Nieco dalej, na prawo od drzewa wiadomości, widziałam mały, jajowaty, nieco spadzisty pagórek z połyskujących czerwonych ziaren i rozmaitych kolorowych kruszczy. Stopnie miały formę kryształów. Naokoło niego stały cienkie drzewa, dosyć wysokie, by, stojąc na pagórku, nie być przez nikogo widzianym. Naokoło tego pagórka rosły także zioła i inne rośliny. Drzewa i rośliny miały kwiecie i owoce mocne, i kolorowe.


Nieco dalej, na lewo od drzewa wiadomości widziałam wklęsłość, małą dolinę. Wyglądała jakby była utworzona z białej, miękkiej ziemi lub z mgły, a pokryta białymi kwiatkami i urodzajnym pyłem. Także i tutaj były różne rośliny, miały jednak więcej pyłu aniżeli owocu i były mniej kolorowe.


Zdawało mi się, jakoby te dwa miejsca były ze sobą złączone. Pagórek wyjęty był z tej doliny, albo w dolinę miał być położony. Były jak nasienie i rola. Oba miejsca wydawały mi się święte. Jaśniały oba, przede wszystkim pagórek. Pomiędzy nimi a drzewem wiadomości były liczne małe drzewka i krzewy. To wszystko i w ogóle cała natura było jakby przezroczyste i pełne światła.


Owe dwa miejsca były miejscem pobytu pierwszych rodziców. Drzewo wiadomości oddzielało niejako te miejsca od siebie. Sądzę, że Pan Bóg po stworzeniu Ewy te miejsca im przekazał.


Widziałam też, że z początku bardzo rzadko wspólnie chodzili. Przechadzali się bez najmniejszej pożądliwości, każdy na swoim miejscu. Zwierzęta zachowywały się niewymownie szlachetnie, jaśniały też i były im posłuszne. Zwierzęta, zależnie od gatunków, miały osobne miejsca pobytu, osobne drogi i odrębności, a wszystko to mieściło w sobie wielką tajemnicę prawa Bożego i związku ze sobą.

 

Gdybyśmy nawet spotkali na swojej drodze wielu świętych ludzi, a życie przyniosło nam wiele błogosławieństw, w głębi serca wiemy, że tylko jedno jest w stanie naprawdę nas nasycić – osobiste, intymne spotkanie z Panem Bogiem, ujrzenie Go twarzą w twarz.