Gościmy

Odwiedza nas 287  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

Prócz obchodu rocznicy po zgonie bliskich krewnych trzeba, zwłaszcza w Dzień Zaduszny, w ten sposób szczególny modlić się za nich i to nie tylko za swoich zmarłych, ale i za wszystkich zmarłych w Kościele Chrystusowym. W ich intencji przystępujemy do Stołu Pańskiego i nie żałujemy ofiary na odprawienie Mszy Świętej za dusze w Czyśćcu.


Dla ubłagania Miłosierdzia Bożego niech każdy z nas świadczy dokoła siebie miłosierdzie, spełniajmy względem naszych żywych braci dobre uczynki i rozdawajmy jałmużny, choćby niewielkie, jak ta wdowa ewangeliczna. Wspomagajmy dusze cierpiące dwoma szelążkami, złożonymi do skarbonki kościelnej lub kawałkiem chleba danego ubogim.


Aby modlitwa i uczynki miłosierne mogły rzeczywiście dopomóc cierpiącym duszom, trzeba koniecznie samemu być w stanie łaski, to jest nie poczuwać się do żadnego śmiertelnego grzechu. Stąd powstał święty zwyczaj naszych przodków, że się spowiadali w  Dniu Zadusznym, aby z oczyszczonym sercem mogli skutecznie zanosić ofiary i błagania za braci zmarłych.


Nabożeństwo za dusze w Czyśćcu cierpiące jest miłe Panu Bogu, bo wyjednywa nie tylko ulgę zmarłym, ale równocześnie modlącym się za te dusze udziela pociechy w smutkach, pomocy w potrzebach duchowych i doczesnych, łask i miłosierdzia Bożego w chwili wielkich utrapień.


Postawmy sobie pytanie – co dzieje się po śmierci?


Kiedy dusza już opuściła ciało, czuje się jakby zagubiona, jakby przez Pana Boga ogarnięta. Oświetlona jest tak wielką światłością, że w jednym momencie widzi całe swoje życie i to, co za nie zasłużyła sobie. Przy tym w zależności od stanu swej duszy albo widzi Pana Boga i Jego Wspaniałości, albo tylko potężne światło Jego Obecności. Dusza skazana na potępienie, takiej łaski nie otrzyma nigdy. Jeżeli dusza jest zupełnie czysta, wolna od grzechu i od kar za grzechy, może natychmiast wejść w wieczne oglądanie Pana Boga – jest przecież w całkiem czystej szacie godowej.


Boże światło, które ją przeniknęło, napełni ją niewypowiedzianym szczęściem i porywa do radości Nieba.


Dla duszy splamionej, lecz bez grzechu śmiertelnego, światło już jest sądem, ponieważ jej stan pełen skaz nie jest zgodny z nieskończoną świętością i doskonałością Pana Boga. Dlatego też zjednoczenie z Panem Bogiem, jej wieczne szczęście jest niemożliwe. Taka dusza nie zniosłaby Jego bliskości. Dlatego przypuszczalnie większa część ludzi nie doszłaby do Nieba, gdyby po śmierci nie było jakiegoś oczyszczenia.


Za pośrednictwem Kościoła Pan Bóg mówi wyraźnie: po śmierci będą oczyszczone przez kary oczyszczające (Sobór Florencki) i „istnieje ogień czyśćcowy” (Sobór Trydencki).


Św. Paweł także przypomina, że są dusze,, które tylko „jak przez ogień zostaną uratowane” (1 Kor 3,15).


Dusza wie, że jest uratowana i ta myśl pociesza ją w jej męce. Tak, jest to wielkie Miłosierdzie Boże, że nawet po śmierci jest możność odpokutowania. Ogień czyśćcowy jest zatem tajemnicą łaski, ognia Bożego Miłosierdzia.


U większości dusz do tej niepojętej, bolesnej tęsknoty dochodzi jeszcze kara za ich indywidualne, osobiste błędy, które na ziemi jeszcze nie odpokutowali. Ogień oczyszczający, który je przepala, trawić będzie przede wszystkim te części ciała, które były przyczyną grzechu. Mimo, że ciało pozostało na ziemi, dusza będzie miała odczucie jakby je posiadała, aby ono także miało udział w karze, którą Pan nałożył na duszę. Jest to akt sprawiedliwości Bożej, ponieważ na Sądzie Ostatecznym nie będzie już Czyśćca i ciało, które razem z duszą grzeszyło, nie byłoby inaczej ukarane.


Cierpienie znoszone cierpliwie powiększa nasze wieczne szczęście. Według św. Augustyna, kary i cierpienia dusz czyśćcowych gorsze są niż męki męczenników.


Według św. Tomasza z Akwinu i św. Bonawentury, dusze czyśćcowe goreją w tym samym ogniu co potępieni, z tą tylko różnicą, że w Piekle dusze przeklinają Pana Boga gdy w Czyśćcu wielbią  i dziękują  za ratunek. W porównaniu do ogromnego żaru, jaki Boża Sprawiedliwość rozpala, ziemski ogień jest tylko łagodnym tchnieniem.


Oprócz tego są tysiące rodzajów cierpień czyśćcowych w zależności od tego, w czym dusza zgrzeszyła, na przykład: grzechy przeciwko miłości, jak oszczerstwa, zniesławienia, potwarz, zawziętość, kłótnie z chciwości i zazdrości będą szczególnie surowo karane.


Dusze czyśćcowe są w gorszej sytuacji niż żebracy, bo mogą tylko cierpliwie cierpieć w zupełnej zależności od Woli Bożej. Wyjątkowo tylko zezwala im Pan Bóg przypominać się żyjącym przez pukanie, kroki, westchnienia, skargi, różne odgłosy czy nawet ukazanie się.


Według świadectwa wielu świętych i dusz czyśćcowych, najbardziej opuszczone i cierpiące są dusze, które nie należą do Kościoła katolickiego, dlatego, że całkowicie pozbawione są pomocy. Ich bliscy, którzy nie wierzą w Czyściec, nie modlą się za nich ani nie ofiarują za nich żadnych dobrych uczynków.


Czyściec podzielony jest na trzy strefy oczyszczenia. Poziomy czyśćca zobrazowane przez grafiki komputerowe sztucznej inteligencji wykonane przez Pana Krzysztofa Król.


Najniższa strefa znajduje się blisko Piekła i przystęp do niej mają demony. O tym opowiadają jeszcze św. Brygida i Katarzyna Emmerich. Jednakże z dusz czyśćcowych nazywa tę strefę „wielkim ogniem czyśćcowym”. Ale i tam są jeszcze stopnie. Na najniższym i najboleśniejszym znajdują się grzesznicy, którzy popełnili niesamowite zbrodnie i w takim stanie zastała ich śmierć. Uratowani oni zostali od Piekła jakby przez cud, często przez modlitwy pobożnych rodziców lub innych osób. Dalej przychodzą te dusze, które były obojętne wobec Pana Boga, nie wypełniały obowiązku Spowiedzi i Komunii Wielkanocnej. W godzinie śmierci się nawróciły, ale nie zdążyły już przyjąć Komunii Św. One cierpią niesłychane męki, zupełnie opuszczone, bez żadnej pomocy modlitewnej. Tam znajdują się także letnie dusze zakonne, które zaniedbywały swoje obowiązki i w stosunku do Pana Jezusa były obojętne, również kapłani, którzy powierzonych sobie dusz nie napełniali miłością do Pana Boga, gdyż nie wykonywali swoich  obowiązków z należytą czcią i szacunkiem należnym Majestatowi Bożemu.

 

Wielki ogień czyśćcowy, najniższy poziom czyśćca, blisko piekła.

 

25

 

26


W strefie środkowej lub w „małym ogniu czyśćcowym” znajdują się dusze, które zmarły w grzechach powszednich albo takie, którym odpuszczone zostały grzechy ciężkie, ale za które nie złożyli dostatecznego zadośćuczynienia Bożej Sprawiedliwości. Do tego miejsca przejdą później dusze ze strefy niższej.

 

Ludzie po drabinie wychodzą z dziury w ziemi na powierzchnię z najniższego poziomu czyśćca.

 

27

 
Najlżejsza jest strefa najwyższa – „ogień czyśćcowy pragnienia” – mówi dusza. Do tego ognia trafiają prawie wszystkie dusze. Niewiele tylko dusz unika go, następuje to tylko wtedy, kiedy już za życia dusza tęskniła gorącym sercem za Niebem i za Panem Bogiem. A to zdarza się rzadko, o wiele rzadziej, niż się na ogół myśli, dlatego że wiele dusz, nawet pobożne, boją się dobrego Pana Boga i za wielkiej tęsknoty za Niebem nie mają. Przez tę strefę przejść muszą dusze z pozostałych stref. W miarę jak dusze się oczyszczają, kary łagodnieją.
 
Ludzie po drabinie wychodzą z dziury w ziemi na powierzchnię słonecznego czyśćca, w dole ogień, w górze słońce i spiekota, a zarazem inna wizja czyśćca najwyższego - pustynia, słońce grzeje, kamienie i martwe drzewa, pośrodku drabina do nieba i wersja z ludźmi.
 
28


Dante opowiada między innymi sen proroczy, jaki miał przed świtem. Śnił, że stał na szczycie góry Idy, skąd orzeł o złotych skrzydłach przeniósł go przez sferę ognia. W rzeczywistości to św. Łucja, jak dowie się od Wergiliusza przeniosła go przed bramę właściwego czyśćca. Zarówno  orzeł, jak i ona są symbolem łaski oświecającej grzesznika. Ogień ma tu wymowę pozytywną: oznacza kontakt z najwyższą sferą nieba, Empireum, siedzibą Pana Boga, na który dusza Dantego nie jest jeszcze przygotowana.


130 Lire „Orzeł niosący Dantego z Czyśćca do Raju”, Gustave Doré

 

18

 

Św. Łucja była tak dalece czczona jako patronka od chorób oczu, że nawet Dante modlił się do niej, kiedy zaczął chorować na oczy i gdy przeżywał okresy słabości wewnętrznej.


PIEŚŃ IX


Dante zasypia znużony wędrówką i we śnie zostaje przeniesiony przez św. Łucje do bramy czyśćcowej.


„W chwili gdy jutrznia wywróżyła słońce,
A duch spał w ciało spowity człowiecze
Na umajonej pięknym kwieciem łące,
Przyszła niewiasta ku mnie i tak rzecze:
»Jam Łucja; daj, niech śpiącego zabiorę
I łatwość drogi jemu ubezpieczę«.
Śród zacnych cieniów Sordel pod tę porę
Bawił, gdy wschodnia zabielała strona;
Łucja szła naprzód, a ja za nią w górę.
Tu cię złożyła, a mnie zaświecona
Ócz jej pochodnia ku tej wiodła bramie;
Potem odeszli razem — sen i ona".

 

19

 

Siostra Faustyna Helena Kowalska miała wizję Czyśćca i w Dzienniczku pisze tak:


„Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy przyjść im z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie jest ich największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie, to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. Usłyszałam głos wewnętrzny, który powiedział: „Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe”. Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącym”.

 

Ten obraz przedstawia duszę Pana Jezusa Chrystusa, która ukazuje się duszom uwięzionym w otchłani. Na pierwszym planie klęczą Adam i Ewa; potem po lewej, Abraham podnoszący miecz nad Izaakiem, Jakub z laską w ręku; Dawid ze swoją lirą itp.; po prawej Mojżesz, z czoła którego rzuca się światło, Aaron z różdżką; Święty Józef trzymający lilię itp.; Nasz Pan pozostaje z nimi aż do swego Zmartwychwstania. Na dole stołu widzimy piekło, ogień, demony i potępionych. Pan Jezus Chrystus nie zstąpił do tego miejsca wiecznych cierpień, ale mimo to dał odczuć swoje działanie potępionym, dając im poznać Jego boskość a w czyśćcu, dając im nadzieję chwały.

 

5



Bardzo dokładnie opisała to świątobliwa  ANNA KATARZYNA  EMMERICH w widzeniach „Żywot i bolesna męka Pana naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Marii wraz z tajemnicami Starego Przymierza”, której to rozdział „Kilka szczegółów o zstąpieniu Jezusa do otchłani” przedstawiam.


Całą treść widzeń ANNY KATARZYNY EMMERICH podpartej walorami filatelistycznymi opisuję w rozdziale Menu witryny „Epopeja Przymierza”.


„Gdy Jezus, głośno wołając, skonał na Krzyżu, Dusza Jego w postaci świetlistej, otoczona Aniołami, między którymi był i Gabriel, spłynęła w ziemię u stóp krzyża. Mimo, że dusza odłączyła się od ciała, Bóstwo Jego jednak pozostało połączone i z Duszą i z Ciałem; w jaki się to sposób działo, to naturalnie nie da się opowiedzieć słowami. Otchłań, w którą zstępowała Dusza Jezusa, przedstawiała mi się jak trzy działy, trzy odrębne światy; miałam uczucie, że one muszą być okrągłe i że każdą z tych części oddziela od drugiej osobna sfera.


Przed otchłanią rozciągała się przestrzeń jasna, że się tak wyrażę, zielonawa, pogodna, przez którą, jak widziałam, musiały przechodzić wszystkie dusze, oczyszczone ogniem czyśćcowym, zanim wprowadzono je do Nieba. Otchłań, w której mieściły się dusze, oczekujące Odkupiciela, otoczona była szarą, mglistą sferą i podzielona na różne koła. Zbawiciel, jaśniejący chwałą, prowadzony w triumfie przez Aniołów, przeszedł miedzy dwiema takimi strefami, z których lewa mieściła sprawiedliwych praojców aż do Abrahama, a prawa — dusze sprawiedliwych od Abrahama aż do Jana Chrzciciela. Żadna z nich nie znała jeszcze Jezusa, a przecież przy zbliżeniu się Jego, radość jakaś i tęsknota owionęła te obszary; zdawało się, że te trwożne, ścieśnione dziedziny tęsknoty rozszerzają się nagle oczekiwaniem jakiejś radosnej wieści. Biedne dusze zdawał się przenikać jakby powiew świeżego powietrza, jakby światło, jak rosa ożywcza, pokrzepiająca, zwiastująca im odkupienie; a wszystko to odbyło się tak szybko, jak jedno tchnienie wiatru. Minąwszy oba te koła, wszedł Jezus w przestrzeń mglistą, w której znajdowali się pierwsi rodzice, Adam i Ewa. Przemówił do nich łaskawie, a oni, poznawszy Go, z zachwyceniem niewypowiedzianym oddali Mu cześć. Wziąwszy ich z Sobą, skierował się Jezus na lewo ku otchłani praojców, żyjących przed Abrahamem. Dusze te nie były zupełnie wolne od mąk czyśćcowych, a przynajmniej nie wszystkie; widać było między nimi złe duchy, a czarci ci dręczyli i uciskali niektóre dusze w różny sposób. Aniołowie zapukali u wejścia i kazali otworzyć; tu bowiem był wchód, wejście, brama, tu były i zamki i wrzeciądze, w które pukano, głosząc przybycie; i zdawało mi się, jak gdyby wołali: „Otwórzcie bramy, rozewrzyjcie podwoje!” I wszedł Jezus w triumfie, a złe duchy cofały się trwożnie przed Nim, krzycząc: „Co masz do nas, czego tu chcesz, czy i nas teraz chcesz ukrzyżować?” itp. Aniołowie zaraz powiązali ich i popędzili przed sobą. Zamknięte dusze nie znały dotychczas Jezusa i tylko niejasne miały o Nim pojęcie, lecz gdy dał się im poznać, otoczyły Go radośnie, wychwalając i czcząc Zbawiciela Pana. Teraz skierował się Jezus do prawej, właściwej otchłani; u wejścia zetknęła się z Nim dusza dobrego łotra, idąca w towarzystwie Aniołów na łono Abrahama, podczas gdy złego łotra gnali właśnie czarci do piekła. Przemówiwszy parę słów do Dyzmasa, wszedł Jezus do otchłani, gdzie na łonie Abrahama spoczywały dusze sprawiedliwych jego potomków; za Jezusem weszły gromadnie wybawione już dusze i aniołowie, pędzący przed sobą powiązanych czartów.


Ta prawa przestrzeń zdawała mi się wyżej położona od tamtej; robiło to takie wrażenie, jak gdyby szło się pod dziedzińcem kościelnym i z podziemia wchodziło się do wnętrza kościoła. Złe duchy opierały się, nie chciały wejść do środka, ale aniołowie przemocą wepchnęli ich. W otchłani tej zebrane były dusze wszystkich świętych Izraelitów, na lewo — Patriarchów, Mojżesza, sędziów i królów, na prawo — Proroków i wszystkich przodków Jezusa i ich krewnych aż do Joachima, Anny, Józefa, Zachariasza, Elżbiety i Jana. Nie było tu złych duchów, nie było mąk żadnych, tylko tęsknota za spełnieniem obietnicy, danej pierwszym rodzicom, a ta właśnie spełniała się obecnie. Więc błogość niewypowiedziana i szczęśliwość przeniknęła wszystkie dusze, wszystkie otoczyły Zbawiciela, witały Go i cześć Mu oddawały, a spętani czarci musieli, chcąc nie chcąc wyznać przed nimi swą nędzę i poniżenie. Jezus wysłał wiele dusz na ziemię, by wstąpiwszy w swe ciała, dały o Nim jawne świadectwo. Było to właśnie w tym samym czasie, kiedy tak wielu umarłych wyszło z grobów i pojawiło się w Jerozolimie. Spełniwszy swą powinność, składały te dusze znowu ciała w ziemię, jak woźny sądowy zdejmuje swój płaszcz urzędowy, spełniwszy rozkazy zwierzchności.


Stad wyruszył pochód triumfalny z Jezusem na czele, w głębszą sferę, stanowiącą pewnego rodzaju miejsce oczyszczenia dla pobożnych pogan, którzy mieli przeczucie prawdy i jej pożądali. Dusze te podlegały pewnym mękom za to, że na ziemi hołdowały bałwochwalstwu. Teraz czarci musieli wyznać jawnie swe oszukańcze czyny, a dusze z rozczulającą radością oddały hołd Zbawicielowi. Tu także powiązali aniołowie czartów i popędzili przed sobą.


Tak przechodził Jezus te obszary w triumfie, a bardzo szybko, uwalniając pobożne dusze z wiekowej niewoli. Nieskończona mnogość obrazów przesuwała się przed mymi oczyma, ale gdzież mój skołatany, nędzny umysł potrafi to wszystko opisać?


Wreszcie zbliżył się Jezus do jądra tej przepaści, do samego piekła, które wydawało mi się kształtem jako ogromna, nieprzyjazna dla  oczu budowa skalna, straszna, czarna, połyskująca metalicznym blaskiem; wejścia strzegły olbrzymie, straszne bramy, opatrzone mnóstwem rygli i zamków, widokiem swym wzbudzające dreszcz i trwogę. Wraz ze zbliżeniem się Jezusa dał się słyszeć ryk potężny i okrzyk trwogi, bramy rozwarły się na oścież i ukazała się przepaść, pełna ohydy, ciemności i okropności.


Jak mieszkania błogosławionych, świętych, przedstawiają mi się w widzeniach pod postacią niebiańskiej Jerozolimy, jako miasto olbrzymie o różnorodnych pałacach i ogrodach, zapełnionych cudownymi owocami i kwiatami różnych gatunków, stosownie do niezliczonych warunków i odmian szczęśliwości, tak i to piekło przedstawiło się mym oczom w formie odrębnego świata, stanowiącego całość, pod postacią różnorodnych budowli, obszarów i pól. Ale tu źródłem wszystkiego było przeciwieństwo szczęśliwości, wieczna męka i udręczenie. Jak tam, w siedzibie szczęśliwości, wszystko zdawało się być ugruntowane na prawidłach wiecznego pokoju, wiecznej harmonii i zadosyćuczynienia, tak tu opierało się wszystko na rozstroju i rozdźwięku wiecznym gniewie, rozdwojeniu i zwątpieniu. Tam widziałam najróżnorodniejsze przybytki radości i uwielbienia, widoki, niewypowiedzianie piękne, tu zaś niezliczone, różnorodne, ponure więzienia i jaskinie męki, przekleństwa, zwątpienia. Tam widziałam najcudowniejsze ogrody, pełne owoców Boskiego pokrzepienia, a tu najszkaradniejsze pustynie i bagniska, pełne udręczenia, męki i wszystkiego, co tylko może wzbudzić wstręt, obrzydzenie i przerażenie. Pełno tu było przybytków, ołtarzy, zamków, tronów, ogrodów, mórz i rzek oraz przekleństwa, nienawiści, ohydy, zwątpienia, zamętu, męki i udręczenia, w przeciwieństwie do niebiańskich przybytków błogosławieństwa, miłości, jedności, radości i szczęśliwości. Tu panowała wieczna, rozdzierająca wrogość potępionych, jak tam wieczna, błoga harmonia i zgodność Świętych. Wszystkie zarodki przewrotności i fałszu przedstawione tu były przez niezliczone zjawiska i narzędzia męki i udręczenia; nic tu nie było prawidłowego, żadna myśl nie przynosiła ukojenia, panowała tylko wszechwładnie groźna myśl Boskiej sprawiedliwości, przywodząca każdemu z potępionych na pamięć, że te męki, tu ponoszone, są owocem winy, powstałym z nasienia grzechów popełnionych na ziemi. Wszystkie straszne męki odpowiadały co do swej istoty, sposobu i mocy grzechom popełnionym, były tym gadem, który grzesznicy wyhodowali na swym łonie, a który teraz przeciw nim się zwracał. Widziałam straszną jakąś budowlę o licznych kolumnadach, obliczoną na wzbudzanie strachu i trwogi, jak w Królestwie Bożym — dla spokoju i wytchnienia. Wszystko to rozumie się, gdy się widzi, ale słowami nie jest człowiek w stanie tego wypowiedzieć.


Gdy Aniołowie otworzyli bramy piekielne, ujrzałam jakiś zamęt ohydy, przekleństw, łajań, wycia i jęków. Jezus przemówił coś do duszy Judasza, tu zamkniętej, a aniołowie mocą Bożą całe tłumy złych duchów obalali na ziemię. Wszyscy czarci musieli uczcić i uznać Jezusa, to było dla nich najstraszniejszą męką. Mnóstwo czartów otoczono wkoło innymi, jeden przy drugim i popętano tych skrajnych, stojących wokół, tak że cała czereda pozostała w ten sposób na uwięzi. Wszystko to odbywało się według określonych postanowień. Lucyfera wrzucili Aniołowie skrępowanego w będącą tam środkową otchłań, że aż zakotłowało się za nim w ciemnościach. Słyszałam, jeśli się nie mylę, że Lucyfer miał być znowu wypuszczony na pewien czas, coś na pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat przed rokiem dwutysięcznym po Chrystusie. Innych dat nie pamiętam. Niektórzy czarci mieli być uwolnieni wcześniej, na karę i kuszenie ludzi. Termin ten uwolnienia przypadał dla niektórych właśnie na nasze czasy, dla innych nieco później.


Nie jest mi możliwym opowiedzieć to wszystko, co widziałam. Za wiele tych szczegółów, tak że nie potrafię ich złożyć w jedną całość, a przy tym jestem bardzo chora; gdy zacznę opowiadać, nasuwa mi się znów wszystko przed oczy, a widok to tak straszny i tak mnie przejmuje, że bliską jestem skonania.


Niezliczone gromady dusz, uwolnionych z otchłani i miejsc oczyszczenia, poprowadził Jezus w triumfalnym pochodzie w górę do radosnego przybytku, umieszczonego pod niebiańską Jerozolimą. Jest to to samo miejsce, gdzie niedawno widziałam duszę zmarłego mego przyjaciela. Dyzmas doczekał się obietnicy, danej mu przez Zbawiciela; oto nie upłynął dzień, a już znajdował się z Nim w Raju. Przybyłe dusze czekała radość i pokrzepienie; zastawiono dla nich podobne stoły niebiańskie, do jakich i ja zasiadałam, gdy Bóg dobrotliwy chciał mnie pocieszyć i pokrzepić w bolesnych widzeniach.


Jak długo trwało to wszystko, com widziałam i słyszałam, nie potrafię określić, tak jak i nie potrafię dokładnie wszystkiego opowiedzieć, bo najpierw sama wiele rzeczy nie zrozumiałam, a po wtóre nie chcę, by inni coś źle zrozumieli. Dlatego też przestrzegam wielkiej ostrożności w opowiadaniu. Widziałam przez ten czas Zbawiciela na różnych miejscach kuli ziemskiej, nawet w morzu. Jezus chciał niejako uświęcić i oswobodzić wszelakie stworzenie; wszędzie uciekały przed Nim złe duchy w przepaść. Między innymi pojawił się Jezus w grobie Adama, znajdującym się pod Golgotą; tu przyszły do Niego dusze Adama i Ewy; Jezus rozmawiał z nimi, a potem wraz z nimi przechodził, jak gdyby pod ziemią, do grobów wielu proroków, których dusze wracały zaraz do swych zwłok i słuchały różnych objaśnień, jakich im Jezus udzielał. Potem obchodził Zbawiciel z tymi wybranymi, wśród których znajdował się i Dawid, wiele miejsc, będących świadkami Jego życia i męki, tłumaczył im przedwyobrażające czynności, jakie tu się odbywały, i z niewymowną miłością brał spełnienie tych przewyobrażeń na Siebie.


Między innymi zaprowadził także te dusze na miejsce chrztu Swego, gdzie tyle zdarzeń przedobrażających się odbyło, i wszystko im objaśniał. Z głębokim rozrzewnieniem podziwiałam nieskończone miłosierdzie Jezusa, który czynił niejako te dusze uczestnikami łaski Swego Chrztu Świętego.


Na mnie sprawiało to niesłychanie rzewne wrażenie, gdy widziałam tak duszę Jezusa, świetlistą, otoczoną rojem wyzwolonych dusz świętych, unoszącą się łagodnie ponad ziemią, przenikającą ciemne wnętrze ziemi, skały, morza i fale powietrza.


Tyle tylko utkwiło mi w pamięci, ze wspaniałego widzenia o zstąpieniu Jezusa do otchłani i wybawieniu z niej sprawiedliwych dusz praojców. Oprócz tego czasowego widzenia odczułam dziś wraz z tymi duszami wieczny obraz nieskończonego Miłosierdzia Bożego. Wiem z objawienia, że Jezus co rok w tym dniu, obchodzonym uroczyście przez Kościół, zwraca Swe oko zbawcze na czyściec, by wybawić niektóre dusze. I dziś także, to jest w Wielką Sobotę, podczas powyższego objawienia, widziałam, że Jezus wybawił z czyśćca niektóre dusze, które zawiniły przez pośredni współudział w krzyżowaniu Go. Uwolnił dziś Jezus mnóstwo dusz, między nimi i niektóre mi znane, ale nie chcę ich wymieniać”.Wielkie znaczenie dla kultury ma witraż z XIX w Kościele Saint-André we Francji. Mistrz szklarstwa Julien-Léopold Lobin z Tours i jego syna Luciena wykonał witraże, które w czasie rewolucji tak jak i kościół uległy licznym i znaczącym zniszczeniom, w tym powybijano te witraże. Godny uwagi jest monumentalny centralny witraż: przywołuje Dzień Wszystkich Świętych, z rozległą sceną, w której pojawia się ponad sto postaci inaczej witraż nazywany jest „Niebiańskie miasto”.


Wszyscy jesteśmy potencjalnymi świętymi, przynajmniej tak twierdzi Sobór Watykański II. A Dzień Wszystkich Świętych, który przypada 1 listopada, obchodzi wszystkich świętych, znanych i nieznanych, nie zapominając o męczennikach wiary. Dzień Wszystkich Świętych jest z pewnością najbardziej niezrozumianym świętem katolickim.


Często kojarzony z Dniem Zmarłych (2 listopada), świętem Wszystkich Świętych, jest w rzeczywistości „świętem wszystkich dusz”. Ślady tego święta znaleziono już w V wieku, ale to papież Grzegorz IV w 835 r. nakazał obchodzić Dzień Wszystkich Świętych na całym świecie.


Nie jest to kwestia celebrowania tylko świętych, którzy są w kalendarzu i którzy są ustawiani jako postacie w witrażu. Ale to także okazja do przywołania wszystkich niewiadomych, zapomnianych, męczenników cienia, których historia nie zachowała, bez względu na powody. Zaprawdę, pamięć o Panu Bogu nie jest wybiórcza i po drodze On nikogo nie traci.


Jest to również okazja, aby pamiętać, że przez chrzest każdy jest wezwany, aby być świętym w Jego obecności. „Wezwanie do pełni życia chrześcijańskiego i do doskonałości miłości skierowane jest do wszystkich wierzących w Pana Chrystusa, niezależnie od ich rangi i stanu” - precyzuje Katechizm Kościoła Katolickiego.


Jest to zatem droga, którą każdy z nas może wybrać: kroczyć śladami świętych!


W swojej adhortacji apostolskiej Gaudete et exsultate, „Powołaniu do świętości we współczesnym świecie” (9.04.2018), Papież Franciszek przypomina, że każdy z nas ma powołanie do świętości.

 

Wracają do powyższej frazy chrztu jednego z trzech sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego (oprócz Eucharystii i bierzmowania) w dzisiejszych czasach jest wielu takich, którzy nie uważają tego obrzędu za fundament całego życia chrześcijańskiego.

 
Często słyszymy argumenty wysuwane przez przeciwników chrztu dzieci, że jest to zamach na wolność dziecka, że dziecko musi dorosnąć i dopiero wtedy samo zadecyduje o przyjęciu lub nie chrztu św.
 
Chrzest odpuszcza wszystkie grzechy: grzech pierworodny, a w przypadku, gdyby chrzest przyjmował ktoś starszy również wszystkie grzechy osobiste, a także wszystkie kary za grzech. Ze względów na ów skutek chrzest jest w pewnym sensie najważniejszym i pierwszym środkiem uświęcania człowieka.
 
Poniższy czechosłowacki medal pokazuje w swoich napisach, że w latach 50-tych chrzest zaczęto zastępować rytuałami obywatelskimi. Obrzęd ten związany jest z przyjęciem dziecka do społeczeństwa obywatelskiego.
 
Podczas uroczystości powitania mieszkańców obecni są zarówno rodzice, świadkowie, jak i zaproszeni krewni. Dla niektórych rodziców cywilna ceremonia „przyjęcia obywateli” ma taką samą wartość jak chrzest, dlatego czasami twierdzą, że mają dziecko ochrzczone w ratuszu.
 
W latach 1948-1989 chrzty kościelne nie były zakazane, ale odbywały się prywatnie i nikt publicznie nie chwalił się swoim chrztem. W okresie normalizacji przyjmowanie obywateli stało się społeczną rutyną i zaczęło być uważane za oczywistą i „obowiązkową” ceremonię, podobnie jak wręczanie dowodów osobistych, ceremonie ślubów cywilnych.
 
Metryki chrztu zastąpiono pamiątkowymi świadectwami (dyplomami).
 
To nie tylko Czechosłowacka Partia Komunistyczna, wzorując się na Sowietach, zaczęła również wprowadzać przyjmowanie obywateli w ceremonialnych salach komitetów narodowych ale i w okresie totalitaryzmu w NRD.
 
Medal Socjalistycznego Obrządku i Uroczystości
Napis otokowy medalu - rewers „Sbory pro občanské záležitosti 1953 - 1983” (Korpus spraw obywatelskich), a na awersie „ Socialistické obřady a slavnosti” (Ceremonie i uroczystości socjalistyczne).
 
Projektant: Jarmila Truhlíková-Spěváková
 
Data: 1983
Wymiary: średnica 60mm
Materiał: Mosiądz 91 g
Miejsce pochodzenia: Praga
 
36
 
37


Poniższa kartka przedstawia właśnie ten witraż, który rozłożyłem „na czynniki pierwsze”, by zobaczyć ze szczegółami wielką tęsknotę za Rajem, u osób, które widnieją na tym witrażu, a które to z całą pewnością trafią do Nieba, dlatego też umieściłem w temacie Czyśćca.

 

6

 

7

 

8

 

9

 

10

 

11

 

12

 

13

 

14

 

15

 

16