Gościmy

Odwiedza nas 287  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

Cierpienia czyścowe są prawdą, o której poucza nas Kościół, zaś pomaganie duszom na te cierpienia skazanym jest nie mniejszym obowiązkiem wierzących niż uczynki miłosierdzia wobec żyjących.


Kościół odnosi się z wielką ostrożnością do wszelkich zjawisk „nie z tego świata”. Ważnym powodem tej ostrożności jest również nowoczesna wiedza, która powiada nam, że w naturze człowieka jest wiele tajemnic i stąd różne zjawiska, pozornie nadprzyrodzone, mogą takimi nie być. Dopiero po gruntownym zbadaniu przez władze kościelne będzie można kiedyś uzyskać podstawę do miarodajnego orzeczenia w tej sprawie.


Dusze zjawiają się w różny sposób i w różnej postaci. Jedne pukają, inne ukazują się nagle. Niektóre zjawiają się w ludzkiej postaci jasno i wyraźnie, tak jak wyglądały za życia, inne pozostają mgliste i niejasne. Dusze z ciężkim Czyśćcem robią wrażenie przerażające.


Im więcej zostaną przez cierpienie oczyszczone, tym stają się jaśniejsze i milsze. Często opowiadają, jak grzeszyły i jak przez Miłosierdzie Boże uniknęły Piekła. Nieraz dodają pouczenia i przestrogi.


Jak można duszom czyśćcowym pomagać?


1. Przede wszystkim przez ofiarę Mszy Św., której nie można niczym zastąpić.
2. Przez cierpienie. Każde cierpienie, czy to fizyczne, czy duchowe – ofiarowane za dusze w czyśćcu – przynosi im ulgę.
3. Różaniec po Mszy Św. stanowi najskuteczniejszy środek pomocy duszom czyśćcowym. Przez modlitwę różańcową co dzień wiele dusz zostaje wybawionych, które musiałyby jeszcze długie lata cierpieć.
4. Droga Krzyżowa również może przynieść wielką ulgę.
5. Dusze czyśćcowe powiadają, że nieocenione są odpusty. Są one przyznaniem im zadośćuczynienia, które złożył Pan Jezus Chrystus Ojcu Niebieskiemu. Kto za życia często uzyskiwał odpusty dla dusz czyśćcowych, otrzyma w godzinę śmierci więcej łask niż inni ludzie, zwłaszcza uzyska odpust zupełny. Jest okrucieństwem nie używać skarbów Kościoła dla dusz czyśćcowych. Gdzieniegdzie ustaje powoli zwyczaj modlitw odpustowych. Należy ludzi zachęcać do zdobywania odpustów dla dusz czyśćcowych.
6. Jałmużny i dobre uczynki, zwłaszcza na misje.
7. Palenie świec także pomaga duszom czyśćcowym, ponieważ najpierw jest to akt pamięci i miłości, a po wtóre są one poświęcone i rozjaśniają ciemność dusz czyśćcowych.
8. Kropienie wodą święconą również łagodzi cierpienia.


Wszystkie te środki pomagają duszom czyśćcowym, choć nie w tym samym stopniu. Jeżeli ktoś za życia lekceważył Mszę Św., dla niego i w Czyśćcu nie będzie skuteczna. Kto za życia miał twarde serce dla drugich, otrzyma po śmierci mało pomocy. Ciężko muszą pokutować ci, którzy zniesławili innych. Kto miał dużo serca za życia, otrzyma wielką pomoc.


Matka Najświętsza jest dla dusz czyśćcowych Matką Miłosierdzia. Ilekroć imię Jej rozlegnie się w Czyśćcu, odczuwają dusze wielką radość. W dniu Wniebowzięcia Maryi powiedziała jedna z dusz, że Matka Boża umierając prosiła Pana Jezusa, aby uwolnił z czyśćca wszystkie dusze, które wówczas znajdowały się tam, a Pan Chrystus wypełnił prośbę Matki w chwili wzięcia Jej do Nieba. Dusze te towarzyszyły Jej, bo wtedy została ukoronowana jako Matka Miłosierdzia i Matka Łaski Bożej. Maryja przydziela w czyśćcu łaski według woli Bożej; często przechodzi przez Czyściec.

 

Wizerunek znaczka upamiętniającego 350-lecie Towarzystwa Matki Bożej Miłosierdzia, zaprojektowanego przez francuską artystkę Pierrette Lambert (1928- ), wygrawerowanego przez Pierre'a Albuissona (1952- ) i wydanego przez Monako 14 marca 1989 roku, Zgromadzenie Braci i Sióstr Miłosierdzia.

 
Najświętszą Maryję nazywamy Matką Miłosierdzia, ponieważ jest Matką Pana Jezusa, w którym Pan Bóg objawił światu swoje Serce przepełnione miłością - naucza Jan Paweł II, „a u stóp krzyża Maryja stała się Matką Uczniów Chrystusa, Matką Kościoła i całej ludzkości - stała się Mater Misericordiae”. W całym swoim życiu Maryja ukazuje Pana Jezusa, a jako Matka Miłosierna, ukazuje Pana Jezusa Miłosiernego. Niepokalana Dziewica znając wielkość łaski jaką Pan Bóg ją obdarzył, pokornie wyznaje w słowach skierowanych do św. Siostry Faustyny Kowalskiej: „Jestem wam Matką z niezgłębionego Miłosierdzia Boga”. Ona to dała ludzkości Największy Dar Nieba - Syna Ojca Przedwiecznego i tym samym nieustannie świadczy ludzkości największe miłosierdzie.
 
Odczuwamy często ciężar życia, dręczy nas niepokój, cierpienia są naszym udziałem, jesteśmy obciążeni grzechami, nieraz tracimy nadzieję. Szukamy ukojenia,, wsparcia, przebaczenia i pokoju.
 
Wierząc, że Maryja jest Tą, która zawsze wysłuchuje, uciekajmy się do Niej w modlitwie za nas samych i za innych. Ona przybliży nam Pana Jezusa i Jego miłosierdzie. Niech z prośbą do Niej łączy się też dziękczynienie za otrzymane dary.
 
38

 

Poniżej piękny duży obrazek w cudownym wizerunku Matki Bożej Ostrobramskiej z modlitwą – jednego z najbardziej czczonych wizerunków maryjnych na obszarze dawnej Rzeczypospolitej, tak bliskich sercu każdego Polaka.

 
Pod obrazem folder gdzie można dowiedzieć się więcej o historii Ostrej Bramy i Kaplicy Ostrobramskiej. A także o wyjątkowym kulcie Matki Bożej Ostrobramskiej – np. o nabożeństwach zwanych „Opiekami”.
 
A Matka Boża Ostrobramska jest naprawdę wielką Orędowniczką, do której chcemy się uciekać, bo tak wiele jest grzechów, za które powinniśmy dzisiaj Matkę Bożą przepraszać i Jej wynagradzać. Zarówno Polska, jak i Litwa ulegają dziś „modom” współczesnego świata i to tych, które Biblia odrzuca.
 
Maryja pięknie nazywana jest Królową Nieba, Przedziwną Matką, Pocieszycielką Strapionych, Uzdrowieniem Chorych, Gwiazdą Zaranną, Bramą Niebieską, ale nade wszystko Matką Miłosierdzia, ponieważ jest Matką Pana Jezusa, w którym Pan Bóg objawił światu swoje Serce przepełnione miłością - naucza Jan Paweł II.
 
Pan Bóg okazuje szczególne miłosierdzie dla biednych dusz, pozwalając Matce Miłosierdzia na wyciągnięcie z czyśćca niezliczonej ich rzeszy. Wielu świętych opowiada o częstych wizytach składanych w czyśćcu przez Matkę Bożą, przynoszącą pocieszenie i wsparcie swoim wiernym i potrzebującym dzieciom. Jej matczyne Serce udziela łask i błogosławieństw, a w czasie Jej wizyt zawieszone zostają cierpienia dusz czyśćcowych. Potwierdza to prawdę, iż Maryja nie opuszcza, ani nie zaniedbuje nigdy swoich wiernych dzieci – ani na ziemi, ani w czyśćcu.
 
29
 
30
 
31
 
32
 
33
 
34
 
35


Grafika francuska, z kolekcji „Annales du Musée et de l'école moderne des beaux-arts”, odcisk jednostronny na grubym szlachetnym papierze, ca 12 x 20 cm, oryginał 1807 rok. Madonna wyciąga ludzi z Czyśćca.

 

1

 

WYBAWIENIE DUSZ CZYŚĆCOWYCH. Najświętsza Maryja Panna najpewniejszą pomocą dla dusz!

 

22

 

Dusze czyśćcowe mówią, że wielu ludzi dostaje się do Piekła, ponieważ za mało ludzi modli się za nich.


Popełnia się straszne grzechy przeciw miłości bliźniego, zwłaszcza szkodząc drugim przez oszczerstwa i oszukaństwa. Gdzie jest tego początek? W myśli. Należy zwalczyć natychmiast myśl przeciw miłości bliźniego, a nie będziemy oceniać go bez miłości.


Każdy katolik obowiązany jest do apostolstwa, jeden przez swoje powołanie, drugi przez dobry przykład. Słychać narzekania, że wielu ulega zepsuciu przez nieskromne i wrogie wierze rozmowy. Dlaczego milczą w takich razach inni? Do tych dobrych należy stanąć w obronie swoich przekonań i przyznać się do tego, że jest się chrześcijaninem


Królestwo Boże powinno być przez wszystkich bardziej poszukiwane i popierane. Bez tego nie zdołają ludzie poznać działania Opatrzności Bożej. Troski o dusze nie wolno zepchnąć na drugi plan przez nadmierną troskę o ciało.


Dusza, aby mogła się cieszyć błogosławionym oglądaniem Pana Boga, musi być w pełni czysta. Podczas gdy winę grzechu oraz przypisaną do niej wieczną karę gładzi sakrament Pokuty, kara doczesna za grzech nie zawsze jest anulowana w całości w sakramencie Pokuty, tak jak ma to miejsce w przypadku chrztu. Ta pozostająca kara doczesna, dopóki nie zostanie anulowana, musi zostać zadośćuczyniona na tym świecie lub po śmierci – w Czyśćcu, zanim dusza będzie mogła osiągnąć Niebo. Dusze czyśćcowe bardzo pragną zaspokoić Bożą Sprawiedliwość. Ich pragnienie jest tak wielkie, że nie tylko nie odmawiają cierpienia, ale zgodziłyby się na własne unicestwienie dla większej chwały Pana Boga: wola Pana Boga jest ich wolą.


To dzięki swemu nieskończonemu miłosierdziu, ze względu na zasługi Pana Jezusa Chrystusa, Pan Bóg stworzył na drugim świecie miejsce oczyszczenia dla tych, którzy w chwili śmierci nie są całkowicie czyści. Tym miejscem jest Czyściec. Kościół na swych soborach, na przestrzeni wieków, stał zawsze na straży nauki o Czyśćcu, zatwierdzając ją na Soborze Trydenckim. Ogłaszając ten dogmat Kościół nie wymyślił nowej doktryny, lecz po prostu potwierdził i ogłosił w sposób autentyczny swą wiarę, opartą na starożytnej tradycji oraz na Piśmie Świętym. „Święta i zbawienna jest myśl: modlić się za umarłych, aby byli od grzechów uwolnieni” (2 Mch 12,46).


Kościół nigdy nie zapomina o duszach cierpiących w Czyśćcu, ponieważ wspomina się je w każdej Mszy Świętej, odprawianej gdziekolwiek na świecie.

 

2

 

20

 

21

 

24

 

Dobrze, że przy odprawianiu Mszy świetej uczestniczą ministranci. Ministrant przez służenie wskazuje, że każde nabożeństwo liturgiczne sprawowanie w kościele, jest nie tylko sprawą kapłana, lecz sprawą całej parafii i wszystkich wiernych! Ministrant jest pomocnikiem przy sprawowaniu Mszy świętej i podczas innych nabożeństw liturgicznych.


Strój liturgiczny ministranta, podobnie jak szaty kapłana podczas sprawowania liturgii, pokazują wierzącym, że zgromadzenie w Kościele nie jest zwyczajnym zgromadzeniem, lecz szczególną wspólnotą wierzących w Pana Chrystusa. To liturgiczne zgromadzenie jest uroczystym świętowaniem.


Sam termin łaciński ministrare oznacza „służyć, pomagać”.


X przykazań ministranta:


-    Ministrant kocha Pana Boga i dla Jego chwały wzorowo spełnia swoje obowiązki.
-    Ministrant służy Panu Chrystusowi w ludziach.
-    Ministrant zwalcza swoje wady i pracuje nad swoim charakterem.
-    Ministrant rozwija w sobie życie Boże.
-    Ministrant poznaje liturgię i żyje nią.
-    Ministrant wznosi wszędzie prawdziwą radość.
-    Ministrant przeżywa Pana Boga w przyrodzie.
-    Ministrant zdobywa kolegów w pracy i zabawie dla Pana Chrystusa.
-    Ministrant jest pilny i sumienny w nauce i pracy zawodowej.
-    Ministrant modli się za Ojczyznę i służy jej rzetelną pracą.

 

23

 

W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy:


„To końcowe oczyszczenie wybranych, które jest czymś całkowicie innym niż kara potępionych, Kościół nazywa Czyśćcem (art. 1031). Od najwcześniejszych czasów Kościół … zalecał modlitwy za zmarłych, a zwłaszcza ofiarę eucharystyczną…. Kościół zaleca także jałmużnę, zyskiwanie odpustów oraz umartwienie w intencji zmarłych” (art. 1032).


Uczestnictwo we Mszy Świętej oraz sakramentach nie jest przywiązywane do odpustów ze względu na „uświęcającą i oczyszczającą zdolność, jaką Msza Święta i sakramenty posiadają same w sobie”.


Święta Brygida powiedziała: „Pamiętajmy, że jedna Msza wysłuchana za życia daje duszy więcej korzyści niż wiele ofiarowanych za nią po śmierci, a także, że każda Msza będzie nam towarzyszyć na Sądzie Ostatecznym i przemawiać na rzecz naszego zbawienia, Ponadto, Msze Święte skrócą nasz Czyściec i wyjednają nam wyższy stopień chwały w Niebie”.


Dusza, która kocha Pana Boga w sposób doskonały w momencie śmierci idzie bezpośrednio do Nieba, Dusza, która nie kocha Go wcale, idzie prosto do Piekła. Zarówno Niebo, jak i Piekło trwać będą całą wieczność. Pomiędzy tymi dwoma stanami: doskonałej miłości i całkowitego braku miłości, istnieje wiele sytuacji pośrednich. Miłość może istnieć z pewną domieszką egoizmu, w takiej czy innej postaci. Czyściec jest miejscem lub stanem odbywania kary doczesnej przez tych, którzy kończąc swe życie w łasce Bożej, nie są całkowicie wolni od grzechów powszednich lub też nie w pełni zadośćuczynili za swoje występki.


Grzechy powszednie, których grzesznik nie żałował w momencie śmierci, muszą mieć jakieś konsekwencje. Nie zasługują oczywiście one na piekło. Z drugiej jednak strony splamiona dusza nie może być dopuszczona do błogosławionego widzenia Pana Boga.


Gdy bada się Tradycję kościoła, można stwierdzić, że najwcześniejsi autorzy, zarówno ze Wschodu, jak i Zachodu, wspominają o zwyczaju modlitwy za zmarłych.


Wielu ludzi umiera z grzechami powszednimi, jeszcze nie odpuszczonymi lub też z długiem kary doczesnej, jeszcze nie spłaconym. Sprawiedliwość Boża domaga się, aby ta spłata kiedyś nastąpiła, a zatem po śmierci.


Nauka Kościoła głosi, że dusze pozostające w Czyśćcu czynią pokutę poprzez cierpienie.


Wiedzą one jednak, że mają zapewnione szczęście wieczne. Kanon Mszy Świętej rzeczywiście określa je jako „spoczywające w Chrystusie” oraz „te, które zasnęły w pokoju”.


Niemniej jednak, ponieważ są one na jakiś czas oddzielone od Pana Boga, muszą cierpieć ból braku Bożej obecności. W ich przypadku jest to bardzo dojmujące, ponieważ pragną one Pana Boga całym swym jestestwem. Im większego dobra ktoś pragnie oraz im silniej go pożąda, tym większy odczuwa ból, gdy to pragnienie nie jest zaspokojone. Dusze w Czyśćcu są wolne od pokus właściwych życiu na ziemi; mają one tylko jedno pragnienie: być z Panem Bogiem w Niebie. Czasowa niemożność zaspokojenia tego pragnienia jest dla nich przyczyną ogromnego cierpienia. Wiedzą one nadto, że ich oddzielenie od Miłości Nieskończonej spowodowane zostało ich własną winą i rozumieją o ile większym szczęściem mogłyby się cieszyć, gdyby unikały grzechu lub na ziemi w większym stopniu wynagradzały za popełnione przez siebie grzechy.


Z drugiej strony dusze w Czyśćcu muszą znieść znacznie mniej od dusz potępionych w Piekle, mają bowiem świadomość, że ich męczarnie skończą się w swoim czasie, kiedy to będą mogły cieszyć się bezpośrednim oglądaniem Pana Boga. Cierpią one też cierpliwie i wielkodusznie, wiedząc dobrze, że ich obecne cierpienia są niezbędnym wstępem przed otrzymaniem chwalebnej nagrody.


Jest rzeczą pewną, że oprócz bólu wynikającego z niemożności obcowania z Panem bogiem, dusze w Czyśćcu znoszą też fizyczne udręki.


Św. Augustyn twierdzi całkiem jednoznacznie, że ból wywoływany przez ogień czyśćcowy jest bardziej nieznośny niż cokolwiek, co człowiek może ścierpieć na tym świecie.


Cierpienia wystarczające do zadośćuczynienia w tym życiu są niewielkie w porównaniu z cierpieniami Czyśćca, ponieważ tutaj jest czas miłosierdzia, po śmierci raczej jest czas sprawiedliwości. Dodatkowo, nie należy zapominać, że dusze przebywające w Czyśćcu pałają do Pana Boga wielką miłością, że nigdy nie przestaną Go kochać i że sama ta świadomość przynosi im niezmierną pociechę. Nie wiadomo nic na pewno o długości trwania Czyśćca, z wyjątkiem tego, że będzie ono proporcjonalne do grzechów oraz kary pozostającej do odpokutowania. Cierpienia Czyśćca zaczną się zaraz po śmierci, jak określa to papież Benedykt XII i Sobór Florencki i trwać będą nie dłużej niż do czasu Sądu Ostatecznego.


Ponieważ jednak Pan Bóg jest sprawiedliwością, nie może On uwolnić ich od mąk; należy bowiem dokonać pełnego zadośćuczynienia. Stąd też, gdy my dzięki Mszom Świętym, modlitwom, odpustom i dobrym uczynkom pomagamy duszom cierpiącym, umożliwiamy Panu Bogu tym samym obdarować ich szybciej bezpośrednim widzeniem Siebie, przyczyniamy się do triumfu Krzyża Chrystusowego w nich oraz pomnażamy obfity owoc cierpień Pana Chrystusa.


Modlitwa za zmarłych jest jednym z najprzedniejszych uczynków miłosiernych co do ducha.


Gdy dusze uwalniane są z Czyśćca dzięki pomocy tych, którzy są na ziemi, nie mogą zapomnieć o tych ostatnich przed tronem Pana Boga. Dlatego też pomoc udzielana duszom czyśćcowym jest pewną drogą do otrzymania specjalnego wstawiennictwa ze strony świętych.


Jeśli pomożemy duszom cierpiącym teraz, Pan Bóg niewątpliwie natchnie innych, aby pomogli nam, gdy nadejdzie nasz czas oczyszczenia.


Św. Katarzyna Sieneńska opowiedziała swemu spowiednikowi, jak – podobnie jak Dante – przeszła przez trzy królestwa tamtego świata; widziała całą grozę Piekła i męki Czyśćca oraz mgnieniem oka ujrzała bramy Nieba. Powiedziała, że gdyby biedna ludzkość choćby podejrzewała, co znaczy Czyściec i Piekło, wolałaby raczej doświadczyć dziesięć razy śmierci, gdyby to było możliwe, niż znosić te cierpienia choćby przez jeden dzień.


Dante tak pisze: Czyściec jest ogromną, składającą się z dziewięciu pięter górą. Dusze, które w nim przebywają, także cierpią, ale mają nadzieję i wierzą w Boską nieomylność i sprawiedliwość. Grzesznicy w Czyśćcu tworzą wielką wspólnotę, razem kroczą ku zbawieniu.


Znaczek 70 - lirów oparty na ilustracji Sandro Botticellego do Divina. Dante i Wergiliusz u podnóża Góry Czyściec.

 

3

 

Św. Mikołaj z Tolentino, patron dusz czyśćcowych, widział na jednym polu wielką liczbę cierpiących dusz, z których każda błagała go, by odprawił za nią Mszę Świętą. Gdy to uczynił w ciągu ośmiu dni, zdał sobie sprawę, że wszystkie dusze, które widział, zostały uwolnione z Czyśćca.


Św. Gertruda miała objawienie, że ilekroć pomagamy w uwolnieniu duszy z Czyśćca, tylekroć Pan Bóg tak się cieszy, jakby sam został przez nas uwolniony z więzienia i w odpowiednim czasie wynagrodzi nas niezwykle hojnie za naszą miłość.


Św. Łukasz mówi: „Ten sam ogień karze potępionych w Piekle i usprawiedliwionych w Czyśćcu, najmniejszy zaś ból w Czyśćcu przewyższa największy, jaki możemy doznać na ziemi”.


Św. Franciszek Salezy mówi: „Udręki Czyśćca są tak wielkie, że nie można ich porównać z największymi cierpieniami na tym świecie, natomiast ziemska szczęśliwość i radość nie mogą równać się pociesze duchowej, danej tym duszom”.


W miesiącu listopadzie Kościół, jak przystało na dobrą Matkę, wznosi liczne błagania do Pana Boga za dusze w Czyśćcu. Zaprasza nas do modlitwy na temat sensu naszego życia w perspektywie wieczności.


Liturgia przypomina nam, że dusze w Czyśćcu niecierpliwie oczekują tego czynu miłosierdzia ze strony swych braci i sióstr na ziemi. Modlitwy te mogą dopomóc w skróceniu okresu oczyszczenia duszy.


Sobór watykański II głosi:


„Uznając w pełni tę wspólnotę całego Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa, Kościół pielgrzymów od zarania religii chrześcijańskiej czcił z wielkim pietyzmem pamięć zmarłych, a <ponieważ święta i zbawienna jest myśl modlić się za umarłych, aby byli od grzechów uwolnieni> (2 Mch 12,46), także modły za nich ofiarowywał”.


Pierwsi chrześcijanie tak przywykli do modlitw za zmarłych, że ta praktyka wkrótce włączona została do Mszy Świętej. W pierwszej modlitwie Eucharystycznej czytamy:


„Pamiętaj Boże, o sługach i służebnicach Swoich N. i N., którzy przed nami odeszli ze znakiem wiary. Błagamy Cię, daj tym zmarłym oraz wszystkim spoczywającym w Chrystusie udział w Twojej radości, światłości i pokoju”.


W drugiej modlitwie Eucharystycznej mamy następującą prośbę:


„Pamiętaj także o braciach naszych, którzy zasnęli z nadzieją Zmartwychwstania i o wszystkich, którzy w Twojej łasce zeszli z tego świata. Dopuść ich do oglądania Twojej światłości”.


Nasze modlitwy i dobre  uczynki mogą skrócić czas spędzony przez dusze w Czyśćcu.


Dusze czyśćcowe doświadczają wielkiego smutku, a zarazem wielkiej radości. Wiedzą one, że są utwierdzone w łasce i są w drodze do Nieba. Możemy dopomóc im poprzez nasze modlitwy, a zwłaszcza w czasie Mszy Świętej, która jest najdoskonalszą ofiarą. Kościół ustanowił Dzień Zaduszny jako środek zachęty dla wiernych, by trwali  na modlitwie za zmarłych. Przez cały miesiąc listopad Kościół przypomina nam o obowiązku modlitwy za wiernych zmarłych. Zachęca nas do zdobywania odpustów w ich intencji.


Dusze czyśćcowe modlą się za nas, a my za nie. Czynimy tak chociaż nie wiemy, czy dusze te nadal przebywają w Czyśćcu, czy też znalazły się już w Niebie. Dusze w Czyśćcu nie mogą już zasługiwać na łaski, lecz mogą wstawiać się za nami przed Panem. Mogą nam bardzo pomóc w naszym codziennym życiu, wspomagając szczególnie tych, którzy byli ich przyjaciółmi na ziemi. One naprawdę pragną, by ich przyjaciele osiągnęli zbawienie.


Objawienie Boże poucza nas, że grzechy pociągają za sobą kary, nałożone Bożą świętością i sprawiedliwością, a zmywane są czy to na tym świecie przez cierpienia, dolegliwości i trudy tego życia, a zwłaszcza śmierci (Rdz 3, 16-19; Łk 19, 41-44; Rz 2,9; 1 Kor 11,30), czy to również przez ogień i męki albo kary „oczyszczające” w przyszłym wieku (Sobór Lyoński II). Wierni przeto zawsze byli przekonani, że zła droga (życia) posiada wiele trudności i że jest ona przykra, ciernista i szkodliwa dla tych, którzy by nią kroczyli.


Tego rodzaju kary są nakładane sprawiedliwym i miłosiernym wyrokiem Pana Boga dla oczyszczenia duszy, ochrony świętości porządku moralnego i dla przywrócenia chwały Bożej w pełnym majestacie. Każdy bowiem grzech niesie ze sobą zakłócenie powszechnego porządku, który Pan Bóg ustanowił w nieomylnej swej mądrości i nieskończonej miłości.


Nauka o Czyśćcu jasno wykazuje, że obowiązek poniesienia kar lub usunięcia pozostałości grzechowych może pozostać i rzeczywiście często pozostaje, chociaż zostanie już odpuszczona wina.


Wszyscy zaś ludzie pielgrzymujący na tym świecie popełniają przynajmniej tzw. lekkie, powszednie grzechy: tak, że wszyscy potrzebują Bożego miłosierdzia dla uwolnienia się od następstw karnych za grzechy.


Czy to jest możliwe, aby umarli mogli ukazywać się żywym? Owszem, jest – dzięki Dobroci Bożej. Dlaczego Pan Bóg pozwala na tak niezwykłe zjawiska? Czyni to oczywiście nie dla zaspokojenia ciekawości ludzkiej. Jeżeli to się zdarza, leży to zawsze w Bożych planach zbawienia ludzkości. Nam, żywym, winno to przynieść duchową korzyść, zmarły zaś pociechę i wcześniejsze wybawienie.


Współczesnemu człowiekowi za dobrze powodzi się i w tym leży wielkie niebezpieczeństwo. Powinniśmy większą troską otoczyć życie pozagrobowe, bo ono jest wieczne. Nie przywiązujmy się do tego, co doczesne, bo nic z tego do wieczności nie zabierzemy. Majątek, dobra posada, piękne mieszkanie, wszystko to przemija, prędzej może nawet, niż myślimy. Do wieczności zabierzemy jedynie nasze dobre uczynki. Dobra doczesne są nam oczywiście potrzebne, aby żyć, nie należy jednak przywiązywać się do nich, To właśnie jest celem objawień czyśćcowych, jak w ogóle wszystkich prywatnych objawień.


Dusza, której Pan Bóg chce udzielić szczególnej łaski, przeczuwa to często już w dzieciństwie, czasem znacznie później. Drogi Boże są dziwne i niezgłębione. Wielki grzesznik zostać może świętym, tak jak św. Augustyn. Z Szawła stał się św. Paweł i to zupełnie nagle.


Naturalnie, łatwiej jest cierpiącego zachęcać, aby dzielnie znosił cierpienie, aniżeli samemu znosić je cierpliwie z poddaniem Woli Bożej. Wiem co to znaczy, ale właśnie dlatego, że jest ono tak trudne, posiada wielką wartość. Dróg Bożych nie można poznać bez głębokiej pokory. Tej pokory najwięcej dziś brak.


Gdyby wiedziano, jak wielką wartość dla wieczności posiada wysłuchanie jednej Mszy Św., kościoły byłyby pełne  nie tylko w święta. W chwili śmierci, za życia wysłuchane Msze Św., są dla nas wielkim skarbem i mają większą wartość od ofiarowanych Mszy Św. za dusze po śmierci.


Czy ma sens i wartość palić świece i lamki oliwne? Naturalnie, że ma, zwłaszcza jeżeli są poświęcone. A chociażby i nie były, należy pamiętać, że świece te czy oliwa są kupione z miłości dla zmarłych, a każdy akt miłości posiada wartość. Podobnie i woda święcona ma wartość, osobliwie jeżeli używamy jej z wiarą i ufnością. Obojętne jest, czy całą dłoń, czy kroplę dajemy duszom czyśćcowym, lepiej jednak kroplę wraz z aktem strzelistym. Niestety, w dzisiejszych czasach, często w ogóle nie ma przy drzwiach kropielniczki z wodą święconą. Są miejsca, gdzie wchodzący do domu czy wychodzący żegnają się wodą święconą, zaś resztkę kropli z palca strzepują na ziemię  z aktem strzelistym za dusze czyśćcowe. Nazywa się to dać duszom czyśćcowym wodę święconą.


Ten obraz przedstawia komunię świętych: widzimy tam zgromadzenie aniołów i świętych, którzy są w niebie, wiernych na ziemi i dusze w czyśćcu.


Na górze aniołowie i święci wielbią trzy Osoby Trójcy Świętej i modlą się do nich za wiernych, którzy nadal żyją na ziemi.


W środku wierni ziemi uczestniczą w Najświętszej Ofierze Mszy, podczas której wzywają Świętych w niebie, modlą się za siebie nawzajem i proszą o wyzwolenie dusz z czyśćca.


Od spodu stołu przedstawia dusze czyśćca. Orzeźwiająca woda, którą wylewają na nich dwa anioły, symbolizuje ulgę, jaką daje im Święta Ofiara Mszy.

 

17

 

Najbardziej karane w Czyśćcu są grzechy przeciwko miłości, oszczerstwo, zniesławienie, brak pojednania się, kłótnie z powodu chciwości i zazdrości.  Strzeżmy się przed potępieniem takich ludzi czy wyśmiewaniem się  z kogokolwiek, bo szkodzi to naszej duszy.


Słowo może zabić – może uzdrowić. Miłość potrafi zrównoważyć wiele grzechów. Obdarzajmy miłością naszych nieprzyjaciół, bo dobrym być dla tych, którzy są dobrzy i poganie potrafią, jak mówi Pan Chrystus, ale czynić dobrze tym, którzy nas nienawidzą, to jest właściwie chrześcijańska postawa i tego Pan Chrystus żąda od nas. Takim postępowaniem niejednego wroga zamienimy w przyjaciela i w ten sposób możemy zaoszczędzić sobie dużo kary czyśćcowej.


„Co? Mam mu przebaczyć tyle ciężkich krzywd, które mi wyrządził, aby mógł dostać się do Nieba? Nie, o nie niech pokutuje za swoje grzechy”. Ten człowiek potrzebuje przebaczenie i dlatego może nas niepokoić. Dlatego nie idzie do Nieba, bo musi ponieść karę za grzechy i nie da nam spokoju, dopóki mu z serca nie przebaczymy. Jeśli nie możemy tego pojąć to musimy przypomnieć sobie jak się modlimy w pacierzu „…i odpuść nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…” i jeżeli nie odpuścimy bliźniemu to mówimy do Pana Boga w takim razie: „Nie możesz mi, Panie Boże, przebaczyć moich grzechów, bo i ja nie przebaczam bliźniemu”. Jeżeli to zrozumiemy, możemy śmiało powiedzieć, że „W Imię przebaczam mu, aby i mnie Pan Bóg darował grzechy”.


A najlepszym sposobem, aby nie dostać się do Piekła jest pokora. Pyszny jest w niebezpieczeństwie potępienia wiecznego.


Nie zawsze dopatrujemy się w cierpieniu kary, bo może być ona pokutą i to nie tylko za siebie, ale przede wszystkim za innych. Pan Jezus był najniewinniejszy, a przecież cierpiał bardzo, przyjąwszy to dobrowolnie jako pokutę za nasze grzechy. Powinniśmy i my nasze cierpienia ofiarować dla ratowania grzeszników. Dopiero w Niebie dowiemy się, co osiągnęliśmy przez nasze pokornie znoszone cierpienia w łączności z cierpieniami Chrystusa Pana. Najskuteczniejszym sposobem ofiarowania ich jest złożyć je Matce Najświętszej, aby pomogła nimi, komu chce.


W wieczności przykazania Kościelne maja taką samą wagę, jak i przykazania Boże, różnica polega na tym, że Kościół może zmieniać swoje przykazania, ale nie może tych, które od Pana Boga pochodzą.


Pan Bóg karze nieprzyjaźń, bo ona jest zaprzeczeniem miłości. Zdarza się nieraz w życiu, że dochodzi do kłótni, ale starajmy się wtedy jak najprędzej załatwić to i przebaczyć. Nigdy dość powtarzania, że miłość jest ponad wszystko.


Słowa Pana Jezusa skierowane do księdza prałata Don Ottavio Micheliniego, zmarłego w opinii świętości w dniu 15.10.1979 r. Wielotomowa pozycja książkowa uważana jest za arcydzieło mistyki i teologii katolickiej.


„Kapłani, z których wielu prawie wyłącznie mówi o kwestiach społecznych, żaląc się słusznie nad popełnionymi niesprawiedliwościami, by współczuć swym braciom walczącym, prawie zawsze zapominają o większych niesprawiedliwościach popełnionych z krzywdą dla braci cierpiących w Czyśćcu. By zapomnieć o tym, trzeba albo nie wierzyć w Czyściec, albo w straszliwie znoszone tam cierpienia.


Trzeba pomocy dla tych dusz jest o wiele większa niż dla najbardziej cierpiących ludzi na ziemi.


Synu, trzeba wyraźnie wiedzieć o tym, że poza grobem życie trwa nadal. Ci wszyscy, którzy wyprzedzili nas ze znakiem wiary, czy są w Czyśćcu, czy w Niebie, kochają nas nadal miłością czystszą, żywszą i większą.


Oni bardzo pragną pomóc wam w znoszeniu ciężkich prób życiowych, byście osiągnąć mogli, tak jak oni już osiągnęli, wielki cel waszego życia.


Oni dobrze znają wszelkie niebezpieczeństwo i zasadzki grożące waszym duszom. Jednak ich pomoc dla was jest mocno uwarunkowana waszą wiarą i waszą dobrą wolą podążania za nimi z modlitwą i ufnością w ich skuteczne wstawiennictwo u Pana Boga i Najświętszej Maryi Panny.


Cień wiary, który jeszcze pozostał w sercach, bardzo często ulega interesom ludzkim, egoizmowi i pysze i to właśnie w chwili krytycznej dla Kościoła, w której czeka go czołowe starcie z wszystkimi ciemnymi mocami zła i Piekła.


Oczekują was żałoby, głód i pragnienie, przelew krwi, epidemie i inne nieszczęścia.


Czyż więc ta trwożna zapowiedź nie jest aktem miłości i braterskim wezwaniem, abyście się zwrócili do tych, którzy mogą i chcą wam pomóc?


Nie odkładajcie zwrócenia się do nas na chwilę rozpaczy! Niech wszyscy wiedzą, że chwila strasznego oczyszczenia nie jest z woli Bożej ani przez Niego wywołana, lecz spowodowaną będzie przez wasze grzechy i moce złego”


„Bracie Don Ottavio


Jestem Archanioł Michał, Książę Wojsk Niebieskich, który chciał tego spotkania z tobą. Nasze milczenie nie oznacza zapomnienia lub braku zainteresowania, wzywałeś mnie codziennie a ja zawsze odpowiadałem ci pomocą.


Po ludzku mówiąc, nie powodzi ci się bracie tak, jak byś tego chciał, bo z jednej strony jest ukryta moc zła, a z drugiej wyższa jest moc Woli Bożej. Jesteś więc między tymi dwoma mocami i dla tego przeżywasz ciągle konflikt wewnętrzny, bo życie człowieka na ziemi jest ciągłą walką, wielką walką, a nawet największa walką na ziemi, która decyduje o całej wieczności.


Lecz trudność jest w tym, że żadnej bitwy nie można prowadzić i wygrać bez poznania nie tylko nieprzyjaciela, ale również jego chytrości, zasadzek strategii oraz intencji, jakie ma względem przeciwnika.


Drogi Don Ottavio, największym nieszczęściem dla Kościoła i dla dzisiejszych dusz jest niewiara w istnienie nieprzyjaciela. On sam podtrzymuję tę niewiarę i w całej ludzkości rozszerza.


Ale jeszcze poważniejszym złem jest to, że tę niewiarę rozszerzają w Kościele ci, którzy winni być czujnymi strażnikami i uważać na każdą zasadzkę zastawioną przez nieprzyjaciela dusz. Najbardziej bolesne jest to, że ci, których Bóg wybrał na przewodników i chorążych wielkiego wojska żołnierzy Chrystusowych, nie tylko nie wierzą, ale ciebie uważają za wariata, jeśli odważysz się mówić o diable i o trzykroć świętym obowiązku zwalczania go wszelkimi środkami jakie Dobroć Boża daje wam do rozporządzenia.


Jedynym prawdziwym powodem śmierci Chrystusa na Krzyżu było pragnienie wyrwania dusz zuchwałemu wrogowi, który zdawał się nie znać tej rzeczywistości, o czym świadczy jego wstrętne dręczenia za pomocą oszustw i kłamstwa.


Bracie Don Ottavio, łamiesz sobie głowę, by zrozumieć, jak osoby Bogu poświęcone mogły – zawsze są tu wyjątki, co trzeba podkreślić – mogły wyprowadzić Kościół poza jego naturalną oś, wywołując wielkie zachwianie i krzywdę. Jak to się stało? – pytasz. I tu też  już kilkakrotnie miałeś odpowiedź: pycha, pycha – mniej lub więcej ukryta – sprowadziła tę ciemność otaczającą cały Kościół.

 

Jak obszedł się z tobą pasterz diecezji? Dlaczego oburzył się tak na ciebie? To sprawiła ciemność otaczająca jego duszę. Gdyby miał światło, nie zachowałby się tak. Dziś rano Lorenzo wskazał ci prawdę – nie wierzą i wszystko biorą po ludzku.


Bracie, ta postawa tylu osób będzie dla ciebie i dla Stowarzyszenie Nadziei przyczyną innych jeszcze cierpień, ale Lorenzo powiedział słusznie, że byłoby tchórzostwem, cofnąć się, a więc naprzód! Walka trwa i wciąż będzie się wzmagała, lecz wynik jest postanowiony i znacie go, a więc naprzód bez obawy!


Błogosławię cię, bracie, a z tobą błogosławię przewodniczącego, radę i wszystkich członków dobrej woli Stowarzyszenia.


Bóg jest z wami, z wami jesteśmy wszyscy z Kościoła Triumfującego, czegoż więc się obawiać?


Święty Michał Archanioł”.


W dalszym ciągu do prałata Don Ottavio Michelini, Pan Jezus przez włoskiego duchownego katolickiego założyciela zgromadzenia Małego Dzieła Boskiej Opatrzności, Alojzy Jan Orione mówi:


„Aniołowie, bardziej od nas, stworzeń ludzkich, uczynionych na obraz i podobieństwo Boże, promieniują tymże Bożym podobieństwem w wyższym stopniu. Jako duchy czyste, wolne od materii, nie są tak jak nasze dusze, uwiązane ani ograniczone przestrzenią. Poruszają się z szybkością myśli, toteż w dobrym i złym mogą o wiele więcej, niż wy jesteście zdolni. Wolni od materii mogą działać na materię w zadziwiający sposób.


Jako istoty duchowe nie są widzialne, więc mogą być przy tobie w wielkiej ilości, ale ty tego nie odczuwasz, chociaż wiele dokoła ciebie działają.


Gdy chodzi o aniołów czarnych, łatwo pojmuje się ich nieustanną czynność, lecz teraz pod ich względem panuje w Kościele prawie zupełna ciemność. Te ciemne moce zła do takiego stopnia wpłynęły na umysły i serca sług Bożych oraz w ogóle ludzi, że sposób ich przemawiania ujawnia nieświadomość i przesądy, bo czyż nie mówią, że diabeł jest „tabu”, przesądem średniowiecznym?


Don Ottavio, pierwszą waszą wadą, która stawia was niżej wobec nieprzyjaciela – to brak przekonania. Wielu wierzy tylko  w to, co widzi, ale wobec rzeczywistości niewidzialnych stają się niepewni i wahający, jakby te rzeczywistości nie istniały.


Diabeł pokory nie znosi, akt pokory wstrząsa nim do tego stopnia, że wbrew swej woli prawie zawsze porzuca swą zdobycz”.


Różne są cierpienia na ziemi, ale do najboleśniejszych należy strata drogich osób.


Święty Paweł naucza wiernych, aby po zgonie swych najdroższych nie poddawali się smutkowi, jak poganie, którzy nie mają nadziei połączenia się z umarłymi. My wierzymy, że ci, którzy nas poprzedzili w śmierci, zasnęli tylko, lecz kiedyś powstaną wszyscy złączeni miłością w sercu Zbawiciela, zgromadzą się w jedno i nigdy się nie rozłączą. „Kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, żyć będzie” – mówi Zbawiciel (J 11,25).


Gdzie przebywają tam w zaświatach, nasi drodzy zmarli? Odpowiedź na to dręczące pytania daje Pan Jezus: „Powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, póki nie oddasz aż do ostatniego pieniążka” (ŁK 12,59). Z niezmiernych cierpień czyśćcowych największym jest pozbawienie duszy widoku Pana Boga, najwyższego Dobra i szczęścia. Póki dusza jest w powłoce ciała, pragnienie wiecznego szczęścia odzywa się w niej słabo, bo zagłusza je ciężar ciała, przytłumiona zmysłowa pogoń za uciechami doczesnymi i skłonność do ustawicznych roztargnień. Z chwilą porzucenia ciała duch odzyskuje swobodę i wyraźnie odczuwa głód szczęścia; całą mocą miłości już nie ziemskiej, lecz czystej, niezachwianej rwie się do Pana Boga. To pragnienie posiadania Pana Boga tak pali duszę, że wytwarza w niej jakby ogień, który ja pożera, a zaspokoić go nie może, bo za życia swego ziemskiego utworzyła zaporę między sobą a źródłem szczęścia przez ustawiczne odwracanie się od Pana Boga, a szukanie siebie.


Prócz tego straszliwego cierpienia duchowego, tej męki miłości, jest jeszcze w Czyśćcu cierpienie fizyczne, które ma usunąć drugą zaporę, jaka powstała między duszą a Panem Bogiem dlatego, że nie spełniała należycie przykazania miłości bliźniego. Choć grzesznik umiera pojednany z Panem Bogiem, ma jednak na duszy jakieś resztki plam z dawnych grzechów. Nadto naleganie choć w rzeczach lekkich, ale często złym podszeptom miłości własnej i miłości świata, które nie jest wprawdzie grzechem, ale szpeci duszę, tworząc na niej skazy, nie mogące podobać się Panu Bogu.


O ile za życia te plamy i skazy nie zostały zgładzone, spala je ogień czyśćcowy. Ta męka nie pochodzi z Boskiej surowości, przeciwnie, ten ogień czyśćcowy to dzieło dobroci, miłości i Miłosierdzia Bożego, on tylko może oczyścić duszę i dlatego go Pan Bóg dopuszcza.


Pociechą dla nas, którzy mamy drogie osoby w czyśćcu jest myśl, że prócz wielkich cierpień doznają one nie mniejszych radości. Cieszą się, że Pana Boga kochają, że Go obrazić więcej nie mogą i że cierpiąc, spełniają wolę Bożą, co jest źródłem ich pokoju. Dlatego modlitwy za zmarłych kończymy słowami: „Niech odpoczywają w pokoju”.


Pociechą dla zmarłych jest również obcowanie z duszami czyśćcowymi, świętymi jak i one, oraz odwiedziny Aniołów Stróżów, którzy jeszcze w Czyśćcu oddają im przysługi, będąc pośrednikami między nimi a Niebem i ziemią. Oni też żyjącym poddają myśl modlenia się za zmarłych lub spieszenia im z pomocą w inny sposób.


Śmierć nie zrywa słodkich stosunków z umarłymi – zostają na zawsze związki krwi, miłości, przyjaźni, wdzięczności, które nas za życia z nimi łączyły, bo wierzymy, że drodzy nasi tylko odeszli, a nie zginęli, że zawsze żyją, kochają nas, pamiętają o nas i oczekują przybycia. Nie zaniedbujmy więc natchnień dobrych Aniołów-Stróżów i spieszmy z pomocą naszym ukochanym zmarłym.


Nie poprzestawajmy na codziennym polecaniu dusz czyśćcowych w rannych i wieczornych pacierzach, oraz przy odmawianiu „Anioł Pański”, lecz inne jeszcze odmawiajmy za nie modlitwy.


„Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi. I poczęła z Ducha Świętego……. Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, A światłość wiekuista niechaj im świeci. Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen”.

 

Obraz olejny autorstwa francuskiego malarza Jean-François Milleta.


Obraz przedstawia parę wieśniaków pochylonych w modlitwie nad koszem z ziemniakami. Modlitwa Anioł Pański i dźwięk dzwonu z widocznego na horyzoncie kościoła wyznaczały długo oczekiwany koniec dnia ciężkiej pracy na roli. Scena rozgrywa się w Barbizon. W oddali widać dzwonnicę kościoła w Chailly-en-Bière. Na ziemi leży mały kosz ziemniaków, po lewej stronie wbite w ziemię widły, po prawej za kobietą taczka.


Salvador Dalí był przekonany, że jest to scena żałobna. Para miała modlić się nad zwłokami zmarłego niemowlęcia. Chociaż wielu krytykowało taką interpretację, po naciskach Dalego Luwr prześwietlił obraz w 1963. Okazało się, że pod namalowanym koszem rzeczywiście ukrywał się zarys małej trumienki.

 

4

 


 

 

 

 

 

 

Prócz obchodu rocznicy po zgonie bliskich krewnych trzeba, zwłaszcza w Dzień Zaduszny, w ten sposób szczególny modlić się za nich i to nie tylko za swoich zmarłych, ale i za wszystkich zmarłych w Kościele Chrystusowym. W ich intencji przystępujemy do Stołu Pańskiego i nie żałujemy ofiary na odprawienie Mszy Świętej za dusze w Czyśćcu.


Dla ubłagania Miłosierdzia Bożego niech każdy z nas świadczy dokoła siebie miłosierdzie, spełniajmy względem naszych żywych braci dobre uczynki i rozdawajmy jałmużny, choćby niewielkie, jak ta wdowa ewangeliczna. Wspomagajmy dusze cierpiące dwoma szelążkami, złożonymi do skarbonki kościelnej lub kawałkiem chleba danego ubogim.


Aby modlitwa i uczynki miłosierne mogły rzeczywiście dopomóc cierpiącym duszom, trzeba koniecznie samemu być w stanie łaski, to jest nie poczuwać się do żadnego śmiertelnego grzechu. Stąd powstał święty zwyczaj naszych przodków, że się spowiadali w  Dniu Zadusznym, aby z oczyszczonym sercem mogli skutecznie zanosić ofiary i błagania za braci zmarłych.


Nabożeństwo za dusze w Czyśćcu cierpiące jest miłe Panu Bogu, bo wyjednywa nie tylko ulgę zmarłym, ale równocześnie modlącym się za te dusze udziela pociechy w smutkach, pomocy w potrzebach duchowych i doczesnych, łask i miłosierdzia Bożego w chwili wielkich utrapień.


Postawmy sobie pytanie – co dzieje się po śmierci?


Kiedy dusza już opuściła ciało, czuje się jakby zagubiona, jakby przez Pana Boga ogarnięta. Oświetlona jest tak wielką światłością, że w jednym momencie widzi całe swoje życie i to, co za nie zasłużyła sobie. Przy tym w zależności od stanu swej duszy albo widzi Pana Boga i Jego Wspaniałości, albo tylko potężne światło Jego Obecności. Dusza skazana na potępienie, takiej łaski nie otrzyma nigdy. Jeżeli dusza jest zupełnie czysta, wolna od grzechu i od kar za grzechy, może natychmiast wejść w wieczne oglądanie Pana Boga – jest przecież w całkiem czystej szacie godowej.


Boże światło, które ją przeniknęło, napełni ją niewypowiedzianym szczęściem i porywa do radości Nieba.


Dla duszy splamionej, lecz bez grzechu śmiertelnego, światło już jest sądem, ponieważ jej stan pełen skaz nie jest zgodny z nieskończoną świętością i doskonałością Pana Boga. Dlatego też zjednoczenie z Panem Bogiem, jej wieczne szczęście jest niemożliwe. Taka dusza nie zniosłaby Jego bliskości. Dlatego przypuszczalnie większa część ludzi nie doszłaby do Nieba, gdyby po śmierci nie było jakiegoś oczyszczenia.


Za pośrednictwem Kościoła Pan Bóg mówi wyraźnie: po śmierci będą oczyszczone przez kary oczyszczające (Sobór Florencki) i „istnieje ogień czyśćcowy” (Sobór Trydencki).


Św. Paweł także przypomina, że są dusze,, które tylko „jak przez ogień zostaną uratowane” (1 Kor 3,15).


Dusza wie, że jest uratowana i ta myśl pociesza ją w jej męce. Tak, jest to wielkie Miłosierdzie Boże, że nawet po śmierci jest możność odpokutowania. Ogień czyśćcowy jest zatem tajemnicą łaski, ognia Bożego Miłosierdzia.


U większości dusz do tej niepojętej, bolesnej tęsknoty dochodzi jeszcze kara za ich indywidualne, osobiste błędy, które na ziemi jeszcze nie odpokutowali. Ogień oczyszczający, który je przepala, trawić będzie przede wszystkim te części ciała, które były przyczyną grzechu. Mimo, że ciało pozostało na ziemi, dusza będzie miała odczucie jakby je posiadała, aby ono także miało udział w karze, którą Pan nałożył na duszę. Jest to akt sprawiedliwości Bożej, ponieważ na Sądzie Ostatecznym nie będzie już Czyśćca i ciało, które razem z duszą grzeszyło, nie byłoby inaczej ukarane.


Cierpienie znoszone cierpliwie powiększa nasze wieczne szczęście. Według św. Augustyna, kary i cierpienia dusz czyśćcowych gorsze są niż męki męczenników.


Według św. Tomasza z Akwinu i św. Bonawentury, dusze czyśćcowe goreją w tym samym ogniu co potępieni, z tą tylko różnicą, że w Piekle dusze przeklinają Pana Boga gdy w Czyśćcu wielbią  i dziękują  za ratunek. W porównaniu do ogromnego żaru, jaki Boża Sprawiedliwość rozpala, ziemski ogień jest tylko łagodnym tchnieniem.


Oprócz tego są tysiące rodzajów cierpień czyśćcowych w zależności od tego, w czym dusza zgrzeszyła, na przykład: grzechy przeciwko miłości, jak oszczerstwa, zniesławienia, potwarz, zawziętość, kłótnie z chciwości i zazdrości będą szczególnie surowo karane.


Dusze czyśćcowe są w gorszej sytuacji niż żebracy, bo mogą tylko cierpliwie cierpieć w zupełnej zależności od Woli Bożej. Wyjątkowo tylko zezwala im Pan Bóg przypominać się żyjącym przez pukanie, kroki, westchnienia, skargi, różne odgłosy czy nawet ukazanie się.


Według świadectwa wielu świętych i dusz czyśćcowych, najbardziej opuszczone i cierpiące są dusze, które nie należą do Kościoła katolickiego, dlatego, że całkowicie pozbawione są pomocy. Ich bliscy, którzy nie wierzą w Czyściec, nie modlą się za nich ani nie ofiarują za nich żadnych dobrych uczynków.


Czyściec podzielony jest na trzy strefy oczyszczenia. Poziomy czyśćca zobrazowane przez grafiki komputerowe sztucznej inteligencji wykonane przez Pana Krzysztofa Król.


Najniższa strefa znajduje się blisko Piekła i przystęp do niej mają demony. O tym opowiadają jeszcze św. Brygida i Katarzyna Emmerich. Jednakże z dusz czyśćcowych nazywa tę strefę „wielkim ogniem czyśćcowym”. Ale i tam są jeszcze stopnie. Na najniższym i najboleśniejszym znajdują się grzesznicy, którzy popełnili niesamowite zbrodnie i w takim stanie zastała ich śmierć. Uratowani oni zostali od Piekła jakby przez cud, często przez modlitwy pobożnych rodziców lub innych osób. Dalej przychodzą te dusze, które były obojętne wobec Pana Boga, nie wypełniały obowiązku Spowiedzi i Komunii Wielkanocnej. W godzinie śmierci się nawróciły, ale nie zdążyły już przyjąć Komunii Św. One cierpią niesłychane męki, zupełnie opuszczone, bez żadnej pomocy modlitewnej. Tam znajdują się także letnie dusze zakonne, które zaniedbywały swoje obowiązki i w stosunku do Pana Jezusa były obojętne, również kapłani, którzy powierzonych sobie dusz nie napełniali miłością do Pana Boga, gdyż nie wykonywali swoich  obowiązków z należytą czcią i szacunkiem należnym Majestatowi Bożemu.

 

Wielki ogień czyśćcowy, najniższy poziom czyśćca, blisko piekła.

 

25

 

26


W strefie środkowej lub w „małym ogniu czyśćcowym” znajdują się dusze, które zmarły w grzechach powszednich albo takie, którym odpuszczone zostały grzechy ciężkie, ale za które nie złożyli dostatecznego zadośćuczynienia Bożej Sprawiedliwości. Do tego miejsca przejdą później dusze ze strefy niższej.

 

Ludzie po drabinie wychodzą z dziury w ziemi na powierzchnię z najniższego poziomu czyśćca.

 

27

 
Najlżejsza jest strefa najwyższa – „ogień czyśćcowy pragnienia” – mówi dusza. Do tego ognia trafiają prawie wszystkie dusze. Niewiele tylko dusz unika go, następuje to tylko wtedy, kiedy już za życia dusza tęskniła gorącym sercem za Niebem i za Panem Bogiem. A to zdarza się rzadko, o wiele rzadziej, niż się na ogół myśli, dlatego że wiele dusz, nawet pobożne, boją się dobrego Pana Boga i za wielkiej tęsknoty za Niebem nie mają. Przez tę strefę przejść muszą dusze z pozostałych stref. W miarę jak dusze się oczyszczają, kary łagodnieją.
 
Ludzie po drabinie wychodzą z dziury w ziemi na powierzchnię słonecznego czyśćca, w dole ogień, w górze słońce i spiekota, a zarazem inna wizja czyśćca najwyższego - pustynia, słońce grzeje, kamienie i martwe drzewa, pośrodku drabina do nieba i wersja z ludźmi.
 
28


Dante opowiada między innymi sen proroczy, jaki miał przed świtem. Śnił, że stał na szczycie góry Idy, skąd orzeł o złotych skrzydłach przeniósł go przez sferę ognia. W rzeczywistości to św. Łucja, jak dowie się od Wergiliusza przeniosła go przed bramę właściwego czyśćca. Zarówno  orzeł, jak i ona są symbolem łaski oświecającej grzesznika. Ogień ma tu wymowę pozytywną: oznacza kontakt z najwyższą sferą nieba, Empireum, siedzibą Pana Boga, na który dusza Dantego nie jest jeszcze przygotowana.


130 Lire „Orzeł niosący Dantego z Czyśćca do Raju”, Gustave Doré

 

18

 

Św. Łucja była tak dalece czczona jako patronka od chorób oczu, że nawet Dante modlił się do niej, kiedy zaczął chorować na oczy i gdy przeżywał okresy słabości wewnętrznej.


PIEŚŃ IX


Dante zasypia znużony wędrówką i we śnie zostaje przeniesiony przez św. Łucje do bramy czyśćcowej.


„W chwili gdy jutrznia wywróżyła słońce,
A duch spał w ciało spowity człowiecze
Na umajonej pięknym kwieciem łące,
Przyszła niewiasta ku mnie i tak rzecze:
»Jam Łucja; daj, niech śpiącego zabiorę
I łatwość drogi jemu ubezpieczę«.
Śród zacnych cieniów Sordel pod tę porę
Bawił, gdy wschodnia zabielała strona;
Łucja szła naprzód, a ja za nią w górę.
Tu cię złożyła, a mnie zaświecona
Ócz jej pochodnia ku tej wiodła bramie;
Potem odeszli razem — sen i ona".

 

19

 

Siostra Faustyna Helena Kowalska miała wizję Czyśćca i w Dzienniczku pisze tak:


„Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy przyjść im z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie jest ich największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie, to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. Usłyszałam głos wewnętrzny, który powiedział: „Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe”. Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącym”.

 

Ten obraz przedstawia duszę Pana Jezusa Chrystusa, która ukazuje się duszom uwięzionym w otchłani. Na pierwszym planie klęczą Adam i Ewa; potem po lewej, Abraham podnoszący miecz nad Izaakiem, Jakub z laską w ręku; Dawid ze swoją lirą itp.; po prawej Mojżesz, z czoła którego rzuca się światło, Aaron z różdżką; Święty Józef trzymający lilię itp.; Nasz Pan pozostaje z nimi aż do swego Zmartwychwstania. Na dole stołu widzimy piekło, ogień, demony i potępionych. Pan Jezus Chrystus nie zstąpił do tego miejsca wiecznych cierpień, ale mimo to dał odczuć swoje działanie potępionym, dając im poznać Jego boskość a w czyśćcu, dając im nadzieję chwały.

 

5



Bardzo dokładnie opisała to świątobliwa  ANNA KATARZYNA  EMMERICH w widzeniach „Żywot i bolesna męka Pana naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Marii wraz z tajemnicami Starego Przymierza”, której to rozdział „Kilka szczegółów o zstąpieniu Jezusa do otchłani” przedstawiam.


Całą treść widzeń ANNY KATARZYNY EMMERICH podpartej walorami filatelistycznymi opisuję w rozdziale Menu witryny „Epopeja Przymierza”.


„Gdy Jezus, głośno wołając, skonał na Krzyżu, Dusza Jego w postaci świetlistej, otoczona Aniołami, między którymi był i Gabriel, spłynęła w ziemię u stóp krzyża. Mimo, że dusza odłączyła się od ciała, Bóstwo Jego jednak pozostało połączone i z Duszą i z Ciałem; w jaki się to sposób działo, to naturalnie nie da się opowiedzieć słowami. Otchłań, w którą zstępowała Dusza Jezusa, przedstawiała mi się jak trzy działy, trzy odrębne światy; miałam uczucie, że one muszą być okrągłe i że każdą z tych części oddziela od drugiej osobna sfera.


Przed otchłanią rozciągała się przestrzeń jasna, że się tak wyrażę, zielonawa, pogodna, przez którą, jak widziałam, musiały przechodzić wszystkie dusze, oczyszczone ogniem czyśćcowym, zanim wprowadzono je do Nieba. Otchłań, w której mieściły się dusze, oczekujące Odkupiciela, otoczona była szarą, mglistą sferą i podzielona na różne koła. Zbawiciel, jaśniejący chwałą, prowadzony w triumfie przez Aniołów, przeszedł miedzy dwiema takimi strefami, z których lewa mieściła sprawiedliwych praojców aż do Abrahama, a prawa — dusze sprawiedliwych od Abrahama aż do Jana Chrzciciela. Żadna z nich nie znała jeszcze Jezusa, a przecież przy zbliżeniu się Jego, radość jakaś i tęsknota owionęła te obszary; zdawało się, że te trwożne, ścieśnione dziedziny tęsknoty rozszerzają się nagle oczekiwaniem jakiejś radosnej wieści. Biedne dusze zdawał się przenikać jakby powiew świeżego powietrza, jakby światło, jak rosa ożywcza, pokrzepiająca, zwiastująca im odkupienie; a wszystko to odbyło się tak szybko, jak jedno tchnienie wiatru. Minąwszy oba te koła, wszedł Jezus w przestrzeń mglistą, w której znajdowali się pierwsi rodzice, Adam i Ewa. Przemówił do nich łaskawie, a oni, poznawszy Go, z zachwyceniem niewypowiedzianym oddali Mu cześć. Wziąwszy ich z Sobą, skierował się Jezus na lewo ku otchłani praojców, żyjących przed Abrahamem. Dusze te nie były zupełnie wolne od mąk czyśćcowych, a przynajmniej nie wszystkie; widać było między nimi złe duchy, a czarci ci dręczyli i uciskali niektóre dusze w różny sposób. Aniołowie zapukali u wejścia i kazali otworzyć; tu bowiem był wchód, wejście, brama, tu były i zamki i wrzeciądze, w które pukano, głosząc przybycie; i zdawało mi się, jak gdyby wołali: „Otwórzcie bramy, rozewrzyjcie podwoje!” I wszedł Jezus w triumfie, a złe duchy cofały się trwożnie przed Nim, krzycząc: „Co masz do nas, czego tu chcesz, czy i nas teraz chcesz ukrzyżować?” itp. Aniołowie zaraz powiązali ich i popędzili przed sobą. Zamknięte dusze nie znały dotychczas Jezusa i tylko niejasne miały o Nim pojęcie, lecz gdy dał się im poznać, otoczyły Go radośnie, wychwalając i czcząc Zbawiciela Pana. Teraz skierował się Jezus do prawej, właściwej otchłani; u wejścia zetknęła się z Nim dusza dobrego łotra, idąca w towarzystwie Aniołów na łono Abrahama, podczas gdy złego łotra gnali właśnie czarci do piekła. Przemówiwszy parę słów do Dyzmasa, wszedł Jezus do otchłani, gdzie na łonie Abrahama spoczywały dusze sprawiedliwych jego potomków; za Jezusem weszły gromadnie wybawione już dusze i aniołowie, pędzący przed sobą powiązanych czartów.


Ta prawa przestrzeń zdawała mi się wyżej położona od tamtej; robiło to takie wrażenie, jak gdyby szło się pod dziedzińcem kościelnym i z podziemia wchodziło się do wnętrza kościoła. Złe duchy opierały się, nie chciały wejść do środka, ale aniołowie przemocą wepchnęli ich. W otchłani tej zebrane były dusze wszystkich świętych Izraelitów, na lewo — Patriarchów, Mojżesza, sędziów i królów, na prawo — Proroków i wszystkich przodków Jezusa i ich krewnych aż do Joachima, Anny, Józefa, Zachariasza, Elżbiety i Jana. Nie było tu złych duchów, nie było mąk żadnych, tylko tęsknota za spełnieniem obietnicy, danej pierwszym rodzicom, a ta właśnie spełniała się obecnie. Więc błogość niewypowiedziana i szczęśliwość przeniknęła wszystkie dusze, wszystkie otoczyły Zbawiciela, witały Go i cześć Mu oddawały, a spętani czarci musieli, chcąc nie chcąc wyznać przed nimi swą nędzę i poniżenie. Jezus wysłał wiele dusz na ziemię, by wstąpiwszy w swe ciała, dały o Nim jawne świadectwo. Było to właśnie w tym samym czasie, kiedy tak wielu umarłych wyszło z grobów i pojawiło się w Jerozolimie. Spełniwszy swą powinność, składały te dusze znowu ciała w ziemię, jak woźny sądowy zdejmuje swój płaszcz urzędowy, spełniwszy rozkazy zwierzchności.


Stad wyruszył pochód triumfalny z Jezusem na czele, w głębszą sferę, stanowiącą pewnego rodzaju miejsce oczyszczenia dla pobożnych pogan, którzy mieli przeczucie prawdy i jej pożądali. Dusze te podlegały pewnym mękom za to, że na ziemi hołdowały bałwochwalstwu. Teraz czarci musieli wyznać jawnie swe oszukańcze czyny, a dusze z rozczulającą radością oddały hołd Zbawicielowi. Tu także powiązali aniołowie czartów i popędzili przed sobą.


Tak przechodził Jezus te obszary w triumfie, a bardzo szybko, uwalniając pobożne dusze z wiekowej niewoli. Nieskończona mnogość obrazów przesuwała się przed mymi oczyma, ale gdzież mój skołatany, nędzny umysł potrafi to wszystko opisać?


Wreszcie zbliżył się Jezus do jądra tej przepaści, do samego piekła, które wydawało mi się kształtem jako ogromna, nieprzyjazna dla  oczu budowa skalna, straszna, czarna, połyskująca metalicznym blaskiem; wejścia strzegły olbrzymie, straszne bramy, opatrzone mnóstwem rygli i zamków, widokiem swym wzbudzające dreszcz i trwogę. Wraz ze zbliżeniem się Jezusa dał się słyszeć ryk potężny i okrzyk trwogi, bramy rozwarły się na oścież i ukazała się przepaść, pełna ohydy, ciemności i okropności.


Jak mieszkania błogosławionych, świętych, przedstawiają mi się w widzeniach pod postacią niebiańskiej Jerozolimy, jako miasto olbrzymie o różnorodnych pałacach i ogrodach, zapełnionych cudownymi owocami i kwiatami różnych gatunków, stosownie do niezliczonych warunków i odmian szczęśliwości, tak i to piekło przedstawiło się mym oczom w formie odrębnego świata, stanowiącego całość, pod postacią różnorodnych budowli, obszarów i pól. Ale tu źródłem wszystkiego było przeciwieństwo szczęśliwości, wieczna męka i udręczenie. Jak tam, w siedzibie szczęśliwości, wszystko zdawało się być ugruntowane na prawidłach wiecznego pokoju, wiecznej harmonii i zadosyćuczynienia, tak tu opierało się wszystko na rozstroju i rozdźwięku wiecznym gniewie, rozdwojeniu i zwątpieniu. Tam widziałam najróżnorodniejsze przybytki radości i uwielbienia, widoki, niewypowiedzianie piękne, tu zaś niezliczone, różnorodne, ponure więzienia i jaskinie męki, przekleństwa, zwątpienia. Tam widziałam najcudowniejsze ogrody, pełne owoców Boskiego pokrzepienia, a tu najszkaradniejsze pustynie i bagniska, pełne udręczenia, męki i wszystkiego, co tylko może wzbudzić wstręt, obrzydzenie i przerażenie. Pełno tu było przybytków, ołtarzy, zamków, tronów, ogrodów, mórz i rzek oraz przekleństwa, nienawiści, ohydy, zwątpienia, zamętu, męki i udręczenia, w przeciwieństwie do niebiańskich przybytków błogosławieństwa, miłości, jedności, radości i szczęśliwości. Tu panowała wieczna, rozdzierająca wrogość potępionych, jak tam wieczna, błoga harmonia i zgodność Świętych. Wszystkie zarodki przewrotności i fałszu przedstawione tu były przez niezliczone zjawiska i narzędzia męki i udręczenia; nic tu nie było prawidłowego, żadna myśl nie przynosiła ukojenia, panowała tylko wszechwładnie groźna myśl Boskiej sprawiedliwości, przywodząca każdemu z potępionych na pamięć, że te męki, tu ponoszone, są owocem winy, powstałym z nasienia grzechów popełnionych na ziemi. Wszystkie straszne męki odpowiadały co do swej istoty, sposobu i mocy grzechom popełnionym, były tym gadem, który grzesznicy wyhodowali na swym łonie, a który teraz przeciw nim się zwracał. Widziałam straszną jakąś budowlę o licznych kolumnadach, obliczoną na wzbudzanie strachu i trwogi, jak w Królestwie Bożym — dla spokoju i wytchnienia. Wszystko to rozumie się, gdy się widzi, ale słowami nie jest człowiek w stanie tego wypowiedzieć.


Gdy Aniołowie otworzyli bramy piekielne, ujrzałam jakiś zamęt ohydy, przekleństw, łajań, wycia i jęków. Jezus przemówił coś do duszy Judasza, tu zamkniętej, a aniołowie mocą Bożą całe tłumy złych duchów obalali na ziemię. Wszyscy czarci musieli uczcić i uznać Jezusa, to było dla nich najstraszniejszą męką. Mnóstwo czartów otoczono wkoło innymi, jeden przy drugim i popętano tych skrajnych, stojących wokół, tak że cała czereda pozostała w ten sposób na uwięzi. Wszystko to odbywało się według określonych postanowień. Lucyfera wrzucili Aniołowie skrępowanego w będącą tam środkową otchłań, że aż zakotłowało się za nim w ciemnościach. Słyszałam, jeśli się nie mylę, że Lucyfer miał być znowu wypuszczony na pewien czas, coś na pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat przed rokiem dwutysięcznym po Chrystusie. Innych dat nie pamiętam. Niektórzy czarci mieli być uwolnieni wcześniej, na karę i kuszenie ludzi. Termin ten uwolnienia przypadał dla niektórych właśnie na nasze czasy, dla innych nieco później.


Nie jest mi możliwym opowiedzieć to wszystko, co widziałam. Za wiele tych szczegółów, tak że nie potrafię ich złożyć w jedną całość, a przy tym jestem bardzo chora; gdy zacznę opowiadać, nasuwa mi się znów wszystko przed oczy, a widok to tak straszny i tak mnie przejmuje, że bliską jestem skonania.


Niezliczone gromady dusz, uwolnionych z otchłani i miejsc oczyszczenia, poprowadził Jezus w triumfalnym pochodzie w górę do radosnego przybytku, umieszczonego pod niebiańską Jerozolimą. Jest to to samo miejsce, gdzie niedawno widziałam duszę zmarłego mego przyjaciela. Dyzmas doczekał się obietnicy, danej mu przez Zbawiciela; oto nie upłynął dzień, a już znajdował się z Nim w Raju. Przybyłe dusze czekała radość i pokrzepienie; zastawiono dla nich podobne stoły niebiańskie, do jakich i ja zasiadałam, gdy Bóg dobrotliwy chciał mnie pocieszyć i pokrzepić w bolesnych widzeniach.


Jak długo trwało to wszystko, com widziałam i słyszałam, nie potrafię określić, tak jak i nie potrafię dokładnie wszystkiego opowiedzieć, bo najpierw sama wiele rzeczy nie zrozumiałam, a po wtóre nie chcę, by inni coś źle zrozumieli. Dlatego też przestrzegam wielkiej ostrożności w opowiadaniu. Widziałam przez ten czas Zbawiciela na różnych miejscach kuli ziemskiej, nawet w morzu. Jezus chciał niejako uświęcić i oswobodzić wszelakie stworzenie; wszędzie uciekały przed Nim złe duchy w przepaść. Między innymi pojawił się Jezus w grobie Adama, znajdującym się pod Golgotą; tu przyszły do Niego dusze Adama i Ewy; Jezus rozmawiał z nimi, a potem wraz z nimi przechodził, jak gdyby pod ziemią, do grobów wielu proroków, których dusze wracały zaraz do swych zwłok i słuchały różnych objaśnień, jakich im Jezus udzielał. Potem obchodził Zbawiciel z tymi wybranymi, wśród których znajdował się i Dawid, wiele miejsc, będących świadkami Jego życia i męki, tłumaczył im przedwyobrażające czynności, jakie tu się odbywały, i z niewymowną miłością brał spełnienie tych przewyobrażeń na Siebie.


Między innymi zaprowadził także te dusze na miejsce chrztu Swego, gdzie tyle zdarzeń przedobrażających się odbyło, i wszystko im objaśniał. Z głębokim rozrzewnieniem podziwiałam nieskończone miłosierdzie Jezusa, który czynił niejako te dusze uczestnikami łaski Swego Chrztu Świętego.


Na mnie sprawiało to niesłychanie rzewne wrażenie, gdy widziałam tak duszę Jezusa, świetlistą, otoczoną rojem wyzwolonych dusz świętych, unoszącą się łagodnie ponad ziemią, przenikającą ciemne wnętrze ziemi, skały, morza i fale powietrza.


Tyle tylko utkwiło mi w pamięci, ze wspaniałego widzenia o zstąpieniu Jezusa do otchłani i wybawieniu z niej sprawiedliwych dusz praojców. Oprócz tego czasowego widzenia odczułam dziś wraz z tymi duszami wieczny obraz nieskończonego Miłosierdzia Bożego. Wiem z objawienia, że Jezus co rok w tym dniu, obchodzonym uroczyście przez Kościół, zwraca Swe oko zbawcze na czyściec, by wybawić niektóre dusze. I dziś także, to jest w Wielką Sobotę, podczas powyższego objawienia, widziałam, że Jezus wybawił z czyśćca niektóre dusze, które zawiniły przez pośredni współudział w krzyżowaniu Go. Uwolnił dziś Jezus mnóstwo dusz, między nimi i niektóre mi znane, ale nie chcę ich wymieniać”.Wielkie znaczenie dla kultury ma witraż z XIX w Kościele Saint-André we Francji. Mistrz szklarstwa Julien-Léopold Lobin z Tours i jego syna Luciena wykonał witraże, które w czasie rewolucji tak jak i kościół uległy licznym i znaczącym zniszczeniom, w tym powybijano te witraże. Godny uwagi jest monumentalny centralny witraż: przywołuje Dzień Wszystkich Świętych, z rozległą sceną, w której pojawia się ponad sto postaci inaczej witraż nazywany jest „Niebiańskie miasto”.


Wszyscy jesteśmy potencjalnymi świętymi, przynajmniej tak twierdzi Sobór Watykański II. A Dzień Wszystkich Świętych, który przypada 1 listopada, obchodzi wszystkich świętych, znanych i nieznanych, nie zapominając o męczennikach wiary. Dzień Wszystkich Świętych jest z pewnością najbardziej niezrozumianym świętem katolickim.


Często kojarzony z Dniem Zmarłych (2 listopada), świętem Wszystkich Świętych, jest w rzeczywistości „świętem wszystkich dusz”. Ślady tego święta znaleziono już w V wieku, ale to papież Grzegorz IV w 835 r. nakazał obchodzić Dzień Wszystkich Świętych na całym świecie.


Nie jest to kwestia celebrowania tylko świętych, którzy są w kalendarzu i którzy są ustawiani jako postacie w witrażu. Ale to także okazja do przywołania wszystkich niewiadomych, zapomnianych, męczenników cienia, których historia nie zachowała, bez względu na powody. Zaprawdę, pamięć o Panu Bogu nie jest wybiórcza i po drodze On nikogo nie traci.


Jest to również okazja, aby pamiętać, że przez chrzest każdy jest wezwany, aby być świętym w Jego obecności. „Wezwanie do pełni życia chrześcijańskiego i do doskonałości miłości skierowane jest do wszystkich wierzących w Pana Chrystusa, niezależnie od ich rangi i stanu” - precyzuje Katechizm Kościoła Katolickiego.


Jest to zatem droga, którą każdy z nas może wybrać: kroczyć śladami świętych!


W swojej adhortacji apostolskiej Gaudete et exsultate, „Powołaniu do świętości we współczesnym świecie” (9.04.2018), Papież Franciszek przypomina, że każdy z nas ma powołanie do świętości.

 

Wracają do powyższej frazy chrztu jednego z trzech sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego (oprócz Eucharystii i bierzmowania) w dzisiejszych czasach jest wielu takich, którzy nie uważają tego obrzędu za fundament całego życia chrześcijańskiego.

 
Często słyszymy argumenty wysuwane przez przeciwników chrztu dzieci, że jest to zamach na wolność dziecka, że dziecko musi dorosnąć i dopiero wtedy samo zadecyduje o przyjęciu lub nie chrztu św.
 
Chrzest odpuszcza wszystkie grzechy: grzech pierworodny, a w przypadku, gdyby chrzest przyjmował ktoś starszy również wszystkie grzechy osobiste, a także wszystkie kary za grzech. Ze względów na ów skutek chrzest jest w pewnym sensie najważniejszym i pierwszym środkiem uświęcania człowieka.
 
Poniższy czechosłowacki medal pokazuje w swoich napisach, że w latach 50-tych chrzest zaczęto zastępować rytuałami obywatelskimi. Obrzęd ten związany jest z przyjęciem dziecka do społeczeństwa obywatelskiego.
 
Podczas uroczystości powitania mieszkańców obecni są zarówno rodzice, świadkowie, jak i zaproszeni krewni. Dla niektórych rodziców cywilna ceremonia „przyjęcia obywateli” ma taką samą wartość jak chrzest, dlatego czasami twierdzą, że mają dziecko ochrzczone w ratuszu.
 
W latach 1948-1989 chrzty kościelne nie były zakazane, ale odbywały się prywatnie i nikt publicznie nie chwalił się swoim chrztem. W okresie normalizacji przyjmowanie obywateli stało się społeczną rutyną i zaczęło być uważane za oczywistą i „obowiązkową” ceremonię, podobnie jak wręczanie dowodów osobistych, ceremonie ślubów cywilnych.
 
Metryki chrztu zastąpiono pamiątkowymi świadectwami (dyplomami).
 
To nie tylko Czechosłowacka Partia Komunistyczna, wzorując się na Sowietach, zaczęła również wprowadzać przyjmowanie obywateli w ceremonialnych salach komitetów narodowych ale i w okresie totalitaryzmu w NRD.
 
Medal Socjalistycznego Obrządku i Uroczystości
Napis otokowy medalu - rewers „Sbory pro občanské záležitosti 1953 - 1983” (Korpus spraw obywatelskich), a na awersie „ Socialistické obřady a slavnosti” (Ceremonie i uroczystości socjalistyczne).
 
Projektant: Jarmila Truhlíková-Spěváková
 
Data: 1983
Wymiary: średnica 60mm
Materiał: Mosiądz 91 g
Miejsce pochodzenia: Praga
 
36
 
37


Poniższa kartka przedstawia właśnie ten witraż, który rozłożyłem „na czynniki pierwsze”, by zobaczyć ze szczegółami wielką tęsknotę za Rajem, u osób, które widnieją na tym witrażu, a które to z całą pewnością trafią do Nieba, dlatego też umieściłem w temacie Czyśćca.

 

6

 

7

 

8

 

9

 

10

 

11

 

12

 

13

 

14

 

15

 

16