zasługują karty ilustrowane obrazujące 32 różne fragmenty ołtarza z Kościoła Mariackiego w Krakowie. Wydane one zostały z okazji 400-lecia śmierci Wita Stwosza w 1933 roku, a następnie w związku z obniżeniem taryfy pocztowej przedrukowano na kartach nowe wartości, co miało miejsce w 1934 roku. Niniejsze karty są z obiegu pocztowego. Starałem się je wszystkie umieścić na stronie, odpowiednio pod właściwy tekst dołączając.  Dla mnie osobiście walory z obiegu pocztowego posiadają w pewnym sensie sentymentalną wartość, dlatego starałem się zebrać te, którym nadano bieg pocztowy, aniżeli czyste.

 

Przedostatnia pozycja niniejszej strony internetowej to moja osobista refleksja, której temat to: „Przez krzyż - do zbawienia”. Również podparta walorami filatelistycznymi.


Chcę również przybliżyć w opisie to najznakomitsze dzieło, którym jest wielki ołtarz Kościoła Mariackiego w Krakowie, a które zostało w roku 1939 wywiezione przez hitlerowców w głąb Rzeszy, a losy jego niepokoiły naród przez cały okres wojny. Odetchnięto z ulgą, gdy to arcydzieło po przeszło sześciu latach nieobecności powróciło w mury starego Krakowa.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

W roku 1442 runęło sklepienie prezbiterium kościoła Mariackiego – prawdopodobnie w następstwie trzęsienia ziemi – przy czym zniszczeniu uległ lub co najmniej poważnie został uszkodzony ówczesny wielki ołtarz. Dopiero w roku 1477 przystąpiono do urzeczywistnienia zamiaru odbudowy i powierzono robotę sprowadzonemu specjalnie w tym celu z Norymbergii snycerzowi Witowi Stwoszowi. Przy pomocy licznych współpracowników – snycerzy, malarzy, a oczywiście i pozłotników, stolarzy i innych specjalistów – wywiązał się mistrz Wit ze swego zobowiązania w ciągu lat dwunastu, ustawiając w roku 1489 słynny ołtarz, który przez równo 450 lat, do ostatnich dni sierpnia 1939 roku zdobić miał prezbiterium Mariackie.

 

Postanowił Stwosz dostroić rozmiary projektowanego dzieła do rozmiarów kościoła, a w szczególności – do jego prezbiterium. Za podstawę rozmiarów szafy ołtarzowej wraz z otwartymi skrzydłami przyjął szerokość prezbiterium, aby zaś ołtarz po zamknięciu ruchomych skrzydeł nie zmalał, dał mu drugie skrzydła, nieruchome. W ten sposób ołtarz – otwarty czy zamknięty – ma stale tę samą szerokość i tworzy na końcu głównej osi kościoła wielką ścianę, która co prawda przekreśla w części architekturę prezbiterium, ale w zamian za to stanowi wraz z żarzącymi się nad nimi witrażami potężny, dominujący akcent w efekcie całego wnętrza, akcent wyraźny już od pierwszej chwili przestąpienia progu świątyni Mariackiej. Przybrał więc ołtarz rozmiary ogromne: szerokość szafy ołtarzowej bez skrzydeł wynosi 5,34 m, szerokość całości wraz ze skrzydłami – prawie 11 m, wysokość samej szafy – 7,25 m. Dodajmy do tego predellę, mensę wyniesioną ponad posadzkę prezbiterium o 9 stopni oraz zwieńczenie szczytowe, dziś niekompletne, ale pierwotnie pewnie nie niższe od samej szafy, a zdamy sobie sprawę z olbrzymich wprost rozmiarów całości. Bo też jest to największy spośród ołtarzy średniowiecznych!

 

Góruje nasz oltarz nad innymi współczesnymi także i wartością artystyczną. Scenę główną, której treścią jest Zaśnięcie Matki Boskiej, tworzy grupa przestrzennoplastycznych figur apostołów, którzy otaczają Marię kończącą swą ziemską wędrówkę.


Dwa były w średniowieczu typy ikonograficzne Zaśnięcia Matki Boskiej; starszy, w którym apostołowie grupują się wokół Marii umierającej na łożu, a Chrystus w myśl obietnicy zjawia się osobiście, by zabrać Jej duszę do nieba, i późniejszy, gdzie Maria, również apostołami otoczona, umiera klęcząc. Stwosz wybrał ten drugi typ, mniej intymny. I słusznie, bo odtworzenie tej sceny na tle izby, w której centralnym punktem kompozycji  musiałoby być łoże z umierającą Matką Boską, nastręczyłoby trudności wprost niemożliwe do pogodzenia z reprezentatywnym charakterem głównego epizodu w środkowej części  tryptyku.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

Ośrodek kompozycji Zaśnięcia Matki Boskiej tworzy klęcząca, słaniająca się Maria, widoczna z profilu, podtrzymywana przez jednego z apostołów, silnego mężczyznę z długą ciemną brodą, spadającą w falistych pasmach na piersi. Obie te postacie wyciosane są z jednego, olbrzymiej grubości kloca lipowego, jedynie skrajne, niewielkie zresztą partie rozłożonej na ziemi draperii wyrzeźbiono z osobnych kawałków drzewa i doklejono. W ogóle postawił sobie Stwosz za zasadę wydobywać całą postać z jednego kloca i w miarę możliwości jak najmniej doklejać. Tak powstały cztery pierwszoplanowe figury apostołów, ustawione po obu stronach grupy środkowej. Dwaj, bezpośrednio z tą grupą sąsiadujący apostołowie, św. Piotr i św. Jan, widoczni są „ de face” – dwaj skrajni – ustawieni w trzech czwartych. Pozostałych siedmiu apostołów zgrupował Stwosz na planie drugim: dwaj, których tylko głowy są widoczne, wyzierają zza pleców środkowego apostoła, czterej stoją bardziej na zewnątrz, ostatni wreszcie, który wszedł na jakieś podwyższenie, załamując ręce spogląda na Marię z góry, znad głowy środkowego apostoła. Optycznie – choć nie rzeczowo – tworzy on łącznik z drugą sceną umieszczoną w środkowej szafie ponad jego głową, z Wniebowzięciem. Rzeczowo natomiast nawiązują do tej sceny trzej skrajni sąsiedzi św. Jana, stojący po jego lewej ręce; kierują oni wzrok ku górze, ku grupie Jezusa i Marii, którzy na tle promienistej aureoli, otoczeni grającymi aniołkami, unoszą się do nieba.

 

Treścią płaskorzeźb na skrzydłach ołtarza Mariackiego są epizody z życia Marii i Jezusa, począwszy od Zwiastowania Joachimowi Narodzin Marii i Spotkania Joachima z Anną pod Złotą Bramą aż po Zesłanie Ducha Świętego. Jednemu epizodowi odpowiada z reguły jedna płaskorzeźba. Jedynie w pierwszej płaskorzeźbie umieszczono dwa epizody, powtarzając dwukrotnie postać Joachima. Obszerny ten cykl, złożony z osiemnastu płaskorzeźb, rozdzielony został na dwie części nie według kryterium chronologicznego, ale według ważności świąt, którym epizody te odpowiadają. Sześć najważniejszych świąt ma odpowiedniki w sześciu płaskorzeźbach, które mieszczą się na wewnętrznej stronie ruchomych skrzydeł, co umożliwia nadanie nabożeństwom odbywającym się w te święta większego splendoru przez otwarcie ołtarza. Na mniejsze święta i na okres Wielkiego Postu ołtarz się zamyka: widać wtedy epizody odpowiadające tym mniejszym świętom scenę Męki Pańskiej. W obrębie każdej grupy sceny są rozmieszczone chronologicznie. Płaskorzeźby na wewnętrznej stronie ruchomych skrzydeł mają bogato rozwinięte baldachimy, podobne do baldachimu nad sceną główną, sceny zaś na zewnętrznej stronie ołtarza – zwieńczenia nie baldachimowe, lecz traktowane płasko, o motywach przeważnie roślinnych.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

Dokładnie cztery i pół wieku stał ołtarz Stwoszowski w Mariackim prezbiterium; przetrzymał szczęśliwie oblężenia, rabunki i pożary Krakowa w wieku XVII i XVIII; przetrwał zmiany smaku artystycznego; ostał się wobec renesansu opartego na antyku i wobec bujnego baroku nie szanującego średniowiecznych dzieł sztuki; oszczędził go neoklasycyzm końca wieku XVIII i początku XIX. Wiernie dzielił dolę i niedolę Krakowa. Ruszyła go z miejsca dopiero nadchodząca druga wojna światowa. W obawie przed bombardowaniem Krakowa przez samoloty niemieckie został w ostatnich dniach sierpnia 1939 roku rozebrany, starannie zapakowany do skrzyń i częściowo wywieziony  galarami Wisłą do Sandomierza, częściowo zaś ukryty w Krakowie, w piwnicy oficyny domu przy ulicy Św. Jana 9 / grupa Wniebowzięcia / i w schronie zakładu Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego / małe figurki z predelli i z ramy sceny głównej /. Niemcy po wkroczeniu do Sandomierza rychło zauważyli w tamtejszej katedrze olbrzymie skrzynie i w tryumfie zawieźli je w głąb Rzeszy. Części ukrytych w Krakowie szukali aż do marca 1940 roku. Znalazłszy je wreszcie, zamknęli na czas dłuższy  kościół Mariacki, rozebrali w sposób dość brutalny olbrzymią szafę ołtarzową i również wywieźli do Niemiec. W Krakowie zostały jedynie, ukryte w kościele, zwieńczenia ornamentalne znad scen na skrzydłach. Z polskiej strony czuwano w czasie wojny nad arcydziełem Stwosza o tyle, o ile to było możliwe, tj. bacznie śledzono, gdzie je Niemcy ukryli. Wnet po katastrofie hitleryzmu ołtarz odnalazł się w schronie pod gruzami zbombardowanego zamku norymberskiego, rozłożony na części i zmieszany z rozmontowanymi również norymberskimi dziełami Stwosza oraz tysiącami dzieł sztuki z kościołów i muzeów Norymbergii, zwalonymi tam w największym popłochu. Odnalazł się na szczęście bez braków, w stanie niezłym i 30 kwietnia 1946 roku został przewieziony do Krakowa, by po niezbędnych zabiegach konserwatorskich znów stanąć w prezbiterium kościoła Mariackiego.

 

Panie Jezu, adoruję Cię, jako mego Króla! Dziękuję Ci, że mnie prowadzisz, troszczysz się o mnie i słyszysz, gdy wołam do Ciebie. Udzielaj mi Twej dobroci i miłosierdzia przez wszystkie dni mojego życia. Obym zamieszkał z Tobą na wieki w Twoim Królestwie.