Przebieg Drogi Krzyżowej
Annasz wszedł do swojej przestronnej komnaty audiencyjnej, usiadł na wielkim krześle i rozkazał, żeby mu przyprowadzono Jezusa. Annasz przyglądał się kilka chwil w milczeniu Mistrzowi a potem powiedział: „Ty zdajesz sobie sprawę, że coś trzeba zrobić w sprawie twojej nauki, skoro zakłócasz spokój i porządek naszego kraju”. Kiedy Annasz przyglądał się Jezusowi badawczo, Mistrz, patrząc mu prosto w oczy, nic nie odpowiedział. Annasz znowu się odezwał: „Jak się nazywają twoi uczniowie, oprócz Szymona Zeloty, agitatora?”. Znowu Jezus popatrzył na niego, ale nie odpowiedział.
Annasza bardzo poruszyło to, że Jezus nie odpowiada na jego pytania, tak bardzo, że powiedział: „Czy nie dbasz o to, czy jestem ci życzliwy, czy też nie? Czy nie interesuje cię wpływ, jaki mogę wywrzeć na decyzje w twojej bliskiej rozprawie”?
Kiedy Jezus to usłyszał, odpowiedział: „Annaszu, wiesz, że nie masz nade mną władzy, chyba, że będzie to dozwolone przez mego Ojca. Niektórzy chcą zgładzić Syna Człowieczego, ponieważ są ciemni, nie wiedzą co czynią, ale ty, przyjacielu, wiesz co robisz. Jak zatem możesz odrzucić światłość Bożą”?
Łagodny ton głosu Jezusa wprawił niemalże w zakłopotanie Annasza. Ale on już postanowił, że Jezus albo musi opuścić Palestynę albo zginąć; więc zebrał się w sobie i zapytał: „Właściwie, czego ty chcesz nauczać ludzi? Kim twierdzisz, że jesteś?” Jezus odpowiedział: „Dobrze wiesz, co otwarcie mówiłem światu. Nauczałem w synagogach i wiele razy w Świątyni, gdzie wszyscy Żydzi i wielu nie-Żydów mnie słyszało. Niczego nie mówiłem w tajemnicy; dlaczego więc pytasz mnie o moją naukę? Dlaczego nie wezwiesz tych, którzy mnie słyszeli i nie zapytasz ich? Oto cała Jerozolima słyszała, co mówiłem, nawet, jeśli sam nie słyszałeś tego nauczania”. Ale zanim Annasz zdążył odpowiedzieć, główny rządca pałacu, który stał blisko, uderzył Jezusa ręką w twarz i powiedział: „Jak śmiesz odzywać się w ten sposób do arcykapłana?”. Annasz nawet jednym słowem nie upomniał rządcy, ale Jezus zwrócił się do niego: „Mój przyjacielu, jeśli źle powiedziałem, zaświadcz przeciw złu, ale jeśli powiedziałem prawdę, dlaczego mnie uderzasz?”.
Chociaż Annasz żałował, że jego rządca uderzył Jezusa, był zbyt dumny aby to zauważyć. Zdezorientowany wyszedł do drugiego pokoju, zostawiając Jezusa prawie na godzinę ze służbą domową i strażnikami świątynnymi.
Kiedy wrócił, podszedł do Mistrza i powiedział: „Czy ty twierdzisz, że jesteś Mesjaszem, wybawicielem Izraela?”. Jezus rzekł: „Znasz mnie od czasów mojej młodości, Annaszu. Wiesz, że twierdzę, iż nie jestem nikim innym ponad to, do czego powołał mnie mój Ojciec i że zostałem posłany do wszystkich ludzi, tak samo nie-Żydów jak i Żydów”. Wtedy Annasz powiedział: „Mówiono mi, że twierdzisz, iż jesteś Mesjaszem; czy to prawda?” Jezus popatrzył na Annasza, ale rzekł tylko:
„To ty powiedziałeś”.
Annasz pomyślał, że najlepiej będzie posłać związanego Jezusa do Kajfasza, pod nadzorem strażników świątynnych. Sam wkrótce poszedł za nimi.Było prawie wpół do czwartej rano, w piątek, kiedy arcykapłan Kajfasz zwołał komisję śledczą Sanhedrynu i nakazał doprowadzenie Jezusa na formalny proces. W trzech poprzednich wypadkach Sanhedryn, znaczną większością głosów, skazał Jezusa na śmierć; uznano, że zasługuje on na śmierć na podstawie nieformalnych zarzutów łamania prawa, bluźnierstwa i wyszydzania tradycji ojców Izraela.
Nie było to zwyczajne posiedzenie Sanhedrynu i nie odbywało się w zwykłym miejscu, w komnacie z ciosanego kamienia w Świątyni. Była to specjalna rozprawa sądowa, w której uczestniczyło około trzydziestu członków Sanhedrynu i została zwołana w pałacu arcykapłana. Jan Zebedeusz pozostał z Jezusem podczas całej tej, tak zwanej rozprawy sądowej.
Jak sobie schlebiali ci wyżsi kapłani, uczeni w Piśmie, saduceusze i niektórzy z faryzeuszy, że Jezus, podważający ich pozycję i kwestionujący ich władzę, znajdował się teraz bezpiecznie w ich rękach! I postanowili, że nie może wyjść żywy z ich mściwych uścisków.
Normalnie, kiedy Żydzi sądzili człowieka, który mógł dostać najwyższy wymiar kary, postępowali bardzo ostrożnie i starali się zachować wszelką bezstronność w doborze świadków i w całym przebiegu rozprawy sądowej. W tym jednak wypadku Kajfasz był bardziej prokuratorem niż bezstronnym sędzią.
Jezus zjawił się przed sądem ubrany w swą zwykłą odzież, z rękoma związanymi za plecami. Cały sąd był przestraszony i w pewien sposób speszony jego majestatyczną postawą. Nigdy nie widzieli takiego więźnia, ani też nie byli świadkami takiego opanowania u człowieka podczas rozprawy o jego życie.
Prawo żydowskie wymagało, ażeby co najmniej dwóch świadków zgodziło się w jakimkolwiek punkcie, zanim uzna się więźnia winnym. Judasz nie mógł być świadkiem przeciw Jezusowi, ponieważ żydowskie Prawo wyraźnie nie dopuszczało świadectwa zdrajcy. Pod ręką było ponad dwudziestu fałszywych świadków, żeby świadczyć przeciw Jezusowi, jednak ich świadectwa były tak sprzeczne ze sobą i tak wyraźnie zmyślone, że samych członków Sanhedrynu bardzo zawstydziło to przedstawienie. Jezus tam stał, patrząc łagodnie na krzywoprzysięzców i samo jego oblicze wprawiało w zakłopotanie kłamiących świadków. Podczas składania tych wszystkich fałszywych oświadczeń, Mistrz nie odezwał się ani słowem; nie odpowiedział na wiele fałszywych oskarżeń.
Po raz pierwszy udało się jakimkolwiek dwóm świadkom osiągnąć pozór zgodności, kiedy dwóch ludzi oświadczyło, że słyszeli, jak Jezus mówił, w trakcie jednego ze swych świątynnych przemówień, iż może „zniszczyć Świątynię zrobioną rękami i w trzy dni zrobić inną Świątynię, bez użycia rąk”. To nie było dokładnie to, co Jezus powiedział, poza tym wskazał na swoje własne ciało, kiedy robił komentarz, na który się powoływano.
Jezus nie otworzył nawet ust, chociaż arcykapłan krzyczał na niego: „Czy nie odpowiesz na żadne z tych oskarżeń?”. Stał w milczeniu, kiedy wszyscy fałszywi świadkowie składali swoje zeznania. Nienawiść, fanatyzm i pozbawiona skrupułów przesada charakteryzowały słowa tych krzywoprzysięzców, tak, że ich zeznania wpadły we własne sidła. Najlepszym zaprzeczeniem ich fałszywych zarzutów był spokój Mistrza i jego majestatyczne milczenie.
Zaraz po tym, jak fałszywi świadkowie zaczęli składać zeznania, przyszedł Annasz i zajął miejsce obok Kajfasza. Annasz wstał teraz i przekonywał, że owa groźba Jezusa, dotycząca zniszczenia Świątyni, wystarcza, aby wnieść przeciw niemu trzy oskarżenia:
1. Jest niebezpiecznym zwodzicielem ludu. Naucza nieprawdopodobnych rzeczy i skądinąd oszukuje ludzi.
2. Jest fanatycznym rewolucjonistą, ponieważ zalecał zburzenie najświętszej Świątyni gwałtem; jakże inaczej mógłby ją zniszczyć?
3. Naucza magii, zważywszy, że obiecał zbudować nową Świątynię i to bez użycia rąk.
Sanhedryn w pełnym składzie już zadecydował, że Jezus zasługuje na karę śmierci za naruszanie prawa żydowskiego; teraz zajmowano się raczej sformułowaniem zarzutów dotyczących jego postępowania i nauki, na podstawie których Piłat mógłby skazać więźnia na śmierć. Wiedzieli, że muszą uzyskać zgodę rzymskiego gubernatora, zanim Jezus mógłby zostać prawnie zgładzony. I Annasz skłaniał się do przyjęcia tej linii, że Jezus jest zbyt niebezpiecznym nauczycielem, aby mógł pozostać wśród narodu.
Jednak Kajfasz nie mógł już znieść widoku Mistrza, stojącego przed nimi, doskonale opanowanego i wciąż milczącego. Sądził, że zna przynajmniej jeden sposób, aby skłonić więźnia do mówienia. Dlatego też podbiegł do Jezusa i wygrażając Mistrzowi przed twarzą swoim oskarżającym palcem, powiedział: „Zaklinam cię, w imię Boga żywego, abyś nam powiedział, czy jesteś Wybawicielem, Synem Bożym”. Jezus odrzekł Kajfaszowi: „Jestem. Niebawem pójdę do mojego Ojca i wkrótce Syn Człowieczy zostanie okryty mocą i jeszcze raz będzie panował nad zastępami niebiańskimi”.
Kiedy arcykapłan usłyszał te słowa, wypowiedziane przez Jezusa, wpadł w wielki gniew i drąc swą wierzchnią odzież, wykrzyknął: „Czy potrzebujemy dalszych świadków? Zauważcie, że teraz wszyscy słyszeliście bluźnierstwo tego człowieka. Jak myślicie, co należy zrobić z tym gwałcicielem prawa i bluźniercą”? I wszyscy zgodnie odparli: „Zasługuje na karę śmierci, ukrzyżować go”.
Jezus nie wykazywał zainteresowania żadnym pytaniem, zadawanym mu przez Annasza czy członków Sanhedrynu, za wyjątkiem pytania dotyczącego jego misji obdarzającej. Kiedy został zapytany, czy jest Synem Bożym, natychmiast odparł twierdząco.
Annasz chciał dalej kontynuować rozprawę, ażeby oskarżenia konkretnej natury, dotyczące stosunku Jezusa do rzymskiego prawa i rzymskich instytucji, zostały sformułowane dla ich późniejszego przedstawienia Piłatowi. Członkowie rady chcieli doprowadzić te sprawy do szybkiego końca nie tylko dlatego, że był to dzień przygotowań do Paschy i żadnej świeckiej pracy nie można było robić po południu, ale także dlatego, że się obawiali, iż Piłat w każdej chwili może wrócić do rzymskiej stolicy Judei, Cezarei, skoro przebywał w Jerozolimie tylko na czas obchodów Paschy.Jednak Annaszowi nie udało się utrzymać kontroli nad sądem. Po tym, jak Jezus tak niespodziewanie odpowiedział Kajfaszowi, ten arcykapłan podszedł bliżej i uderzył go ręką w twarz. Annasz naprawdę był zaszokowany tym, jak inni członkowie sądu, wychodząc z pomieszczenia, pluli Jezusowi w twarz i wielu z nich urągało mu i policzkowało go. I w takim nieładzie i niesłychanym zamieszaniu członkowie Sanhedrynu zakończyli o wpół do piątej pierwszą sesję rozprawy sądowej Jezusa.
Trzydziestu stronniczych i zaślepionych tradycją fałszywych sędziów, z fałszywymi świadkami, ośmiela się sądzić prawego Stwórcę wszechświata. I ci roznamiętnieni oskarżyciele zirytowani są majestatycznym milczeniem i znakomitą postawą tego Boga-człowieka. Jego milczenie jest nie do zniesienia; jego mowa jest nieustraszona i wyzywająca. Jest niewzruszony ich groźbami i nie lęka się ich ataków. Ludzie zasiedli, aby sądzić Boga, ale nawet wtedy on ich miłuje i chce ich ocalić, gdyby tylko mógł.
Żydowskie Prawo wymagało, że kiedy wyrokowano o karze śmierci, powinny się odbyć dwa posiedzenia sądu. Drugie posiedzenie odbywało się następnego dnia a czas pomiędzy posiedzeniami członkowie sądu powinni spędzić na postach i żałobie. Ale ci ludzie nie mogli doczekać następnego dnia, na zatwierdzenie swych decyzji, że Jezus musi umrzeć. Odczekali tylko godzinę. W międzyczasie Jezus pozostał w sali audiencyjnej pod opieką strażników świątynnych, którzy wraz ze służbą arcykapłana zabawiali się, zasypując Syna Człowieczego wszelkiego rodzaju obelgami. Kpili z niego, pluli na niego i okrutnie go poszturchiwali. Bili go po twarzy rózgą a potem mówili: „Prorokuj nam, ty Wybawicielu, kto ciebie uderzył”. I robili to przez całą godzinę, ubliżając mu i znęcając się nad tym, nie stawiającym oporu człowiekiem z Galilei.
Przez całą tę straszną godzinę Jezus nie wyrzekł słowa. Dla tej delikatnej i wrażliwej duszy człowieczej, połączonej w związku osobowości z Bogiem całego tego wszechświata, nie było bardziej gorzkiej porcji kielicha upokorzenia, niż ta okropna godzina na łasce ciemnych, okrutnych strażników i służących, których zachęcił do obrażania Mistrza przykład członków tak zwanego sądu Sanhedrynu.
O piątej trzydzieści sąd zebrał się znowu a Jezus został zaprowadzony do przyległej sali, gdzie oczekiwał Jan. Tam rzymski żołnierz i strażnicy świątynni pilnowali Jezusa, podczas gdy sąd zaczął formułować oskarżenia, które miały być przedstawione Piłatowi. Annasz wyjaśnił, że oskarżenie o bluźnierstwo będzie bez znaczenia w oczach Piłata. Judasz był na drugim posiedzeniu sądu, ale nie składał żadnych zeznań.
Ta sesja sądu trwała tylko pół godziny i kiedy ją zamknięto, żeby iść do Piłata, sformułowano trzy akty oskarżenia Jezusa, które podlegały trzem paragrafom, na podstawie których zasługiwał na śmierć.
1. Że jest demoralizatorem narodu żydowskiego, oszukuje ludzi i namawia do buntu.
2. Że naucza ludzi, aby nie płacili daniny cesarzowi.
3. Że poprzez twierdzenie, iż jest królem i założycielem nowego rodzaju królestwa, namawia do zdrady cesarza.
Całe to postępowanie było nieprawidłowe i zupełnie sprzeczne z prawem żydowskim. Nie było dwóch świadków, którzy zgodziliby się w jakiejkolwiek sprawie, za wyjątkiem tych, którzy składali zeznania o zniszczeniu Świątyni i jej odbudowaniu w trzy dni. Nawet w tym punkcie żaden ze świadków nie przemawiał w obronie, jak również Jezus nie został zapytany o wytłumaczenie, co miał na myśli.